Jednak wszystkie te cechy byłyby niczym, gdyby Merlin (czy możemy być po imieniu?) nie umiał pisać. Ale umie, i to jak - jestem przekonana, że gdyby na biologii w klasie piątej dzieci dostały tę książkę zamiast podręcznika, mielibyśmy za dekadę pod dostatkiem mykologów i mykolożek.

Szaleństwo zbiorów

Jesteśmy przyzwyczajeni, przynajmniej w Polsce, kraju jesiennego szaleństwa zbiorów, do grzybów w formie kapelusza na nóżce. Borowik, zajączek, gąska, kurka, muchomor, w kuchni pieczarki, boczniaki i czasem egzotyczne shitake czy mun. Powinna majaczyć nam wiedza o tym, że grzybami są też drożdże, bardziej zaangażowane w naukę osoby przypomną sobie jeszcze rozmaite gatunki pleśni. Tymczasem, jak pisze Sheldrake we wstępie, grzyby są wszędzie. Nie ma bez nich życia, nie ma nas.

„Zaczynając od głębokich osadów na dnie morskim, a kończąc na powierzchni pustyń - nie wyłączając zamarzniętych kanionów Antarktydy, ludzkich jelit i naturalnych otworów ciała - grzyby występują praktycznie wszędzie na Ziemi. Wśród liści i gałązek pojedynczej rośliny można znaleźć dziesiątki, a nawet setki gatunków. Grzyby te, wplótłszy się w przestrzenie międzykomórkowe niczym brokatowa nić w tkaninę, pomagają chronić roślinę przed chorobami”.

Nawet w przypadku naszych ulubionych grzybów jadalnych to, na co polujemy pośród podszytu, to zaledwie owocnik, widoczna na powierzchni część olbrzymiego systemu ukrytej pod ziemią grzybni. Jest więc trochę tak, jakbyśmy zrywali z gałęzi jabłko, nie widząc olbrzymiego drzewa, które je wyprodukowało.
 

Strzępki życia recenzja
 

Pomimo wszechobecności grzybów, nadal wiemy o nich zaskakująco niewiele. Sheldrake w kolejnych rozdziałach „Strzępek życia” (wyjaśnienie: nie strzępków, chodzi o część grzybni, a nie o poszarpane kawałeczki, chociaż jedno z drugim ma wiele wspólnego) kreśli olbrzymie pole zagadnień, z którymi mierzą się mykolodzy i mykolożki, wychodząc od praktycznych zagadnień i rozwijając za ich pomocą kwestie bardziej abstrakcyjne, by na koniec wrócić do codziennych wyzwań. Na przykład trufle, luksusowy towar poszukiwany przez restauratorów, wart tysiące złotych monet w dowolnej walucie. Sheldrake jedzie do Włoch, aby pośród piemonckich wzgórz zapoznać się od podstaw ze sztuką zbierania cennych grzybów. Słowo „zbieranie” jest tu w sumie nieadekwatne: na trufle się poluje, w kamuflażu, ze specjalnie szkolonymi psami (także bardzo drogimi) i w absolutnej ciszy. Wprawdzie trufle nie słyszą (a przynajmniej jak na razie nic na ten temat nie wiemy), ale w okolicy mogą czaić się inni łowcy. A co jest mocą trufli, wabiącą organizmy, które chcą ją pożreć i rozprzestrzenić? Zapach. Gotowa do zjedzenia trufla wydziela niepowtarzalny aromat, który zwierzęta wyczuwają poprzez warstwy ziemi. Żeby się jednak pojawił, wraz z truflą, musi zaistnieć splot warunków, których do tej pory nie udało się odtworzyć w żadnym sztucznym ekosystemie. Pomimo wielu prób i eksperymentów trufli nie sposób wyhodować, pozostaje idealnie dzika, nieuchwytna, a więc droga i pożądana. Naukowcy i naukowczynie próbują w związku z tym odpowiedzieć na pytanie: skąd trufla WIE, że warunki są idealne? Jak grzyby komunikują się ze sobą i środowiskiem, czy jest to prosta reakcja na szereg biochemicznych bodźców, czy jednak coś w rodzaju świadomości? A jeżeli to ostatnie, to jak ją postrzegać? Grzyby, podobnie jak rośliny, nie mają głowy, mózgu, centrum dowodzenia. Są całe sobą, a nam brakuje języka, żeby to opisać i pojąć.

Grzyby są fascynujące

Jeszcze ciekawiej robi się w przypadku śluzowców. Sheldrake opisuje niesamowite eksperymenty, w których śluzowce znajdują wyjście z labiryntu, zawsze szybko i efektywnie. Lynne Boddy, profesorka ekologii mikroorganizmów, zrobiła coś niesamowitego.

„Zachęciła je (śluzowce) do wskazania najefektywniejszych tras między brytyjskimi miastami. Ukształtowała glebę na podobieństwo Wielkiej Brytanii, po czym w miejscu dużych miast umieściła kawałki drewna zasiedlone przez grzyb - była to konkretnie maślanka wiązkowa. Wielkość drewienek odpowiadała proporcjonalnie populacji miast, które odzwierciedlały. - Grzybnia opuściła „miasta” i utworzyła „sieć autostrad” - skomentowała wyniki badań Boddy. - Można było wyróżnić M5, M4, M1 i M6. Świetnie się przy tym bawiłam”.

Inne śluzowce ustaliły najprostszą trasę wyjścia ze sklepu Ikea (ja tnie jestem w stanie tej sztuczki opanować). W kolejnym doświadczeniu Boddy udowodniła, że grzybnia dysponuje pewnym rodzajem pamięci, chociaż trudno powiedzieć, co jest jej ośrodkiem. „Grzybnia to styl życia, który rzuca wyzwanie naszej zwierzęcej wyobraźni” - konstatuje Sheldrake.

Zaczęłam tekst od pragnienia wyjazdu do dżungli, ale wierna naukom mojego nowego idola (zobaczcie w internecie, jak hoduje grzyby na egzemplarzu „Strzępek życia” albo w słoiku pełnym petów) muszę przyznać, że byłoby to bezcelowe. Grzyby są cudowne, fascynujące i są wszędzie. Nie trzeba podróżować do Panamy - wystarczy, że pójdę do parku lub, jeszcze lepiej, zajrzę do tej plastikowej torebki, w której od dwóch tygodni leżą trzy niedojedzone kromki chleba. Każdy i każda z nas może się cieszyć nieograniczonym materiałem do badań! Zachęcam do lektury, do obserwacji, do hodowli, chociaż z tymi kropidlakami może nie przesadzajcie.

Więcej recenzji znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam.