Boski Jędrzej Hycnar

Mówią, że piękny. Że taki nasz polski James Dean, wystarczy biała obcisła na klacie koszulka, wytarte dżinsy i ten charakterystyczny, zwisający z ust papieros. Że idealny Marek Hłasko w białym kożuchu (ponoć nawet jego agentka przyznała, że jeśli kiedykolwiek pojawi się okazja, żeby go zagrać, ona wyjdzie z siebie, żeby mu tę rolę zapewnić. Udało się - zagrał Hłaskę w serialu „Osiecka”, świetnie zresztą).

Jędrzej hycnar jako marek hłasko w serialu Osiecka

Jędrzej Hycnar jako Marek Hłasko.
Autor foto: materiały promocyjne TVP

 

Że te elfickie, błękitne oczy z ciemniejszymi obwódkami mogą doprowadzić do obłędu i trochę żal ich na scenę teatru, bo tam ich akurat nie widać. I jeszcze to ciało, odpowiednio wyrzeźbione, „jak u młodego boga” (w dzieciństwie uprawiał dużo sportu, widać).

Jędrzej Hycnar w serialu Dziewczyna i kosmonauta

Jędrzej Hycnar w serialu „Dziewczyna i kosmonauta”.
Autor foto: mat. prasowe Netfliksa

 

Co tu dużo mówić - Jędrzej dopiero co skończył szkołę aktorską, a już nie może się opędzić od ról. W „Dziewczynie i kosmonaucie” na Netfliksie pilotuje F-16, ujeżdża motor, przechadza się w zielonym kombinezonie pilota niczym Tom Cruise w „Top Gun”, a w wolnych chwilach romansuje z Vanessą Aleksander i Magdaleną Cielecką, towarzyszy rozrywkowym dziewczynom w „Brokacie”, pojawił się w „Kontroli”, „Recepturze” u boku Zofii Wichłacz, w „Żywiołach Saszy”. 

Serial Osiecka na dvd

 

Telewizja i kino go pożądają, bo warunki i talent ma, dobrze gra, pracować umie. Już po roli w spektaklu dyplomowym „Fizycy” pisano o nim na www.teatralny.pl „Jego talent idzie w parze z precyzją w budowaniu postaci i naturalnością bycia na scenie. Można odnieść wrażenie, że jest to aktor ze sporym doświadczeniem”, co konsekwentnie udowadniał później przy okazji każdej kolejnej roli. „Jędrzej Hycnar ma jednak tyle wdzięku, że i jego bohatera trudno w końcu nie polubić”, pisał Łukasz Maciejewski w recenzji „Męża i żony”, spektaklu Teatru Polonia. Przy odrobinie szczęścia wróżymy piękną i świetlaną przyszłość! Ale skąd się on się właściwie wziął?

 

Sportowiec czy aktor?

Z Tarnowa! Tam się urodził, wychowywał, chodził do szkoły sportowej, kopał piłkę na boisku. Bo, oczywiście, jak wielu młodych chłopców najpierw chciał być piłkarzem. Ale potem był też brydż sportowy, judo, piłka ręczna, koszykówka. Ze sportem jednak nie wyszło.

Miał być biedronką w przedstawieniu, przyklejać kropki na skrzydełkach, ale to akurat mu się nie spodobało. Zaczynał w teatrze dzieci i młodzieży „Tuptusie”, kilka lat później tworzył z przyjaciółmi młodzieżowy teatr „OdMowy” przy Teatrze im. Ludwika Solskiego, gdzie byli nie tylko aktorami, ale też monterami, scenografami, reżyserami. „Zdarzało nam się robić również muzykę i światło”, mówił w wywiadzie dla DDTVN. Poczuł zew sceny. Kiedy stanął przed widownią w teatrze miejskim, nie bardzo chciał z niej schodzić. Do dzisiaj twierdzi, że nic innego nie umie i nic innego nie daje mu takiej satysfakcji. Na aktorstwie nie zamierza jednak poprzestać - marzy mu się własny teatr, reżyseria. Mierzy wysoko! Ale powoli, spokojnie. Na wszystko przyjdzie czas. Przecież ten chłopak ma dopiero 25 lat!

 

Marcin Hycnar - stara dusza

Czyżby aktorstwem zaraził się od 14 lat starszego brata Marcina Hycnara? On pierwszy w rodzinie skończył Akademię Teatralną w Warszawie, szybko zaczął grać w Teatrze Narodowym (u Agnieszki Glińskiej w „2 maja”, u Jerzego Jarockiego w „Kosmosie”, Jana Englerta w „Bezimiennym dziele”, „Ślubach panieńskich” czy „Kordianie”). Jego talent równie szybko został doceniony - zdobył wiele nagród m.in. Nagrodę Sekcji Krytyków ZASP za najlepszy debiut aktorski 2005/2006 za rolę Fuksa w „Kosmosie” Gombrowicza „za stworzenie postaci wyrazistej, charyzmatycznej, znakomicie partnerującej wybitnym aktorom Teatru Narodowego”, czy Grand Prix na łódzkim Festiwalu Szkół Teatralnych za „wybitną osobowość sceniczną” za rolę w „Bezimiennym dziele” w reżyserii Jana Englerta.

 

„Marcin Hycnar jest aktorem, który wyjątkowo harmonijnie łączy wielką techniczną sprawność z intelektualną przenikliwością i absolutną emocjonalną wiarygodnością. W swych rolach mieni się wszelkimi odcieniami aktorskich możliwości - potrafi zaznaczyć w postaci wszystkie barwy człowieczeństwa - i te jasne, i te zdecydowanie ciemne, oraz sprawić, że widz podążając z fascynacją za wykreowanym przez niego bohaterem, mierzy się w sposób wyjątkowo intensywny z dotkliwością ludzkiej egzystencji” - tłumaczył ówczesny prezes ZASP, Krzysztof Kumor.

supernova film z Marcinem Hycnarem

 

Młody zdolny po 10 latach stwierdził, że czas zacząć opowiadać własne historie i… poszedł na reżyserię. Przyjął posadę dyrektora w Teatrze im. Ludwika Solskiego w Tarnowie, potem - w Teatrze Jaracza w Łodzi. Grał w „Barwach szczęścia”, „Prawie Agaty”, niedawno w świetnej „Supernovej” Bartosza Kruhlika (laureata nagrody Odkrycie Empiku 2019), a w tej chwili można go oglądać w serialu „Sługa narodu” w Polsacie - ma szansę stać się hitem, bo przecież w tej samej roli w ukraińskiej wersji grał tamtejszy prezydent Zełeński.

 

Byłoby świetnie, gdyby świat filmu wreszcie szeroko otworzył drzwi przed Marcinem, bo aktorem jest przednim. Teatr go kocha - ponoć jest perfekcjonistą, uwielbia próby, tekst zna na pamięć już na początku pracy, co ewidentnie mobilizuje do pracy kolegów. „Marcin to stara dusza”, mówi o nim Maria Dębska, z którą zagrali razem w przedstawieniu „Mąż i żona” w Och-Teatrze. „Spokojny, zrównoważony, zawsze świetnie przygotowany. Obydwaj z bratem są prawdziwymi dżentelmenami. Mają w sobie ciepło, umieją słuchać. Dzisiaj takich mężczyzn już prawie nie ma!”.

Marcin zaczynał jako Mały Książę w musicalu pod tym samym tytułem, jako nastolatek w teatrze w Tarnowie. Zgłosił się jako pierwszy tuż po tym, jak zobaczył ogłoszenie, choć, jak twierdzi, nie umie śpiewać. Średnia siostra (tak, bracia Hycnar mają jeszcze siostrę), nie poszła w ich ślady. Rodzice również nie mają nic wspólnego z aktorstwem - mama jest lekarką internistką i diabetolożką, tata prowadził zakład fotograficzny, uwielbia grać w brydża. Obydwoje umieli jednak wspierać dzieci w ich marzeniach.

 

Razem, ale osobno

Ich zawodowe ścieżki przecięły się nie raz. Najpierw Jędrek jeździł z rodzicami i siostrą do Warszawy, żeby oglądać brata na scenie Teatru Narodowego. „Przyjeżdżałem do tej Warszawy, do Teatru Narodowego jak do Arkadii, krainy szczęśliwości, piękna, sztuki”. Kiedy poczuł, że chce iść w ślady brata? „Przełomowym momentem, kiedy powiedziałem sobie, że chcę to robić, była premiera „Tanga” w reżyserii Jerzego Jarockiego, gdzie mój brat grał Artura. Pamiętam, że był bankiet, poszedłem gdzieś na bok, wkradłem się za kulisy, bo byliśmy u brata w garderobie i wtedy sobie pomyślałem, że to jest to”, mówił w DDTVN.

Marcin pomagał Jędrkowi przygotować się do egzaminów na studia, a później wyreżyserował spektakl dyplomowy, „Fizyków” Durenmata, w którym Jędrek grał. Wcale nie była to taka łatwa współpraca, jak można by się tego spodziewać, choć prywatnie bracia dogadują się świetnie. Zagrali razem w przedstawieniu „Mąż i żona” w warszawskim Och Teatrze, w słuchowisku Teatru Polskiego Radia pt. „Tchnienie. Poeta fortepianu”, obydwaj wcielili się w Chopina, z tym że Jędrek – młodszego, a Marcin – starszego.

Marcin i Jędrzej Hycnar w spektaklu Mąż i żona, fot Robert Jaworski/mat promo teatru

Marcin i Jędrzej Hycnar w spektaklu „Mąż i żona” w Och Teatrze. 
Autor foto: Robert Jaworski/mat. promocyjne teatru

 

Obydwaj brylują w dubbingu, choć Marcin ma tam większe zasługi („Sonic”, „Avatar”, „Avengers”, „Czarna Pantera”, „Kung Fu Panda”), a że głosy, jeśli tylko chcą, mogą mieć podobne, zdarzyło się, że Jędrek nagrywał drobne poprawki za Marcina, którego nie było wówczas w Warszawie.

Czy rywalizują? A gdzie tam! „Ogrom doświadczenia Marcina nie pozwala mi z nim konkurować”, mówił Jędrek w DDTVN. „Nie mam w ogóle takiej potrzeby, tym bardziej, że jak na razie moja droga skupia się bardziej na filmie i graniu przed kamera. Wydaje mi się, że idziemy troszkę różnym torem” – dodaje.

Jędrzej marzy, żeby więcej pracować w teatrze, a Marcin - więcej w kinie. Czyżby razem świetnie się uzupełniali?

Więcej artykułów o filmie znajdziecie w pasji Oglądam.

Zdjecie okładkowe: mat. prasowe.