Jeżeli skandal, to tylko z Madonną

Będąc konsumentami współczesnej muzyki popularnej - a także szerzej, samej popkultury - nie zawsze zdajemy sobie sprawę, jak wiele oczywistych zjawisk, mechanizmów i zabiegów, które dzisiaj należą do kanonu promocji i marketingu, wyznaczyła Madonna oraz sztab specjalistów, którymi sprawnie otaczała się przez dekady. W latach 80., kiedy nikomu nie śniło się nawet o serwisach plotkarskich, relacjonujących każdy ruch trzecioligowych celebrytów, czy też o mediach społecznościowych, które dają nieograniczone możliwości kreowania własnej narracji; odważna, młoda kobieta z Bay City w Michigan, nieustannie walczyła o uwagę mediów. W krótkim czasie do perfekcji opanowała utrzymywanie ich zainteresowania, nie tylko systematycznie wzniecając nowe skandale, ale cały czas powołując do życia coraz to nowsze wcielenia. Była więc i bluźnierczą zakonnicą, i „niewinną” panną młodą w bufiastej sukni, i punk-rockową dziewczyną w skórzanej kurtce - a to wszystko jeszcze przed schyłkiem kolorowych, szalonych i kiczowatych lat 80. Madonna sprawiała, że jej odbiorcy (co ważne, nie tylko fani), z uwagą śledzili zarówno jej artystyczne, jak i prywatne poczynania, zaś media, dbając o sprzedaż i oglądalność, nie miały innego wyjścia, jak tylko się temu podporządkować. Tym samym nie schodziła z pierwszych stron gazet przez ponad dwie dekady, rozgrywając zarówno wydawców, jak i wytwórnie, utrzymując ogromną, artystyczną i PR-ową autonomię. Nie wszyscy wiedzą też o tym, iż panna Ciccone, obdarzona może niezbyt potężnym głosem czy imponującym słuchem, od samego początku swojej kariery brała intensywny, czynny udział w procesie tworzenia: komponowała melodie (chociaż nie grała na żadnym instrumencie, po prostu nagrywała je i odtwarzała w studio), pisała teksty i ściśle współpracowała z producentami, o których samodzielny wybór mocno i nieustępliwie walczyła.

Madame X - Madonna


Dziewica z krucyfiksem

Stany Zjednoczone, chociaż w ogólnym postrzeganiu jawią się jako nowoczesna ojczyzna wolności słowa, w gruncie rzeczy są krajem głęboko purytańskim i do szpiku konserwatywnym - co w czasach prezydentury Ronalda Regana osiągnęło apogeum. W 1982 roku Madonna pojawiła się na rynku muzycznym z dwoma singlami, „Everybody” oraz „Burning up”, które stały się dużymi hitami na scenie klubowej. Santiago Fouz-Hernández w swojej książce „Madonna's Drowned Worlds” wskazywał po latach, iż właśnie „Everybody” oraz dużo późniejsze „Music” stanowią artystyczne credo piosenkarki - muzyka ma bowiem siłę przełamywania barier dyskryminacji, rasizmu czy seksizmu. Dzisiaj to postulaty znane i nikogo nie zaskakujące, prawie 40 lat temu oznaczać mogły jedno: skandal. Do tego uzupełnione ikonicznym obecnie stylem Madonny, na który składały się między innymi burza blond loków z mocno widocznymi odrostami, kabaretki, duże kolczyki oraz ostentacyjnie umieszczony na piersi krucyfiks. Oburzała rodziców i fascynowała naśladujące ją nastolatki, konsekwentnie budując swoją rozpoznawalność i w 1984 roku wspinając się ze swoją debiutancką, zatytułowaną po prostu jej imieniem płytą na szczyt listy Billboardu. A był to przecież dopiero początek kontrowersji, o których w obliczu wydanego w listopadzie tego samego roku albumu „Like a Virgin” dziś już mało kto pamięta. Już sam tytuł obliczony był na wywołanie skandalu - Madonna nigdy nie ukrywała, że chciała połączyć symbolikę swojego bardzo znamiennego dla katolików imienia z chrześcijańskim konceptem niepokalanego poczęcia. Wszystko to zestawione z prowokacyjną okładką, na której pozuje w sukni ślubnej, z rozwianym włosem, mocnym makijażem i uwodzicielskim spojrzeniem, stając się automatycznie nie Madonną - obiektem kultu, ale Madonną - obiektem pożądania. W samych tylko Stanach „Like a Virgin” sprzedała się w nakładzie ponad 10 milionów egzemplarzy, na całym świecie zaś osiągając wynik 21 milionów kopii i stając się jednym z najpopularniejszych albumów w historii muzyki.

Like a Virgin (Remastered) - Madonna


Z miłości do Seana Penna

W sierpniu 1985 roku Madonna wyszła za aktora Seana Penna, któremu zadedykowała swój trzeci studyjny album, „True Blue”, i którego określiła mianem „najfajniejszego faceta we wszechświecie”. Po intensywnym okresie bazowania na kontrowersjach i silnej antagonizacji odbiorców, Madonna postanowiła nieco „złagodzić” swój wizerunek - zarówno modowy, jak i muzyczny. Na płycie pojawiło się więcej „klasycznych” kompozycji, a stylizacje piosenkarki stały się bardziej stonowane. Zabieg ten miał na celu dotarcie do starszej publiczności, którą persona skandalistki po prostu odstraszała. Szybko okazało się, jak prostym i genialnym było to posunięciem: światowa trasa „Who's That Girl World Tour” pobiła kilkanaście rekordów frekwencji - sam koncert w Paryżu zgromadził ponad 130 tysięcy widzów! Niecałe dwa lata później światło dzienne ujrzała płyta „Like a Prayer”, którą Madonna powróciła do działania opartego na łamaniu tabu i zachowań postrzeganych jako profanację religijnych symboli – w tytułowym teledysku zobaczyć możemy i płonące krzyże, i stygmaty, i samą gwiazdę marzącą o seksie z duchownym. Watykan wideo potępił, a Pepsi zerwało podpisany krótko wcześniej kontrakt reklamowy – po dokładnie jednej (!) emisji reklamy, w której jako głównego motywu użyto właśnie „Like a Prayer”. Przypomnijmy, że utwór stał się siódmym numerem jeden Madonny w USA i osiągnął szczyty list przebojów w kilkudziesięciu krajach. Album sprzedał się zaś w nakładzie ponad 15 milionów egzemplarzy na całym świecie.

Złota era kontrowersji

Lata 90. zaczęła z przytupem – od wyprzedanej do ostatniego miejsca trasy koncertowej „Blond Ambition”, uważanej dzisiaj za jedną z najlepszych w historii show biznesu. Nic dziwnego, skoro w jej tworzenie zaangażowany był m.in. Jean Paul Gaultier (Madonna współpracowała z nim później jeszcze wielokrotnie) – zaprojektował kultowe dzisiaj, spiczaste biustonosze; na scenie znalazło się między innymi zasłane jedwabną, czerwoną pościelą łoże, w którym piosenkarka wiła się, symulując masturbację; zaś „Material Girl” zaśpiewała w szlafroku i wałkach na głowie. Kościół Katolicki apelował do swoich wiernych o niebranie udziału w koncertach piosenkarki, na całym świecie zawiązywały się wspólnoty religijne i modlitewne, bojkotujące tak ją, jak i jej występy. A ćwierć wieku później BBC okrzyknęło „Blond Ambition Tour” przełomowym momentem w kulturze popularnej, definiującym to, czym miała stać się nowoczesna, mainstreamowa rozrywka. Kolejnych kilka lat to dla Madonny kontynuacja eksplorowania jednoznacznego, mocno nasyconego erotyzmem wizerunku: płyta „Erotica”, wydana wraz z albumem z fotografiami Stevena Meisela pt. „Sex”; trasa „Girlie Show”, której motywem przewodnim była estetyka sado-masochistyczna i wokalistka w roli dominy oraz pomniejsze skandale - takie jak wizyta w programie Davida Lattermana, któremu wręczyła bieliznę z zaleceniem… powąchania jej. Wszystko to spotkało się z negatywnym odbiorem i głosami wieszczącymi, iż „królowa popu” najlepsze czasy ma już za sobą, a jej kariera chyli się ku końcowi.

Promienie światła i wolta w rytmie ABBY

Oczywiście – nic bardziej mylnego. Po wyeksploatowaniu ryzykownego, wyuzdanego wizerunku, Madonna postanowiła pokazać odbiorcom inną, wrażliwą stronę, jednocześnie nie stroniąc jednak od skandali. Wcieliła się bowiem w postać Evity Peron, co od samego początku wywoływało ogromne oburzenie, ostatecznie jednak okazało się być najlepszą kreacją aktorską w jej karierze. Punktem zwrotnym było jednak urodzenie córki, Lourdes Leon Ciccone oraz doświadczenie macierzyństwa, które stało się główną inspiracją dla albumu „Ray of light”, najlepiej sprzedającego się krążka wokalistki od czasu „True Blue” z 1989 roku. „Odmieniona”, rozpromieniona Madonna wzięła szturmem nie tylko fanów i listy przebojów, ale ponownie wykreowała nowe trendy i całkowicie zredefiniowała swój wizerunek. I, co najważniejsze, wciąż pozostała w tym wiarygodna. To swoiste odrodzenie do dzisiaj przypisuje Kabale, jednej z duchowo, mistyczno-filozoficznych szkół judaizmu. Szybko zresztą stała się twarzą ruchu, uczęszczając do kabalistycznych szkół i nosząc na nadgarstku charakterystyczną, czerwoną bransoletkę. W 2005 roku, po świetnie przyjętej płycie „Music” oraz mocno zaangażowanej społeczno i politycznie „American Life”, Madonna zabrała się za muzykę taneczną. I to jaką! Udało jej się uzyskać zgodę muzyków ABBY na użycie fragmentu ich hitu z lat 70., „Gimme! Gimme! Gimme! (A Man After Midnight)”, którą przekuła w jeden z największych swoich hitów oraz jeden z największych hitów muzyki pop lat dwutysięcznych, „Hang Up”. Cały album „Confessions on a dancefloor” określony został mianem „ABBY na sterydach” - wypełniony po brzegi mocnym, „bezdusznym” beatem i wpadającymi w ucho melodiami, ponownie plasując Madonnę w gronie kreatorek najważniejszych trendów.

Czternaste wcielenie panny Ciccone

O tym, że Madonna pracuje nad nową płytą - inspirowaną m.in. latynoską i portugalską muzyką, a także rytmami z różnych zakątków świata, wiadomo było już od zeszłego roku. Sama promocja nabrała jednak rozpędu, kiedy ukazał się singiel „Medellín” i kiedy potwierdzono oficjalnie tytuł czternastego albumu - a także czternastego wcielenia 61-letniej gwiazdy - czyli „Madame X”. Premierę zaplanowano już na 14 czerwca. Do tego czasu pojawiły się łącznie cztery promujące „Madame X” single. Skąd jednak zainteresowanie np. kulturą Portugalii i samym fado? Podobno narodziło się z dość prozaicznych powodów - w 2017 Madonna przeprowadziła się do Lizbony, chcąc zapewnić swojemu młodszemu synowi, Davidowi, możliwość rozwoju talentu piłkarskiego. Niespieszny rytm życia portugalskiej stolicy zainspirował ją do artystycznych poszukiwań, dzięki którym zrodziła się Madame X.

Muzyczna emancypantka

„Jestem twarda, jestem ambitna i dokładnie wiem, czego chcę” - powiedziała w 1991 roku, i, chociaż dzisiaj ze słowami tymi identyfikują się miliony kobiet na całym świecie, 30 lat temu było to nie tylko aktem sporej odwagi i dużym krokiem dla emancypacji i równouprawnienia. Bo tak też Madonnę powinniśmy postrzegać: nie tyle ikonę współczesnej muzyki, ale ikonę popkultury, której działalność wpłynęła, mniej lub bardziej bezpośrednio, na wiele dziedzin kultury i sztuki. I to już się nie zmieni.