Ma 25 lat, pochodzi z Kaszubskiego Przywidza i ma przemiły uśmiech znad charakterystycznego, wystylizowanego wąsa. Najpierw swoich sił próbował w „Idolu”, a później wziął udział w 12. edycji programu „The Voice of Poland”, gdzie miał okazję pochwalić się autorskimi kompozycjami. Dzięki temu szeroka publiczność mogła usłyszeć, co naprawdę gra mu w duszy. A gra pięknie, o czym możecie przekonać się sami, bo debiutancka płyta Wiktora Dyduły „Pal licho!” będzie miała swoją premierę 18 marca. Krążek promował singiel „Dobrze wiesz, że tęsknię”, który zrobił olbrzymią furorę w radiowym eterze.

Najbliższa sobota będzie dla Wiktora oraz jego fanów wyjątkowa nie tylko ze względu na premierę pierwszego albumu. Wokalista odwiedzi nasz salon w Arkadii i samodzielnie zajmie się sprzedażą krążka. Jeśli macie ochotę przybić mu piątkę, a przy okazji kupić „Pal licho!” z rąk samego autora kompozycji, koniecznie śledźcie nasz profil na Facebooku, gdzie znajdziecie szczegóły tego wydarzenia.

 

Pal licho! Wiktor Dyduła

 

Rozmowa z Wiktorem Dydułą:

Aleksandra Woźniak-Tomaszewska: Zanim wziąłeś udział w dwunastej edycji „The Voice of Poland”, mogliśmy słuchać i oglądać cię w „Idolu”. Co młodemu artyście mogą dać takie programy?

  • Wiktor Dyduła: Przede wszystkim dają pole do popisu. Twórcy mogą się sprawdzić w warunkach ekstremalnego stresu. Trema, kontakt z widzem w studio – to wywołuje silne odczucia i emocje.

    Kiedy występowałem w „Idolu” okazało się, że totalnie nie byłem na to gotowy, stresowały mnie telewizyjne realia, na przykład kamery, opinie jurorów czy telewidzów. Byłem trochę zamknięty na to wszystko, ale i tak była to fajna lekcja i super doświadczenie. Takie pierwsze starcie z ekstremalnym stresem. A do „The Voice” poszedłem na większym luzie, wiedziałem że potrzebuję impulsu muzycznego, ale nie miałem oczekiwań. Po prostu chciałem poznać jak najwięcej ludzi z branży, artystów i przede wszystkim pokazać swoją własną piosenkę. To mi się udało od razu, już na etapie „blind’ów”, czyli pierwszego castingu, bo trenerzy po wstępnym przesłuchaniu pozwolili mi zaśpiewać jeszcze jeden utwór. Wybrałem własny.

Udało ci się złapać kontakt z innymi uczestnikami i artystami? Miałeś okazję do kreatywnej wymiany myśli lub inspiracji?

  • Tak, utworzyła się fajna grupa, w której wymienialiśmy się spostrzeżeniami, doświadczeniami czy piosenkami. I to jest największa wartość takiego programu, czyli możliwość poznania osób, które interesują się tymi samymi rzeczami, w tym wypadku muzyką.

Na polskiej scenie jest wielu artystów, którzy brali udział w talent show. Krzysztof Zalewski, Ania Dąbrowska, siostry Przybysz, Dawid Podsiadło. Analizowałeś ich kroki, żeby wyciągnąć z nich wnioski czy stawiasz na intuicję jeśli chodzi o kontynuację kariery poza programem?

  • Raczej skupiłem się na sobie, swoich potrzebach. Nie szukałem pomysłu na prowadzenie muzycznej ścieżki. Po prostu starałem się od razu wpaść w tryb intensywnej pracy.
    Moim zdaniem program może być trampoliną dla twórcy, ale jeśli potem nie będzie się kontynuować wysiłku i kreatywnie rozwijać, to nic z tego nie będzie. Wyszedłem z tego założenia i staram się robić jak najwięcej, pracować nad sobą, nad tym, co piszę, nad tym co potrafię. Teraz wszystko w moim życiu kręci się wokół muzyki.

 

Wiktor dyduła

 

Udział w programie to okazja do występów przed publicznością, ale i przed kamerą. Jaki klimat ma dla ciebie koncert bez tego telewizyjnego elementu?

  • Koncert na żywo to zupełnie inne doświadczenie niż ten telewizyjny. Występ w telewizji trwa dwie i pół minuty. W tak krótkim czasie bardzo trudno pokazać, co się naprawdę potrafi. Dużo bardziej odpowiadają mi „zwykłe” koncerty. Atmosfera, ludzie reagujący spontanicznie, brak kamer – jest to niezwykle przyjemne. Natomiast uważam, że zarówno występy na scenie w klubie jak i te w studiu mogą na swój sposób artystę kształcić i rozwijać.

Twoja płyta „Pal licho” jest niezwykle barwna, dużo się na niej dzieje. Czy to wynika z poszukiwania swojego brzmienia czy po prostu tak wiele cię inspiruje?

  • Różnorodność tej płyty wynika z faktu, że piosenki na nią powstawały w różnym czasie. Znajdują się na niej ballady, energiczne utwory do tańca, trochę syntezatorów – każdy może znaleźć coś ciekawego dla siebie.

Materiał oprócz tego, że jest zróżnicowany, to jeszcze skłania do refleksji i pokazuje twoją wrażliwość. Szczególnie piosenka „Ćwierć wieku”, bo wydaje się próbą podsumowania tego, co wydarzyło się do tej pory w twoim życiu. Czy na co dzień też jesteś taki nostalgiczny?

  • Myślę, że jestem bardzo refleksyjny. Może nawet za bardzo, bo to powoduje, że za długo krążę myślami nad jaką sytuacją czy całym okresem w swoim życiu. Czasem trzeba powiedzieć sobie „Pal licho!” od razu (śmiech).
    Cieszę się, że piosenki mogą być dla mnie czymś w rodzaju terapii lub emocjonalnym lustrem, w którym mogę się przejrzeć i wyciągnąć wnioski. A gdy dowiaduję się, że ktoś, kto ich słucha, może się ze mną utożsamić, to jest to dla mnie największy komplement i motywacja do dalszej pracy.

 

 

Kreatywne działania, między innymi pisanie piosenek, pomaga w ułożeniu sobie w głowie wielu rzeczy. Może być też metodą na pogodzenie się z czymś albo przeciwnie – rozbudza chęć pracy nad jakimś zagadnieniem.

  • Muzyka może ułatwić zrozumienie swoich emocji, uczuć i pomóc przez te uczucia przebrnąć. Bez względu na to, czy są pozytywne czy negatywne – w końcu wszystkie emocje są potrzebne w życiu. Nie warto od niczego uciekać, trzeba wszystko przeżywać, wyciągać wnioski.

Ja wygląda twój proces twórczy? Czy najpierw pojawia się melodia lub jakiś motyw w twojej głowie czy może fragment tekstu, który rozbudowujesz?

  • Z każdą piosenką jest zupełnie inaczej. Czasami pisałem zwrotki pod wpływem emocji i chwili, większość tekstu powstała od razu i to wynikało z mojego doświadczenia osobistego, emocjonalnego. Inne kawałki tworzyłem stopniowo, podczas pracy w studio. Tekst, z którego jestem najbardziej dumny to ten z piosenki w duecie z Natalią Grosiak „Ostatnie takie słońce”. Utwór powstał w podróży. Pisałem, jadąc na koncert i to było super doświadczenie, zupełnie nowe dla mnie.

    Zdarzało mi się też pisać słowa do muzyki, która grała w mojej głowie lub już była skomponowana albo miałem w myślach jakieś frazy, które mi się bardzo podobały i chciałem ułożyć z nich wers utworu.

Materiał na płycie pokazuje, że masz dobry zmysł obserwacyjny i czerpiesz dużo inspiracji z tego, co dzieje się dookoła ciebie. Czy muzyka jest wszędzie?

  • Zdecydowanie tak (śmiech). Muzyka jest wszędzie. I teksty są wszędzie, inspiracje są wszędzie, inni ludzie są dla mnie niezwykle ciekawi. To jest super, że ze wszystkiego można zrobić coś, co będzie niosło ze sobą jakieś przesłanie, emocje, opowieści.

 

dyduła

 

To wymaga posiadania zeszytu zawsze i wszędzie albo doskonałej pamięci.

  • Ja ciągle siedzę nad zeszytem, nad notatkami, nad komputerem. Zapisuję na dyktafonie wiele rzeczy. Mam też ambitny plan, żeby wzorem wielu pisarzy, odwiedzać kawiarenki, rozsiadać się i czerpać z energii miasta, ludzi. A poza tym śpiewam wszędzie, gdzie się da (śmiech).

W sobotę pojawisz się w salonie Empiku w Arkadii, gdzie będziesz pomagał sprzedawać swoją płytę. Skąd ten pomysł?

  • To jeden wielki spontan (śmiech)! Kiedyś pracowałem w gastronomii, byłem kelnerem, więc kontakt z klientem nie jest mi obcy i powinienem sobie poradzić. Mam nadzieję, że naprawdę pomogę ekipie w salonie.

Twoja zmiana dobiegnie końca, pójdziesz w świat, a płyta zostanie na półkach. Co nasi sprzedawcy w salonach powinni o niej mówić, co ludzie powinni o niej wiedzieć?

  • Dużym atutem płyty „Pal licho!” jest różnorodność, o której już rozmawialiśmy. Chciałem, żeby każdy mógł znaleźć na niej coś dla siebie – okazję do uśmiechu, zabawy czy refleksji. Ta płyta jest o mnie i moich emocjach, ale także o świecie, który mnie otacza. No i można też mówić klientom, że jestem młodym, energicznym, ambitnym chłopakiem (śmiech). Chcę dołożyć swoją cegiełkę do budowania polskiej sceny muzycznej.

Po więcej wywiadów z artystami oraz wieści ze świata muzyki zapraszamy do działu Słucham.

Zdjęcia w artykule: Dagmara Szewczuk