Gabriela Gargaś to osoba pełna sprzeczności. Z jednej strony ekonomistka, z drugiej pisarka. Kocha życie i uwielbia marzyć, ale potrafi też twardo stąpać po ziemi, trzymać się raz obranego kursu i wytrwale dążyć do postawionego sobie celu. Śmieje się do łez, kocha całym sercem, oddycha pełną piersią. Jest autorką takich powieści, jak: „W plątaninie uczuć”, „Jutra może nie być”, „Trudna miłość”, „Namaluj mi słońce”, „Pośród żółtych płatków róż”. Na rynku wydawniczym nakładem wydawnictwa Filia pojawiła się najnowsza propozycja literacka pisarki, zatytułowana „Droga do domu”

Czy zdarza Ci się obserwować innych ludzi, by później wykorzystać ich sposób zachowania, bycia, poglądy w powieściach, które tworzysz?

Z coraz większym zainteresowaniem obserwuję ludzi. Podglądam ich w kawiarni, zza sklepowej półki, w autobusie. Studiuję z zaciekawieniem ich twarze: zmarszczki, pieprzyki, znamiona. Wszystkie niedoskonałości, w jakimś stopniu upiększają twarze, dzięki nim są one oryginalne. Wyobrażam sobie ich historie, radości, dramaty. Moje pomysły na książki pochodzą z życia; są to historie zasłyszane, wspomnienia i emocje, które przeżyłam, o których usłyszałam. To wszystko razem wzięte pobudza moją fantazję i prosi o dopisanie nowej historii. Piszę o przyziemnych sprawach. Granicach, jakie jesteśmy w stanie przekroczyć dla ukochanych osób. Upadkach i wzlotach, a także o spełnianiu marzeń. We wszystkich moich powieściach poruszam kwestie relacji międzyludzkich. Książki ukazują całą panoramę spraw, czasem śmiesznych, czasem poważnych. Szarą codzienność, zmaganie z przeciwnościami losu, udane związki i mniej udane rozwiązki.

Twoi bohaterowie nie są bez skazy, mają dylematy, problemy, popełniają błędy. Uczysz czytelników wybaczania. Czy myślisz, że w prawdziwym życiu ludzie są gotowi dać drugą szansę komuś, kto próbuje się zmienić?

W „Drodze do domu”, napisałam, że nigdy nie jest za późno by wybaczyć sobie i innym. To opowieść między innymi o wybaczeniu, o drugiej szansie, jaką otrzymujemy od losu i drugiego człowieka. Zawsze warto przebaczać, niezależnie od tego, co się wydarzyło. Nie oznacza to jednak, że wszystko ma zostać po staremu. Myślę, że prawdziwa miłość potrafi wybaczyć wiele. Życie z drugim człowiekiem to lepsze i gorsze chwile. Miłość potrafi wybaczyć, nawet, jeśli krzywda, jaką wyrządził nam drugi człowiek tak bardzo boli. Przebaczenie oznacza pozbycia się złych wspomnień z przeszłości, życie w teraźniejszości. Wszyscy popełniamy błędy, czasami raniąc przy tym bliskie nam osoby. Czasami krzywda, jaką popełniamy wobec ukochanej osoby przekracza jednak granice wyrozumiałości, wtedy nie potrafimy tego zaakceptować, a tym bardziej przebaczyć. Uważam jednak, że im więcej jesteśmy w stanie przebaczyć, tym do większej miłości jesteśmy zdolni. Sądzę, że istotą ludzkiego życia jest miłość i wybaczenie. Moja najnowsza książka opisuje drogę, jaką muszą przebyć bohaterki, aby wybaczyć sobie lub bliskim im osobom. Czasami najtrudniej jest wybaczyć sobie.  W „Drodze do domu” jedna z bohaterek musi przebyć długą drogę, aby zrozumieć, że warto sobie wybaczyć. Musi zrozumieć, że wybaczenie, to nie to samo, co wymazanie z pamięci bolesnych wspomnień. Wybaczyć tak, ale nie zapomnieć. Do wybaczenia sobie bądź innym trzeba dojrzeć. Rana, którą nosimy w sercu musi się zabliźnić.

Czy darzysz tworzone przez siebie postaci sympatią czy raczej podchodzisz do nich z rezerwą? Czy nie wymykają się spod kontroli, nie chcą żyć własnym życiem?

Każdą z moich bohaterek na swój sposób lubię. W każdej z bohaterek jest jakaś mała cząstka mnie. Czasami ich wybory czy zachowanie mnie irytują, ale wciąż są mi bliskie. Nie jestem pewna, jaką decyzję bym podjęła będąc na ich miejscu. Tak łatwo jest nam osądzić drugiego człowieka. Moje bohaterki są wrażliwymi, często niezrealizowanymi kobietami. Każda inaczej żyje swoje życie, walczy o siebie i swoje marzenia. Są do bólu prawdziwe, a przy tym niepozbawione autoironii i poczucia humoru. Kochają i zatracają się w tej miłości.  W swoich powieściach pokazuję kobiety takie, jakie są naprawdę, z ich zaletami i ułomnościami. Kobiety szczęśliwe i te, które przechodzą życiowe kryzysy, te, które są na zakręcie i boją się zaryzykować by spełnić swoje marzenia. Niekiedy są chimeryczne i oderwane od rzeczywistości. Staram się pokazać ich skomplikowaną naturę, aby zaciekawić czytelnika. Bardzo lubię Gośkę z „Trudnej miłości”. To taka kobieta do tańca i do różańca. Polubiłabym też Hankę z „ W plątaninie uczuć”. Z nią napiłabym się kawy. Kingę z „ Jutra może nie być” rozumiem i nie oceniam. Z nią bym najchętniej porozmawiała przy lampce dobrego wina.  Dużą sympatia darzę Antoninę z mojej najnowszej powieści: „Droga do domu”. Cenię ją za poczucie humoru i mądrość życiową. Z nią pojechałabym na koniec świata.

Twoja najnowsza książka opowiada o mieszkańcach małego miasteczka. Skąd wzięła się tak doskonała znajomość tematu, tak wnikliwe przedstawienie prowincjonalnej społeczności?

Sama lubię powieści opisujące życie ludzi w małych miasteczkach. Całe życie mieszkałam w dużych miastach, całkiem niedawno przeprowadziłam się do małego miasteczka. Ale nawet w dużych miastach, tworzą się mniejsze społeczności, choćby takie osiedlowe, gdzie ludzie się znają, każdy o każdym coś tam wie. Obserwowałam z zaciekawieniem, co się dzieje na takich małych osiedlach, stąd znajomość tematu. Lubię małe miasteczka, w których czas biegnie wolniej niż w większych miastach, gdzie ludzie nie są anonimowi, gdzie jest ciszej, spokojniej. Ale tam, też ludzie mają swoje mniejsze i większe troski, problemy. Bohaterki mojej najnowszej powieści są mieszkankami małego miasteczka. W pewnym momencie swojego życia postanawiają je opuścić, by wyruszyć w podróż. Szczególnie Majka, najmłodsza z bohaterek pragnie wyrwać się z małego miasteczka. Uważa swoją małomiasteczkowość za przekleństwo. Na końcu wspólnej podróży okazuje się, że wszystkie drogi prowadzą do domu. Czasem bywa tak, że to, czego szukamy daleko, mamy tuż na wyciągnięcie ręki.

„Droga do domu” niejednokrotnie zaskakuje czytelnika. Czy tworząc powieść od samego początku wiesz, jak będzie wyglądało jej zakończenie?

Nie zawsze wiem jak dana powieść się skończy. Bardzo często zmieniam zakończenie w trakcie pisania książki. I tak było w przypadku mojej najnowszej powieści „Droga do domu”. Czasami i mnie zakończenie zaskakuje.

Jak długo w Twoim przypadku trwają prace nad książką? Czy piszesz systematycznie, masz jakiś specjalny system pracy, czy raczej czekasz na tak zwaną wenę?

Gdybym czekała na wenę, to do tej pory nie skończyłabym pierwszej książki. Codziennie staram się napisać kilka stron. Są dni, kiedy książka praktycznie: „pisze się sama”. Miewam jednak dni, że trudno jest mi zebrać myśli.  Kiedy zaczynam pisać książkę, staram się to robić systematycznie. Pisanie to pasja połączona z ciężką pracą. Powieści nie wytrząsa się z powietrza. Nie wystarczy dobry pomysł i świetny konspekt. Natchnienie i wena raz są, innym razem ich nie ma. Cała reszta to praca, praca i jeszcze raz praca. Noszę przy sobie zeszyt, w którym spisuję swoje myśli. Czasem piszę w autobusie, innym razem w kawiarni popijając dobrą kawę. Czasami w kuchni, między przyrządzaniem jednego posiłku a drugiego.  Notatki przepisuję do komputera, przy filiżance kawy lub zielonej herbaty. Pracuję nad książką dobrych kilka miesięcy.

Z Gabrielą Gargaś rozmawiała Anna Grzyb
Fot. Adrian Ślęzak