- Wydaje mi się, że Somewhere Else to jeden z naszych najlepszych albumów. Na mojej prywatnej liście jeden z dwóch ulubionych - mówi Steve Hogarth, wokalista i autor tekstów grupy Marillion. W trzeciej dekadzie maja zespół wystąpi w Polsce z czterema koncertami: w Poznaniu (21 maja), Warszawie (22 maja) oraz dwoma w Krakowie (23 maja), a także spotka się z fanami w salonach EMPiKu w tych miastach. W Krakowie Marillion da także przed EMPiKiem na Rynku Głównym koncert akustyczny. Na ten ostatni występ wstęp jest wolny.

Destylacja muzyki - rozmowa ze Stevem Hogarthem, wokalistą i autorem tekstów piosenek grupy Marillion

- Co słychać w świecie Marillion?

- Wszystko w porządku. Czujemy ulgę, ponieważ skończyliśmy wreszcie nasz czternasty album.Oczywiście jednocześnie jesteśmy podekscytowani, bo to naprawdę dobra płyta. Nosi tytuł Somewhere Else i mam wrażenie, że rzeczywiście udało nam się nią dotrzeć „gdzieś indziej”. Tak więc cała nasza piątka jest w świetnym nastroju. Teraz czekamy tylko niecierpliwie na powrót do świata i granie na żywo.

- Wydanie nowej płyty po tak świetnym albumie jak Marbles musi chyba budzić obawy, czy udało się co najmniej utrzymać ten sam poziom?

- Szczerze mówiąc, odkąd jestem w zespole, zawsze mieliśmy ten problem - dorównać wcześniejszym albumom. Tak, to onieśmiela i budzi pytania: czy uda się stworzyć równie dobrą płytę? Jakie są szanse, żeby była jeszcze lepsza?
Wydaje mi się, że Somewhere Else to jeden z naszych najlepszych albumów. Na mojej prywatnej liście jeden z dwóch ulubionych. Byłem bardzo dumny z Marbles i cieszyłem się z reakcji po wydaniu tej płyty, ale teraz czekam niecierpliwie na występy przed publicznością. Myślę, że Somewhere Else powali fanów na kolana.

- Jak nagrywaliście tę płytę?

- Dość nietypowo. Zaczęliśmy pisać jesienią 2005 roku. Powstało wtedy pięć piosenek. Po Nowym Roku wróciliśmy do studia i zapragnęliśmy zmian. Odrzuciliśmy dotychczasowy materiał i zaczęliśmy tworzyć nowe kompozycje. Bodaj w kwietniu weszliśmy z nimi do studia i rozpoczęliśmy nagrania. Doszliśmy do wniosku, że najlepszym sposobem przywołania weny będą codzienne spotkania połączone z nagrywaniem. Parę lat temu zainwestowaliśmy we własne studio, w którym siedzieliśmy zeszłej wiosny po 4-5 godzin, nagrywając całe sesje na zwykły sprzęt. Po pewnym czasie rejestrowaliśmy materiał profesjonalnie, na wypadek, gdybyśmy postanowili wykorzystać fragmenty jako dogrywki na płycie. I faktycznie, sporo muzyki z tych naszych spotkań trafiło na Somewhere Else, a jest to raczej niespotykane. W trakcie właściwych nagrań podążaliśmy też za pomysłami z naszych roboczych sesji.
Tworzenie muzyki to praktycznie proces destylacji wielu godzin grania jam sessions, kiedy przez cały czas odrzuca się różne pomysły, ale jednocześnie dochodzi do konkretnych motywów wykorzystywanych jako baza do skomponowania piosenek.

- A jak powstają teksty?

- Na nasze spotkania zabieram laptopa, w którym zapisuję wszystkie pomysły na teksty piosenek. Są one bardziej lub mniej wykończone, a kiedy zespół gra, staram się śpiewać to, co moim zdaniem pasuje do warstwy instrumentalnej. Zatem cały materiał powstaje tak naprawdę bardzo spontancznie. Po pewnym czasie zaczynamy wszystko nagrywać. Nie przenosimy się nigdzie ze sprzętem, ponieważ sala prób jest jednocześnie naszym studiem nagrań.

- Możesz powiedzieć coś więcej o utworach na nowej płycie?

- Pierwszy utwór nosi tytuł The Other Half. To naprawdę mocny i energetyczny kawałek. Mniej więcej w połowie ulega całkowitej przemianie, stąd jego tytuł. To piosenka o posiadaniu duchowego partnera, pokrewnej duszy. Kawałek numer dwa See It Like A Baby pochodzi z sesji, podczas której mieliśmy ochotę na trochę szalonych latynoamerykańskich rytmów. Co prawda nie słychać w nim żadnych latynoskich wpływów, ale i tak utwór jest naprawdę odjazdowy. A słowa? Cóż, tekst jest bardzo prosty i mówi w sumie o tym, jak wyglądałoby życie, gdyby człowiek zapomniał o dotychczasowych doświadczeniach i zaczął przeżywać wszystko tak, jakby doświadczał każdej rzeczy po raz pierwszy. Trzecia piosenka Thank You Whoever You Are to utwór, który można byłoby opisać jako bardziej tradycyjny Marillion. Osobiście uważam ją w pewnym sensie za duchowego kuzyna The Great Escape z płyty „Brave”. W tym kawałku z fortepianem w roli głównej staram się podziękować wszystkim, którzy kiedykolwiek mi pomogli.
Moją ulubioną piosenką z płyty jest tytułowa Somewhere Else. Może z czasem to się zmieni, ale, póki co, jestem dumny, że udało nam się stworzyć ten utwór. Inspiracją były zmiany, jakie potrafią nastąpić w życiu. Dwa lata temu rozstałem się z żoną i musiałem wymyślić sobie nowe życie: nowe miejsce i nowy sposób na to, jak żyć. W trakcie Świąt Bożego Narodzenia w 2005 roku bardzo dużo myślałem, a jednocześnie czułem się bardzo samotny, odizolowany, jakby poza całym światem. Pozbierałem te myśli, zapisałem je i później powstał z nich tekst Somewhere Else. Jeśli chodzi o muzykę, jest to Marillion w najlepszej formie. Uważam, że gra instrumentów jest w tym utworze po prostu cudowna. To chyba najlepsza rzecz, jaką zrobili instrumentaliści zespołu.
W sumie jest na naszej nowej płycie dziesięć naprawdę dobrych i mocnych kawałków.

- Marillion to nie tylko zespół, ale również tysiące fanów połączonych międzypokoleniową więzią. Jak wyjaśnisz ten fenomen?

- Faktycznie, jest coś dziwnego w wierności - o ile to właściwe słowo - jaka nam towarzyszy. Ludzie, którzy nas słuchają, są bardzo wierni samej muzyce i Marillionowi jako idei. Czasami stajemy się czymś niemal na kształt religii, takiego trochę przestarzałego, pełnego energii hipisowskiego kultu. Nie uważam jednak, abyśmy byli najbardziej hippisowskimi ludźmi na świecie. W naszej muzyce jest dużo piękna i prostej energii, myślę, że właśnie na nią ludzie reagują.
Nasi fani prezentują ogromny przekrój wiekowy: od 8-9-letnich dzieci, które wysyłają do nas listy, po ludzi około 60-tki. Ale łączy ich wszystkich jedna rzecz: oddanie naszej muzyce. To naprawdę wspaniałe. I właśnie dzięki temu oddaniu i ekscytacji, dzięki przekonaniu, że nasza muzyka naprawdę do nich należy, tak licznie rozwijają się i działają prężnie fankluby Marillion. Niektóre z nich nawet, krok po kroku, promują nasze występy w swoich krajach. Dzięki takim fanom, którzy dla nas pracują, mogliśmy podziękować części panów w garniturach, którzy motywowani są tylko przez zyski. Oczywiście nie ma nic złego w byciu motywowanym przez zysk, w końcu wszyscy musimy jakoś żyć, ale niektórych nie motywuje nic innego. A nie zawsze zainteresowanie robieniem pieniędzy idzie w parze interesami zespołu, takimi jak np. granie dla właściwych ludzi we właściwym mieście i we właściwym miejscu.
Bardzo staramy się mieć bliski kontakt z fanami. Zawsze kontaktujemy się z nimi bezpośrednio, regularnie piszemy do nich maile - osobiste wiadomości od zespołu, żeby wiedzieli, co planujemz i ogólnie co się u nas dzieje. Działa to trochę tak jak w wielkiej rodzinie. Z pewnością są w niej ludzie, którzy zrobiliby dla nas niemal wszystko - to bardzo wzruszające. To miłe, że zawsze znajdzie się gdzieś miejsce, w którym będziemy mogli się zatrzymać.
Opr. M.W.

Wywiad został przeprowadzony przed premierą płyty Somewhere Else.


Marillion w Polsce 2007

9 kwietnia - premiera płyty Somewhere Else
21 maja - koncert w Poznaniu (Klub Eskulap)
22 maja - koncert w Warszawie (Klub Stodoła)
23 maja - koncert w Krakowie (Hala Wisły)


Marillion w EMPiKach

21 maja (poniedziałek), godz. 13.30 - Poznań

EMPiK Megastore, ul. Ratajczaka 44

22 maja (wtorek), godz. 16.30 - Warszawa
EMPiK Megastore, ul. Nowy Świat 15/17

23 maja (środa), godz. 16.30 - Kraków
Przed salonem EMPiK Megastore, Rynek Główny 5
Koncert akustyczny transmitowany przez Onet.pl

Opr. M.W.