Takie podejście jest równocześnie potrzebne – dzięki temu ta muzyka wciąż żyje – oraz niebywale interesujące. Kto nie chciałby usłyszeć jak teksty Kory zrozumiał i zinterpretował artysta młodszy od Maanamu o kilka dekad? Ralph Kaminski zrobił to tak jak czuł, że będzie najlepiej. Jak mu się udało? Album „Kora” jest już w sklepach, trasa ze spektaklem o takim samym tytule przejeżdża przez całą Polskę, a sam Ralph opowiada nam o swojej relacji z tą muzyką i światem Kory. 

Ralph, zanim zaczniemy rozmowę o projekcie „Kora”, chciałbym cię zapytać o klip do piosnki „Tata”. To bardzo mocna rzecz, nie sposób przejść obok niej obojętnie. Z jednej strony całość jest o tyle subtelna co bardzo wyrazista, a z drugiej – w dzisiejszej Polsce takie video to akt sporej odwagi.

  • Zrobienie tego klipu nie było dla mnie łatwe. Patrząc z boku, mogłoby się wydawać, że po dwóch latach poruszania się na granicy estetyki kampowej, ocierania się o queer, glam rock, wystąpienie w roli drag queen nie będzie dla mnie niczym specjalnym. Tymczasem trudności było wiele – od samego opublikowania tej piosenki, poprzez wcielenie się w tę rolę w klipie, aż po całkowite obnażenie się w jego końcówce przed słuchaczem. Cielesne i emocjonalne. Bez skafandra ochronnego, którym był dotychczas mój sceniczny wizerunek. W nim czułem się bezpiecznie, a tu pokazałem się bez niego, pierwszy raz. Miałem przed tym ogromną tremę.

Udało się też nie przesadzić. Przy całej tej wyzywającej estetyce, całość nie jest ani przez chwilę przekombinowana czy nazbyt kontrowersyjna.

  • Chciałem zrobić coś artystycznego. Bez tego całego przebodźcowania. Coś, co trafi do ludzi, którzy gdzieś biegną, dokądś się śpieszą i być może obejrzą to z braku czasu na ekranie telefonu. Żartowałem, rozmawiając z ekipą, że właśnie robimy teledysk, którego pewnie nikt nie zobaczy (śmiech). Ponad sześciominutowa ballada, trzeba się skupić, pomyśleć. No nie ma szans. Tymczasem – nastąpiło ogromne poruszenie i dosłownie rozbicie banku oglądalności. W niecałe trzy dni ponad dwieście tysięcy wyświetleń. Plus cały ten szum, jaki powstał dookoła, ten odbiór – coś wspaniałego. Rozmawiamy o pokazywaniu drag queen i odbiorze zupełnie bez hejtu. Fajnie, że udało się coś takiego zrobić. Zamknąłem w ten sposób pewien okres w swojej karierze.

 

Ralph Kaminski "Kora"

 

A album i spektakl „Kora” to etap przejściowy?

  • Nazywam to pomostem. Między tym co robiłem wcześniej a moim kolejnym, solowym albumem. „Kora” miała być początkowo jednorazowym wydarzeniem w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Pracowaliśmy nad spektaklem, ale okazało się, że przy okazji, wspólnie z tymi wspaniałymi muzykami, stworzyliśmy niesamowite, nowe wersje piosenek Kory i zespołu Maanam. Nam się one ogromnie podobały i stwierdziliśmy, że warto je pokazać szerszej publiczności. I tak, z materiału, który miał być w założeniu tylko ciekawostką, zrodził się ogromny projekt, z którym zagramy w miejscach, w których nigdy wcześniej nie grywałem – w filharmoniach, teatrach, miejscach często bardzo prestiżowych i wręcz onieśmielających (śmiech). Dodatkowo duża promocja i niesamowity odbiór. Sam jeszcze nie wiem, czy nazywać „Korę” moim trzecim albumem, czy to będzie dopiero ten, który nagram. W każdym razie ten pomost jest naprawdę ogromny.

Czyli najpierw był pomysł na spektakl, a dopiero później pojawiła się idea, żeby to wydać na płycie.

  • Tak. Najpierw był spektakl, a kwestia wydania tych piosenek stała pod dużym znakiem zapytania.

 

„Kora”  Ralph Kaminski

 

Kiedy wchodziłeś w ten temat, poznawałeś Korę bardziej i lepiej, traktowałeś ją jak kogoś, kto był mega gwiazdą i dziś jest otoczony legendą, czy raczej jak koleżankę artystkę, zmagającą się z dokładnie takimi samymi problemami jak każdy?

  • Kora to dla mnie ikona. Postać niemal nierzeczywista. Zawsze taka dla mnie pozostanie, ponieważ nigdy nie udało mi się jej spotkać. Nie klei mi się wizja Kory jako zwykłej śmiertelniczki, dla mnie jest i zawsze będzie bóstwem i legendą. Wchodząc w te piosenki, nie zastanawiałem się nad tym, że to wybitne kompozycje z genialnymi tekstami. Po prostu myślałem tylko o tym, że ta muzyka bardzo mi się podoba i że ją czuję. Identyfikuję się z nią i mogę samego siebie poprzez nią wyrazić. Nawet pomimo faktu, że to co pisała Kora, jest zupełnie inne niż to, co robiłem sam na swoich płytach. U niej jest więcej światła.

A nie przeszkadzało ci, że ta muzyka jest chwilami bardzo mocno zszyta z latami osiemdziesiątymi? Wtedy powstawały te klasyczne kompozycje a ciebie nie było jeszcze wówczas na świecie.

  • W ogóle. Nie wiem czy pamiętasz, ale kiedy rozmawialiśmy przy okazji mojej pierwszej płyty, uważałem wtedy, że zawsze będę śpiewał te swoje ballady i będę grzeczny i nieśmiały (śmiech). Tymczasem wszystkie koncerty, udział w festiwalu Pol'and'Rock, dały mi takie poczucie, że też mogę być gwiazdą rocka. I w piosenkach Kory, odnajduję teraz takie elementy samego siebie, które nie pojawiały się wcześniej w mojej twórczości. Budzi to we mnie pokłady emocji, których wcześniej nie znałem i nawet nie wyobrażałem sobie, że mogę takie mieć.

 

Ralph Kaminski Kora

 

Bardzo musiałeś zmienić swoje myślenie o muzyce i jej prezentacji na scenie, żeby wejść w świat Kory?

  • Nie staram się odwzorować sposobu śpiewania Kory. Skupiam się raczej na tym, żeby w miarę świadomie i prosto przekazywać to co zawarła w swoich piosenkach. I tak, śpiewam inaczej niż na swoich albumach. A co ciekawe, na tym albumie pierwszy raz, w stu procentach podoba mi się, jak brzmi mój wokal. Jest bardzo naturalny. W warstwie emocjonalnej sporo zyskałem na tej płycie. Na swoich dwóch pierwszych albumach, rozliczałem się ze swoimi miłościami i przeszłością. Jednak pod koniec trasy koncertowej promującej „Młodość” czułem, że ten temat jest już wyczerpany, etap zamknięty, mam to już za sobą. Brakowało mi piosenek, czy nawet jednej piosenki, która opowiadałaby o tym, co jest tu i teraz, co u mnie właśnie teraz słychać, jak się czuję. Piosenki Kory dały mi tę możliwość. Te teksty to jest dokładnie to, o czym chcę opowiadać w tym konkretnym momencie mojego życia. Nawet pomimo faktu, że to nie są moje kompozycje, są mi bliższe niż moje dwa albumy. Wciąż kocham to, co napisałem, te płyty są mną i zawsze będą, ale ja sam jestem teraz już gdzieś indziej.

Nauczyłeś się czegoś szczególnego od Kory?

  • Tego, że prostota i szczerość najbardziej mi odpowiadają. Ten brak przekombinowania. Zagłębianie się w ten materiał pozwoliło mi uzmysłowić sobie, jak genialna jest to poezja. Właśnie dzięki tej prostocie i szczerości. Sam piszę w innym stylu i nigdy bym się nie ośmielił kopiować Kory, ale wiem że coś we mnie po tym albumie zostanie. Jej twórczość obudziła we mnie ogromny szacunek i podziw. Wiele razy myślałem sobie: „jak ona na to wpadła?”. W piosence „Po prostu bądź” jest taki wers: „rano zjedz ze mną śniadanie, po prostu bądź i patrz”. Dla mnie to jest bardzo mocne. Ktoś mógłby się oburzyć, że co to w ogóle za pomysł, śpiewać o jedzeniu śniadania, ale w zestawieniu z całym utworem jest to najszczersza i najlepsza rzecz, jaka może być.

 

 

Co było największym wyzwaniem w czasie pracy nad tym albumem?

  • Fakt, że nie zrobiłem go sam. Byłem częścią układanki złożonej z sześciu elementów i nie jestem wcale najważniejszy na tej płycie. Oddałem kontrolę świadomie, ale też z gigantycznym strachem. Czasami bywam despotą i control freakiem, a tymczasem zaprosiłem do współpracy osoby, o których udziale marzyłem i które mają własną, wspaniałą wrażliwość. Oni potrzebują tego, żeby rozwinąć skrzydła. Dlatego na czas pracy nad tym materiałem trzeba było zostawić to ciągłe udowadnianie sobie i wszystkim innym, że ja też potrafię. Tu jesteśmy razem. Firmuję całość swoim nazwiskiem, ale tak naprawdę trzeba przypominać ludziom, że to jest w równym stopniu płyta Bartka Wąsika, Michała Pepola, Pawła Izdebskiego, Wawrzyńca Topy i Wiktorii Bialic. Nauczyło mnie to pokory i dało poczucie, jaką ogromną przyjemnością jest pracowanie nad materiałem z innymi ludźmi. Tym bardziej, że czułem się z nimi bardzo bezpiecznie.

To było najfajniejsze uczucie, jakie pojawiło się przy tym projekcie?

  • To i jeszcze ten odlot, jaki poczułem kiedy zagraliśmy premierę materiału na PPA. Kiedy pierwszy raz to zagraliśmy, dotarło do mnie, że nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś takiego na scenie. To szło także od publiczności, nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką reakcją na muzykę. Nawet pomimo faktu, że zagraliśmy wcześniej mnóstwo koncertów i publiczność była zawsze wspaniała, to jednak tym razem to było coś wyjątkowego. To był taki aplauz... brawa nie cichły, to było szokujące.

Będziesz grał ten materiał dalej na żywo?

  • Tak. Będziemy grać cały spektakl w takiej formie, jak to miało miejsce na PPA plus rozbudowany o specjalnie przygotowany bis. Będzie dwumetrowa madonna, będą kwiaty, będą wszystkie te elementy scenograficzne i scenariuszowe, to będzie taki spektakl/koncert. Wszystko jest przygotowane tak, żeby jak najwięcej ludzi mogło to zobaczyć. Co ciekawe, całkiem przypadkowo okazało się, że oświetlenie robi nam Dorota Wieczorek – realizatorka światła, która pracowała z Korą przez prawie dziesięć lat. Do tego bardzo proste kostiumy, czerń i biel, bardzo delikatne i zupełnie inne niż wszystko co robiłem do tej pory.

Jeśli chcecie dalej czytać o swoich ulubionych wykonawcach polskiej i nie tylko sceny muzycznej, konieczniej zajrzyjcie do działu Słucham.

Zdjęcia - okładka tekstu oraz w treści: matriały wydawcy, Fonobo Label

A już we wtorek na Facebooku Empiku spotkanie z cyklu Premiera online. Oprócz Ralpha Kamińskiego wezmą w nim udział Bartek Wasik, Michał Pepol, Paweł Izdebski, Wawrzyniec Topa i Wiktoria Bialic.  Link do wydarzenia w grafice poniżej.

Ralph Kaminski spotkanie online