Po śmierci matki (przyczyny nie są wyjaśnione) siostry zostają same z ojcem. Gopi ma jedenaście lat, Khush trzynaście, Mona piętnaście. Mają wsparcie lokalnej społeczności hinduskiej (ojciec jest atrakcyjnym wdowcem, co też ma tu znaczenie) i rodziny ojca - ciotka i wuj proponują, że mogą zabrać jedną z dziewczynek do swojego domu w Edynburgu i wychowywać jak własną córkę.

Decyzja zawisa w próżni żałoby. W międzyczasie ojciec, żeby zająć czymś dziewczynki i siebie, intensyfikuje rodzinne treningi squasha i wchodzi w rolę trenera. Siostry grają bardzo intensywnie, ojciec marzy dla nich o konkursach i tytułach.

Po pewnym czasie na korcie zaczyna wyróżniać się narratorka, siostry służą już tylko jako jej partnerki sparingowe. Gra codziennie, wytrwale, przy okazji przeżywając pierwszą miłość do Geda, trzynastoletniego syna właścicielki lokalnego baru, który zaczyna z nią grywać w miarę robienia przez Gopi postępów.
 


Western Lane pasje-baner Western Lane Chetna Maroo sprawdź  

 

Jednak stabilny pozornie układ zaczyna się sypać - śmierć matki nie zostaje przez rodzinę w żaden sposób przepracowana, nikt o niej nie mówi, jest trochę tak, jakby kobieta zniknęła. Mona bierze na siebie rolę opiekunki, Khush lunatykuje, Gopi gra, a ojciec pogrąża się w depresji i coraz mniej pracuje - nie potrafi rozmawiać z córkami, zaczyna się bać ich oczekiwań i potrzeb. Sytuację „ratują” ciotka i wuj. Zabierają do siebie Gopi, która od tej pory mieszka w Edynburgu i porzuca squasha. Narracja kończy się chwilę po jej wyjeździe i zostaje podsumowana po latach, przy okazji rodzinnego spotkania na pogrzebie ojca.

„Western Lane” to subtelna, dobrze napisana i poprowadzona powieść psychologiczna o traumie i dorastaniu. Trauma nie jest może wielka w skali powieściowej - nikt nikogo nie morduje, nie molestuje, nie dręczy psychicznie i nie rozjeżdża ciężarówką - co po modzie na straszliwe dręczenie bohaterów i bohaterek w książkach typu „Małe życie” czy „Niepokój przychodzi o zmierzchu” jest sporą ulgą - ale wystarczająco dotkliwa, by rozbić rodzinę.

Bez matki życie wydaje się toczyć bez większych perturbacji, a jednak zieje w nim olbrzymia dziura, której nikt nie potrafi zapełnić. Brakuje rozmowy o stracie, emocjach, zmianie. Matka znika jakby nigdy jej nie było - jej sari, biżuterię i drobiazgi zaraz po śmierci rytualnie zabierają ciotki i sąsiadki. Obsesyjna gra w squasha ma nadać rodzinie cel i strukturę, jednak działa to tylko w przypadku Gopi - która i tak w pewnym momencie cały gniew i frustrację kieruje na wpół świadomie przeciwko ojcu, uderzając go piłką.

Jak w tej sytuacji interpretować jej wyjazd do wujostwa? Czy jest on dla niej szansą/nagrodą czy raczej karą? Warto pamiętać też, że to ona jest narratorką i w związku z tym zastanowić się nad jej wiarygodnością czy świadomym przycinaniem własnych wspomnień tak, żeby pasowały do wypracowanej, wycyzelowanej wizji życia, w której można nadać wydarzeniom chociaż odrobinę sensu i dzięki temu ocalić rodzinne więzi. A niewiarygodna narratorka/narrator to jest to, co w literaturze lubię najbardziej, figura o której myślimy zbyt rzadko w przypadkach powieści napisanych w sposób „klasyczny”, zbyt rzadko zastanawiamy się kto opowiada nam historię, kiedy i w jakim celu. I czy w ogóle opowiada ją nam czy raczej sobie. Łamanie czwartej ściany w filmie czy teatrze jest proste, literaturę przyjmujemy czarno na białym, dosłownie, jeżeli autor nie puszcza do nas wielkiego oka zaburzoną strukturą. Maroo podkręca tę piłkę bardzo subtelnie, niemal niewidocznie.

 

Niestety, ta krótka i subtelna książka nie ma mocnego wątku, który można by z niej wyciągnąć w celu sprzedażowo-reklamowym, porwać tłumy i zrobić opaski z napisem „Znakomite. Elle Polska”. Obawiam się, że przejdzie na polskim rynku zupełnie niezauważona. A tego bardzo bym nie chciała.

Przekład: Olga Dziedzic.

Więcej artykułów o książkach znajdziecie w pasji Czytam.