- Wszystkie wydarzenia opowiedziane w książce - oprócz tych, które wymieniam w posłowiu jako wymyślone - naprawdę miały miejsce. Odnosi się to również do obyczajów epoki, które mogą dziś szokować - mówi w wywiadzie dla EMPiKu Ildefonso Falcones, autor Katedry w Barcelonie, najpopularniejszej powieści hiszpańskiej ostatnich miesięcy.

- Zdaniem wielu krytyków powieść historyczna dawno ma za sobą czasy świetności. Popularny polski pisarz Andrzej Sapkowski widzi przyszłość tego gatunku w łączeniu udokumentowanych wydarzeń z elementami fantastyki, przede wszystkim fantasy. Pan napisał klasyczną powieść historyczną, a hiszpańscy czytelnicy uznali ją za najlepszą książkę 2006 roku. To renesans gatunku, czy diagnozy znawców literatury są mocno przesadzone?

- Uważam, a jest to osobista opinia, ponieważ nie jestem krytykiem ani znawcą, że powieść historyczna zawsze cieszyła się dużą popularnością wśród czytelników i nadal będzie się nią cieszyć. Moim zdaniem, należy odróżnić powieść historyczną od ezoterycznych wątków przekazywanych w formie powieści, której akcja ma miejsce w jakiejś konkretnej epoce historycznej (na przykład Święty Graal, itd.). W ramach „prawdziwych” powieści historycznych można wyróżnić takie, które skupiają się na wydarzeniach i postaciach historycznych oraz takie, w których -  w ramach historycznych wydarzeń - zawierają się wątki fikcyjne. Katedra w Barcelonie należy do tego ostatniego rodzaju.

- W posłowiu wymienił pan wydarzenia historyczne, które w powieści uległy pewnym zniekształceniom lub przeniesieniu w czasie. Jak pan ocenia, w jakim stopniu, mimo tych anachronizmów i elementów fikcji literackiej, udało się panu stworzyć prawdziwy obraz burzliwego wieku XIV w Księstwie Katalonii?

- Posłowie służy zapewnieniu czytelnika, że wszystkie wydarzenia opowiedziane w książce - oprócz tych, które wymieniam jako wymyślone - są rzeczywiste i naprawdę miały miejsce; odnosi się to również do obyczajów epoki, z które mogą dziś szokować. W efekcie, wydarzenia i sytuacje, choćby były opowiedziane za pomocą fikcji, są rzeczywiste. Ocena, czy na kartach powieści udało mi się odtworzyć realia epoki, należy już do czytelników.

- W jakim stopniu człowiek żyjący w XXI wieku jest w stanie pojąć sposób myślenia ludzi mieszkających w Barcelonie w XIV stuleciu? Czy udało się panu dotknąć świadomości XIV-wiecznego Katalończyka?

- Jest to bardzo trudne zadanie, nie tylko w przypadku czternastowiecznej Barcelony, ale w odniesieniu do całego średniowiecza. Była to epoka scholastyczna, w której nie mieściło się kwestionowanie dogmatów, zwłaszcza tych religijnych, ale również społecznych, prawnych i innych. Ten sposób widzenia świata kłóci się ze współczesną mentalnością, w ramach której idee i normy mogą być, na szczęście, przedmiotem dyskusji.
Jeśli nie udało mi się przybliżyć średniowiecznego sposobu myślenia, przynajmniej starałem się to osiągnąć. Tak czy inaczej, ocena znów należy do czytelników.

- Historia w utworze literackim może być kostiumem pozwalającym na opowiadanie o współczesnych problemach bądź sprawach uniwersalnych, na przykład ludzkiej naturze. W pańskiej powieści historia, a zwłaszcza niektóre jej elementy, jak budowany przez mieszkańców Barcelony kościół Santa Maria de la Mar, są pełnoprawnymi bohaterami fabuły. Co było dla pana ważniejsze podczas pisania Katedry w Barcelonie: próba stworzenia historycznej panoramy Katalonii czy namiętności i przemiany fikcyjnych bohaterów?

- Obie rzeczy były równie ważne. Chciałem trzymać się autentycznych wydarzeń, opowiedzieć historię pewnej społeczności rozgrywającą się w ciągu niemal wieku. Jednocześnie stworzyłem wątek fikcyjny nie tylko po to, żeby przyciągnąć uwagę czytelnika niezależnie od historycznych wątków, ale również w celu pokazania mu w sposób nie dydaktyczny, poprzez fikcję, jak w tamtej epoce wyglądały obyczaje i styl życia.

- Gotyckie katedry miały być odbiciem znanego ówczesnemu człowiekowi universum. Kościół Santa Maria de la Mar miał być z założenia czymś pozornie skromniejszym: obrazem Katalonii i jej społeczności, a jednocześnie hołdem dla patronki świątyni, złożonym przez wszystkich mieszkańców Barcelony. W jakim stopniu pańska powieść nawiązuje swoją strukturą i wymową do kościoła Santa Maria de la Mar?

- Jako czytelnik nie znoszę książek, których autor przedstawia je jako powieść próbując jednocześnie zawrzeć w nich jakieś przesłanie, ukryte lub bezpośrednie. Lubię książki, które bawią i pozwalają zapomnieć o tych wszystkich problemach, z jakimi musimy się codziennie zmagać. Dlatego też nie miałem zamiaru zawierać w książce żadnego przesłania, moim celem było ukazanie konkretnych wątków, jak choćby ducha katalońskiego ludu, który wzniósł ten kościół.

- Arnau, główny bohater Katedry w Barcelonie, jest postacią wyprzedzającą swoim sposobem myślenia okres średniowiecza. Choć cała historia jego życia jest mocno spleciona z autentycznymi wydarzeniami historycznymi, kariera Arnaua może przypominać nieco amerykańską drogę od pucybuta do prezydenta. Czy pierwszoplanowa postać miała jakiekolwiek pierwowzory w historii Księstwa Katalonii, czy jest bohaterem od początku do końca wymyślonym?

- Self made man, tak. Z pewnością, jest to największy przejaw licencia poetica, na jaki pozwoliłem sobie w powieści, ale uznałem, że będzie to najlepszy sposób na ukazanie czytelnikowi rozmaitych warstw społecznych epoki.  W każdym razie transcendentny skok, jakim jest przyjęcie do warstwy szlacheckiej z królewskiego nadania zgodnie z odwiecznymi zasadami gry, jest tu przedstawione jako wypowiedzenie wojny. Pozostałe skoki były realnie możliwe. Barcelona jako wolne miasto posiadała prawo, które obdarowywało wolnością chłopów pańszczyźnianych uciekających od swoich panów feudalnych. Otrzymywali wolność, jeśli nie zostali złapani przez rok i jeden dzień pobytu za murami miasta. Prawo to było mocno kwestionowane przez szlachtę i kler - w tamtych czasach Kościół nie przyjmował chłopów w swoje szeregi, żeby nie tracić rąk do pracy - ale miasto utrzymało swoje prawo wbrew wywieranym na nie presjom.

- Z jakich źrodeł historycznych korzystał pan podczas pisania powieści? Ile czasu zajęło panu zdobywanie i opracowywanie materiału faktograficznego?

- Używałem wszystkich źródeł, jakie udało mi się znaleźć, od traktatów dotyczących po badania dotyczące obyczajów, jedzenia, strojów czy inkwizycji. Nie wiem już, ile czasu zajęły mi te badania. Dla mnie, prawnika z zawodu, była to kwestia drugorzędna, sposób na podejmowanie intelektualnego wysiłku innego od tego, który cechuje moją pracę. Patrząc na kwity książek, które kupowałem w tym celu, szacuję, że pracowałem około pięciu lat.

- Jakie informacje najbardziej pana zaskoczyły podczas prowadzenia badań na temat historii Katalonii i Barcelony?

Odnalazłem wiele zaskakujących informacji dotyczących Katalonii, począwszy od mniej więcej ogólnych faktów, jakie mogą być związane z historią danego kraju. Na przykład, że Inkwizycja narodziła się właśnie w Katalonii, chociaż kojarzy się ją raczej z Kastylią i że ksenofobia skierowana do żydowskiej wspólnoty oraz wygnanie jej z miasta miały miejsce sto lat przed tym, jak Królowie Katoliccy wyrzucili  Żydów z całego Półwyspu. Prawa czy bardziej niż restrykcyjne koncepcje religijne dotyczące kobiet i wielu innych kwestii. Jednym słowem, proces pogłębiania wiedzy był satysfakcjonujący sam w sobie.

- Jaki wpływ miały wydarzenia z XIV wieku na dzisiejszą Katalonię? Do jakiego stopnia ją ukształtowały?

- Wszyscy jesteśmy, w mniejszym lub większym stopniu, produktami naszej historii. Ta kwestia nie podlega, moim zdaniem, dyskusji, lecz nie jest to problem, który ja powinienem rozstrzygać. Rzeczywiście nie tyle Katalonia, co Barcelona jest produktem tamtej epoki: miastem wolnym, otwartym na ludzi i idee.

Pytała Magdalena Walusiak