- Człowiek KGB u władzy potrafi jedynie grozić i szantażować. On nigdy nie zbudował domu, mostu, nie wie nawet, jak prowadzić biznes. Człowiek KGB wie, że można biznesmenowi zabrać pieniądze i wsadzić go do więzienia, ale jak samemu poprowadzić działalność gospodarczą, nie ma pojęcia - mówi Wiktor Suworow, były agent radzieckiego wywiadu, autor legendarnej książki Akwarium, w której opisał sowieckie służby. Po ucieczce do Wielkiej Brytanii Suworow został skazany przez władze ZSRR na karę śmierci. Wyroku do dziś nie uchylono.


- W jakim stopniu wojskowe służby specjalne państw socjalistycznych były uzależnione przed 1990 rokiem od wywiadu radzieckiego?

- Służby były całkowicie podporządkowane Związkowi Radzieckiemu. Piramida zależności wyglądała następująco: dowódca wojsk Układu Warszawskiego był wiceministrem obrony ZSRR, czyli nawet nie miał rangi ministra, lecz jego zastępcy. Był na tym samym poziomie hierarchii co szef sztabu generalnego ZSRR, ale z kolei podlegali mu dowódcy wojsk pozostałych krajów Układu Warszawskiego. Nikt się z tym nie krył, że każda decyzja zapadająca w polskim sztabie była zatwierdzana przez szefa sił Układu Warszawskiego. Nie było żadnej dyplomacji, to była jedna piramida hierarchii wojskowej.

- Przyszła pieriestrojka, teoretycznie zmieniły się polityczne zależności. Czy ludzie, którzy podlegali wcześniej radzieckiemu sztabowi generalnemu, mogli być nadal uzależnieni od rosyjskiego dowództwa?

- To nie jest takie proste. Polskich oficerów wyższego szczebla kształcono w Moskwie. Dobierano takich ludzi, którzy nie zdradzali ciągot narodowościowych. Ktoś, kto okazywał patriotyzm, nie miał szans na kształcenie w radzieckiej uczelni wojskowej. A bez ukończenia Akademii Sztabu Generalnego w ZSRR nie było szans na awans powyżej stopnia podpułkownika. Z drugiej strony Polacy zawsze byli niezależni i oficer, któremu zależało na awansie, mógł wmawiać Rosjanom, że wyznaje ideologię marksistowsko-leninowską, żeby dostać się do Akademii, a później awansować. Kiedy zaczął rozpadać się Związek Radziecki, wielu oficerów czuło się przede wszystkim Polakami, nie komunistami.
Pamiętam, że kiedy przyjechałem do Polski po raz pierwszy w 1992 r., rozmawiałem z polskimi oficerami i widziałem, jak nienawidzą komunizmu i Związku Radzieckiego. Ci ludzie kochali armię i szli do wojska, bo chcieli być żołnierzami. Mówienie, że jeśli ktoś był za czasów komunizmu w armii, ten był komunistą, to błąd. Polacy to Polacy (śmiech).

- Jak w takim razie ocenia pan to, że Wojskowe Służby Informacyjne w Polsce zostały rozwiązane, a ich agenci zweryfikowani w ubiegłym roku, kilkanaście lat po upadku komunizmu? Z polskiego wywiadu usunięto ludzi, którzy byli szkoleni w Związku Radzieckim. Czy to było sensowne?

- Wiadomo, że Rosjanie starali się tych ludzi werbować i zdobywać współpracowników w polskich służbach, ale na pewno nie wszyscy usunięci z wywiadu byli rosyjskimi agentami, choć na pewno część z nich pracowała dla Rosji. Myślę jednak, że zwolnienie wszystkich potencjalnych agentów było w polskim interesie. To prawda, że być może stracili prace także polscy patrioci i uczciwi ludzie, którzy nie mieli nic wspólnego ze szpiegowaniem na rzecz Rosji, ale sformowanie nowych służb było w tej sytuacji nadrzędną wartością. Taki był narodowy interes Polski. Mimo sympatii dla tych, którzy mogli być w porządku, rozumiem, że polskie władze zrobiły to w interesie swojego kraju.
Służby musiały zdecydowanie odciąć się od komunistycznej tradycji. Gdyby do firmy, w ktorej pracują ludzie o róznych nawykach i powiązaniach, zaczęli przychodzić nowi, wpadliby w system istniejących już wewnątrz zależności. I mimo stopniowej wymiany kadr ten system zależności, charakterystyczny dla służb komunistycznych, nadal by funkcjonował. Kiedy stare służby zostały rozwiązane, przyszli nowu ludzie i można zaczynać wszystko od zera.
I jeszcze jedno: jeśli ktoś pracował w wywiadzie i jest inteligentnym, utalentowanym człowiekiem, bez problemu znajdzie sobie pracę poza służbami. A nieudacznik pewnie pozostanie bezrobotnym, ale na co komu taki ktoś w wywiadzie?

- Czy istnieje prawdopodobieństwo, że agenci, którzy odeszli ze służby, ponieważ zostali negatywnie zweryfikowani, zbudują organizację przestępczą?

- To sensowne pytanie, ale drugorzędne. Walka z przestępczością zorganizowaną jest łatwiejsza niż odnalezienie struktur przestępczych wewnątrz instytucji państwowych w oficjalnych strukturach państwa. Skoro ktoś zostaje przestępcą, jest policja, która ma go schwytać i doprowadzić przed wymiar sprawiedliwości. A przecież nie wszyscy negatywnie zweryfikowani zajmą się dzialalnością przestępczą. Kto jest przestępcą, ten nim pozostanie, ale łatwiej będzie go złapać, jeśli będzie działał poza strukturami państwa. Jeśli ktoś jest złym czlowiekiem, będzie popelniał zło w każdych okolicznościach.

Weryfikację przeprowadzono kilkanaście lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Jak pan sądzi, dlaczego stało się to tak późno? Czy mogły na to mieć wpływ działania samych służb specjalnych?

Całkiem możliwe. Objaśnię tę sytuację na przykładzie Związku Radzieckiego. W ZSRR rządziła partia komunistyczna. W 1991 r. została ona rozwiązana i zakazana. Po kilku latach powstała kolejna partia komunistyczna, ale była ona zupełnie nową organizacją, niepowiązaną z poprzednią strukturą, dlatego nie była już niebezpieczna. Natomiast KGB zmieniło tylko nazwę. Pozostała ciągłość organizacji, historia i powiązania między ludźmi. Można było KGB rozwiązać i utworzyć nowe służby, ale tego nie zrobiono. Kto był za to odpowiedzialny - nie wiem. Ale uważam, że to błąd. Trzeba było to zrobić natychmiast po upadku komunizmu. 

- Czy rosyjskie służby specjalne wywierają duży wpływ na politykę zagraniczną Rosji? Prezydentem jest człowiek KGB. Jego współpracownikami i doradcami są zapewne także osoby powiązane z dawnym KGB. Czy widać sposób myślenia służb specjalnych w polityce zagranicznej Rosji?

- Tak, na pewno. Kiedy do władzy dochodzi inżynier, który wcześniej budował mosty, będzie on planował, co i jak należy w państwie zbudować. KGB nie była organizacją, która mogłaby cokolwiek stworzyć. Do służb przyjmowano ludzi, którzy potrafili głównie rabować, rozstrzeliwać, kraść i szantażować.
KGB, utworzone w 1918 roku, nosiło na początku nazwę Czeka. Był to „organ karzący” władzy komunistycznej. Czyli już na początku celem działalności tej organizacji była negacja. Nie chodziło o tworzenie czegoś, ale o karanie. Ludzie KGB tylko tym się zajmowali i przez lata nic się nie zmieniło.
KGB jest organizacją przestępczą, znacznie potworniejszą niż niemieckie gestapo i SS, które nie mordowały własnych obywateli. NKWD niszczyła własny naród, zabijała Rosjan. Człowiek KGB u władzy potrafi jedynie grozić i szantażować. Nigdy nie zbudował domu, mostu, nie wie nawet, jak prowadzić biznes. Człowiek KGB wie, że można biznesmenowi zabrać pieniądze i wsadzić go do więzienia, ale jak samemu poprowadzić działalność gospodarczą, nie ma pojęcia.
Proszę sobie wyobrazić, że w Niemczech po upadku Hitlera dochodzą do władzy ludzie z SS. Jak będą oni myśleli o rządzeniu? Oczywiście jak w SS, może bardziej nowocześnie, ale po faszystowsku.

Patrząc z punktu widzenia Polaka można jedynie liczyć na to, że na czele Rosji stanie kiedyś człowiek myślący kategoriami demokratycznego państwa. Jak pan ocenia szansę na zmianę władzy w Rosji?

Najgorszy błąd popełniono na początku, kiedy po upadku ZSRR w 1991 roku można było demokratycznie zdecydować, kto będzie rządził państwem. Niestey, na czele państwa stanął uznany za głównego demokratę Borys Jelcyn. Przecież to był kandydat biura politycznego partii komunistycznej! Raz płakał, że go w tego biura wyrzucili, potem znowu ogłaszał się demokratą, ale tak naprawdę chodziło przede wszystkim o władzę. To był przedstawiciel jednego z klanów partii komunistycznej. W partii ścierały się różne opcje, a on należał do jednej z nich. Po Jelcynie doszedł do władzy klan partii powiązany z KGB. Kolejny następca też będzie z KGB i tak będzie się działo do momentu, aż wybuchnie rewolucja, bo naród rosyjski nie jest taki głupi. Albo będą kryzysy podobne do kryzysów w Polsce.

Rozmawiała Magdalena Walusiak
Zdjęcia - Paweł Raźniewski