Pisanie o musicalu jako takim nigdy nie było proste. W końcu mówimy o gatunku na pograniczu gatunków. Na równi zakorzenionym w teatrze, tańcu, filmie i muzyce – czerpiącym z każdego po trochu, ale jednocześnie wciąż pozostającym czymś zupełnie oddzielnym i wyjątkowym. Do tego dochodzi jeszcze masa innych aspektów, które trzeba poruszyć, jeżeli chcemy o musicalu mówić dogłębnie: jak choćby jego osadzenie społeczno-polityczne, związki z operą, melodramatem, animacją, filmami muzycznymi, a nawet historią samego wprowadzania dźwięku do kina. Jeżeli myśleliście, że musical to tylko „ten śmieszny gatunek, w którym aktorzy śpiewają wesołe piosenki, zamiast mówić normalnie”, nawet nie wiecie, jak bardzo się myliliście.

Przyglądanie się musicalowi przypomina raczej spoglądanie na górę lodową – to, co na początku było tylko miłym, śnieżnym widoczkiem okazuje się wiekowym molochem, złożonym z gigantycznych, historycznych warstw, które sięgają coraz dalej i dalej w przeszłość. Pięknym, ale przytłaczającym samą swoją wielkością. Jakakolwiek próba ugryzienia tematu czy zamknięcia w jakiś szerokich ramach wydaje się zadaniem co najmniej karkołomnym.  

I jeżeli ktokolwiek w Polsce miał szansę dogłębnie zrozumieć i opisać musical jako taki, są nimi z pewnością autorzy książki „Ten cały musical”. Z resztą w żadnej mierze nie jest to ich pierwsza próba – Mateusz Borkowski, Jacek Mikołajczyk i Marcin Zawada są ekspertami, którzy podgryzają musical na wszelkie możliwe sposoby– Mikołajczyk jest dyrektorem artystycznym warszawskiego teatru Syrena i wraz z Marcinem Zawadą od niemal dekady pracowali nad audycją pod tym samym tytułem emitowanej w Programie II Polskiego Radia. Książka wydana nakładem Polskiego Wydawnictwa Muzycznego wydaje się z jednej strony podsumowaniem ich wieloletniej pasji, a z drugiej dowodem na to, że można mówi o musicalu od lat i nadal absolutnie to kochać.
 

Ten cały musical
 

Broadway, West End i wszystko inne

„Ten cały musical” – podobnie zresztą jak sam temat książki – umyka jednoznacznym definicjom czy próbom przydzielenia do jakiegoś gatunku. Bo z czym w zasadzie mamy tu do czynienia? Na pierwszy rzut oka tytuł przypomina coś pomiędzy leksykonem a encyklopedią; razem z autorami wędrujemy przez kolejne najważniejsze ich zdaniem dzieła musicalowe i dostajemy pigułkę wiedzy na temat każdego z nich. I jest to pigułka niezwykle smaczna i wartościowa – twórcom udaje się znaleźć balans pomiędzy informacjami historycznymi a ciekawostkami, ówczesnym kontekstem kulturowym a opiniami na jego temat. Dzięki temu dostajemy treść, w której zawarto całą masę wiedzy, która w żadnym momencie nie przytłacza; mądrą i miejscami akademicką w wydźwięku, ale też rozrywkową. „Ten cały musical” wraz z jego faktograficznym bagażem po prostu wciąga i dobrze się go czyta. Łatwo złapać się na syndromie „jeszcze jednej strony”, bo zawsze jest jakiś kolejny spektakl do odkrycia czy ciekawostka do wyłapania.

W tym wszystkim imponuje wiedza i przygotowanie autorów: nie jest to tylko przegląd najpopularniejszych tytułów, które fani musicalów dobrze znają, ale zejście o kilka warstw niżej (góra lodowa!). Oczywiście, że muszą się tu pojawić tak gorące nazwiska gatunku, jak Andrew Lloyd Webber („Upiór w operze”, „Koty”, „Nędznicy”) czy Lin-Manuel Miranda („Hamilton”) , ale możecie mieć pewność, że nawet najwięksi musicalowi weterani odkryją tutaj coś nowego. Cieszy też, że książka nie jest tak mocno amerykocentryczna, jak często dyskurs związanych z tym gatunkiem. Bez problemu znalazło się tu miejsce dla musicalu europejskiego, a nawet sporo miejsca poświęcono musicalom polskim – co zawsze cieszy, bo publikacji na ten temat wciąż nie mamy wcale dużo. I tutaj dostajemy wszystko: od „Miss polonii” uznawanego za pierwszy, polski musical, przez założone przez Janusza Józefowicza Studio Buffo i jego hitowe „Metro”, aż po samą postać Danuty Baduszkowej, reżyserkę musicali i inicjatorkę stworzenia Teatru Muzycznego w Gdyni, który do dzisiaj nosi jej imię. Fani rodzimej sceny powinni poczuć się zaopiekowani.

Serenada do musicalu

W tym wszystkim ogromną zaletą książki jest też masa emocji, która wylewa się z kolejnych stron. Autorzy kochają musical i to po prostu czuć – w każdym subiektywnym opisie, zwróceniu uwagi na detal danego spektaklu czy jego wyjątkową pozycję w kulturze. „Ten cały musical” to książka na granicy encyklopedii musicalu i listu miłosnego do gatunku – takiego, którego czyta się z ogromną przyjemnością, bo trudno nie podłapać uczuć płynących prosto z serc pasjonatów.

Do tego warto wspomnieć, że całość została pięknie wydana: na dobrej klasy papierze, z wysokiej jakości zdjęciami w środku. „Ten cały musical” to idealna książka na prezent dla kogoś, komu uśmiech pojawia się na twarzy w momencie, gdy aktorzy zamiast rozmawiać ze sobą, zaczynają śpiewać i tańczyć synchronicznie.

Więcej recenzji książek znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam