Marta Abramowicz w reportażu „Irlandia wstaje z kolan” zaczyna opowieść w roku 1922, od powstania Republiki Irlandzkiej. Dla wszystkich jest oczywiste, że w niepodległym państwie religia będzie grała kluczową rolę - katolicyzm wpisany jest głęboko w tożsamość narodową, a wierność papieżowi i Rzymowi odróżnia Irlandczyków od bezbożnych, protestanckich najeźdźców z pobliskiej wyspy. Do kościoła w Republice Irlandii należą szkoły, uczelnie wyższe, placówki medyczne, zakonnicy i zakonnice stanowią w przeważającej liczbie ich personel. Księża i biskupi nadzorują społeczeństwo w niewyobrażalny nawet w Polsce sposób: potępiają z ambony każdy występek przeciwko doktrynie, kontrolują przekazy w prasie, radiu i telewizji, prowadzą indeks ksiąg zakazanych, decydują o asortymencie sklepów (tampony? nie ma mowy) i aptek (prezerwatywy? nigdy, a o pigułkach, globulkach i spiralach w ogóle możecie zapomnieć). Jednak, co najważniejsze, aktywnie wpływają na politykę kolejnych rządów - ustawy trafiają na ich biurka do akceptacji, a jej brak może skutkować odwołaniem ministrów. Tak dzieje się z Noelem Brownem, który próbuje wprowadzić bezpłatną opiekę medyczną dla dzieci i kobiet w ciąży. Jak nietrudno zgadnąć, najsurowszej kontroli podlegają sprawy seksu i prokreacji, a największymi ofiarami systemu są kobiety.
 

Irlandia wstaje z kolan recenzja
 

 

W Irlandii nie ma czegoś takiego jak samotna matka. Jeżeli kobieta zachodzi w pozamałżeńską ciążę, musi urodzić dziecko w prowadzonym przez zakonnice zakładzie, a następnie oddać je do adopcji. Sama go nie utrzyma: nie ma żadnego zasiłku dla matek, a panny z dzieckiem nikt nie zatrudni, zresztą jak miałaby pracować z niemowlęciem przy piersi? Na rodzinę zazwyczaj też nie może liczyć, bo przyniosła jej wstyd. Sytuacja mężatek jest niewiele lepsza: do 1973 roku specjalna ustawa zabrania je zatrudniać. Skoro mają męża, ich prawnym obowiązkiem jest siedzenie w domu i rodzenie dzieci, do oporu. Nie mają własnych pieniędzy, nie mogą więc odejść - zresztą rozwody są nielegalne. Jeżeli nie chcą się podporządkować, zawsze czekają na nie prowadzone przez siostry magdalenki pralnie - połączenie więzienia z obozem pracy. Ich dzieci natomiast mogą wylądować w szkołach przemysłowych, gdzie będą bite i poniżane, molestowane i maltretowane. Nie mówimy tu o XIX wieku, tylko o europejskim kraju w latach 50., 60., 70., sąsiadującym z liberalną Wielką Brytanią. Inny świat jest tuż obok, można do niego dotrzeć pociągiem. Zupełnie jak z Warszawy do Berlina.

Pokonanie systemu

Abramowicz pokazuje, jak krok po kroku, dzięki niesamowitemu uporowi i odwadze kolejnych jednostek, udaje się pokonać system - a wszystko zaczyna się, niespodzianka, od wprowadzenia darmowych szkół średnich. Edukacja w długim biegu przynosi wyzwolenie. Nie będę tutaj streszczała procesu demontowania bezczelnej wszechwładzy hierarchów i kolejnych skandali, wstrząsających sumieniami wiernych (drastyczna przemoc wobec dzieci, pedofilia i jej tuszowanie)  – autorka w swoim reportażu opisuje to wszystko doskonale. Wspomnę natomiast, że Irlandczycy, pytani dziś o najbardziej toksyczne postaci kościoła, bez wahania wymieniają Jana Pawła II, który konsekwentnie hamował wszystkie reformy po II Soborze Watykańskim, i pod maską „fajnego papieża”, co to przytuli dziecko i pogłaszcze koalę, skrywał sztywne, dogmatyczne oblicze, w dodatku sprawnie zamiatając pod dywan wszystkie skandale. Dwa, Abramowicz pisze o tym, co pojawiało się już w “Grzechach śmiertelnych” Michaela D’Antonio - dlaczego to właśnie w kościele katolickim występuje tak przerażający odsetek pedofili i jaki ma to związek z konstrukcją życia w seminariach i celibatem?

 

Ciekawa jest też konkluzja: Irlandki i Irlandczycy, po wywalczeniu odszkodowań, zdetronizowaniu świętych krów i zamknięciu większości klasztorów ze względu na brak powołań, wcale nie stali się narodem zlaicyzowanym, jak można byłoby się spodziewać. Zbudowali wspólnoty i kościół oparty na własnej wizji, w której sumienia wiernych dyktują im sposób postępowania - a nie strach przed proboszczem, sąsiadami i piekłem. Kiedy czytam o księżach, którzy zamiast jednostkowej spowiedzi urządzają spotkanie modlitewne zakończone komunią dla wszystkich chętnych, to opada mi szczęka, że tak można.

 

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.