„Ciche wody", Sarah Moss

Sarah Moss przyzwyczaiła swoich czytelników do tego, że w jej powieściach niby nie dzieje się nic, a z zewnątrz wszystko wydaje się być zatrważająco normalne, nudne i zwyczajne. Ale to tylko pozory, nie dajmy się nabrać! Pod powierzchnią bowiem, buzują i gotują się emocje, które tylko czekają, by wybuchnąć z impetem. A skutki? Skutki są zatrważające!

Deszczowe wakacje

Domki na kempingu, jezioro, lasy… Długo wyczekiwane wakacje dla wszystkich. Żyć nie umierać? Szkoda tylko, że cały ten czas pada. Nie, nie pada – leje, woda cieknie strumieniami. Dzieciaki się nudzą, dorośli się nudzą, wszyscy gnieżdżą się w gnijących domkach, z nieschnącymi ręcznikami i błotem, którego nie sposób domyć. Takie wakacje przeżywa właśnie grupa ludzi, która wylądowała na szkockim kempingu, podczas największej ulewy od lat. Nie, jest jeszcze gorzej, bo w jednym z domków co noc odbywa się dudniąca, głośna impreza, wszyscy więc snują się niewyspani. A godziny mijają leniwie, stres rośnie…

Cisza przed burzą

Sarah Moss wie, jak budować napięcie. Potrafi w scenach codziennej normalności wychwycić i uchwycić w słowach te momenty, w których może rozpoznać się każdy. Zniecierpliwienie, zniechęcenie, to poczucie, że chciałoby się być w jakimś innym miejscu, z innymi ludźmi. Każdy nagle zostaje z własnymi myślami, rodzą się podejrzenia, a emocje sięgają zenitu. Zwykłe wyjście na zwykły obiad urasta do rangi problemu dnia. Wszyscy stłoczeni, wymęczeni, wyczekujący podskórnie czegoś, co za chwilę ma się wydarzyć. I wydarza się, tej jednej nocy. Wybucha z intensywnością huraganu, z siłą supernowy, nic już nie będzie takie jak przedtem. Sarah Moss niczego nie przedłuża – dobrze wie, że nie trzeba budować opowieści objętościowo obszernych, by pokazać dokładnie to, co trzeba. Kiedy przychodzi przesilenie, to już nie ma odwrotu. I niczego nie trzeba tłumaczyć. „Ciche wody” to mistrzostwo. Kolejna nieodkładalna, niepodrabialna powieść autorki.
 

ciche wody sarah moss
 

„Wyznania Frannie Langton", Sara Collins

W wywiadach Sara Collins wspomina o swojej fascynacji klasycznymi powieściami gotyckimi, ze szczególnym wyróżnieniem powieści sióstr Brontë – „Dziwnych losów Jane Eyre” i „Wichrowych Wzgórz”. Pisarka zastanawiała się, dlaczego do tej pory nie powstała powieść właśnie w tym konkretnym stylu, z czarnoskórą bohaterką, która będzie mogła opowiedzieć w podobny sposób swoją historię. Naznaczoną namiętnościami, zmuszającą czytelnika do przemyśleń, uniwersalną w swoim przesłaniu. I tak narodziła się Frannie.

Historia pewnej zbrodni

Frannie Langton dorastała na jednej z plantacji trzciny cukrowej na Jamajce. Miała uprzywilejowaną pozycję pośród służby, uczyła się odgrywać swoją rolę, była też kimś więcej niż tylko jedną z wielu. Była pomocą człowieka, który swoją plantację traktował jako pole do nieludzkich eksperymentów… Po latach Frannie trafiła do Londynu, by tam zostać pokojówką w domu znanego naukowca i jego ekscentrycznej żony. Teraz Frannie jest oskarżona o zamordowanie z zimną krwią obojga swoich pracodawców. I gotowa jest, by opowiedzieć swoją historię.

Kawał doskonałej prozy

Sara Collins powraca do swoich ulubionych opowieści, sięga po klasykę, kreując jednocześnie coś swojego, nowego i świeżego. Dzieje Frannie to całe pole do dyskusji, nawiązań, do wspomnień takich bohaterek jak chociażby Moll Flanders, której losy dziewczyna śledzi z prawdziwą pasją. Moll, tak jak Frannie, jest dziewczyną z nizin, która powoli, systematycznie buduje swoją pozycję i charakter, chociaż jej życie przecież niezmiennie zależy od innych. Końce ich historii są jednak różne, a przynależność rasowa obu bohaterek nie pozostaje tutaj bez znaczenia.

„Wyznania Frannie Langton” napisane są z lekkością i elegancją, są odważne i intensywne, porywające w najlepszym tego słowa znaczeniu. Autorce udało się uchwycić ducha swoich ukochanych powieści, zbudować niegasnące napięcie, całość wypełnić pasją, ogniem, tym, co sprawia, że głosu Frannie chcemy słuchać godzinami i chcemy, by nigdy nie umilkł. Wspaniały kawał literatury, jedna z tych opowieści, o której będziemy pamiętać.
 

Wyznania Frannie Langton
 

„Tylko przetrwaj noc”, Riley Sager

Lubię twórców, którzy dokładnie wiedzą co robią, celowo wyprowadzając czytelników ze strefy komfortu, bawiąc się tak jego emocjami, jak i oczekiwaniami. Riley Sager należy właśnie do takich twórców. Łamie zasady gatunku, rozkłada go na części, składa na nowo, zupełnie po swojemu. Jego postmodernistyczne thrillery nawiązują do tradycji horroru, do tradycji grozy, zarówno filmowego, jak i literackiego. Sager jednak dobrze wie, jak zagrać na naszych oczekiwaniach.

U boku mordercy

Rok 1991, kampus uniwersytetu Oliphant. Charlie przeżyła prawdziwą tragedię – jej przyjaciółka Maddie została zamordowana przez Kampusowego Zabójcę. Charlie czuje się winna, nie potrafi dalej przebywać na uczelni, dręczą ją wyrzuty sumienia. Rzuca studia filmoznawcze, zostawia za sobą ukochanego chłopaka. Postanawia wyjechać. Jej towarzyszem podróży będzie Josh, facet poznany na terenie kampusu, ten, który odpowiedział na jej ogłoszenie o poszukiwaniu transportu. Wyjeżdżają w środku nocy… Charlie już od początku czuje podskórnie, że coś jest nie tak, jak powinno być. Zaniepokojenie rośnie, gdy okazuje się, że Josh Joshem wcale nie jest… Czy Charlie przetrwa tę noc?

Skomplikowane zagadki

Książki Rileya Sagera potrafią wzbudzić frustrację, nigdy bowiem nie wiadomo, czy to, na co czekaliśmy to na pewno to, czy autor znów zagra nam na nosie? Zazwyczaj sprawdza się ta druga opcja – Sager to twórca postmodernistyczny, który bawi się konwencją dla zasady. Diabeł tkwi w szczegółach, a szczegółami potrafi operować. Potrafi po mistrzowsku rozkładać horrorowo-thrillerowe klisze, potrafi mieszać i składać je na nowo. On dobrze wie, że w opowieściach z dreszczykiem liczy się czas i wyczucie owego czasu. Liczy się również przestrzeń, a czy jest coś bardziej klaustrofobicznego od dwóch skrywających tajemnice nieznajomych, zamkniętych w ciasnym samochodzie na czarnej autostradzie?

W „Tylko przetrwaj noc” liczy się nastrój, liczy napięcie, a atmosfera jest iście hitchocockowska – i jest to zabieg celowy. Zresztą, filmy Alfreda Hitchcocka, podobnie jak inne filmowe wielkie tytuły grozy z elementami noir, prowadzą ten film od początku do samego końca. A zakończenie niejednego czytelnika zbije z tropu. I o to właśnie chodzi!
 

Tylko przetrwaj noc
 

Więcej recenzji znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam.