Autorka: Katarzyna Kowalewska

Gdy spojrzeć na listy najchętniej oglądanych nowych seriali, w oczy rzucają się dwa tytuły: „Sexify” oraz „Cień i kość”. O ile „Sexify” stanowi projekt autorski, niemający pierwowzoru, o tyle „Cień i kość” należy do ciągu produkcji powstałych na bazie książek z cyklu young adult. Przyjrzyjmy się fenomenowi tych drugich, mimo swej nazwy zyskujących odbiorców nie tylko wśród nastoletniej publiczności. Na czym zatem polega tajemnica popularności gatunku young adult oraz czy „Cień i kość” wyróżnia się jakoś na tle innych ekranowych bądź książkowych produkcji fantasy?

 

Książka Cień i kość

 

Boom na książki z gatunku young adult

Zacznijmy może od początku – czyli od kilku słów o samych gatunku. Serie young adult teoretycznie są przeznaczone dla nastoletnich czytelników. Sam gatunek wcale nie narodził się współcześnie, jedynie nowa nazwa odpowiadała na zapotrzebowanie rynku. Wydawcom wydawało się, że potrzebne jest rozgraniczenie książek kierowanych do młodych dorosłych, czyli nastolatków, których raczej nie interesuje już literatura dziecięca, ale jednocześnie nie są im jeszcze bliskie problemy dorosłego życia. Tak właśnie powstało szerokie określenie książek young adult, kierowanych do osób pomiędzy 12 a 18 rokiem życia. Z założenia poruszają one zagadnienia bliskie nastolatkom – takie jak szkoła, pierwsze zauroczenie czy miłość, dojrzewanie. Jednocześnie silnie rozwijał się trend na książki z gatunku fantasy, zatem obecnie najpopularniejsze serie „nastoletnie” to właśnie te wykorzystujące motywy fantastyczne.

Szybko jednak okazało się, że po książki young adult sięgają nie tylko nastolatkowie, ale także dorośli. I tak obecnie target obejmuje osoby do 30 roku życia, a w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono nawet badanie pokazujące, że po literaturę dla młodzieży sięgają kobiety do 40 roku życia. Jak to się stało, że ludzie pracujący, płacący rachunki, mający pierwsze miłości i zawiązywanie wielkich przyjaźni dawno za sobą, tak chętnie zapoznają się z historiami przeżywanymi przez młodych ludzi?

 

 

Od Dickensa do Rowling

Oczywiście czynników jest wiele. Zacznijmy od tego, że nakładka „young adult” została wytworzona sztucznie, bardziej na potrzeby marketingu niż czytelników. To nie jest więc tak, że ten typ literatury jest pisany stricte z myślą o młodych czytelnikach. Chociaż tworzy się go (lub powinno się tworzyć) z empatią wobec nastolatków, jednak rzadko który twórca wyklucza dorosłego odbiorcę.

Warto zwrócić uwagę na rodowód gatunku young adult, czyli pokrewieństwo z Bilgungsroman – powieścią o dojrzewaniu, która z definicji nie definiuje wieku modelowego odbiorcy. O ile „Davida Copperfielda” polecilibyśmy głównie dzieciom, o tyle „Wielkie nadzieje” powinien przeczytać każdy dorosły jeśli jeszcze nie miał okazji zapoznać się z tym dziełem Charlesa Dickensa. Tak samo „Portret artysty z czasów młodości” Jamesa Joyce’a czy „Mansfield Park” Jane Austen, ukochane przez Vladimira Nabokova (i zupełnie niezrozumiane – oraz niedocenione – przeze mnie w wieku nastoletnim). Już nie wspominając o tym, że wielka proza realistyczna i modernistyczna bardzo chętnie korzystała z elementów Bildungsroman (na przykład gdy poznawaliśmy bohatera od wieku młodzieńczego do późnych lat dorosłych), tak samo jak rodzinne sagi. Tyle rysu historycznego – wróćmy do współczesności.

 

Mansfeld Park, Jane Austen

 

Wydaje mi się, że przełomem łamiącym etykietę książek young adult jako tych przeznaczonych głównie dla nastolatków była seria J.K. Rowling o Harrym Potterze, na punkcie której oszaleli dosłownie wszyscy czytelnicy, a wkrótce także – kinomaniacy. I w pewnym momencie także oczytanym dorosłym głupio było się przyznać, że nie znają przygód młodego czarodzieja, a nie, że z wypiekami na twarzy przeczytali „książkę dla dzieci”. Która swoją drogą rosła razem ze swoimi odbiorcami, tak jak i jej bohaterowie.

Igrzyska dorosłości

Zadajmy więc pytanie ponownie – dlaczego dorośli czytają young adult? A może by odwrócić pytanie – dlaczego mieliby nie czytać, skoro ta literatura tworzy obecnie kod kulturowy zrozumiały ponad pokoleniami? Wielu rodziców zapoznaje się z literaturą „młodzieżową”, by wiedzieć, co czytają ich dzieci, lepiej je rozumieć i mieć z nimi temat do rozmowy. Która mama czy tata nie zna tego niezręcznego momentu, gdy po pytaniu: „To co tam w szkole?” oraz odpowiedzi „Spoko” zapada cisza. Dzielenie z dzieckiem zainteresowań, znajomość „Igrzysk śmierci” Suzanne Collins, „Niezgodnej” Veroniki Roth, „Opowieści z Narni” C.S. Lewisa etc. pomaga w budowie dialogu międzypokoleniowego. Zresztą, część tytułów young adult okazała się także popularnym tematem zupełnie „dorosłych” gronach. Ujawniły one bowiem ogromny potencjał gatunku w poruszaniu ważnych tematów, takich jak niesprawiedliwe podziały społeczne.

Twórcy filmowi często jeszcze mocniej go wydobywają – tak się stało na przykład w „Igrzyskach śmierci”.  Efektowna ekranizacja wyraziście silnie wydobyła z fabuły nierówności ekonomiczne oraz krytykę współczesnych mediów, tworzących patologicznie funkcjonujący Olimp. Niezupełnie czytelna dla młodszych nastolatków aluzja swoją celnością wręcz bije po oczach dorosłych widzów.

 

 

Nie można więc zdiagnozować, że sięganie po literaturę młodzieżową jednoznacznie wynika z eskapizmu i niegotowości (czy braku cierpliwości) do „dorosłej” literatury. Raz, ten podział bywa sztuczny, dwa, od young adult współcześnie trudno uciec. Trzy, dlaczego by sobie nie pozwolić na wakacje od dorosłości, zwłaszcza jeśli ta ulga będzie trwać tylko kilka wieczorów? Kto nie chciałby się cofnąć do czasów nastoletnich, by przeżyć je jeszcze raz, być może ciekawiej, intensywniej, inaczej?

Young adult ma to do siebie, że nawet gdy porusza poważniejsze czy mroczniejsze tematy, zazwyczaj wyważa akcenty związane z siłami dobra oraz zła. Taka literatura wnosi więc nutę optymizmu oraz wiarę w szczęśliwe zakończenia – trochę w disneyowskim stylu, ale czy Jane Austen także nie miała słabości do szczęśliwych zakończeń? Voldemort umiera, chociaż Harry nie zostaje zabójcą. Katniss Everdeen wygrywa igrzyska, mimo że odmawia nieczystej gry i nie zatraca troski o innych. Takie scenariusze prowokują do pytania, czy istnieje trzecia droga, czy można sprzeciwić się binarnym wyborom, z których żaden nie byłby dobry tudzież etyczny. Z „dorosłej” perspektywy zbyt często wydaje się, że nie. Więc tej nadziei – młodzieńczego idealizmu – szukamy w young adult. I znajdujemy ją.

 

Igrzyska śmierci, tom 3

 

Poprawianie świata przedstawionego

Obserwując sukcesy książek young adult producenci filmów oraz seriali zadali sobie pytanie: czemu by nie powtórzyć tego na własnym poletku? Przepisem na komercyjny sukces jest więc wzięcie na warsztat lubianej fabuły i przeniesienie jej na ekran. Dzięki współczesnym możliwościom technologicznym wątki fantastyczne można pokazać szczególnie efektownie, stąd być może niezwykła popularność podgatunku fantasy. „Zmierzch” i wiele innych produkcji teoretycznie adresowanych do młodych odbiorców przyciągnęły przed ekrany całe pokolenia, nie tylko fanów książek. Z niektórymi zaś młodsi widzowie zapoznają się z ciekawości, a starsi – z sentymentu. Moim zdaniem stąd wzięła się popularność seriali „Przeznaczenia: Sagi Winx” oraz „Chilling Adventures of Sabrina”, po które starsi widzowie sięgali raczej z przywiązania i nostalgią za dzieciństwem niż z wiarą, że są to dla nich aktualnie porywające fabuły (zresztą, przypomnijmy sobie tłumy dorosłych widzów na premierze remake’u „Króla Lwa”).

 

Sezon na czarownice. Chilling Adventures of Sabrina. Tom 1

 

Obserwując współczesne trendy, można zauważyć, że wielu reżyserów i scenarzystów przykłada dużą wagę do kwestii reprezentacji oraz dyskursu równościowego. Chociaż motyw „inności” jest wpisany w większość serii young adult – zarówno Harry, jak i Bella, czują się inni od reszty, wiedzą, że odstają o rówieśników – to w niektórych, zwłaszcza najnowszych, ekranizacjach „inność” zostaje pokazana na więcej sposobów. Często wyrazistszych. I tak Alina, główna bohaterka „Cienia i kości”, w książce Leigh Bardugo nie odstaje pochodzeniem od reszty społeczności, natomiast w serialu jej rasa jest mieszana. Z kolei w pisanej „Trylogii Grisham” wybranek dziewczyny, Mal, nie wywiera szczególnie sympatycznego wrażenia i nie spełnia się jako wzór partnera. Filmowcy „poprawili” tę postać – ekranowy chłopak stał się bardziej komunikatywny, otwarty oraz nie piętnuje tak bardzo odmienności Aliny. Nie robi też jej agresywnych scen zazdrości.

Czasami zabiegi przepisywania czy „poprawiania” książkowego uniwersum sąmniej świadome i wypadają nieszczególnie wiarygodnie, innym razem okazują się strzałem w dziesiątkę. Za sukces można uznać przepisanie historii Anglii z kampowym przymrużeniem oka i nadanie czarnoskórym rodom tytułów szlacheckich w „Bridgertonach”. Niewiarygodne? Tak, ale właśnie o żartobliwe połączenie „Plotkary”, fabuł à la Jane Austen oraz strategii inkluzji chodziło. Jak wyszła reszta, oceńcie sami, mając jednak na uwadze, że zamysł jest nadzwyczaj ciekawy.

 

 

Nie tylko „Cień i kość”. Nowe serie young adult

Jakie z kolei ciekawe postkolonialne refleksje można znaleźć w nowych książkowych seriach young adult? W popularnym cyklu „Siostry z Salem” autorstwa P.C. Cast oraz Kristin Cast, planowanym jako trylogia, pojawiają się nawiązania do historii rdzennych Amerykanów. Ponadto P.C. Cast wykorzystuje w fabule swoją fascynację wierzeniami pogańskimi.

 

Wiedźmi czar, SIsters of Salem

 

Z kolei w fabułę „Cienia utraconego świata”, pierwszego tomu „Trylogii Licaniusa” Jamesa Islingtona subtelnie wplecione zostały rozmowy o takich filozoficznych tematach jak rola wiary oraz natura wolnej woli. Ponadto kolejne strony tej opasłej księgi odsłaniają przed czytelnikiem mroczny świat, zdefiniowany przez wojnę zakończoną lata temu (czy brzmi znajomo?), w którym nikt nie jest taki, jak się wydaje. Każdy posiada sekrety, a bohater zyskuje dostęp tylko do ograniczonego skrawka rzeczywistości. Dopiero stopniowo jego perspektywa się poszerza.

 

Trylogia Licaniusa. Księga Pierwsza. Cień utraconego świata

 

Na rynku anglojęzycznym coraz popularniejsze stają się serie young adult z głównymi bohaterami reprezentującymi mniejszości seksualne. Ich tłumaczeń, jak na razie, próżno szukać na rynku polskim. Jednak w tym kontekście „wzbogacanie” fabuł istniejących historii o postaci LGBT+ wcale, wbrew sądom niektórych, nie jest wymysłem. Skoro książkom inkluzywnym wobec różnych mniejszości trudniej zaistnieć na rynku narodowym, inicjatywę próbuje przejąć kinematografia. I chociaż robi to z różnym skutkiem, losy Sabriny i jej czarnoskórego kuzyna-geja śledzą miliony widzów. A w polskiej produkcji „Sexify” nieśmiało, ale jednak (a to w polskim mainstreamie ewenement), zasugerowano wątek lesbijski. Chociaż ta produkcja nie ma książkowego rodowodu, fantastycznie pokazuje, jak język young adult (co prawda nie fantasy, ale raczej spod znaku „Plotkary” czy „Sex education”) może przekazywać ważne treści i przełamywać tabu.

A czy wy czytacie young adult? Macie swoje ulubione serie? Które z nich chcielibyście zobaczyć na wielkim ekranie i czy pragnęlibyście „poprawić” któryś z wątków? Podzielcie się pomysłami w komentarzach.