Polska książka roku? Jak to wybrać? To, że nikt nie jest w stanie przeczytać wszystkiego, co się ukazało, jest chyba oczywiste. Nawet trudno przeczytać wszystkie tytuły polecane i wyglądające na ciekawe, bo nawet w tak trudnym roku jak mijający, na księgarniane półki trafiły setki książek wartych naszej uwagi. Chciałbym zatem wyróżnić książki, które może niekoniecznie są idealne, do których czytelnicy i czytelniczki mogą mieć uwagi, z którymi mogą się nie zgadzać, ale nie można im odmówić jednego – to były książki ważne dla wielu z was. I dla mnie.

 

Miejsca od 4 do 10 - alfabetycznie

Hanna Krall, „Smutek ryb” i „Synapsy Marii H.”

Każda książka autorki „Zdążyć przed Panem Bogiem” to wydarzenie literackie, nie inaczej jest tym razem - w „Smutku ryb” odkryjemy wywiady Krall o rybach, które przeprowadzała w czasach, gdy o innych rzeczach zabroniono jej pisać. W „Synapsach Marii H.” słuchamy o historii, która już u Krall się pojawiała, ale reporterka dopisuje jej kolejne losy i ubiera ją w nowe reporterskie szaty.

Smutek ryb

Jak rozmawiać o rybach, żeby było o człowieku? I stało się - niby mimochodem - portretem epoki? Jak pisać o ludziach, żeby użyć niewielu słów, a każde było na swoim miejscu? Hanna Krall co jakiś czas mówi w wywiadach, że już nigdy nie napisze książki. Na szczęście chociaż w tym nie jest w pełni konsekwentna. Książki, które powinien poznać każdy, kto bierze się za pisanie. By nigdy nie próbować pisać „jak Krall”.

Synapsy Krall

 

Dorota Karaś, Marek Sterlingow, „Walentynowicz. Anna szuka raju”

Pisanie biografii zawsze jest skażone osobistymi przekonaniami autorów i autorek, pisanie biografii osoby tak zaangażowanej w politykę i budzącej skrajne reakcje jest tym trudniejsze, że można narazić się wszystkim - prawicy za udowodnienie pochodzenia bohaterki strajków, lewicy za pokazanie, że etos, za którym przez lata opowiadała się Walentynowicz jest bliski jej ideałom. Karaś i Sterlingow w doskonałym stylu, w szczerej, świetnie skomponowanej historii pokazują, że człowiek to bardzo skomplikowane zwierzę. Niejednoznaczność, posiadanie wątpliwości i uczciwość tej książki sprawiają, że każdy powinien skonfrontować się z postacią Anny Walentynowicz, by lepiej rozumieć to skąd jesteśmy, jacy jesteśmy.

Walentynowicz

 

Łukasz Łuczaj, „Seks w wielkim lesie”

Za udowodnienie, że o seksie można pisać zabawnie bez metafor, że można napisać seksowny esej o bzykaniu się obok leśnych ścieżek, o czerpaniu hedonistycznej przyjemności z obcowania z naturą. Książka Łuczaja jest bardziej podniecająca niż najostrzejsze wypisy z Blanki Lipińskiej. A do tego dostajemy sporą dawkę wiedzy o przyrodzie i człowieku, bez skrępowania, bez zahamowań, bez pruderii. Idealna książka na czasy dystansu społecznego, bo gdzie jak nie w lesie najłatwiej go uprawiać? Łuczaj dostarczył mi mnóstwo radości, a to w 2020 roku okazuje się równie cenne jak uśmiechnięty człowiek widziany na żywo, a nie przez zooma.

Seks w wielkim lesie
 

Zośka Papużanka, „Przez”

Powieść, która stawia opór. Nie jest łatwo wejść w świat, który Papużanka opisuje, bo nie ma w nim pośpiechu, nie ma efektownych zwrotów akcji (przynajmniej przez dłuższy czas), a jest uważne pisanie, pełne detali i powoli rozbudowywanych didaskaliów. Olga Tokarczuk w ostatnim roku naznaczyła nasze myślenie o literaturze nie tylko skalą swojego osiągnięcia, ale i propozycjami krytycznymi, które niejako narzuciła krytyce - myślimy o czułym narratorze i rozmawiamy o tym, czy jest możliwa inna narracja. Papużanka z pewnością pisze czule, po swojemu, powoli budując napięcie, by w efekcie opowiedzieć historię o miłości i uzależnieniu, jaką niby wszyscy możemy sobie wyobrazić, a dopiero spisana w ten sposób okazuje się wyjątkowa. I trzymająca w napięciu do ostatniej strony.

Przez okładka
 

Zbigniew Rokita, „Kajś”

Reportaż nieidealny, bo stanowiący zlepek różnych form dziennikarskich, chwilami eseistyczny, niekiedy autobiograficzny, językowo czasem nadmiernie dziennikarski, prasowy, ale też bywa Rokita poetą i to całkiem niezłym. To, co niezwykle w tej książce cenne to próba naszkicowania portretu Górnego Śląska, który jest kubistyczny, wielopłaszczyznowy, wbrew jednowymiarowym wizjom, które znamy z publicystyki czy filmów. Książka - niezamierzenie - idealnie dialoguje z „Pokorą” Twardocha.

Kajś

 

Klementyna Suchanow, „To jest wojna”

Gdy wychodziła książka autorki biografii Gombrowicza jej temat był oczywiście aktualny, ale dopiero kolejne miesiące pokazały jak bliski. Krucjaty różańcowe, pogromobusy, kampanie reklamowe wymierzone w prawa kobiet, dezinformacja, lobbing, panowie w garniturach broniący wstępu do kościołów wiernym z tęczową torbą - to wszystko i wiele więcej ma swoje źródła i jest procederem wbrew pozorom dobrze zorganizowanym. Suchanow pokazuje, że nie jest to tylko polski przypadek, a wszystkie te działania mają swoje wspólne źródło. Wielkie śledztwo, które pozwala przejrzeć na oczy, choć jego wyniki budzą lęk, to pomagają też się zmobilizować. I choć literacko nie jest to pozycja wybitna, a wiele wątków jest dyskusyjnych, a także nadmiernie rozbudowanych, to z pewnością książka Suchanow należy do najważniejszych w tym roku. Bo książka czasem jest narzędziem. I nie chodzi mi tylko o wiedzę, a opór.

To jest wojna

 

Szczepan Twardoch, „Pokora”

Powieść, w której Twardoch - w końcu - wraca na Śląsk i pokazuje jego skomplikowaną historię z perspektywy śmieszno-tragicznego bohatera, który miotany przez okoliczności próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie - kim jestem? Ślązakiem, Polakiem, Niemcem, rewolucjonistą, głową rodziny, śląskim chłopem? Książka o tożsamościach, łatwości zakładania masek, do tego odważna i przekorna. Twardoch po raz kolejny udowadnia, że pisarskie rzemiosło ma opanowane mistrzowsko, a „Pokora” jest książką, w której dużo mniej testosteronu, a więcej prawdziwego życia.

Pokora Twardoch

 

Podium

Trzecie miejsce. Adam Leszczyński, „Ludowa historia Polski”

Książka, która może zachwycić lub rozczarować. Albo jedno i drugie - autor na kilkuset stronach rozpatruje los chłopów w polskiej historii i pokazuje, że pisanie historii zawsze działo się z perspektywy uprzywilejowanej, a zrozumienie mechanizmów oporu i przemocy jest kluczowe do rozliczenia się z naszą przeszłością. Czy to udana próba? Nie w pełni - Leszczyński unika kulturoznawczego i etnograficznego spojrzenia, a sama opowieść jest nadmiernie historiograficzna zamiast - spodziewanej zapewne przez wielu - reporterskości. Mimo to z pewnością dzięki Leszczyńskiemu zaczniemy inaczej rozmawiać o historii. A może nie?

Książka Leszczyński

 

Drugie miejsce. Zyta Rudzka, „Tkanki miękkie”

Za ten „rudzki” język, bezkompromisowość w opisie mężczyzn, która zaowocowała portretem boleśnie prawdziwym, odartym ze złudzeń. Miotający się po tej powieści faceci pragną miłości, ale nie wiedzą jak miałaby ona wyglądać, wydają się sami sobie groteskowi, co nie znaczy, że chcą to zmienić. Maestra słowa, skrótu, dowcipu, na skraju teatralności i przesady, Rudzka udowadnia, że ma metodę na opisanie człowieka. Rozkładając go na części pierwsze.

Tkanki miękkie

 

Pierwsze miejsce. Mikołaj Grynberg, „Poufne”

Książka Grynberga dla każdego będzie czymś innym - dla jednych opowieścią o rodzinie przepełnionej miłością i dbaniem o wspólnotę, dla innych o traumie wyrażanej w mikropęknięciach, dla innych - opowieścią o ich życiu. O żadnej książce w tym roku nie słyszałem tak często od znajomych – „to moja historia”, „to może i rodzina Grynberga, ale też i moja”. Rzadko zdarza się, by korzystanie z autobiograficznych motywów stworzyć powieść uniwersalną - żydowską, polską, ciepłą, wzruszającą, bolesną. A do tego nieprzegadaną, szkatułkową, intrygującą formalnie. I może bym nie umieścił „Poufnych” historii Grynberga na pierwszym miejscu, gdyby nie wszyscy ci czytelnicy i czytelniczki adoptujący tę powieść na użytek własnych historii. Ich opowieści są najlepszym dowodem na arcydzielność tego, co w tej skromnej książce się wydarza. Chylę czoła!

Poufne

---

Trudne zadanie znalezienia ważnych w tym roku książek już za mną. A jakie dla Was były w tym roku ważne książki?

Pół-żartem, pół-serio muszę powiedzieć, że prywatnie najważniejszą książką roku była dla mnie moja własna, „Panna doktór Sadowska”, ale też książki, przy których miałem przyjemność pracować – „Z niejednej półki”, czyli wywiady Michała Nogasia z pisarzami i pisarkami oraz „Gorzko, gorzko” Joanny Bator, o którym wiem, że podbija Wasze serca i jest powrotem pisarki do wielkiej formy. I Wałbrzycha.

Gdy teraz patrzę na moją listę TOP 10, okazuje się, że najważniejsza była dla mnie przeszłość i próby rozliczenia się z nią. Może dlatego, że teraźniejszość jest przytłaczająca ale też daje przestrzeń do zastanowienia się nad tym jak widzimy świat i jak go opowiadamy. I do odkrywania takich opowieści chciałbym przez swoje zestawienie „książek roku” Państwa zachęcić.