Historia Jakuba Małeckiego mogłaby być inspiracją dla wszystkich początkujących pisarzy. Autor „Dygotu” pochodzi z niedużej miejscowości, a w młodości chciał być raczej nowym Mariuszem Pudzianowskim, niż jednym z najbardziej rozchwytywanych pisarzy w kraju. Kiedy jednak postawił na pisanie, mogliśmy obserwować ciągły rozwój twórcy, który obecnie jest jednym tchem wymieniany w czołówce autorów literatury obyczajowej.

horyzont

 

Pisanie jak siłownia

Jakub Małecki z trudem mówi o sobie w kategorii artysty, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę, ile wysiłku kosztuje go napisanie kolejnej świetnej książki. Z racji dawnych pasji w wywiadach nierzadko porównuje pisanie do ćwiczeń na siłowni. Jeżeli cały czas będziemy podnosić ten sam ciężar, niczego nie osiągniemy. Dopiero kiedy wreszcie uda się udźwignąć dodatkowe kilogramy – możemy poczuć satysfakcję. Z pisaniem jest podobnie, a w przypadku Małeckiego bardzo dobrze widoczna jest ciągła wola udoskonalania stylu i umiejętności.

błędy

 

Autor „Rdzy” zaczynał od fantastyki, nierzadko przepełnionej atmosferą grozy. Brutalna, ale też nieco groteskowa była debiutancka powieść „Błędy”, która rozgrywała się na jednym z poznańskich osiedli, gdzie ludzie odgryzali sobie usta, a upiory smętnie włóczyły się po ulicach. Poznań spływa krwią także w „Przemytniku cudu” za sprawą wiekowej klątwy oraz kilku wyjątkowo mrocznych postaci. Tak przedstawiały się początki kariery Małeckiego, w którym upatrywano raczej nowego Łukasza Orbitowskiego niż twórcy literatury obyczajowej.

przemytnik cudów

 

Jakub i realizm magiczny

Za punkt zwrotny w twórczości Małeckiego można przyjmować powieść „Dżozef” z 2011 roku. To w niej po raz pierwszy autor odchodzi nieco od fantastyki na rzecz ludzkich historii i magicznego elementu, który nadaje fabule wyjątkowego klimatu. Taką nadprzyrodzoną iskrą jest kozioł z drewna w „Dżozefie”, co w połączeniu z odniesieniami do Josepha Conrada, daje czytelnikom naprawdę wciągającą i znakomitą literacko powieść. Przeplatające się wątki czterech bohaterów w połączeniu z elementem fantastycznym, tworzą niezapomnianą całość.

dżozef

 

Wraz z kolejnymi tytułami spod pióra Małeckiego, obserwowaliśmy nie tylko zmianę akcentów gatunkowych, ale też nieustanny rozwój jakościowy. W kontekście takich powieści jak „Rdza”, „Horyzont” czy „Ślady” mówimy już o literaturze pięknej, przepełnionej skomplikowanymi wątkami obyczajowymi, a także okraszonymi dozą realizmu magicznego. Jakub Małecki w znakomity sposób zderza szarą codzienność nieobcą każdemu z nas z nutą nadprzyrodzoną, którą czasami trudno ocenić w kategorii urojonych wizji bohatera czy faktycznej fantastycznej mocy.

Rdza

 

Dzięki tym zmianom Małecki wymyka się szufladkowaniu. Po serii powieści fantastycznych, obrał kierunek na literaturę obyczajową. Mówiono o nim jako o pisarzu małych miast, lecz doskonale odnajduje się również w wielkomiejskich klimatach, co potwierdziła powieść „Nikt nie idzie” z 2018 roku. Opowiada perypetie fantastyczne, by potem skupić się na prawdziwej historii byłego żołnierza. Ta różnorodność imponuje i jednocześnie sprawia, że książki Małeckiego szybko się nam nie znudzą.

nikt nie idzie

 

Co kryje Saturnin?

Najnowsze dzieło Jakuba Małeckiego to kolejny krok w przód, choć paradoksalnie fabuła mocno wiąże się z tym, co kryje przeszłość. Powraca z przytupem wątek realizmu magicznego oraz małomiasteczkowa sceneria. W postaci głównego bohatera można nawet dopatrywać się nieco z autora. Satek podobnie jak Małecki pochodzi z małego miasta, uczęszczał na siłownię i spędzał wolny czas na ławce pod blokiem. Choć wyprowadził się na kilka długich lat, teraz wraca w rodzinne strony ze względu na tajemniczą postać dziadka. Rozpoczyna się podróż w przeszłość, pojawiają się wątki, w których czytelnicy Małeckiego być może rozpoznają nawiązania do wcześniejszych dzieł pisarza. Autor zabiera nas w tę wyjątkową drogę z charakterystyczną dla siebie wrażliwością i delikatnością.

W „Saturninie” znajdziemy sporo bólu, który tkwi głęboko w bohaterach, jednak ci przeżywają go w ciszy. To kolejny znak rozpoznawczy Małeckiego, który często uwypukla cierpienie przeżywane głęboko w sobie. „Saturnin” to bogata, wielowątkowa historia, sięgająca czasów wojennych. Pozycja, którą zdecydowanie warto polecić na pierwsze dni jesieni.

saturnin

 

Co odkryje prosty sprzedawca z Warszawy, który po latach spędzonych w stolicy wraca w rodzinne strony? Co takiego przyciągnęło go do znanych okolic i jaki wpływ ma dziadek na przyszłość Satka? W „Saturninie” pada bardzo wiele pytań, na które sami musicie poszukać odpowiedzi.