Nagrane osiem lat temu utwory takie jak „Chleb” czy „Hajs” były przede wszystkim grą z konwencją, parodią. Teraz jednak autorka „Innych ludzi” podeszła to tworzenia muzyki na serio, czego dowodem jest współpraca z SBM Label i pełnoprawna płyta „Wolne”, która brzmi naprawdę dobrze.

Rap zamiast literatury

Dotychczas przyzwyczailiśmy się, że jeżeli Dorota Masłowska chce nam przekazać swoją wizję świata albo określony pogląd na rzeczywistość, wykorzystuje do tego literaturę. Jej powieści swego czasu również burzyły konwencje, jednak w zupełnie inny sposób niż Mister D. Jej najświeższe refleksje nie zostały ubrane w formę tradycyjnego opowiadania czy powieści. Autorka zwróciła się w stronę poezji, jednak zamiast tomiku wierszy wydała płytę z muzyką w gatunku, który aktualnie święci triumfy na polskiej scenie.

Aby jeszcze bardziej podbić ekspresję i wydźwięk swoich utworów, Masłowska wybrała rap, który w jej mniemaniu jest optymalnym nośnikiem dla jej treści. W rozmowie z Anną Sańczuk dla Vogue’a wyjaśnia to tak: „I teraz uwaga – nie jest to zabawa konwencją, tylko właśnie pełne wejście w konwencję i użycie jej do wyrażenia rzeczy, których nie potrafię wyrazić inaczej.”

 

Wolne Dorota Masłowska

 

Prosta Masłowska

Utwory na płycie „Wolne” są krótkie, a ich treść dosadna, minimalistyczna. To sprawia, że bardzo szybko zapoznajemy się z koncepcją albumu, żeby potem chcieć do niej wrócić. Materiał przesłuchany raz pozostawia niedosyt. Każdy kolejny odsłuch odkrywa przed słuchaczem nowe pola do interpretacji, bo w tej prostocie drzemie potężny ładunek emocjonalny.

Masłowską kojarzymy w dużej mierze z tym, że nie gryzie się w język i lubi zabawę słowem. Napisanie tak skondensowanych tekstów na album musiało być dla niej interesującym wzywaniem. Efekt jest jednak bardzo ciekawy i świadczy o dużej świadomości gatunku, za który się wzięła. Okrojone ze zbędnych ozdobników wersy w dosadny sposób podkreślają wydźwięk poszczególnych piosenek.

 

 

Na tematykę swoich utworów pisarka-raperka wybrała zagadnienia fundamentalne: śmierć, wojna, a ponadto tabuizowane: kobieca seksualność, przemoc. W kawałku „Gadżety” można usłyszeć Masłowską ironiczną, puszczającą oko do odbiorcy (szczególnie tego znającego jej charakterystyczny warsztat), jednak całość ma zdecydowanie cięższy i poważniejszy wydźwięk niż wcześniejsze muzyczne projekty.

To może polaryzować słuchaczy, bo środowisko miłośników truskulu jest wymagające oraz mało wyrozumiałe dla osób spoza swoich kręgów, które postanawiają sprawdzić się w roli MC. Z drugiej strony są zwolennicy nowej fali. Ta grupa przyklaskuje każdej nietypowej kolaboracji, upatrując w niej szansy na rozwój gatunku. Na końcu, chociaż nie ostatni – fani Masłowskiej po prostu cieszą się, że mogą znowu posłuchać muzycznego dzieła idolki.

Dlaczego właśnie SBM?

Nowa odsłona twórczości Doroty Masłowskiej to jedno, natomiast bez wątpienia jeszcze głośniejszym echem w branży muzycznej odbiła się współpraca pisarki z wytwórnią SBM. Na tę artystyczną kooperację warto spojrzeć z dwóch perspektyw. Pierwszą będzie punkt widzenia artystki, która chciała stworzyć rapową płytę na poważnie. Trudno się więc dziwić, że zainteresowała się współpracą z jedną z prężnie działających wytwórni hip-hopowych w Polsce, która lubi szukać intrygujących brzmień oraz zapraszać do studia twórców spoza rapowych ram – chociażby braci Kacperczyk.

Dzięki temu, że o bity zadbali m.in. Lanek, Białas czy Auer warstwa muzyczna albumu „Wolne” jest świetnie dopracowana i idealnie dopasowana do tekstów.

 

 

A perspektywa SBM Label? Przede wszystkim projekt z Masłowską mógł być dla Lanka i spółki ciekawym wyzwaniem. Mamy tutaj do czynienia w większym stopniu z poezją śpiewaną, a nie klasycznym rapem. Wymagało to od producentów niesztampowego podejścia i to bez wątpienia się udało.

Ponadto był to również pewnego rodzaju akt odwagi. Zapewne na długo przed ogłoszeniem współpracy przedstawiciele SBM mieli świadomość, że dla bardziej konserwatywnej części społeczności zgromadzonej wokół wytwórni, rapująca pod szyldem SBM Masłowska będzie postrzegana w kategoriach eksperymentu.

Pomijając jednak postrzeganie postaci Doroty Masłowskiej przez fanów rapu trzeba przyznać, że „Wolne” to bardzo dobrze dopracowany muzyczny projekt, a zarówno pisarka, jak i SBM wykonali przy tym albumie kawał dobrej roboty. Mamy tylko nadzieję, że na kolejne tego typu przedsięwzięcie nie będziemy musieli czekać następnych ośmiu lat. A jeśli tylko coś pojawi się na horyzoncie, z pewnością poinformujemy o tym w sekcji Słucham.