Dla przyszłego geniusza - recenzja książek z serii „Uniwersytet Malucha”

„Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” – czy właśnie to powiedzenie przyświecało twórcy serii „Uniwersytet Malucha”, składającej się z kilku kartonowych książek poruszających bardzo poważne zagadnienia naukowe? Niewykluczone, choć osobiście mam pewne wątpliwości, czy wczesne dzieciństwo to odpowiedni moment na poznawanie teorii względności, fizyki kwantowej czy chemii organicznej. Co nie zmienia faktu, iż recenzowany zestaw wart jest uwagi.

Autor: Ewa Świerżewska

To dla dzieci?!

Zanim wzięłam do rąk te nietuzinkowe tytuły, myślałam, że się przesłyszałam. Wiedza, którą zdobywa się w liceum, a niekiedy na studiach, lub – nie oszukujmy się – nigdy, w wersji dla najmłodszych?

Okazuje się jednak, że Chris Ferrie, „nagradzany fizyk i ojciec czwórki przyszłych naukowców”, uważa, że to świetny pomysł. „Jego zdaniem żadne dziecko nie jest za małe, żeby wprowadzić je w cudowny świat nauki”, możemy przeczytać na okładce. I tu, jak najbardziej, się z nim zgadzam, choć nadal nie jestem pewna, czy nie lepszym sposobem jest wspólne eksperymentowanie, doświadczanie „na żywo”, a nie na kartach książki.

Inspiracja do działania

A może potraktować te książki jako inspirację, punkt wyjścia do działania, do zabawy z piłką, będącą nie tylko nieodłącznym atrybutem dzieciństwa, ale też – jak można się przekonać w każdym z tomów cyklu – niezbędnym elementem doświadczeń. Z „Teorii względności dla maluchów” dziecko dowie się, że „(…) piłka ma masę” – raz mniejszą, raz większą, oraz że masa zakrzywia przestrzeń. Następnie przychodzi czas na coś znacznie bardziej skomplikowanego, czyli zagadnienia związane z czarną dziurą, która powstaje na skutek ściskania ciała o ogromnej masie. W „Chemii organicznej…” kilkulatki zetkną się z pojęciami takimi jak atom i cząsteczka organiczna oraz ich właściwościami. I tutaj znów nie będę ukrywała swojego zaskoczenia. Nagle w połowie książki pojawiają się wzory chemiczne… Najbardziej przystępna wydaje się „Fizyka kwantowa dla maluchów”, choć i w niej pojawia się bardzo dużo skomplikowanych kwestii związanych z budową atomów i energią drzemiącą w elektronach.

Ładne i bezpieczne

Nawet jeśli tematyka serii „Uniwersytet malucha” może budzić zdziwienie, to na pewno sposób wydania – na lakierowanej tekturze, z bezpiecznymi, zaokrąglonymi rogami, przypadnie do gustu nie tylko dzieciom, ale i rodzicom. Sprawia on bowiem, że książki są trwałe, dzięki czemu jest szansa, że przetrwają do czasu, gdy mały człowiek będzie już gotowy na przyswajanie zawartej w nich wiedzy.

Uniwersytet malucha