Rozmowa z Tomaszem Ziętkiem

Artur Zaborski: 2021 rok należy do ciebie. Trzy główne role w „Żużlu”, „Żeby nie było śladów” i „Hiacyncie”. Idziesz jak burza!

  • Tomasz Ziętek: Z perspektywy aktora sprawa wygląda trochę inaczej. Premiery filmów rzeczywiście zbiegły się w czasie, ale zdjęcia do nich powstawały w pewnych odstępach. Nie było tak, że robiłem te filmy jednocześnie. Początkowo też nie było takiego zamysłu, żewejdą do kin jeden po drugim. Przygodę z filmem „Żużel” traktuję jak odległą przeszłość. W końcu został nakręcony pięć lat temu i był dla mnie dużym wyzwaniem, bo po raz pierwszy odgrywałem główną rolę. Wspominam ten czas z dużym sentymentem. A teraz kiedy filmy ze mną nareszcie mogą oglądać widzowie, cieszę się z ich przyjęcia. Słyszałem sporo pozytywnych opinii na temat każdego z nich.

Nie czujesz niepokoju związanego z tym, jak bardzo rozpoznawalny się stałeś?

  • Spotkałem się z wzmożoną rozpoznawalnością już przy okazji poprzednich produkcji, teraz jedynie zwiększyła się skala tego zjawiska. Na ten moment jest mi trudno się ustosunkować, ponieważ sprawa jest świeża.

Pamiętasz, w czym pojawiłeś na festiwalu w Gdyni po premierze „Cichej nocy”?

  • Jasne, byłem w koszulce z napisem „Ogrodnik to ten drugi”, bo często mnie brali za Dawida Ogrodnika.

Dziś to ci chyba już nie grozi?

  • Niezupełnie. Już pierwszego dnia tegorocznego festiwalu pewna pani zrobiła sobie ze mną zdjęcie, wierząc, że właśnie fotografuje się z głównym aktorem „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje”, czyli Dawidem Ogrodnikiem. Nie mam z tym żadnego problemu. Traktuję to jako zabawną i ciekawą przygodę. To taka nasza forma braterstwa z Dawidem, który w tym roku w Gdyni też miał dwa filmy.

Czyli tyle samo co ty. „Hiacynta” i „Żeby nie było śladów” zresztą sporo je łączy.

  • Pozornie tak, bo w obu tych produkcjach gram młodych bohaterów. Co zaskakujące i Jurek i Robert nadal mieszkają ze swoimi rodzicami, jednak tutaj podobieństwa między tymi bohaterami się właściwie kończą. Jurek nie potrafi podjąć decyzji, co chce robić ze swoim życiem. Jest klasycznym przykładem „syndromu Piotrusia Pana”, który jest powszechnym problemem również dziś. Natomiast Robert to człowiek z zaprojektowaną karierą.

Cicha noc film

Akcja obu filmów dzieje się w latach 80…

  • …a mimo to są niezwykle aktualne. Szkoda, że nie wszyscy to zauważają.

Zauważyli to zagraniczni krytycy, którzy na festiwalu w Wenecji pisali, że „Żeby nie było śladów” kojarzy im się ze sprawą George’a Floyda w Ameryce.

  • To złożony, niejednoznaczny film, a przy tym boleśnie aktualny. Towarzyszy mu wiele uniwersalnych motywów, zresztą tak samo jak „Hiacyntowi”. W obu filmach ważna jest relacja ojca z synem, która została pokazana na tle czasów i wydarzeń, o których wiele osób już nie pamięta, a część z nas nawet o nich nie wiedziała. Ja tak miałem z akcją „Hiacynt”. Zanim dostałem scenariusz filmu, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że coś takiego miało miejsce. Dlatego cieszę się, że możemy o tym opowiedzieć.

Akcja „Hiacynt” była wymierzona w homoseksualistów, których władza chciała napiętnować. Ty grasz Roberta, którego seksualność jest jeszcze nieodkryta. Nie miałeś oporu, żeby wziąć tę rolę?

  • Dobry tekst jest elementem niezbędnym, aby zachęcić mnie do projektu, tak jak było to w przypadku „Hiacynta”. Moje kryteria wyboru nie ograniczają się do tego, jaką postać miałbym zagrać, o wiele ważniejsza jest sama historia i sposób opowiedzenia. Drugą, coraz bardziej interesującą mnie kwestią są sami twórcy. Nie ma co ukrywać, pół roku pracy na planie miło jest spędzić w dobrym towarzystwie! (śmiech)

Jeszcze dziesięć lat temu sporo aktorów bałoby się roli chłopaka, który nie jest jednoznacznie heteroseksualny. W twoim pokoleniu jest już chyba inaczej.

  • Pamiętaj, że wtedy nie było wielu tego typu scenariuszy. Być może to nie do końca kwestia pokolenia, a raczej zmian zachodzących w całym społeczeństwie. Nieheteronormatywni bohaterowie stanowili kiedyś poboczny wątek fabularny, tło dla głównych postaci. Obecnie te role są pełnokrwiste.

Tomasz Zietek w filmie Hiacynt for Bartosz Mrozowski mat Netflix

Tomasz Ziętek w filmie „Hiacynt" w reżyserii Piotra Domalewskiego.
Fot. Bartosz Mrozowski/mat. Netflix

Jak zgłębiałeś realia historyczne dotyczące tamtych czasów?

  • Pracując nad „Żeby nie było śladów” miałem dostęp do wielu materiałów, dokumentów oraz reportażu Cezarego Łazarewicza, jednak najważniejsza dla mnie i tak była lektura scenariusza. Z „Hiacyntem” było podobnie, głównie przygotowywałem się, analizując scenariusz. Znajomość realiów historycznych bywa przydatna przy kreowaniu bohatera, nawet w takich aspektach jak wygląd zewnętrzny. Tak jak w przypadku Jurka wybór jego fryzury czy plecaka, który towarzyszy mu przez cały film.

Takie detale są dla ciebie istotne?

  • Tak, chociaż mam wrażenie, że przywiązanie do detalu charakteryzuje też reżysera Janka P. Matuszyńskiego. Ja zawsze stawiam na pracę ze scenariuszem, jego analizę. Nie tylko poddawanie tekstu własnym interpretacjom, ale zrozumienie go. Biorąc scenariusz pierwszy raz do ręki, chcesz go przeczytać i natychmiast zinterpretować. Bardzo trudno jest później oderwać się od pierwszego, intuicyjnego spojrzenia na tekst. Dlatego staram się unikać interpretacji - po prostu czytam. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, jest to możliwe.

Tomasz Zietek i Mateusz Gorski w Zeby nie bylo sladow

Tomasz Ziętek i Mateusz Górski w filmie „Żeby nie było śladów” w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego.
Fot. Łukasz Bąk/mat. Kino Świat

Czy podczas pracy poczułeś sentyment do lat 80.?

  • Na latach 80. ciąży olbrzymi ładunek nostalgiczny, chociaż ich wizerunek w filmie Janka P. Matuszyńskiego jest daleki od ideału i tego, jakimi chcielibyśmy je pamiętać.

Jesteś bardzo młody, a możesz pochwalić się przeżyciami, których mógłby ci pozazdrościć niejeden aktor z kilkudziesięcioletnim dorobkiem. Byłeś na festiwalu w Wenecji i na gali rozdania Oscarów. Czujesz, że dziś aktor z Polski nie musi się ograniczać tylko do swojego kraju?

  • Świat się na nas otworzył, co jest efektem wielu lat ciężkiej pracy polskich twórców. A warto pamiętać, że nasze krajowe budżety są niewielkie, zwłaszcza w porównaniu do zagranicznych.

Więcej wywiadów i artykułów o filmach znajdziesz w Pasji Oglądam.

Zdjęcie okładkowe: Tomasz Ziętek w filmie „Żeby nie było śladów” w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego. Fot. Łukasz Bąk/mat. Kino Świat

Empik jest patronem filmu „Żeby nie było śladów”.

A już w środę 13 października o godz. 20 zapraszamy na spotkanie online z wokół filmu i książki „Żeby nie było śladów”. Link do spotkania w grafice poniżej.

13 października o godz. 20 zapraszamy na spotkanie online z wokół filmu i książki „Żeby nie było śladów”