„Niedźwiedzie nie istnieją” (1 grudnia)
Najnowszy film irańskiego reżysera Jafara Panahi miał premierę na Festiwalu Filmowym w Wenecji i zdobył na nim nagrodę specjalną jury. Reżysera na premierze nie było. Przebywa w więzieniu, skazany na karę sześciu lat więzienia.
Panahi wielokrotnie więziony i objęty zakazem kręcenia filmów w swoim kraju, znany jest z kręcenia hybrydowych filmów dokumentalnych, charakteryzujących się przebiegłą pomysłowością i niejasnymi komentarzami politycznymi i społecznymi. „Niedźwiedzie nie istnieją” to prawdopodobnie jego najlepsza tajna produkcja.
W filmie Jafar Panahi gra fabularyzowaną wersję siebie - człowieka, który potajemnie koordynuje zdjęcia do filmu w turecko-irańskiej wiosce na pograniczu, pomimo represji ze strony rządu. Tam trafia w sam środek lokalnego skandalu, konfrontując się z przeciwstawnymi siłami tradycji i postępu.
Film z początku jest zwodniczo prosty, ale wraz z upływem czasu odkrywa kolejne warstwy. Porusza m.in. kwestię granic zarówno fizycznych, jak i duchowych, podziału między tradycją a nowoczesnością oraz świata różnic między Teheranem a wiejskimi obszarami Iranu. Stanowi przypowieść o opresyjnej stagnacji społeczeństwa i odrzucaniu zmian.
„Trolle 3” (1 grudnia)
Fani animowanego musicalu powinni przygotować się na prawie 2 godziny dobrej zabawy z ulubionymi bohaterami. W trzeciej części kontynuowane będą wydarzenia z poprzedniego filmu. Poppy (Anna Kendrick) i Branch (Justin Timberlake) są oficjalnie parą, po tym jak ich związek przerodził się z przyjaźni w romans. Dodatkowo nowy film ujawnia, że Branch był kiedyś częścią boysbandu BroZone, który tworzył wraz ze swoimi braćmi. Jeden z nich teraz potrzebuje pomocy, dlatego Branch i Poppy muszą wyruszyć na misję, by uwolnić go z rąk nieprzyjaciół.
Seria znana jest z wpadającej w ucho ścieżki dźwiękowej, w tym hitu „Can't Stop The Feeling!” z pierwszego filmu (nagroda Grammy dla Timberlake'a za najlepszą piosenkę). W „Trollach 3” nie zabraknie nowych utworów, a dodatkowo film ma zawierać mnóstwo nawiązań do boysbandów, w tym takich gwiazd jak One Direction, Boyz II Men i Backstreet Boys.
„Służka” (6 grudnia)
Mieszkająca w Stanach Zjednoczonych nastolatka pochodzenia indyjskiego, zaczyna odrzucać kulturę swojej rodziny i próbuje dopasować się do szkolnego środowiska. Jednak, gdy tajemnicza istota znana jako Pishach atakuje jej przyjaciół, dziewczyna musi pogodzić się ze swoim dziedzictwem, by pokonać złowrogiego ducha.
W debiutanckim filmie fabularnym, reżyser Bishala Dutty wykorzystuje swoje doświadczenia związane z emigracją do Ameryki Północnej. Ten horror o dojrzewaniu przenosi też na duży ekran przerażającą istotę z mitologii hinduskiej i buddyjskiej i oddaje potworowi należne mu miejsce wśród amerykańskich filmów tego gatunku. Dla fanów horrorów pozycja obowiązkowa.
„Wonka” (14 grudnia)
Jak Willy Wonka stał się ekscentrycznym cukiernikiem? Opowiada o tym muzyczny prequel Paula Kinga (odpowiedzialnego za dwa filmy o Paddingtonie) oparty na słynnej postaci stworzonej przez Roalda Dahla w powieści „Charlie i fabryka czekolady”.
Timothée Chalamet wciela się w młodego Willy’ego Wonkę w tej historii o pochodzeniu, w której szczegółowo poznajemy przygody bohatera przed otwarciem najsłynniejszej na świecie fabryki czekolady. Dowiadujemy się m.in. w jaki sposób poznał Oompa-Loompas.
Obsadę uzupełniają Olivia Colman, Sally Hawkins, Keegan Michael-Key, Rowan Atkinson i Hugh Grant, który wciela się w Oompa-Loompasa.
Przedświąteczna premiera „Wonky" to świetny moment dla tego typu tytułu. Czy jeden z najbardziej oczekiwanych filmów 2023 roku okaże się hitem? Przekonamy się już niebawem.
„Maestro” (20 grudnia)
Po „Narodzinach gwiazdy”, filmie, który odniósł olbrzymi sukces, Bradley Cooper ponownie zasiadł w fotelu reżyserskim i podjął się opowiedzenia kolejnej przesiąkniętej muzyką historii.
„Maestro” to film biograficzny o legendarnym amerykańskim dyrygencie i kompozytorze Leonardzie Bernsteinie, który stał się wybitną postacią muzyki klasycznej XX wieku. Dramat opowiada o życiu muzyka i jego małżeństwie z Felicią Montealegre (w tej roli Carey Mulligan).
Bradley Cooper nie tylko reżyseruje film i jest współautorem scenariusza, ale też występuje w roli głównej. Za produkcję filmu odpowiadają m.in. Martin Scorsese i Steven Spielberg.
Debiut reżyserski Coopera przyniósł 8 nominacji do Oscara i jedną statuetkę za najlepszą piosenkę „The Shallow”. Jak będzie tym razem?
„Aquaman i Zaginione Królestwo” (21 grudnia)
Po wielu opóźnieniach długo oczekiwany film kontynuacja „Aquamana” z 2018 roku, trafi do kin dokładnie przed świętami. Fani Aquamana długo czekali na powrót do Atlantydy, ale w końcu nadszedł ten czas - gwiazda Jason Momoa i reżyser James Wan powracają.
Co zobaczymy w drugiej części? „Aquaman i Zaginione Królestwo” podąża za Arthurem Currym i Ocean Masterem. Aby chronić świat przed ciągłymi rządami terroru Czarnej Manty i całkowitym zniszczeniem, Aquaman (Jason Momoa) musi odłożyć na bok swoje przekonania i zawrzeć niełatwy sojusz ze swoim bratem Królem Ormem (Patrick Wilson).
Do obsady powrócili także Dolph Lundgren, Yahya Abdul-Mateen II, Temuera Morrison i Nicole Kidman. W filmie zaplanowano epizodyczną rolę Bena Afflecka w roli Batmana, natomiast sceny z Amber Heard w roli Mery zostały ograniczone.
„Tylko nie ty” (29 grudnia)
To może być jedna z najbardziej ekscytujących komedii romantycznych sezonu. W rolach głównych występują: gwiazda „Euforii” Sydney Sweeney i Glen Powell, gwiazda „Top Gun: Maverick”. Założenie jest banalne (i niesamowicie skuteczne): film opowiada o dwójce ludzi, którzy nienawidzą się tak bardzo, że aż... nie mogą się sobie oprzeć. Z okazji ślubu ich wspólnego przyjaciela zostają wymuszoną parą i doświadczają wielu zabawnych wpadek. Scenariusz, który zmusza lodowatą parę do udawania zakochanej pary? Spodziewaj się mnóstwa śmiechu i żartów w egzotycznych lokalizacjach.
Ta ognista komedia romantyczna, z dwoma najgorętszymi młodymi gwiazdami Hollywood zapewni dobrą zabawę w okresie świątecznym.
„Ferrari” (29 grudnia)
Na zakończenie roku jeszcze jeden mocny i wyczekiwany tytuł. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że reżyser Michael Mann („Gorączka”, „Miami Vice”, „Ostatni Mohikanin”) podobno przymierzał się do tego projektu od kilkudziesięciu lat. Oprócz ciekawej historii, kolejnym powodem, dla którego warto będzie wybrać się na ten film do kina jest Adam Driver.
Przeczytaj także: Adam Driver – fachowiec od ról specjalnych
Po roli w filmie „Dom Gucci”, aktor, który okazał się wielkim odkryciem i od kilku lat dostarcza widzom niesamowitych emocji, znowu wciela się w legendarną postać, tym razem producenta samochodów wyścigowych Enzo Ferrari.
Jest rok 1957, a Ferrari przeżywa kryzys. Fabryce zagraża upadłość. Kryzys trawi także małżeństwo Enzo i Laury (Penelope Cruz). Jednak mimo wszystkich problemów kierowcy Ferrari przygotowują się do zdradliwego wyścigu przez Włochy - Mille Miglia.
Produkcja nie jest typowym filmem biograficznym, jego akcja rozgrywa się w dramatycznym i kluczowym momencie działalności słynnego producenta samochodów. Można jednak spodziewać się, że jak to bywa u Manna, emocjonalne i intymne elementy życia bohaterów będą miały taką samą wagę jak wyścigi samochodowe. Zapowiada się porywający dramat.
Zajrzyj do pasji Oglądam, by znaleźć więcej filmowych rekomendacji.
Okładka: materiały promocyjne.
Komentarze (0)