Najgorszy chłopak na ziemi

Oczywiście, że pamiętamy go jako Adama Sacklera z serialu „Dziewczyny”, gdzie był dziwacznym chłopakiem głównej bohaterki, Hanny Horvath, granej przez Lenę Dunham, reżyserkę serialu. Na początku miał pojawiać się w nim epizodycznie, od czasu do czasu, został jako jeden z głównych bohaterów na 6 sezonów (był za tę rolę trzykrotnie nominowany do nagrody Emmy!). Lena twierdzi, że kiedy zobaczyła go na castingu, biła od niego jakaś moc, ale też… dziwność. Może dlatego stworzył tak wiarygodny portret Adama? Przystojnego, ale też brzydkiego, słodziutkiego, ale też okropnego, przerażającego, ale momentami też bardzo kochanego i wspierającego…

 

 

Na początku wszystkich nas od siebie odrzuca, żeby później, krok po kroczku, odsłaniając kolejne warstwy swojej niespokojnej osobowości, powoli do siebie przekonywać. Rola, oparta na niekończących się przeciwieństwach, która nie pozwala nikogo zaszufladkować, to marzenie dla początkującego aktora. Oczywiście jeśli tylko jest w stanie ją unieść. Adam poradził sobie znakomicie. Od razu, na początku dostał szansę pokazać cały wachlarz możliwości. I zostało to zapamiętane.

Prawie świetny żołnierz

Do szkoły aktorskiej Julliard School w Nowym Jorku zdawał dwa razy. Za pierwszym się nie udało, wrócił więc do rodzinnej Mishawaki w północnej Indianie. Nie pasował tam, nie chciał być tylko krążącym od domu do domu sprzedawcą odkurzaczy. Potem pomyślał, że może spróbuje swoich sił bez szkoły w Hollywood, ale… to też mu się nie udało. Stary samochód zepsuł się po drodze, jego naprawa kosztowała większą część oszczędności, które przeznaczył na początek swojego życia w Los Angeles. Resztę zgarnął pośrednik nieruchomości, który miał mu pomóc wynająć mieszkanie. Pieniądze wziął i zniknął. Na mieszkanie nie zostało już nic. Adam znów musiał wrócić do domu. Ale nie na długo. Co robi młody Amerykanin, który chce się wyrwać z marazmu małego miasteczka? Idzie do wojska! Szczególnie, że na ukochany kraj dokonano właśnie samobójczych zamachów 11 września i wszyscy szykowali się do dziwnej wojny. Niech więc i tak będzie, witajcie marines! Na szkoleniu wojskowym Adam spędza prawie 3 lata. Ale do Iraku ostatecznie nie pojedzie - ma wypadek na rowerze górskim, łamie obojczyk i ta kontuzja uniemożliwia mu dalszą służbę. A tak dobrze się zapowiadał!

 

Dom Gucci
Dom Gucci
4.5/5
20,99 zł
19,94 zł
Ostatni pojedynek
Ostatni pojedynek
4.6/5
72,99 zł
Megacena
Dom Gucci
Dom Gucci
4.7/5
80,99 zł
76,94 zł
Ostatni pojedynek
Ostatni pojedynek
4.2/5
34,99 zł
33,24 zł

 

Układanka, która ma za dużo puzzli

Adam po raz kolejny musi zmierzyć się z dorosłym życiem. W wojsku wszystko jest proste - po prostu robisz to, czego od ciebie oczekują (czy nie przypomina wam to… aktorstwa?). Masz co jeść, gdzie spać, plan dnia jest ustalony, nie ma się nad czym zastanawiać. Po raz kolejny jedzie więc do Nowego Jorku i… tym razem udaje mu się dostać do Julliarda. Ale życie tam wcale nie jest proste - w czasie, kiedy jego koledzy „walczą za kraj” w Iraku, on ćwiczy się w udawaniu dzikich zwierząt i drzew. Jak to w aktorskiej szkole. Brakuje mu ćwiczeń fizycznych, codziennie biega więc dobrych kilka kilometrów z Queens, gdzie mieszka, do szkoły na Manhattanie. Na śniadanie je 6 jajek, potem, w ciągu dnia, całego pieczonego kurczaka. Na studiach poznaje Joanne Tucker, która kilka lat później, w 2013 roku, zostanie jego żoną. Adam gra małe rólki w teatrach na Broadwayu, ma też szczęście do małych ról w filmach dobrych reżyserów - u Barry’ego Levinsona w „Jack, jakiego nie znacie” u boku Ala Pacino, u Clinta Eastwooda w „J.Edgar” z Leonardo DiCaprio, w „Lincolnie” Stevena Spielberga z Danielem Day-Levisem. Na planie „Frances Ha” poznaje reżysera Noaha Baumbacha, z którym później będzie pracował jeszcze kilkukrotnie.

 

 

Ewidentnie ma szczęście. I talent. A do tego w wojsku nauczyli go wypełniać polecenia bez mrugnięcia okiem i być zawsze przygotowanym. Praca na planie, nawet ta najtrudniejsza, to pikuś przy tym, co musisz robić w wojsku na rozkaz. Również za to go cenią reżyserzy. Martin Scorsese nazwał go nawet najlepszym aktorem pokolenia. Na pewno jest jednym z oryginalniejszych, również dlatego, że nie pasuje do standardowego, hollywodzkiego wzorca - ma za duże uszy, za długi nos, nierówne usta i krzywe zęby, których wcale nie ma zamiaru prostować (przynajmniej tak deklaruje na razie). Nie jest również błękitnookim blondynem, i dobrze. Ale i tak dziewczyny wieszają sobie jego zdjęcia na ścianach (a może ustawiają je na ekranach komórek?). Bo Adam potrafi zagrać wszystko. I każdego. Ridley Scott nazwał go „układanką, która ma za dużo puzzli - przy każdym filmie rozkłada się i składa na nowo, w zupełnie innym kształcie”. Być może dla reżyserów on sam jest podobnym wyzwaniem, jak każda kolejna rola dla niego? Może dlatego oni też uwielbiają z nim pracować?

Ulubiony ulubieniec

Ma 39 lat, a pracował już z największymi reżyserami naszych czasów. Jest świetny w biopikach – filmach biograficznych - za chwilę do polskich kin wejdzie „Ferrari” Michaela Manna, gdzie Adam Driver, oczywiście, jest Enzo Ferrarim, włoskim przedsiębiorcą i kierowcą rajdowym. Tym razem siwowłosym, dojrzałym mężczyzną w świetnie skrojonym garniturze, który znalazł się na rozstaju. Zmarł mu ukochany syn, firma stoi na skraju bankructwa, a on sam szuka pocieszenia w ramionach kochanki, ale jednocześnie nie jest w stanie rozstać się z ukochaną żoną, którą podziwia. Reżyser Michael Mann znów przygląda się męskiemu ego napędzanemu rywalizacją. Jeśli ktoś chce pokazać tak wiele w jednej postaci, wiadomo, że Adam Driver da radę. I takie też są pierwsze recenzje filmu pokazanego na festiwalu w Wenecji - całość taka sobie, ale Adam, jak zwykle, wspaniały!

 

 

Był już znakomitym Maurizio Guccim w filmie Ridleya Scotta „Dom Gucci”.

 

 

Policjantem, który chce infiltrować Ku Klux Klan u Spike’a Lee w „Czarnym bractwie”, zabiedzonym jezuitą w „Milczeniu” Scorsese (schudł do tej roli ponad 20 kilogramów, dał się zamknąć na tydzień w klasztorze, żeby na własnej skórze poczuć izolację od świata), introwertycznym kierowcą autobusu i poetą u Jima Jarmuscha w „Patersonie”, rycerzem w „Ostatnim pojedynku” Scotta, machającym świetlnym mieczem Kylo Rena w nowych „Gwiezdnych wojnach” J.J. Abramsa, co ostatecznie przyniosło mu ogólnoświatową rozpoznawalność (i zapewne pochwałę od syna).

 

 

Trudno powiedzieć, w czym Driver jest najlepszy, bo ma w sobie niezwykły magnetyzm i kiedy pojawia się przed kamerą, po prostu kradnie show kolegom aktorom i koleżankom na planie.

Ale rozkłada na łopatki jako szalony i nieokrzesany komik Henry McHenry u Leosa Caraxa w kontrowersyjnym musicalu „Annette” (niektórzy twierdzą, że ten film albo się kocha, albo nienawidzi). Driver mieni się w tym filmie, migocze, raz jest wspaniały i kochający, kiedy indziej okrutny i potworny. Nie do uchwycenia, nie do ogarnięcia, nie do opisania. Trochę jak w „Dziewczynach” Leny Dunham, ale jeszcze bardziej zjawiskowo. Driver w tym filmie również śpiewa i tańczy, w tej figurze szaleńca czuje się jak ryba wiadomo gdzie. Podobne odczucia towarzyszą, kiedy oglądamy go w „Historii małżeńskiej” Baumbacha, która przy niewielkich środkach i w oparciu o znakomitych aktorów (Adamowi partneruje Scarlett Johansson) pokazuje powolny rozpad związku, rodziny i wszelkie emocjonalne perypetie z tym związane. Ale tak, że wbija nas to w fotel, że o łzach nie wspomnę.

Sam Adam nie lubi rozmawiać o swoich filmach - twierdzi, że wszystko, co miał do powiedzenia, pokazał w swojej roli. Nie znosi również oglądać się na ekranie, dlatego na premierach zawsze zgrabnie ucieka z sali, już w ciemności. Nie opowiada o prywatnym życiu - przez dwa lata udawało mu się ukryć fakt, że ma syna! Dwa razy nominowany do Oscara (za pierwszoplanową rolę w „Historii małżeńskiej” i drugoplanową w „Czarnym bractwie”) wciąż czeka na swoją statuetkę. A może wcale nie czeka? Może ma to gdzieś? Obchodzi go tylko to, żeby na planie „się działo”?

„Tak naprawdę kino nie daje aktorom zbyt wiele powiedzieć. A skoro tak, staram się pracować ze świetnymi reżyserami, bo tylko dzięki nim moja praca też może być interesująca” – mówi. 

Więcej artykułów o filmach znajdziecie w pasji Oglądam.

Zdjęcie okładkowe: mat. prasowe