Od dziecka fascynował mnie świat baśni i legend. Lubiłam wymyślać rozmaite historie i marzyć o tym, że kiedyś osobiście usiekę smoka czy innego kosmitę, chcącego zdziesiątkować ziemian. Jako, że dorastałam w latach 90., rodzice dość szybko zdecydowali się na zakup komputera, który oczywiście pierwotnie miał służyć wyłącznie do nauki. Jednak oprócz edytora tekstu, dostępu do Internetu (tylko wtedy, kiedy babcia nie rozmawiała przez telefon) i odtwarzacza muzyki, na tym komputerze była także gra „Croc: Legend of the Gobbos”. Nie mając wprawy w sterowaniu, nie znając logiki działania mechanizmów gier platformowych, pokonywałam kolejne poziomy z trudem, ale i dziką satysfakcją. Nieświadomie ćwiczyłam w ten sposób zręczność, kreatywność i umiejętność logicznego myślenia, a to wszystko bardzo procentowało, bo o dziwo podciągnęłam się nieco z matematyki, a na plastyce zgarniałam pochwały za coraz ciekawsze dzieła. Niedługo później rodzice sprezentowali mi grę „The Sims”. Prawdopodobnie nie mieli pojęcia, że według klasyfikacji PEGI, zrobili to o kilka lat za wcześnie. Niemniej, tytuł ten pochłonął mnie do tego stopnia, że do dziś nie omijam żadnego dodatku!

 

Strefa „The Sims” EA Maxis

 

Mimo tych doświadczeń, muszę stwierdzić, że moja przygoda z graniem w gry na dobre rozkręciła się nieco później, bo w piątej klasie podstawówki. Koledzy z klasy planowali spędzić ferie zimowe z tytułem, który wychował całe pokolenia, czyli „Heroes of Might & Magic III”. Strasznie im tego zazdrościłam, bo mnie rodzice zdążyli już zapisać na zimowisko, a niezmiernie intrygowała mnie możliwość grania w trybie multiplayer. Na szczęście do wyjazdu nie doszło, a ja mogłam dołączyć do nieco zakłopotanej zgrai młodych nerdów. Dla nich spędzanie czasu z dziewczyną było tym samym, czym dla mnie poznawanie świata wirtualnych rozrywek – podróżą w nieznane.

 

„Heroes of  Might & Magic III” HD Edition Ubisoft

 

Moi nowi przyjaciele nie byli przekonani, czy poradzę sobie z wbijaniem leveli i rozsądnym zarządzaniem surowcami. Poza tym uważali, że powinnam pozostać przy bardziej „dziewczyńskich” tytułach. Zrobili jednak co w ich mocy, żebym nie stanowiła piątego koła u wozu. Od tamtych ferii minęło prawie 20 lat, a ja nadal mam na komputerze zainstalowane „Hirołsy”. Oczywiście międzyczasie poznałam masę innych wartościowych tytułów, kilkukrotnie zmieniłam platformę gamingową i teraz mam możliwość przekuwania swojej pasji do grania w coś nieco bardziej pożytecznego. Spróbuję bowiem udowodnić, że gry wideo są wartościowym hobby – dla dorosłych oraz dzieci.

 

strefa gracza w empiku

 

Jak kupować gry dzieciom?

Moi rodzice nie byli świadomi tego, że otwierając przede mną możliwość grania w gry, zmienią moje życie. Nie wiedzieli też, co mogę spotkać na poszczególnych mapach i poziomach. Jesteście zatem w lepszej pozycji – dużo więcej wiecie o branży gamingowej, ale pewnie nadal macie wątpliwości i zastanawiacie się, po jakie tytuły sięgnąć, by sprawić waszym pociechom przyjemność. Podejrzewam też, że sporym wyzwaniem może być dobranie tytułu do wieku dziecka. Z jednej strony nie chcecie żeby było narażone na niewłaściwe treści takie jak przemoc, nagość czy wulgarny język, a z drugiej zależy wam na tym, by dobrze bawiło się w trakcie rozgrywki. Producenci gier mają podobne podejście, dlatego zamieszczają na pudełkach i stronach produktowych opisy i informację o ratingu PEGI, czyli klasyfikacji wiekowej. Czytajcie te treści, zaglądajcie na oficjalne strony tytułów i oglądajcie gameplaye. W ten sposób przekonacie się, czy wybrana produkcja będzie odpowiednia.

 


Mnie i mojemu redakcyjnemu koledze już nie raz zdarzyło się polecać wam ciekawe gry.
Jeśli chcecie sprawdzić, jakie tytuły wybraliśmy z oferty Xbox Game Pass, zajrzyjcie to tych artykułów:


 

Jestem też gorącą zwolenniczką działania w porozumieniu z aspirującym graczem. Bardzo doceniam znajomych, którzy angażują swoje dzieci w proces wybierania gry, a zakup poprzedzają rozmową na temat potrzeb, marzeń i oczekiwań. Starszaki zwykle są świetnie zorientowane w aktualnej ofercie wydawców i ciężko z nimi negocjować. Jeśli jakiś tytuł „mają absolutnie wszyscy w klasie”, to prawdopodobnie znajdzie się on na liście życzeń dziecka. Być może w tej grze będzie coś, co wzbudzi wasze wątpliwości. Powiedzcie o tym pociesze i dowiedzcie się, jaki ma do tego stosunek. Być może dzięki rozmowie upewnicie się, że ten niepokojący element fabuły albo mechaniki wcale jej nie przeraża.

Poza tym wspólne wybieranie gier z dzieckiem to okazja do rozmowy na ważne tematy. Współczesne produkcje wideo coraz częściej poruszają kwestie istotne społecznie lub jako tło wykorzystują prawdziwe wydarzenia. O ile nie jestem pewna, czy z „Battlefield 1” albo „Medal of Honor: Pacific Assault” można uczyć się historii, o tyle wiem na pewno, że można się nią bardzo zainteresować – właśnie poprzez granie w tytuły oparte na dziejach świata.

 

„Battlefield 1” EA DICE

 

Edukacyjne gry i programy wideo

Planszówki edukacyjne to niezwykle silna gałąź branży gier bez prądu – nie dziwią nikogo, a wręcz cieszą się popularnością wśród dzieci i ich rodziców. Nauka przez zabawę może się też odbywać w przestrzeni cyfrowej. I to niekoniecznie dzięki produkcjom podobnym do mojego „Croc: Legend of the Gobbos”.

Zacznijmy od jaskrawego przykładu, czyli tytułu, który został stworzony z myślą o uczniach. „Mała akademia. Zerówka i klasa 1” to zbiór multimedialnych łamigłówek, które mają na celu wesprzeć dziecko w ćwiczeniu twardych umiejętności: liczenia, pisania, rysowania oraz tych miękkich, czyli: logicznego myślenia, podejmowania decyzji oraz koncentracji.

 

„Mała akademia.  Zerówka i klasa 1” Avalon

 

Innym przykładem może być „Scottie Go!”, czyli tytuł, który pomoże dziecku w nauce programowania. Jest to gra hybrydowa – z jednej strony mamy dużo fizycznych elementów, do układania w określony sposób, a z drugiej potrzebny jest dostęp do aplikacji (na telefonie lub komputerze). Fabułę poznajemy na ekranie i na nim też śledzimy efekty pracy. Dzięki Scottiemu początkujący developerzy poznają wizualny język programowania i wiele podstawowych funkcjonalności. Kto wie, może ta produkcja sprawi, że wasi podopieczni zainteresują się branżą IT lub gamedevu?

 

„Scottie Go! Nauka programowania  dla najmłodszych” NeticTech

 

Z kina na ekran komputera

Bajkowe gry wideo dają możliwość pogłębienia doświadczenia obcowania z danym uniwersum. Dziecko ma okazję korzystać z wiedzy zdobytej podczas oglądania ulubionego serialu czy filmu – w trakcie grania. Jeśli zna bohaterów – ich cechy, umiejętności czy właściwości – będzie czerpać z rozgrywki więcej korzyści i satysfakcji. Ponadto produkcje nawiązujące do istniejących fabuł mogą umacniać w dziecku poczucie przynależności do fandomu. Ostatecznie obracanie się w ramach różnych dzieł opartych o tę samą opowieść to nic innego, jak bycie fanem. Jako dorośli znamy to pojęcie i umiemy korzystać z narzędzi, jakie daje fandom. Maluchy też mogą to robić – w skali mikro: w klasie, na podwórku czy łącząc się z serwerem pełnym sobie podobnych miłośników jakiegoś świata.

Dobrym przykładem może być gra „Psi Patrol: Kosmopieski ratują Zatokę Przygód”. Uroczy serial Nickelodeon już dawno wywarł wpływ na inne branże rozrywkowe. Na rynku znajdziemy planszówki, książeczki, zabawki i masę innych gadżetów na licencji. Ja zachęcam was do poznania gry konsolowej. Sterując szczeniaczkami znanymi z serii, dziecko będzie mierzyć się z trudnymi zadaniami logicznymi, zręcznościowymi i fabularnymi. To świetne preludium do znacznie bardziej wymagających tytułów. Nabieranie wprawy podczas prostych produkcji będzie owocowało lepszymi wynikami w przyszłości.

 

„Psi Patrol:  Kosmopieski ratują Zatokę Przygód” OUTRIGHT GAMES LLC

 

Gry, które poszerzą horyzonty

W tym akapicie mogłabym umieścić bardzo wiele produkcji. Większość ma do zaoferowania możliwość rozwijania percepcji i w różnym stopniu wpływa na wrażliwość gracza. Mi gry dały zdecydowanie więcej niż tylko godziny dobrej zabawy. Każdy tytuł, do którego podchodzę stanowi wyzwanie intelektualne lub okazję do refleksji. Doceniam także momenty, w których muszę wykazać się kreatywnością bądź myśleniem abstrakcyjnym. Szczególnie przepadam też za grami polegającymi na konstruowaniu lub mającymi w sobie jakieś elementy tej mechaniki. Właśnie taki jest „Minecraft”. Jego urok polega na prostocie – tak wizualnej, jak i gameplayowej. Gracz ma tu możliwość samodzielnego stworzenia świata albo skorzystania z istniejącej mapy. Rozgrywka opiera się na pozyskiwaniu surowców, poszukiwaniu tych najrzadszych, hodowli, zapewnieniu sobie schronienia i pokonywaniu wrogów. Survivalowy klimat tytułu niezwykle doceniają gracze z całego świata i w bardzo różnym wieku. Waszym pociechom „Minecraft” może pomóc kształtować wyobraźnię przestrzenną oraz strategiczne myślenie. 

 

„Minecraft” Java Edition PC Mojang Studios

 

Teraz czas na coś, co może wydać się wam znajome. „Mario + Rabbids: Kingdom Battle” to kolejna brawurowa odsłona przygód sympatycznego hydraulika i jego przyjaciół. Tym razem protagoniści będą zwiedzać krainę o wdzięcznej nazwie Grzybowe Królestwo. To produkcja przeznaczona dla graczy od 7. roku życia. Jest niezwykle kolorowa, ale nie dajcie się zwieść – zadania, przed jakimi staną gracze będą wymagające, a fabuła złożona. Zatem wasza pociecha wykaże się nie tylko umiejętnościami motorycznymi, ale też zdolnością szybkiego podejmowania decyzji i mierzenia się z ich skutkami.

 

„Mario + Rabbids: Kingdom Battle” Ubisoft

 

Kolejny przykład produkcji, która urzeka urokiem i może stanowić ciekawy wstęp do nowej pasji to „Ori and the Will of the Wisps”. Druga część hitowej gry „Ori and the Blind Forest” jest tak samo piękna i gwarantuje podobne doświadczenia. Tym razem bohater musi uratować inną postać i przy okazji odnaleźć swoje przeznaczanie. Fabuła jest zatem niezwykle angażująca i z pewnością zmuszająca do refleksji. Nie tylko początkujący miłośnicy grania zachwycą się immersyjną budową narracji. Jeśli wasze dzieci mają lub chcą mieć ten tytuł w kolekcji, koniecznie sami spróbujcie swoich sił!

 

„Ori and the Will  of the Wisps” Moon Studios

 

Wymienione przeze mnie tytuły to kropla w morzu, albo raczej oceanie możliwości. Branża gamingowa rozwija się bardzo dynamicznie – wokół niektórych produkcji tworzą się społeczności, a inne można wręcz trenować. Szkoły otwierają kierunki e-sportowe lub game developerskie. Dokąd to nas zaprowadzi? Tego nie wiem, ale myślę, że będzie fajnie. Jedno jest natomiast pewne: młode pokolenia mają do dyspozycji masę ciekawych gier i swoim dzieciom będą o nich opowiadać tak, jak nam zdarza się wspominać filmy czy książki. Wydaje mi się, że epoka żartowania sobie z osób, które z grania zrobiły sposób na życie już dawno przeminęła. Coraz więcej matek i ojców wie, że rozgrywki online nie da się zatrzymać. Spróbujcie czasem zajrzeć swoim pociechom przez ramię – może to, w co aktualnie grają będzie ciekawym tematem do rozmowy. Albo sami zainteresujecie się taką formą spędzania wolnego czasu. Tego wam życzę.

Więcej wieści ze świata gier (z prądem i bez) znajdziecie w dziale Gram.

Źródło zdjęcia okładkowego: Shutterstock