„The Elder Scrolls V: Skyrim” – edycja specjalna

Tak, zestawienie najlepszych według mnie gier z oferty Xbox Game Pass, jakie aktualnie ogrywam na konsoli Microsoftu z najnowszej generacji, rozpoczynam od tytułu, który swoją premierę miał 10 lat temu. Dlaczego? Bo po przegraniu setek, jeśli nie tysięcy godzin w najrozmaitsze nowe erpegi, twierdzę że gra „The Elder Scrolls V: Skyrim” wcale się bardzo nie zestarzała. Może i jestem pobłażliwa, ale naprawdę uważam, że na poziomie fabularnym i mechanicznym nadal jest majstersztykiem. A po remasterze, który zawdzięczamy pojawieniu się tytułu na ósmej generacji konsol (PS4, Xbox One), pozostałe jego zalety widzę w zupełnie innym świetle. Konkretnie w blasku wolumetrycznych promieni słonecznych. Ray Tracing to to nie jest, ale i tak warstwa wizualna prezentuje się przepięknie!

 

Skyrim po remasterze

 

Echa „Morrowind” i „Oblivion” w piątej części serii są słyszalne, ale jeśli nie mieliście okazji zagrać we wcześniejsze odsłony, to nic nie szkodzi. Fabuła omawianego tytułu prowadzona jest w sposób wystarczająco niezależny, chociaż akcja toczy się na tym samym kontynencie – Tamriel. Główny wątek stanowi problem smoków, które postanowiły powrócić do swoich dawnych leży. Według pradawnych przepowiedni świat ma ocalić Smocze Dziecię, które stanie oko w oko z Alduinem – bogiem zniszczenia i wykurzy smoczą hałastrę. Spoiler alert – to my tymże dziecięciem jesteśmy i żeby móc wypełnić swoje przeznaczenie, oprócz znajdziek i perków musimy kolekcjonować „krzyki”. To rodzaj czarów, których uczymy się niezależnie od tego, którą klasę postaci wybierzemy. Albo raczej, jaka nam wyjdzie w praniu – w końcu oprócz rasy, płci i wyglądu bohatera, nie ustalamy nic więcej. Nasze umiejętności będą wzrastać wraz z wykonywaniem określonych czynności. Swoją drogą, to całkiem zabawne, że o swojej profesji możemy niechcący dowiedzieć się od NPC, który zauważy nasz talent magiczny albo skrytobójcze skłonności.

Historia, jaką poznajemy w „Skyrim” jest epicka – cóż może być lepszego od walki ze smokiem? W sumie walka z wieloma smokami. I nieumarłymi, ludźmi, wiedźmami albo demonami. Przeciwników z tej grze napotkamy multum, a tylko część z nich to nasi faktyczni oponenci, których trzeba zmiażdżyć. Pozostałych można zagadać na śmierć, zostawić strażnikom wioski albo zwyczajnie im zwiać. Będzie dokąd, ten erpeg to olbrzymia piaskownica z masą zakamarków i lokacji, które aż się proszą o zwiedzanie.

 

Skyrim na xbox

 

„Dragon Age: Inkwizycja”

Otwarty świat – jest. Smoki – są. Bohater albo bohaterka, która musi oczyścić swe dobre imię – mamy to! Przepis na przygodową grę RPG w klimacie fantasy znamy dobrze, ale wiemy też, że do pełni szczęścia potrzeba jeszcze całej masy elementów – tak fabularnych, jak ich mechanicznych. No i „Dragon Age: Inkwizycja” ma według mnie wszystko, czego potrzeba. Tytuł stanowi naturalną kontynuację poprzednich części, ale na gameplay nie wpływa to szczególnie mocno, chyba że mamy możliwość importowania stanu świata z poprzednich rozgrywek. Nie trzeba jednak być z historią na bieżąco, żeby się nią cieszyć. W „Inkwizycji” odwiedzamy Thedas, które nie zdążyło się jeszcze otrząsnąć po minionych wydarzeniach, co różne postacie będą nam referować. Królestwo Ferelden i Orlais wciąż zmagają się ze skutkami Plagi, a cały kontynent odczuwa coraz boleśniej następstwa narastającego konfliktu Magów z zakonem Templariuszy. Na domiar złego niebo nad zwaśnionymi krainami otwiera się, a z wyłomu zwanego Pustką wytaczają się hordy demonów. Naszym zadaniem jest nie tylko przeciwdziałanie atakom, ale także zakończenie politycznych potyczek. Nie wiem sama, które z tych zadań stanowi większą trudność.

 

dragon age inkwizycja

 

Dla zaznajomionych z całą serią, ciekawym aspektem „Inkwizycji” jest możliwość lepszego poznania tych bohaterów, którzy przewinęli się w poprzednich odsłonach. Przykładem może być chociażby Varrik – nie tylko staje się on naszym kompanem, ale będzie miał także kluczowe znaczenie w rozwiązywaniu niektórych pobocznych misji. A w ramach nich nieraz przyjdzie nam dokonywać trudnych wyborów. Tradycyjne wartości moralne niestety można wsadzić w kieszeń, etos rycerski na niewiele się zda. Większość dostępnych opcji nie ma nic wspólnego z ogólnie pojętym dobrem lub złem, a żeby przekonać się o konsekwencjach decyzji, czasem przyjdzie czekać długo. 

W ramach subskrypcji Xbox Game Pass będziecie mieli możliwość zagrania we wszystkie trzy części smoczej serii. Znając każdą z nich, polecam skupić się na, póki co, najnowszej. „Dragon Age: Inkwizycja” gwarantuje przyjemne doświadczenia – fabularnie, mechanicznie i wizualnie jest zwyczajnie najświeższa.

 

dragon age na xbox

 

„Subnautica”

Trochę motywów survivalowych, trochę eksploracji – a to wszystko w akwatycznym anturażu. Jeśli oceaniczna toń wzbudza w was lęk, to „Subnautica” albo tę skłonność pogłębi, albo pozwoli się z nią rozprawić. W moim przypadku udało się strach zamienić w fascynację, głównie za sprawą immersji. Opowieść o jedynym ocalałym członku ekspedycji badawczej przemówiła do mojej wyobraźni i odczułam niepohamowaną chęć penetrowania podwodnego ekosystemu planety 4546B. Ponadto próby wydostania się z tarapatów owocują poznaniem nie tylko lokalnej fauny i flory, ale także odkrywaniem mrocznych sekretów świata przedstawionego.

 

subnautica na xbox game pass

 

Jak przystało na grę gatunkową, tytuł oferuje pewne schematyczne rozwiązania, które dobrze się sprawdzają. Mam tu na myśli zakładanie „obozów”, crafting, konieczność monitorowania funkcji życiowych i zaspokajanie podstawowych potrzeb. Dużym atutem jest cykl dobowy i jego konsekwencje – nocne zwiedzanie okazuje się dużo bardziej niebezpieczne niż wojaże o poranku. Na uwagę zasługuje także system podwodnych jaskiń – tych obawiałam się najbardziej, a z perspektywy czasu uważam, że element rozgrywki polegający na zwiedzaniu mrocznych korytarzy, to absolutna konieczność! Z drugiej strony „Subnautica” jest zwyczajnie ładna i przyjemna w odbiorze. Momentami rozgrywka może wydać się wam wręcz… relaksująca. Zamiast podziwiać rybki w akwarium zamienicie się w jedną z nich!

 

subnautica na xbox

 

„Control”

Mój mąż bardzo się uśmieje, jak zobaczy ten tytuł w zestawieniu. Swojego czasu „Control” sprawił mi bowiem tyle samo radości, co utrapienia. Wszystko dlatego, że ja w horrory grać lubię, ale jednocześnie zwyczajnie się ich boję. Na pierwszy rzut oka, w trakcie grania, mogę wyglądać na przerażoną, chociaż w głębi serca bardzo się ekscytuję. W podobny stan wprawił mnie także „Alan Wake” (starszy hicior Remedy), co w kontekście fabuły wydaje się sensowne, ale na tym zakończę, bo na wypadek, jakbyście nie grali, w któryś z tych tytułów, wolę nie psuć zabawy spoilerami. I to jest trochę spoiler. No ale trudno – może będziecie mieli radość z odkrywania konwergencji.

 

control na xbox game pass

 

Z początku gra może sprawiać wrażenie nieskomplikowanej, klasycznej strzelanki TPP. Oś fabuły wprawdzie koncentruje się na paranormalnych zdarzeniach, ale robi to subtelnie i trochę trywialnie. Jesse udaje się do FBK (Federalnego Biura Kontroli) z zamiarem wyjaśnienia tajemniczych okoliczności zniknięcia swojego brata. Sam ten motyw, dialogi i cutscenki to trochę taki oklepany schemat znany z mało strasznych dreszczowców, które królowały w latach 90. Tyle że w tym samy czasie popularne były także całkiem niezłe produkcje, jak chociażby „Twin Peaks” Davida Lyncha. Może twórcy „Control” przypomnieli sobie o tym w trakcie pracy albo chcieli trochę uśpić naszą czujność? Gdybam tak, bo w pewnym momencie narracja gry zaczyna eksplorować rejony grozy, które mogą już uchodzić za nieco bardziej intrygujące. Od momentu, w którym protagonistka zostaje przeniesiona do „Płaszczyzny Astralnej”, będącej czymś na kształt między wymiarowej przestrzeni wypełnionej wrogimi istotami, robi się ciekawie. Każdy wątek poboczny trochę odciąga ją od głównego, ale też wydaje się konieczny do zbadania. Pytań przybywa, odpowiedzi też.

Moim ulubionym elementem tytułu jest masa niedopowiedzeń oraz wrażenie uczestniczenia w filozoficznej dyskusji z… no właśnie nie wiadomo do końca z kim, bo pogawędki o życiu śmierci, które Jesse ucina sobie od czasu do czasu, mogą być jej urojeniem albo efektem zamierzonego działania kogoś z FBK. Tajemnica, tajemnicę, tajemnicą pogania i ja wam bardzo polecam podjęcie próby rozwikłania chociaż jednej.

 

control na xbox

 

„Undertale”

Jeśli jesteście fanami oldskulowego klimatu i nie macie nic przeciwko, żeby gra was od czasu do czasu zwymyślała, to „Undertale” polecam gorąco. Fabularnie jest ona odbiciem wielu fantastycznych, klasycznych motywów – no wiedzie: ludzie kontra potwory, mroczne podziemia i… 8-bitowe mapy. Warto jednak zaznaczyć, że owo odbicie pochodzi ze zwierciadła wyjątkowo krzywego nawet jak na moje standardy. Mimo to muszę przyznać, że ten tytuł zrobił na mnie duże wrażenie. Chyba najbardziej za sprawą budowania napięcia i ciągłej niepewności: gdzie iść, co powiedzieć, walczyć czy ugłaskać? Nawet intuicja wypracowana latami wbijania poziomów i grindowania, nie przygotowała mnie na zabawę z dziełem Toby’ego Foxa i Temmie Chang.

 

Undertale

 

Sam główny wątek (próba zażegnania konfliktu między ludźmi, a mieszkańcami podziemi, czyli potworami) jest mroczny i smutny, ale wszystkie misje, jakie trzeba wykonać to już inna historia. Turowe potyczki z niezwykle barwnymi przeciwnikami stanowią wariacje na temat mechanik z retro gier. Wymagają precyzji i często nieszablonowego myślenia, co nie okazuje się wyzwaniem, zwłaszcza gdy jesteśmy przyzwyczajeni do „prostego” siekania mieczem czy strzelania do gąbek na amunicję. Ośmielę się wręcz napisać, że gra szydzi z naszych przyzwyczajeń i uciera nam nosa, sugerując że przewyższa inne tytuły dzięki konieczności „myślenia poza pudełkiem”.

Cechą charakterystyczną „Undertale” jest bardzo rozbudowany mechanizm związków przyczynowo skutkowych. Decyzje podejmowane w trakcie rozgrywki mają kolosalny wpływ na jej dalszy przebieg, co dobrze widać, kiedy zdecydujemy się przejść grę więcej niż raz (a warto). Możecie się też zdecydować się dwojakie podejście:

  • „Pacifist Run”, w którym zamiast eliminować oponentów, zniewalacie ich swym urokiem osobistym,
  • „Neutral Run” – balansowanie między zabijaniem przeciwników a ich oszczędzaniem. To podejście jest najbardziej intuicyjne, zwłaszcza w pierwszym kontakcie z tytułem,
  • „Genocide Run” – siekacie bez litości.

 

Undertale na xbox

 

„The Sims 4

Symulator życia całkowicie zmienił moje własne. W dniu premiery „The Sims” jeszcze o tym nie wiedziałam, ale teraz (ponad 20 lat po premierze) mam pewność – gdyby nie ten tytuł, to prawdopodobnie moje zainteresowanie graniem przebudziłoby się znacznie później. W konsekwencji nie poznałabym wielu innych pozycji, którymi w czasach podstawówki tak ochoczo zagrywali się (głównie) koledzy. I chociaż „Simsy” były długo uznawane za „dziewczyńskie”, dawały mi wstęp do świata, który wcześniej był dla mnie niedostępny. Ten „respekt na dzielni” bardzo mi się podobał, podobnie jak sama gra. Uwielbienie dla uniwersum nie słabło przez lata. Ochoczo przerzucałam się na kolejne części i z upodobaniem doświadczałam zmian, jakie Maxis serwowało rosnącej społeczności.

 

sims 4

 

„The Sims 4” lubię nie tylko ze względu na sentyment, ale także dlatego, że sprostała bardzo trudnemu zadaniu przeskoczenia poprzedniczki. Trzecia odsłona serii wszystkim fanom wydawała się niezwykle ambitna – pozwalała na wgrywanie własnej zawartości, była bogata w tekstury, siliła się niewyobrażalny realizm, czym paliła nasze karty graficzne (to nie jest przenośnia, a historia z życia wzięta). Pierwsze doświadczenia z czwórką wspominam średnio – prostsza grafika, mniej mechanik: np. brak możliwości jeżdżenia samochodem czy otwartego świata z możliwością swobodnego przemieszczania się bez widoku ekranu ładowania, mało wyrazistych tekstur i uproszczony interfejs. Cała moja rezerwa wyparowała jednak bardzo szybko, bo okazało się, że okrojenie rozgrywki z graficznych bajerów nie oznacza słabszej wartości wizualnej. Na pierwszy plan wysunęła się też sama rozgrywka. System emocji i dużo bardziej skomplikowany mechanizm aspiracji wygrał z pragnieniem kolekcjonowania „skórek”. Doceniłam też tryb budowania, który był i nadal jest bardzo intuicyjny. Każdy kolejny dodatek tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że Maxis wie, co robi, potrafi słuchać graczy i wyciągać wnioski.

 

sims 4 na xbox game pass

 

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w ramach Xbox Game Pass macie dostęp tylko do podstawowej wersji „The Sims 4”.

„We happy few”

Ten tytuł stanowi mieszankę tak wielu gatunków, że chyba muszę posłużyć się matematyczną metodą – wypisać „dane”, „szukane” i obliczyć deltę. A zacząć trzeba od tego, że to przygodowa rozgrywka FPP z akcją osadzoną w angielskim miasteczku Wellington Wells. Są lata 60. XX wieku, ale ujęte w futurystyczne ramy, co niezwykle udanie dopełnia mocno dystopijną ilustrację. Komu w tym miejscu przypomina się „BioShock”, ten ma rację, ale też nie tak do końca, bo jednak „We happy few” ubrane w bajkową estetykę, sprawia wrażenie pozycji nieco bardziej absurdalnej niż strzelanka od 2K Boston (teraz Irrational Games).

 

we happy few

 

Narrację podzielono na trzy rozdziały. W każdym z nich wcielamy się w innego bohatera i co za tym idzie, dysponujemy zróżnicowanym arsenałem umiejętności i cech. A to z kolei przekłada się na dynamikę rozgrywki w ramach poszczególnych aktów. Niezmienny natomiast pozostaje charakter przeciwności. Nasz oponent to system opresyjny dowodzony przez Wujka Jacka. Społeczeństwo jest ogłupione zarówno przez propagandę, jak i narkotyk o sugestywnej nazwie „Joy”. My jako protagoniści możemy podporządkować się temu ładowi albo działać przeciw niemu.

W ramach rozgrywki znajdzie się miejsce na przeszukiwanie lokacji (znajdźki!), wytwarzanie, konieczność opatrywania ran oraz zaspokajania potrzeb. Konflikty można rozstrzygać przemocą lub w trybie skradankowym. Bardzo ciekawym aspektem jest generowana losowo mapa – to znacząco zwiększa poziom regrywalności i wymusza ciągłą koncentrację.

 

we happy few na xbox

 

„Sunset Overdrive”

Ileż w tej grze się rzeczy dzieje naraz! Trochę, jak w „Tonym Hawku”, ale w kolorowej i absurdalnej oprawie. Wybuchy, wyścigi, strzelaniny, skakanie po dachach – komiksowa estetyka na turbodoładowaniu idealnie pasuje do humorystycznego, postapokaliptycznego klimatu. Ta dynamiczna akcja osadzona jest w przyszłości, w tytułowym Sunset City. Producent pewnego napoju swoich klientów zamienił w mutanty, a ocalali muszą z tymi mutantami się uporać i oczywiście wyciągnąć konsekwencję z postępowania korporacji Frizzco.

 

sunset overdrive

 

Nasz bohater będzie z potworami walczył za pomocą wymyślnych broni, które nazywają się w szałowy sposób („Działokopter”, „Brudny Harry”, „Ognisty Olbrzym”). Skacząc nad miastem. Odblokowując przy tym niemalże magiczne zdolności. I tak naprawdę to wszystko, co musicie o tej grze wiedzieć. Ona jest tak szybka, że nie ma na co czekać, bo trzeba działać.

 

sunset overdrive na xbox

 

„Forza Horizon 4”

Każde zestawienie powinno mieć jakąś ścigankę. Ja się nie wyłamuję i szczerze polecam czwartą odsłonę serii Horizon. Tym razem festiwalowe trasy wiodą przez Wielką Brytanię, a gracze ponownie do dyspozycji mają ogromny, otwarty świat, którego nie powstydziłby się żaden erpegowy sandbox.

 

Forza horizon 4 na xbox

 

Na uwagę zasługuje fakt, że „Forza Horizon 4” prześciga poprzednie części jeśli chodzi o ofertę aut. Tutaj jest ich przeszło 450! Wśród nich znajdują się rozmaite rodzaje: eleganckie, sportowe cacka, terenówki i kultowe marki. Niezmienna oczywiście pozostaje mechanika ulepszania pojazdów i dostosowywanie ich do konkretnych tras czy wyzwań. A tych drugich na graczy czeka bardzo dużo i są powiewem świeżości. Zawodnicy mogą się ścigać z motocyklami czy… samolotami! Te konkurencje nie należą do najłatwiejszych, ale zdecydowanie zapewniają wiele wrażeń. Na uwagę zasługuje system zniszczeń, a w zasadzie jego brak – nawet w przypadku porządnej kraksy samochód wygląda, jakby otarł się o słupek w garażu. Z jednej strony to nie zaburza rozgrywki, a sam model jazdy trzeba nazwać arcadowym. Z drugiej, hiperrealistyczny tryb personalizacji i mapy do bólu przypominające pocztówki aż się proszą o uzupełnienie w charakterze wiarygodnego sterowania pojazdem.

Nowością jest także sezonowość, czyli wprowadzenie pór roku. To w konsekwencji oznacza zmiany warunków pogodowych co tydzień i ma duży wpływ na fizykę jazdy. Taki zabieg wymaga od zawodników nieustannego tuningowania wehikułów, ale też gwarantuje możliwość barania udziału w ekskluzywnych imprezach.

 

Forza horizon 4 na xbox game pass

 

„Minecraft Dungeons”

RPG fantasy w świecie „Minecrafta” i to z całym dobrodziejstwem inwentarza: prekami, znajdźkami, siekaniem mobów i ocalaniem niewinnych istnień. Niektórzy narzekają na brak fabuły, ale ja mam wrażenie, że „Lochy” całkiem nieźle niedobory opowieściowe rekompensują satysfakcjonującą mechaniką walki. Według mnie bardzo przyjemny jest też system dobierania oręża, zbroi i artefaktów oraz strategiczne podejście do umiejętności, które ów ekwipunek gwarantuje. Liczba slotów na zdolności pasywne i aktywne zwiększa się wraz z poziomem bohatera, a ten rośnie w trakcie potyczek.

 

minercraft dungeons

 

Ten hack’n’slash stanowi pewną wariację na temat „poważnych” przedstawicieli gatunku („Diablo”, „Torchlight” czy „Sacred”) oraz klasycznej wersji „Minecraft” (którą również znajdziecie na Xbox Game Pass) – przy tym może być tak samo satysfakcjonująca, chociaż na pewno mniej angażująca. Zwłaszcza jeśli zdecydujecie się na grę w kooperacji z ze znajomymi. Tryb wieloosobowy pozwala na zabawę w gronie nawet czterech kompanów. Spotkacie się w obozie, wybierzecie wspólną misję i wyruszycie na spotkanie z przygodą, by wzajemnie się osłaniać, leczyć lub całkiem reanimować.

 

minercraft dungeons xbox

 

Jeśli jesteście ciekawi, jakie tytuły z oferty Xbox Game Pass wybrał dla was Robert, koniecznie zajrzyjcie na jego listę. Jak go znam, to pewnie przygotował różnorodne i nieoczywiste zestawienie, w którym indyki oraz produkcje Triple-A sąsiadują ze sobą w zgodzie i harmonii. Dajcie też z w komentarzach, którą z powyższych propozycji planujecie przetestować albo znacie doskonale? A może coś powinnam dodać? Zapraszam do dyskusji i odwiedzenia działu Gram.

 

xbox game pass

 

Materiały graficzne pochodzą ze strony xbox.com/microsoft, zdjęcie okładkowe: fot: Aleksandra Woźniak-Tomaszewska