„Pianie kogutów, płacz psów” Wojciecha Tochmana wieńczy reporterską trylogię autora o świecie po ludobójstwie. Po opowieści o konsekwencjach wojen w Bośni („Jakbyś kamień jadła”) oraz Rwandzie („Dzisiaj narysujemy śmierć”) czołowy polski reporter zdecydował się zebrać swój materiał w Kambodży. W opozycji do społecznego wyparcia traumy wojennej i niechęci młodszego pokolenia do poznawania krwawej przeszłości odtwarza przejmujące obrazy przeszłości oraz teraźniejszości. „W Kambodży nie żyjemy długo. Każdy, kto pamięta Czerwonych Khmerów, jest dziś bogatą biblioteką. I wszystkie za chwile runą. Starsi odchodzą. Niezapisane historie zostaną stracone”. Reporter odkrywa je i próbuje opowiedzieć charakterystycznym dla siebie precyzyjnym, oszczędnym stylem.

Na początkowych kartach książki autor ukazuje historie osób wykluczonych ze społeczeństwa z powodu choroby psychicznej. By chorzy nie stanowili zagrożenia dla siebie i otoczenia, członkowie rodziny więżą ich w klatkach i skuwają łańcuchami. Wielu z nich przebywa tam latami, często – do końca życia. Część z nich jest głodzona i pozbawiona wody, ubrań, leków. To przejmujące, mocne obrazy, ale nie stanowią one punktu dojścia. Wręcz przeciwnie. Historie więzionych stają się punktem wyjścia do pytań o źródła choroby, która tak licznie dotyka mieszkańców, oraz przyczyny zachowań bliskich, którzy odmawiają uwięzionym osobom prawa do godności. Tochman nie udziela na nie jednoznacznych odpowiedzi, lecz rysuje panoramę historyczną i kulturową społeczeństwa po traumie ludobójstwa. „W każdej rodzinie był ktoś, kto przeżył, ale do życia nie wrócił” – pisze reporter.

Po lekturze książki wydaje się, że do życia nie wróciło całe społeczeństwo, którego członkowie zablokowali część naturalnych emocjonalnych odruchów. Kontakt fizyczny jest tematem stabuizowanym. Trzymanie się za ręce, przytulanie, to widoki, których w Kambodży praktycznie się nie spotyka. Strach i pamięć traumy, choć wypierane, są dziedziczone z pokolenia na pokolenie. „Dzisiaj ludzie boją się ludzi, zawsze są czujni, napięci, obolali. Wszyscy są ofiarami. Albo katami. Nie wiadomo, kto kim jest”.

Reportaż Tochmana to opowieść o świecie, w którym empatia zostaje wyłączona. Włącza się za to u czytelnika i skłania do robienia pauz między poszczególnymi segmentami książki. Historie są straszne, przejmujące, wręcz nieludzkie, ale jednocześnie bardzo ludzkie, bo przypominające o mrocznych stronach człowieczeństwa i o tym, jak władza zmusza do przeżywania niemożliwego. Jeden z bohaterów to fotograf, który robił zdjęcia ofiar skazanych na śmierć. Dziś utrzymuje się z wywiadów udzielanych prasie. Jest katem, ofiarą, cennym świadkiem, osobą pasożytującą na zainteresowaniu mediów? Człowiekiem, który nadal chce przeżyć, tak samo jak inni Kambodżanie? Tochman nie ocenia. Nie każe też tego robić czytelnikowi.

 

Pianie kogutów, płacz psów - Tochman Wojciech

Pianie kogutów, płacz psów (okładka twarda)

 

Jedną z przewodniczek po ziemskim piekle zostaje doktor Ang Sody (jak gdyby inne wcielenie doktor Ewy Klonowskiej, znanej z „Jakbyś kamień jadła”), która próbuje uwolnić chorych z klatek oraz łańcuchów i pragnie przywrócić ich społeczeństwu. Historie, które poznajemy dzięki niej, nie tylko otwierają, ale także wieńczą reportaż. Część z nich napawa nadzieją. Chorzy dzięki przepisaniu odpowiednich leków przestają być agresywni, ich kondycja psychiczna poprawia się, niektórzy członkowie rodziny z powrotem przyjmują ich do domu. Powrót do człowieczeństwa jest możliwy i wydarza się na oczach czytelnika. Jednak iskra nadziei zostaje okraszona goryczą. Ang Sody dociera tylko do nielicznych. Jest w stanie pomóc tylko części z nich.

Tochman pokazuje, że choroba tkwi głębiej i działa na zasadzie błędnego koła. Napędzają je interesowność lokalnych mnichów, działalność „tradycyjnych doktorów” (jeden z nich przez lata kłuł mieszkańców wioski tymi samymi igłami aż do stępienia, doprowadzając do zarażenia wirusem HIV kilkuset osób), bieda, patologie, korupcje na każdym poziomie instytucjonalnych hierarchii. Jednak książka skłania do refleksji, czy chorobą, na którą cierpi kambodżańskie społeczeństwa, nie jest pozorna niepamięć i brak możliwości dialogu. Publikacje kambodżańskie są cenzurowane – obywatele zdaniem władzy nie potrzebują pamięci. Trochę więcej można napisać po angielsku, ale wolność słowa anglojęzycznych dziennikarzy także podlega kontroli. Reportaż Tochmana nie dotrze do swoich bohaterów, którzy nie zostaną uleczeni, póki nie zmieni się system, w którym żyją. Tym samym książka staje się opowieścią o bezsilności zarówno swoich bohaterów, jak i czytelników. Jednocześnie jednak na przykładzie działań doktor Ang Sody, pracownicy TPO (Transcultural Psychosocial Organization) pokazuje, że sprawczość jednostek jest możliwa. Sam Tochman założył fundację Klub Heban, zbierającą pieniądze przeznaczone dla pomoc dla osób uwięzionych.

„Pianie kogutów, płacz psów” to opowieść o skrajnościach, sile pomimo bezsilności, uczuciach pod skorupą zbiorowej znieczulicy, pamięci, która daje o sobie znać mimo prób wymazywania jej i negowania na każdym kroku. Skrajnościach, które składają się na człowieczeństwo i tworzą wstrząsającą narracyjną całość, która ma też wymiar uniwersalny, zwłaszcza jeśli zestawić ją z dwoma poprzednimi książkami o ludobójstwie Wojciecha Tochmana. Te trzy książki reporterskie, uważne i udzielające bohaterom pełnoprawnego indywidualnego głosu, okazują się mieć wspólny mianownik związany z refleksją na temat funkcjonowania społeczeństw po traumach. Traumach, które wydarzyły się nie tylko w Bośni, Rwandzie czy Kambodży.

Książka „Pianie kogutów, płacz psów” Wojciecha Tochmana została nominowana do Nagrody Literackiej Nike. Sprawdź również inne tytuły nominowane do Nagrody Nike 2020.