Pamiętacie ją z liceum. Cicha dziewczyna, która zawsze trzymała się trochę na uboczu najfajniejszych grup, dużo czytała, pisała sobie coś na karteczkach i w notesach, odzywała się rzadko, ale zawsze zadziwiająco mądrze/błyskotliwie/złośliwie. A potem zaczęliście czytać jej wspaniałe, kontrowersyjne felietony na łamach opiniotwórczych tygodników i portali – czyli całe to czytanie, notowanie i siedzenie cicho oznaczało, że buzuje w niej wspaniałe życie intelektualne, które czeka na swój moment! To byłam ja. Żartuję. To była Roxanne Gay.

„Zła feministka” to druga książka Gay wydana przez Cyrankę, zbiór esejów, podzielonych na kategorie tematyczne: „Ja”, „Płeć kulturowa i seksualność”, „Rasa i rozrywka”, „Polityka, płeć kulturowa, rasa”, „Z powrotem do mnie”. Nie trzeba czytać ich po kolei, nie trzeba czytać ich wszystkich. To idealna książka na lato, o ile taka zapyziała kategoria jeszcze istnieje. Można ją wrzucić do torby, poczytać trochę w pociągu, przerzucić parę stron przed piknikową drzemką. Dzięki gładkiemu i oddającemu ironiczny humor oryginału tłumaczeniu Anny Dzierzgowskiej będzie to przyjemny, intelektualny przerywnik w letnim rozleniwieniu.
 

Zła feministka Roxane Gay
 

Trafiają w sedno

Teksty Roxanne Gay są różne, jak to w zbiorze esejów. Niektóre trafiają w sedno niezależnie od okoliczności kulturowych, czasowych i wieku odbiorczyni/odbiorcy („Jak się przyjaźnić z inną kobietą”), inne są dość hermetyczne (opowieść o doświadczeniu czarnej doktorantki z dobrze ugruntowanej klasy średniej, zajmującej się czarnymi studentami z niższych klas społecznych), jeszcze kolejne stanowią zachętę do samodzielnych poszukiwań, niczym mikro-wykład akademicki. Te lubię chyba najbardziej, bo pozwalają mi na zrobienie listy (robienie list to jedna z większych rozkoszy mojego życia) lektur, filmów i seriali do nadrobienia. Na przykład esej „Nie jestem tu, żeby się zaprzyjaźnić”, skupiający się na tym, jak oceniamy kobiece bohaterki filmów i książek. Gay zauważa, że często analizujemy je przez kategorię „sympatyczności”. Jeżeli facet jest niemiły – takie jego prawo, jest to raczej opis postaci niż sedno problemu. Jeżeli niemiła jest kobieta – no, to co innego. Zazwyczaj jest to dysfunkcja, która wymaga omówienia w tekście i znalezienia źródła zaburzenia (jest niemiła, bo: prześladowali ją w szkole, jest sierotą, za dużo pije, nie ma powodzenia u mężczyzn i tak dalej). Niemiła kobieta po prostu nie istnieje w naturze. Skłania mnie to do solidnej analizy własnych nawyków czytelniczych, a po drugie, wiem już, że czas nadrobić „Wiek niewinności” Edith Wharton i obejrzeć „Kobietę na skraju dojrzałości” według scenariusza Diablo Cody.

Feministyczne spojrzenie na świat

Oczywiście rdzeniem każdego tekstu jest feministyczne spojrzenie na świat, przy czym jest to feminizm intersekcjonalny, włączający i świadomy swoich niedoskonałości (znakomity tekst „Szczególne korzyści”, w którym Gay zastanawia się, co oznacza uprzywilejowanie społeczne i jakie są jego konsekwencje). We wstępie pada dość istotna uwaga, która moim zdaniem powinna wybrzmieć mocniej w polskiej dyskusji o feminizmie:

„Jak pogodzić fakt, że feminizm jest daleki od doskonałości, z tym, że może nam zaoferować tyle dobra? Prawa jest taka, że feminizm ma swoje wady, ponieważ jest ruchem, którego siłą są ludzie, a istoty ludzkie są wadliwe z natury. Z jakiegoś powodu wyznaczamy feminizmowi nierozsądne standardy, zgodnie z którymi ten ruch ma się stać wszystkim, czego pragniemy i zawsze podejmować najlepsze decyzje. Kiedy ruch feministyczny nie spełnia naszych oczekiwań, uznajemy, że to on stanowi problem, a nie te niedoskonałe istoty ludzkie, które występują w jego imieniu”.

Każda z nas może więc być taką feministką, jaką chce, dziewczęta, dziewczyny i kobiety. Bądźmy swoją osobistą marką, niedoskonałą, ale z przekonaniem. To rzekłszy, idę nabyć „Wiek niewinności”, drapiąc się pomalowanymi paznokciami po niewydepilowanych, pogryzionych przez komary łydkach.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.