Magiczne słowo bizarność...

To dziesięć opowiadań, z których każde toczy się w innym czasie i innym miejscu – od Wołynia czasów Jana Kazimierza po Szwajcarię, gdzieś w niedalekiej przyszłości. Od miejsca bardzo dobrze znanego, teraz, być może w Polsce, na schodach metra po zapomniane chińskie świątynie czy tajemniczą klinikę transformacji. Jedne z tych opowiadań wydają się zwykłe, ot, krótka historyjka, refleksja – inne z kolei mocno wkraczają w sferę fantastyki. Jedne są tak odmienne od tego, co nas otacza, że czytamy je spokojnie. Inne budzą w nas nieokreślony niepokój, jak widok dobrze znanego otoczenia, w którym coś się nieznacznie zmieniło. Bo w „Opowiadaniach bizarnych” Olga Tokarczuk subtelnie przesuwa naciski i punkty widzenia. Nagle zwykłe rzeczy posiadają cechy, których do tej pory nie miały. A może miały, tylko my ich nie zauważyliśmy? I czy tylko my jesteśmy zdziwieni, czy to rzeczywistość się zmieniła razem z ludźmi, tylko my tego nie zauważyliśmy, a może to z nami jest coś nie tak? Jak bardzo nasze życie i przynależne mu poczucie komfortu zależą od percepcji? Jak bardzo od naszego postrzegania zależy świat zewnętrzny – nie nasze o nim wyobrażenie, ale to, jakim ten świat jest naprawdę?

Niepokój, filozofia i science-fiction

Umiejętność wzbudzania takiego subtelnego niepokoju i „zakrzywiania” znanej przestrzeni przynależna jest zazwyczaj autorom science  fiction. I choć twórczość Olgi Tokarczuk wymyka się sztywnym regułom i gatunkowym etykietkom, sięga właśnie tych rejonów. Powolne popadanie w szaleństwo pilota Pirxa śledzącego nieuchwytną plamkę na oknie rakiety u Stanisława Lema, czarnoksiężnik z „Archipelagu”, ścigany przez wroga o własnej twarzy, którego nie można zabić ani pokonać Ursuli K. Le Guin, łowca androidów Philipa K. Dicka zadający sobie pytanie, co to znaczy być człowiekiem? Olga Tokarczuk pyta: Kim jestem? Dokąd dążę? Jaki jest mój cel? Zmartwychwstanie? Wieczny spokój, a może bliżej niesprecyzowany eden? Zresztą ta wyobraźnia i upodobanie do baśniowej formy nie jest u autorki niczym nowym. Czytelnik, który nie po raz pierwszy sięga po utwór Tokarczuk, miał z tą formą do czynienia chociażby w „Prawieku i innych czasach”, przełomowym w karierze pisarki. Mieszanie baśni, mitów, snów i wizji to zdecydowanie autorce wychodzi najlepiej i pozwala jej zdobywać kolejne rzesze fanów. Być może dlatego, że Tokarczuk pokazuje nam, że magia jest w nas. Od naszej percepcji zależy, czy pomoc udzielona komuś na stacji metra będzie zwykłym wydarzeniem czy też zmieni się w horror. Lubimy myśleć, że mamy taką władzę nad rzeczywistością.

Niepowtarzalny styl Tokarczuk

Sposób pisania wbrew pozorom nie tylko ma  wzbudzić w czytelniku estetyczny zachwyt ładną frazą – jest bardzo precyzyjny w osiąganiu celu. Celem tym jest  prowadzenie czytelnika od pytania do puenty, jak rodzic dziecko za rączkę. Co ciekawe, jednocześnie brak jest tych wyraźnych puent, bo na tym polega urok opowiadań, żeby ich konkluzje dopowiedzieć. Religia jest tym, co w mniej lub bardziej przewrotny sposób pojawia się w całej książce. W „Zielonych dzieciach” słynny lekarz i przyrodnik chwali przewagę europejskiego rozumu nad wiarą, która „raczej dzieli, czego trudno nie przyznać, mając na uwadze liczbę trupów z powodów religijnych”. A tytułowe zielone dzieci przedstawiają mieszkańcom leśnej osady wizję czegoś w rodzaju raju utraconego czy mitycznego Shangri-La. W „Górze Wszystkich Świętych” i „Kalendarzu ludzkich świąt” religijne atrybuty stają się namacalne, przechodząc ze sfery wiary w naukę, aby ostatecznie stać się narzędziem marketingowym w celu utrzymania „rządu dusz”. W tym wszystkim Tokarczuk pokazuje zagubionego człowieka, który wierzy nie dlatego, że nauka pokazała mu dowody, ale pomimo tej nauki. Szczególnie obrazoburcze może się wydawać ostatnie z opowiadań, „Kalendarz ludzkich świąt”. Autorka rozwija w nim motyw unieśmiertelnienia człowieka przez konserwację jego ciała znany już czytelnikowi z powieści „Bieguni”, za którą Olga Tokarczuk została nominowana do Nagrody Bookera. To fantastyczna wersja Wielkanocy, Zmartwychwstania i ludzkości, która nieustająco potrzebuje odkupienia przez czyjąś ofiarę. Gdzie szacunek miesza się z niewyobrażalnym wręcz okrucieństwem. Ten sam motyw pojawia się także w „Górze Wszystkich Świętych”. W wątek nieśmiertelności czy zmartwychwstania rodem z tradycji chrześcijańskiej autorka wplata osiągnięcia współczesnej medycyny czy biologicznych eksperymentów, na przykład klonowania. Stawiając przed czytelnikiem pytania chociażby o miejsce etyki w nauce.

Subtelna feministka

Za fantastyczną fasadą odkrywamy subtelne ślady wydarzeń współczesnych. W „Kalendarzu ludzkich świąt” odzywają się echa „czarnego protestu” – tu protestu dawno już przez wszystkich zapomnianego, symbolizowanego jedynie przez stojące nieruchomo postaci z ustami zaklejonymi czarnym plastrem. Przemyka wizja zaściankowej, zaślepionej wiarą Polski zestawiona z europejskim praktycyzmem i rządami rozumu. I wreszcie nieustannie, bardziej lub mniej widoczny obecny jest wątek natury i ochrony przyrody – temat zawsze niezwykle bliski autorce, który tak silnie wybrzmiał w powieści „Prowadź pług swój przez kości umarłych”.

10 października 2019 roku, Olga Tokarczuk otrzymała Literacką Nagrodę Nobla.