„Lincoln w Bardo”, George Saunders, Wydawnictwo Znak


Must read tego roku! Pierwsza powieść amerykańskiego pisarza otrzymała zasłużenie najważniejszą nagrodę literacką, czyli Man Booker Prize. Polscy recenzenci nazwali „Lincolna” amerykańskimi „Dziadami”. Saunders zaprasza nas na XIX-wieczny cmentarz, do świata zbłąkanych dusz. Niewielką przestrzeń dzielą tu biedni i bogaci, grzesznicy i niewinni, czarni i biali, a każdy z nich mówi (dosłownie) swoim głosem. Na cmentarzu mamy bogactwo postaci, które znajdują się w tytułowym bardo, gdy dusza jeszcze nie chce odejść do świata umarłych. Powieść, ale rozpisana na dialogi, niby historyczna, a jednak z mocnym odniesieniem do współczesności. Wybitna.

 

„Królestwo”, Szczepan Twardoch, Wydawnictwo Literackie

Kto czytał „Króla” powinien sięgnąć po „Królestwo”. Choć różnią się one od siebie jak noc od dnia, śmiem twierdzić, że „Królestwo” jest ciekawsze. Co prawda, nie będzie się w nim już rozbijał po restauracjach i burdelach Jakub Szapiro, główny bohater obu części, za to czytelnik spojrzy na świat okiem tych, których zazwyczaj się nie słucha – burdelmamy Ryfki i dziecka. A jest to świat najgorszy z możliwych – w okupowanej stolicy, tytułowym upadłym królestwie, po powstaniu warszawskim. To opowieść o wojnie, władzy i źle rozumianej miłości. No i o końcu pewnego świata.

 

Miłka Raulin, „Siła marzeń”, Wydawnictwo Bezdroża

Jeśli ktoś nie wie, kim jest ta dziewczyna to donoszę, że to najmłodsza Polka, która zdobyła Koronę Ziemi. Raulin nie wspina się zawodowo, z wykształcenia jest inżynier kolejnictwa i samotną mamą. Postanowiła spełnić swoje marzenie samodzielnie zbierając fundusze, ucząc się na swoich błędach, a na wszystkie szczyty weszła samodzielnie. I uwaga, za każdym razem mieściła się w 26 dniach płatnego urlopu, czasem robiąc nawet dwa szyty w roku! W książce pisze też, choć z humorem, jak wiele wysiłku, pracy, wyrzeczeń, a często i walki ze swoim przemęczonym ciałem, kosztowało ją utrzymanie pracy, wychowanie syna i realizacja projektu. Jeśli ktoś potrzebuje motywacji, by zmienić swoje życie lub choćby zrealizować ważny cel – Miłka może być dobrą inspiracją.

 

Dorota Masłowska,  „Inni Ludzie”, Wydawnictwo Literackie

Miała być hip-hopowa płyta, wyszła z tego książka. Ballada o ludziach, jakich każdy z nas zna, a jakimi nigdy nie chcielibyśmy się stać, utrzymana w charakterystycznym dla hip-hopu rytmie i rymie, a skojarzeń językowych i puent słownych można Masłowskiej tylko pozazdrościć. W tej historii on jest młody i nie ma pieniędzy, ona kasę ma, ale też męża i dziecko. Wszyscy tu są samotni, każdy w swoim świecie, i nic tej samotności nie przynosi ulgi. Nawet szybki seks nie daje ukojenia, a jedynie moralnego kaca. Inni ludzie, jak tytuł wskazuje, to zawsze są inni, ci, których ukradkiem oglądamy w autobusie czy śmiejemy się w duchu jadąc metrem, ale prawda jest taka, że gdzieś tam są nam bliscy. Nie ma drugiej tak utalentowanej i oryginalnej pisarki wciąż młodego pokolenia.

 

Yuval Noah Harari, „Sapiens. Od zwierząt do bogów”, Wydawnictwo Literackie

Tę książkę powinien znać każdy. Harari to jedno z najgorętszych nazwisk mijającego roku. Izraelski filozof znany jest z tego, że bierze się za tematy wielkie, za to w interesujący i zrozumiały sposób potrafi wytłumaczyć świat, w którym żyjemy. W „Sapiens” odpowiada na pytania o to, jak to się stało, że właśnie my, jako gatunek przetrwaliśmy; jakie były kroki milowe w naszym rozwoju i co pozwoliło nam zbudować tak silną cywilizację. To opowieść o naszej przeszłości. Dla tych, którzy polubią elegancki sposób, w jaki o nas pisze Harari, zachęcam też do kolejnych jego książek - „Homo deus” i „21 lekcji na XXI wiek”.

 

     

 

Olga Tokarczuk, „Bieguni”, Wydawnictwo Literackie

Nie sposób nie rekomendować książki, której przekład w tym roku zdobył najważniejszą nagrodę w literackim świecie anglojęzycznym, czyli Man Booker Prize. Wydana w 2007 roku opowieść o podróży poprzez różne miejsca i czasy, śladem tytułowych biegunów, którzy w ruchu próbują uciec przed złem cały czas przyciąga uwagę czytelników. To podróż przez mentalne mapy, przez labirynty ludzkiego umysłu i ciała, także podróż w czasie – a może w międzyczasie? Jest w tej książce coś, co nie pozwala o niej zapomnieć – także krytykom literackim, że wciąż, dziesięć lat po polskiej Nagrodzie Literackiej „Nike” świat chce ją nagradzać.

 

Zadie Smith, „Widzi mi się”, wydawnictwo Znak

Coraz częściej chwalona za eseje niż za swoje powieści, Zadie Smith, nie daje o sobie zapomnieć. Na ostatni tom składają się eseje, które powstały w ciągu ostatnich ośmiu lat. Reprezentują poglądy, wydarzenia i osoby, które zajmowały pisarkę w tym czasie. A wśród nich znaleźli się Justin Bieber, Joni Mitchell i Jay-Z, brexit i globalne ocieplenie, wiele książek z „Moją walką” Knausgarda na czele oraz własna rodzina pisarki. O tej ostatniej Smith zawsze pisze pięknie, przeglądając się w niej, niczym w rodzinnym albumie. Te eseje, w których pojawia się ona sama, jej przemyślenia, jej postawa wobec świata, są najlepsze. Cała reszta to elokwentne opinie z wysokiej półki. Dla koneserów i fanów.

 

Wojciech Mann, „Artysta. Opowieść o moim ojcu”, Wydawnictwo Znak

Gratka dla fanów wieloletniego dziennikarza muzycznego i prezentera radiowej Trójki. Wojciech Mann zabiera nas w podróż po swoim dzieciństwie w ponurych czasach PRL-u. Ale to nie on jest bohaterem tej opowieści, tylko jego ojciec. Kazimierz Mann był artystą malarzem i rysownikiem, którego znak rozpoznawczy to żywe kolory, ludowe motywy i genialne dekoracje naścienne. Jego prace zdobiły góralskie schroniska, warszawskie kawiarnie, a przed laty i Dworzec Gdański. Tworzył dużo: plakatów filmowych, portretów, panneau, a jego ilustracje znaleźć można na pocztówkach i znaczkach. Ta książka - album autorstwa Manna-syna to zbiór prac Manna-ojca, ale także piękne pożegnanie z bohaterem i próba przywrócenia go pamięci zbiorowej.

 

Elizabeth Strout, „Amy i Isabelle”, Wielka Litera

Małe amerykańskie miasteczko, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą, a w nim matka z nastoletnią córką. Pozornie wieje nudą, ale jak to u Strout, nudnie nie jest. Zwłaszcza gdy w miasteczku pojawi się nowy, przystojny nauczyciel, a nieśmiała i skromna córka Isabelle, Amy, wda się z nim w romans. To tylko początek dramatu, który po cichu, choć gwałtownie, przewróci do góry nogami życie matki i córki. U Strout to, co najważniejsze, dzieje się w półsłowach, w niedopowiedzeniach. A sceneria nie musi być wielkomiejska, by wstrząsnąć czytelnikiem.

 

Jennifer Egan, „Manhattan Beach”, Wydawnictwo Znak

Druga wojna światowa, Stany Zjednoczone, Nowy Jork, Brooklyn. Mężczyźni walczą na wojnie, kobiety pracują w fabrykach, oliwiąc tryby przemysłu wojennego. Dziewiętnastoletnia Anna jest jedną z takich pracownic. W pracy mierzy metalowe elementy niewiadomego pochodzenia, ale marzy o zostaniu nurkiem. Dzięki dobrze płatnej pracy utrzymuje matkę i niepełnosprawną umysłowo siostrę. Czasem wspomina ojca, który nagle zniknął z ich życia. W tle nocne kluby, nowojorska mafia i samotność w wielkim mieście. Prosta historia, a nie można się oderwać. Egan, która ma już na koncie literackiego Pulitzera, potrafi zahipnotyzować czytelnika, wciąga go w swoją grę, pokazując pojedyncze elementy układanki, a gdy po pewnym czasie ostatni klocek wskakuje na swoje miejsce, nie możemy się nadziwić jej umiejętności opowiadania. Ta książka odbierze wam sen.