Autorka: Olga Wadowska

Czy Halston przyjaźnił się z Lizą Minnelli? Czy faktycznie stracił prawa do swojego nazwiska? I w końcu, czy w szybie wentylacyjnym klubu Studio 54 faktycznie znaleziono ciało? Odkrywamy fakty o tej ekscentrycznej, bezkompromisowej gwieździe świata mody, która otaczała się pierwszoligowymi celebrytami.

Za kulisami

Naprawdę nazywał się Roy Halston Frowick. Ze swojego drugiego imienia uczynił markę rozpoznawalną na całym świecie. Chociaż dziś jego gwiazda przyćmiona jest innymi wielkimi nazwiskami amerykańskiej sceny modowej, bez Halstona rzeczona scena nie istniałaby w obecnej doniosłej formie.

Nowy miniserial Netflixa eksploruje najważniejsze wątki w karierze projektanta. Twórcy zaglądają za kulisy jego pokazów oraz przyjaźni z wielkimi i możnymi ówczesnego świata. Producentem „Halstona” jest Ryan Murphy, twórca m.in. „American Horror Story” oraz świetnie przyjętych „American Crime Story”. Kogo zobaczymy w obsadzie? Tytułową rolę gra Ewan McGregor – obsadzenie heteroseksualnego Szkota w roli charyzmatycznego projektanta spotkało się ze sporymi kontrowersjami. W serialu występują ponadto Bill Pullman (jako inwestor David Mahoney), Rebecca Dyan (modelka Elsa Peretti), świetna Krysta Rodriguez (w roli Lizy Minnelli) oraz David Pittu (jako Joe Eula, przyjaciel Halstona, scenograf i projektant kostiumów). Reżyseruje Daniel Minahan, znany przede wszystkim z „Gry o Tron”, „Sześciu stóp pod ziemią” oraz „Czystej krwi”.

„Halston” zaprasza do poznania fascynującej postaci Halstona bliżej – jego życiorys to bogaty materiał na co najmniej kilka sezonów wysokobudżetowej produkcji. Chociaż serial jest niezwykle pięknym wizualnie widowiskiem, nie ustrzega się fabularnych uproszczeń czy drażniących manieryzmów, szczególnie w wykonaniu głównego bohatera.

 

Halston, kulisy

 

Kapelusze dla mamy. Czy dzieciństwo Halstona naprawdę było nieszczęśliwe?

W „Halstonie” dzieciństwu i dorastaniu artysty nie poświęcono zbyt wiele uwagi. Traumatyczne wręcz, młodzieńcze wątki pojawiają się w formie krótkich retrospekcji, gdy bohater wraz z niejaką Adele (postacią fikcyjną) komponuje swoje pierwsze perfumy. W przebijających wspomnieniach powracają przemocowy ojciec oraz matka, z którą przyszły projektant był niezwykle silnie związany.

Urodził się w 1932 roku w stolicy stanu Iowa, Des Moines. Pasję do szycia rozwinął dzięki babci: szył i przerabiał ubrania dla siostry i mamy. To dla tej drugiej zaczął też projektować kapelusze, mające poprawiać jej humor. Nie ma jednak potwierdzonych informacji na temat alkoholizmu czy przemocy stosowanej przez ojca, Jamesa Frowicka, zawodowego księgowego. Biograf Steven Gaines, autor książki „Simply Halston” opisuje, iż rodzic projektanta znany był z nerwowości i porywczości, jednak dzieciństwo małego Roya było „doświadczeniem rodem z prawdziwej amerykańskiej klasy średniej”.

Niech Bóg błogosławi Jackie Kenendy. Halston i pillbox hat

W 1961 roku, kiedy John F. Kennedy obejmował najwyższy urząd w USA, Halston był projektantem pracującym dla słynnego nowojorskiego domu towarowego Bergdorf Goodman. 29-letni wówczas artysta stworzył „signature pillbox hat”, czyli niewielki, różowy kapelusz o charakterystycznym kształcie. Pierwsza dama, Jacqueline Kennedy, założyła gona prezydencką inaugurację. Transmitowane w całym kraju (i poza jego granicami) wydarzenie, oglądane przez miliony Amerykanów (i nie tylko,) stało się dla Halstona pierwszą akcją PR-ową. Zdobyta popularność (oraz kwoty, które dla swojego ówczesnego pracodawcy zarabiał) pozwoliły mu na usamodzielnienie się i otwarcie własnego butiku na Madison Avenue w 1968 roku. Do przedsięwzięcia zaangażował m.in. dwójkę przyjaciół: włoską modelkę Elsę Peretti oraz ilustratora, scenografa i projektanta kostiumów, Joe’ego Eulę.

Halston i Liza („with a Z”)

W serialu Liza Minnelli i Halston poznają się podczas kolacji w nowojorskiej restauracji, gdzie młoda gwiazda wykonuje jedną ze swoich najbardziej znanych piosenek, „Liza with a Z”. W rzeczywistości Minnelli oraz Halston zostali sobie przedstawieni w 1966 roku przez Kay Thompson, aktorkę i matkę chrzestną Lizy (córki dwóch wielkich gwiazd Hollywood, Judy Garland i reżysera Vincente Minnellego).

„Od razu przypadliśmy sobie do gustu, stał się moim modowym przyjacielem” – wspominała w wywiadzie dla „Harper’s Bazaar” z 2011 roku. „Robiłam to, co mi kazał, naprawdę o mnie dbał. Poznałam go mając 20 lat i od tamtego czasu nie poszłam lub nie zorganizowałam imprezy, której bym z nim nie konsultowała. Każdy występ, który dawałam, dawałam najpierw w jego salonie. Uosabiał smak, styl i prostotę”.

Liza Minnelli i Halston przyjaźnili się ponad 30 lat. Piosenkarka była jedną z niewielu osób, które zostały przy nim również po skandalach, utracie praw do nazwiska i zniknięciu z życia publicznego.

Pokaz amerykańskich i francuskich projektantów w Wersalu

Tak, to wydarzenie miało naprawdę miejsce, a udział Lizy Minnelli w pokazie był zasługą Halstona. „Bitwa o Wersal” z 1973 roku miała na celu pokazanie tak światowej opinii publicznej, jak i samemu amerykańskiemu społeczeństwu, iż rodzimi projektanci w niczym nie odstają od tych europejskich. Ba! Są nawet od nich lepsi, a kolekcje Halstona, Oscara de la Renty, Anne Klein mają prestiż równy tym autorstwa Yves Saint Laurenta, Hubert de Givenchy czy Christiana Diora.

Pomyłka w scenografii wydarzyła się naprawdę. Jon Eula, przyjaciel Halstona (i niezwykle utalentowany oraz ceniony scenograf i projektant kostiumów, czego w serialu niestety nie widać), stworzył dekoracje, licząc nie w europejskich metrach, ale w amerykańskich calach. Uratował sytuację, malując na belach białego materiału wieżę Eiffela. Użył do tego czarnej farby i szczotki do podłóg.

„Bitwa o Wersal” okazała się zwycięska dla Amerykanów. Jednak Francuzi walczyli dzielnie. Zaangażowali m.in. orkiestrę symfoniczną, szalenie popularną wówczas Josephine Baker oraz… żywe nosorożce, które zaprzężono do wymyślnego rydwanu jako część pokazu Ungaro. Amerykańskim czarnym koniem okazała się jednak Minnelli, świeżo po zdobyciu Oscara za „Kabaret”. Artystka otwierała i zamykała pokaz każdego z projektantów, dając wyjątkowy, energetyczny show. Blichtr, niezobowiązująca atmosfera oraz energia rodem z broadwayowskiej premiery sprawiły, że widownia (składająca się przede wszystkim z Francuzów i Francuzek) podrzuciła w uznaniu powietrze programy nie raz, ale dwa razy. „Amerykanie przybyli, uszyli i zdobyli” – ogłosił następnego dnia w nagłówku „Women’s Wear Daily”.

Halston i Elsa Peretti

Sporo miejsca w serialu poświecono również relacji Halstona z Elsą Peretti, włoską modelką mieszkającą w Stanach. Kobieta, cytując Ewana McGregora w roli projektanta, „nie tylko nosiła ubrania, ale czyniła je swoimi”. To Peretti zaprojektowała też butelkę pierwszych, słynnych dziś perfum Halstona, za którą podarował jej warte 25 tysięcy dolarów futro. Łączyła ich głęboka, ale trudna przyjaźń. Pełne pasji kłótnie były na porządku dziennym – podobnie jak długie godziny wspólnej pracy oraz imprezy w Studio 54 i nowojorskim domu artysty.

Peretti przez kilka lat tworzyła biżuterię dla marki Halstona. W połowie lat 70. zaczęła projektować również dla Tiffany’ego, pod koniec dekady stając się jego główną projektantką.

„Biżuterię tworzę myśląc o sobie; to prawdziwe rzeczy z myślą przewodnią” – mówiła w wywiadzie z 1974 roku. „A myślą przewodnią jest tworzenie pięknych przedmiotów, które będą dla ludzi naprawdę ważne”.

Do dziś Peretti nazywana jest „najważniejszą projektantką biżuterii w historii”, a jej projekty „rewolucyjnymi, ponadczasowymi, wyrazistymi i współczesnymi jednocześnie”. Zmarła w 2021 roku, na kilka miesięcy przed premierą „Halstona”.

Toksyczna miłość: Halston i Victor

Showrunner i producent Ryan Murphy znany jest ze swojego bezkompromisowego podejścia do wątków obyczajowych – „Halston” nie stanowi tu wyjątku. Pokazuje liczne romanse, męskich eskortów, dzikie imprezy oraz „sex, drugs i rock’n’roll” w towarzystwie aktorów, muzyków, biznesmenów i polityków.

Największą (i najbardziej toksyczną) miłością Halstona był Victor Hugo Rojas, z którym ego konkurować mogło chyba tylko ego samego projektanta. Zgodnie z tym, co pokazano w serialu, Halston i Victor poznali się, kiedy ten drugi świadczył luksusowe usługi seksualne najbogatszym nowojorczykom. Ich relacja szybko przekształciła się w toksyczną obsesję, napędzaną rozstaniami i powrotami, szalonymi imprezami oraz narkotykami.

„Ten wenezuelski chłopiec na telefon był hochsztaplerem, który przyssał się do Halstona jak pasożyt” – mówił po latach dziennikarz modowy, André Leon Talley.

Rojas uważał się za niedocenionego artystę; nie rozumiał, dlaczego jego sztuka (której tworzenie finansował Halston) nie była doceniana tak jak dzieła Andy’ego Warhola. Związek Halstona i Hugo trwał ponad dekadę, jednak jeszcze po rozstaniu projektant wysyłał byłemu kochankowi pokaźne sumy pieniędzy. Najprawdopodobniej jednak nie w związku z pokazanym w serialu szantażem, ale z własnej woli i toksycznie pojmowanej troski.

Halstonettes. Modelki-celebrytki

Uczynienie mody „amerykańską” nie byłoby możliwe bez modelek. Halston jako jeden z pierwszych przypisał im rolę większą niż tylko prezentowanie ubrań. „Halstonettes”, bo tak je nazywano, były elitarną, bardzo rozpoznawalną i towarzyszącą projektantowi wszędzie grupą pięknych, charyzmatycznych kobiet. Stanowiły grupę etnicznie zróżnicowaną, bo wśród Halstonettes znajdowały się nie tylko Amerykanki i Europejki, ale także Afroamerykanki oraz Azjatki.

Halston, również jako jeden z pierwszych, nadał swoim modelkom status zbliżony do celebrytek, ich własną tożsamość i zalążek zjawiska „supermodelek”, spopularyzowanego później przez kariery Claudii Schiffer, Cindy Crawford czy Naomi Campbell.

„Po jednej stronie była nordycka blondynka Karen Bjornsen, po drugiej sensualna Afroamerykanka Pat Cleveland” – wspomina w swojej książce „Yves Saint Laurent + Halston: Fashioning the 70s” historyczka mody, Patricia Mears. „Wspólnie, Halstonettes nie tylko prezentowały modową wizję projektanta, ale również jego własny obraz: były młode, piękne, czarujące, wyniosłe i fotogeniczne”.

 

Halstonettes

 

Studio 54 i śmierć w przewodzie wentylacyjnym

To wyjątkowo przerażający wątek poboczny, który scenarzyści wykorzystali do wyraźnego nakreślenia atmosfery, która w drugiej połowie lat 70. otaczała słynny klub Studio 54. Słynęło jako miejsce ekstremalnie modne, pełne aktorów, reżyserów, muzyków i celebrytów – przez co wejście do niego było niezwykle trudne, a dla wielu niemożliwe.

Andy Warhol zwykł mawiać, iż „Studio 54 to dyktatura na wejściu i demokracja na parkiecie”, co oddawało surowość (i nieprzewidywalność) zasad wpuszczania gości na teren klubu. I tak na przykład muzycy jednego z najbardziej znanych zespołów rockowych świata, Rolling Stones, podzieleni byli na dwie kategorie. Mick Jagger i Keith Richards wchodzili do Studio 54 za darmo. Pozostali członkowie grupy za wejście musieli płacić.

Wspomniana w „Halstonie” śmierć w przewodach wentylacyjnych dyskoteki faktycznie miała miejsce – w rzeczywistości jednak nie chodziło o zdeterminowaną młodą kobietę w ubraniach od Calvina Kleina, ale o młodego mężczyznę w garniturze i pod krawatem, a więc w stroju absolutnie w Studio 54 niedopuszczalnym.

Utrata praw do imienia

Z perspektywy polskiego widza nieco trudno wyobrazić sobie, jak można utracić prawo do używania własnego imienia. Jednak drugie imię Halstona stało się pseudonimem oraz nazwą marki. Gdy mężczyzna dokonał kilku złych i brzemiennych w skutki decyzji biznesowych, przyczynił się do wizerunkowego (oraz finansowego) upadku przedsiębiorstwa. Nie bez znaczenia są tu również zawiłości amerykańskich przepisów:l w 1973 roku inwestorem Halstona została firma Norton Simon, której przewodził zaprawiony w biznesie David Mahoney (serialowy Bill Pullman). Mimo regularnych tarć między nim a Halstonem relacja pozwalała obojgu na to, na czym każdemu z nich zależało najbardziej: wolność artystyczną, stały dopływ gotówki oraz wciąż rosnące wyniki sprzedaży.

Dekadę później, w wyniku przejęcia Norton Simon przez firmę Esmark (a następnie, co nie jest w serialu pokazane, kolejne trzy inne firmy), podejmowanych lekkomyślnie decyzji oraz coraz bardziej destrukcyjnego uzależnienia od narkotyków, Halston sprzedał prawa do swojego imienia i nazwy swojej marki. Przez następne lata próbował prawa te odzyskać – bezskutecznie. Zmarł w 1990 roku w San Francisco, w wyniku powikłań AIDS, które zdiagnozowano u niego dwa lata wcześniej.

 

Screenshot Halston

 

Wizjoner w pięknym stylu

Halston był prawdziwym modowym pionierem: połączył iście „amerykańską” prostotę z modą wysoką. Był wizjonerem nie tylko w zakresie ubrań i dodatków, ale i w zakresie marketingu. To on jako pierwszy wykorzystał celebrycki potencjał gwiazd filmu i muzyki; to on jako jeden z pierwszych tak konsekwentnie i wręcz ortodoksyjnie budował swoją markę osobistą.

Niestety, nie do końca widać to w serialu Netflixa. Pięć około 50-minutowych odcinków to zdecydowanie za mało, aby odpowiednio zarysować kontekst, oddać specyfikę amerykańskiego społeczeństwa oraz pokazać jego przemiany nie tylko przez pryzmat ekskluzywnych klubów, narkotyków i celebrytów. „Halston” – choć piękny i „syty” wizualnie (co w przypadku Ryana Murphy’ego jako producenta jest więcej niż pewnikiem) – dla widza nieznającego historii mody może być momentami mocno niezrozumiały.

Jednak patrząc całościowo, serial ten jest całkiem udaną próbą (drugą po dokumencie „Halston” Frédérica Tchenga z 2019 roku) ponownego przybliżenia jego twórczości szerokiej publiczności – oraz przywrócenia projektantowi należytego miejsca w masowej wyobraźni.

Więcej artykułów o filmach i serialach znajdziesz w pasji Oglądam

Zdjęcia: materiały promocyjne, biuro prasowe Netflixa