W najnowszej książce Szczepana Twardocha tytułowy Alois Pokora budzi się... nie, tym razem nie na kacu, jak bohater „Morfiny”, tylko w szpitalu. W dodatku nie jest to pierwszy rozdział, tylko drugi, choć chwilami czytelnik łapie się na tym, że już gdzieś to czytał.

Za to ten pierwszy rozdział, od którego przecież zależy to, czy czytelnik przetrwa, czy odłoży rzecz na później, otóż ten pierwszy zaczyna się trochę tak, jakbyśmy oglądali „Dunkierkę” i „Szeregowca Ryana” razem wziętych – od ataku wycofujących się oddziałów niemieckich na angielskie zasieki. Tyle że mamy rok 1918, koniec pierwszej wojny światowej. Chwilę potem trafiony w głowę Alois Pokora budzi się w berlińskim szpitalu i okazuje się, że ominął go nie tylko koniec świata, ale także nowe rozdanie. Bo jest po wojnie, a on został z niczym: ani żołdu, ani demilitaryzacji, ani chwały, ani zapłaty. Szczepan Twardoch stawia naszego 27-letniego bohatera – z dzisiejszej perspektywy wiecznie studiujących trzydziestolatków jeszcze dziecko, a przecież już mężczyznę, który przelał krew za ojczyznę – w trudnej sytuacji: bez pieniędzy, bez domu i bez pomysłu, co dalej. W dodatku nie wiadomo, jaka jest ta ojczyzna i kim jest sam Pokora.

Twardoch pokora

To, co czytelnik lubi u Szczepana Twardocha

Rozważania o tożsamości i narodowości to też konik Twardocha. A jego Pokora, urodzony na Śląsku niedaleko Gliwic, czy raczej Gleiwitz, będzie musiał na każdym kroku określać się, czy jest Niemcem, Ślązakiem czy jednak Polakiem. Rok 1918 okazuje się momentem, kiedy nie tylko rodzi się Polska, ten nieoczekiwany i dawno zapomniany bufor między Niemcami a Rosją, ale też czas, kiedy poszczególne regiony zaczynają sięgać po swoje. Śląsk nie czuje się ani niemiecki ani polski, ale swój, autonomiczny. A Pokorę, z urodzenia Ślązaka, który myślał, że jest Niemcem, czeka nie próba zmierzenia się ze swoją narodowością oraz wiele więcej.

Historia miota nim na lewo i prawo. Od głodowej śmierci ratuje go kobieta, by za chwilę przejęły go dla swojej sprawy (i dla spełnienia własnych seksualnych potrzeb) dwie lewicujące bliźniaczki. Pokora miota się z żebraka w pana, z żołnierza w szefa, z pionka w rozdającego karty. Mieszają się cele, płcie, miłości i rozwiązania, a bieg życia Pokory w ostatniej chwili zmienia zawsze ktoś nieoczekiwany. Wszystko to już było, te nuty już u Twardocha wybrzmiały, ale widocznie motyw tułania się bohatera oraz jego wewnętrznych rozterek tożsamościowych wciąż jest autorowi bliski. I nie może od tego uciec. A czytelnikom to nie przeszkadza, bo lubimy słuchać piosenek, które już znamy.

 

Fot. Zuza Krajewska, Szczepan Twardoch

Fot. Zuza Krajewska

 

Co to znaczy pochodzić ze Śląska?

Bardzo mocno wybrzmiewa u Pokory jego śląskie, górnicze pochodzenie, a także dzieciństwo z ojcem, który nie kochał, bo nie umiał, oraz z matką, która rodziła kolejne dzieci. Przywiązać się do rodzeństwa było nie sposób, podobnie jak okazywać uczuć. To poruszający wątek, zwłaszcza że podobnie wybrzmiewa on w ostatniej książce Anny Dziewitt Meller pt. „Od jednego Lucypera”. Rodzicielski chłód, brak ciepła i miłości zdaje się kształtować całe pokolenia śląskich dzieci, co pokazuje również „Drach”.

Druga rzecz, to te momenty, gdy Alois Pokora wzdycha do uwznioślonej niczym anioł kobiety-symbolu, niejakiej Agnes. To córka dobrodzieja, który mu kiedyś udostępnił za opłatą kąt swojego domu, by biedny chłopski syn mógł pobierać nauki w mieście. Pokora zakochał się w niej jako piętnastolatek i pjego uczucie trwa, choć minęło ponad dziesięć lat, a wybranka nigdy mu nie okazała silniejszych uczuć, może oprócz pogardy i odrobiny sarkazmu. Ale to do niej wzdycha, o niej marzy, do niej kieruje ostatnie myśli w trudnych momentach życia. Te fragmenty mogą być dla niektórych czytelników drażniące. Nawet jeśli czytelnik założy, że autor ma w tym swój cel, jest to klisza.

Szczepan Twardoch Król

Obraz historii i życia codziennego w książkach Twardocha

Ale to, co u Twardocha zawsze działa na plus, to zamiłowanie do detali – opis broni, jaką nosi Pokora, jego ubrania, które mogłoby należeć do Żebraka, ale bohater chodzi w nim jak pan. Czytelnik ze szczegółami dowie się także, jak wygląda polowanie na lisa, co pije szlacheckie wojsko niemieckie, a także ile garniturów musi sobie sprawić bohater, by wyglądać jak inni, ci z wyższej półki. Tu trzeba docenić kunszt i przygotowanie autora.

Wreszcie Pokora to świadek historii. Na jego oczach Niemcy przegrywają I wojnę światową, a świat pogrąża się na chwilę w chaosie. Bohater obserwuje także nowe dekoracje, które rodzą się w bólach i pociągają za sobą kolejne ofiary. Ludzie nie mają co jeść, szukają pracy, odbudowują domy z gruzów i nie wiedzą, w jakim państwie i pod czyim panowaniem obudzą się następnego dnia. Za plebiscytami czy głosowaniami, o których elegancko uczyliśmy się z podręczników do historii, kryją się jatka, strzelaniny, wyrzucanie obcych, głosowanie za „naszymi” oraz strach przed przyszłością. Historia u Twardocha przeraża. I jest to największą zaletą jego książek.

Twardoch królewstwo

Przeczytaj także, jak „Królestwo” Twardocha odkrywa jądro ciemności polskiej historii