Klątwa boysbandów

Zdarza się, że boysbandy mają krótki żywot: grupa umiejących śpiewać i tańczyć chłopaków zostaje przyuczona do bycia wspólnie występującym zespołem, aby po kilku latach rozpaść  się, zazwyczaj w atmosferze wzajemnych oskarżeń i ku rozpaczy fanów. Powody są zazwyczaj te same - znudzenie, wypalenie, chęć tworzenia muzyki ambitniejszej niż to, co sprzedaje wytwórnia oraz, oczywiście, solowe aspiracje. Które, co do zasady, wychodzą na dobre najwyżej jednemu z członków, o ile w ogóle, co widać na licznych przykładach z ostatnich dwóch dekad: w przypadku Take That satysfakcjonującą karierą pochwalić może się tylko Robbie Williams (swoją drogą, prowodyr rozpadu zespołu), w ‘NSync jest to Justin Timberlake, Boyzone - Ronan Keating. Oddzielna para boysbandowych kaloszy to oczywiście One Direction, którego wszyscy członkowie odnieśli duży komercyjny sukces jako solowi artyści, chociaż przyznać trzeba, że Harry Styles i Zayn Malik radzą sobie na tym polu nieco lepiej, niż Louis Tomlinson, Niall Horan i Liam Payne. Dlatego też powrót Jonas Brothers jest tak znaczący - w pełnym składzie, w świetnej formie, u szczytu samodzielnych karier i ze świetnie ocenianą płytą. Jednak powiedzieć, iż zespół ten jest „kolejnym” boysbandem, to nic nie powiedzieć.

 

Trudne początki

A zaczęło się dość klasycznie: trzech braci z miasteczka Wyckoff w Stanie New Jersey, Kevin (ur. 1987), Joe (ur. 1989) oraz Nick (ur. 1992) od dziecka muzykuje wspólnie, talent i miłość do sztuki dziedzicząc po rodzicach - matka Denise jest nauczycielką wczesnoszkolną i byłą piosenkarką, ojciec Paul jest pastorem, muzykiem i piosenkarzem. W 2005 roku, tuż po przybraniu nazwy, z którą wkrótce kojarzyć będzie ich cały świat, podpisują kontrakt z Columbia Records. W ciągu dwóch lat nagrywają kilka singli, covery i debiutancką płytę, „It’s about time”. Bracia pojawiają się w słynnym Total Request Live w MTV, a także występują jako support przeróżnych artystów, w tym Kelly Clarkson i Backstreet Boys. Problemy z wypuszczeniem na rynek drugiego albumu w końcu ujawniają fakt, że Sony, czyli spółka-matka wytwórni Columbia, nie jest już zainteresowana dalszą promocją młodych muzyków i na początku 2007 roku rozwiązuje z nimi kontrakt. Mniej więcej w tym samym czasie ich ojciec zostaje zmuszony do rezygnacji z funkcji pastora - bo chociaż nastoletni Jonas Brothers śpiewają niewinne piosenki o dobrej zabawie i uśmiechaniu się do rówieśniczek, a także wciąż noszą swoje pierścienie czystości (będące deklaracją powstrzymania się od seksu do ślubu), w oczach hierarchów kongregacji Assemblies of God w swojej komercyjnej działalności za bardzo oddalają się od wartości promowanych przez ten kościół.

 

W blasku imperium Disneya

Następnych kilkanaście miesięcy jest dla rodziny Jonasów trudne, tak ze względów finansowych, jak i artystycznych. Ostatecznie jednak okazuje się, że nad Kevinem, Joe i Nickiem czuwa opatrzność - a dokładniej agenci Disneya, dla którego muzycy nagrali wcześniej kilka utworów, wykorzystanych m.in. w filmowej wersji serialu z Jamie Lynn Spears, siostrą Britney, w roli głównej, „Zoey 101”. Podpisują kontrakt z Hollywood Records, wytwórnią należącą do Disneya, i wydają płytę „Jonas Brothers”, która w samych tylko Stanach Zjednoczonych sprzedała się w ponad dwóch i pół miliona egzemplarzy, pokrywając się podwójną platyną. Fanki kochają wpadające w ucho, pop-rockowe utwory oraz słodkie buzie modnie ubranych nastolatków, spoglądających na nie maślanymi oczami z teledysków, plakatów i filmów. Bracia zdobywają również akceptację ich rodziców - są grzeczni, ułożeni i promują cenione w amerykańskim społeczeństwie wartości, takie jak ciężka praca, przywiązanie do rodziny oraz religijność. Niecały rok później do sprzedaży trafia „A little big longer”, która debiutuje na pierwszym miejscu listy Billboardu i jest kolejnym komercyjnym sukcesem. Do szalonej popularności Jonasów przyczyniają się występy w „Hannah Montana” u boku Miley Cyrus oraz w filmie „Camp Rock” i „Camp Rock 2”, wraz z inną nastoletnią gwiazdą Disneya, Demi Lovato. Szczyt „Jonasmanii” przypada na lata 2009-2010 i wydanie „Lines, Vines and Trying Times”, jednak już wtedy widać, że bracia są zmęczeni: nieustannym koncertowaniem, życiem celebrytów i, przede wszystkim, sobą nawzajem. Nie pomaga krótka przerwa, w której Joe wydaje album „Fastlife”, Nick wyrusza w trasę koncertową, w ramach której wykonuje solowo piosenki zespołu, zaś Kevin skupia się na studiach z zakresu produkcji muzycznej i własnym reality show. Na przełomie 2012 i 2013 wyruszają w trasę koncertową, która promować ma ich piąty studyjny album - ostatecznie nigdy niewydany. Do skutku dochodzi zaledwie nieco ponad połowa z zaplanowanych 51 koncertów, a w październiku 2013 roku oficjalnie potwierdzona zostaje informacja, której fani na całym świecie bali się najbardziej: Jonas Brothers przestają istnieć.

 

Kariery solowe oraz… pośrednictwo nieruchomości

Przez kolejnych sześć lat panowie poświęcają się: karierze solowej - Nick wydaje płyty „Nick Jonas” i „Last Year Was Complicated”, które są umiarkowanym sukcesem komercyjnym, ale zdobywają uznanie tak fanów, jak i krytyków; nowemu zespołowi - Joe działa w formacji DNCE, której „Cake by the Ocean” było jednym z największych hitów 2015 roku; życiu rodzinnemu i biznesowi - Kevin  i jego żona Danielle zostają rodzicami dwóch dziewczynek, inwestuje też w firmę pośrednictwa nieruchomości, muzykę traktując głównie jako hobby. Braterskie konflikty i zaszłości powoli cichną, chociaż, co widać w nowym filmie dokumentalnym Amazon Prime, „Chasing Happiness”, składającym się z niepublikowanych dotychczas nagrań i wywiadów, bez wątpienia była to długa i pełna wybojów droga. Dowiedzieć możemy się między innymi, iż Joe miał za złe Kevinowi, iż wybrał rodzinę zamiast muzyki, a decyzja Nicka o wyruszeniu w trasę bez braci odbiła się negatywnym echem w całej rodzinie i na długi czas zepsuła ich relacje. Wszystko wskazuje jednak na to, iż czas nie tylko leczy rany, ale wpływa jeszcze na jeden czynnik - dojrzałość, której, z przyczyn oczywistych, braciom Jonas na początku ich kariery zabrakło. 32-letni dziś Kevin, 30-letni Joe i 27-letni Nick, z doświadczeniem udanych solowych karier, życia rodzinnego i prowadzenia zupełnie niezwiązanego z muzyką biznesu są zespołem bez wątpienia innym niż dekadę temu, gdy ukazał się ich ostatni album.

Happiness Begins - Jonas Brothers

 

Tam, gdzie zaczyna się szczęście

Wciąż jednak umieją tworzyć światowe hity - wydany 1 marca singiel „Sukcer” okazał się nie tylko międzynarodowym przebojem, ale pierwszym w historii Jonas Brothers singlem, który dotarł do pierwszego miejsca listy przebojów Billboardu. Album „Happiness Begins” zebrał sporo pozytywnych recenzji - bracia chwaleni są za różnorodny muzyczny styl, chwytliwe melodie, ciekawe teksty oraz swoisty „powrót do korzeni” we fragmentach a capella, które pojawiają się w kilku piosenkach. I chociaż jest to już enty powrót dawnego boysbandu na scenę, w przypadku Jonasów wszystko wymyka się definicjom - zazwyczaj jest bowiem tak, że „comeback” wymuszany jest nieudanymi karierami solowymi, pustkami na koncie i presją ze strony wytwórni, która chce zarobić na odgrzewaniu starego kotleta i grze na sentymentach dorosłych już fanek. W przypadku Kevina, Joego i Nicka można jednak zaryzykować stwierdzenie, iż reaktywacja zespołu nie była im tak naprawdę do niczego potrzebna - i chyba dlatego ich pierwszy od 10 lat wspólny album jest tak zaskakująco dobrym, bo niewymuszonym, pomysłem.