Jesteśmy nauczone, żeby ignorować siebie, nienawidzić swoich ciał, a więc siebie, żeby pilnować ciał innych kobiet w imię wartości, które nie mają nic wspólnego z naszym komfortem psychofizycznym czy poczuciem bezpieczeństwa - pisze Melissa Febos we wstępie, przyglądając się własnej wieloletniej walce z ciałem: obfitym, dojrzewającym wcześniej niż ciała jej koleżanek, a więc poddawanym nieustannej ocenie, oględzinom, zaczepkom, seksualizacji.

dziewczynstwo ksiazka

Przemiana dorastania

Febos czuje się z tym fatalnie, ale ani przez chwilę nie podejrzewa, że problem może leżeć na zewnątrz, w strukturze patriarchalnego społeczeństwa. W latach osiemdziesiątych, w małym miasteczku na prowincji Stanów, taki pomysł byłby zresztą całkowicie egzotyczny. Melissa obwinia więc siebie - uważa, że z jej ciałem jest coś nie tak i że to ona odpowiada za to, jak patrzą na nie inni, jak inni go dotykają. Molestowanie seksualne w „lekkiej” formie (obmacywanie przez kolegów, wymuszone pocałunki, wkładanie rąk pod koszulkę) uważa za formę zainteresowania, przykrego dla niej, ale naturalnego. Skoro mężczyźni tak reagują, ona powinna ulegać lub/i traktować to jako komplement, bo tego jesteśmy nauczone: ciała kobiet są po to, żeby podobać się mężczyznom, być przez nich oceniane i waloryzowane.

Jednocześnie autorka książki czuje, że coś jest bardzo nie tak, więc każde doświadczenie związane z naruszeniem granic cielesności powoduje, że traci kontakt ze sobą i coraz trudniej jej integrować obrzydzenie do siebie z przekonaniem, że życie toczy się tak, jak powinno. Była przecież radosnym, rozgadanym dzieckiem, odważnie badającym świat, zakochanym w naturze, związanym blisko z matką i młodszym bratem, silnym i asertywnym. Co się stało, gdzie się podziała wewnętrzna moc? Dlaczego duże, silne dłonie, dzięki którym mogła wspinać się na drzewa, na lata stają się powodem do wstydu i aspektem cielesności, który najbardziej pragnie ukryć?

Jak przepracować wzorce i schematy?

Każdy esej w zbiorze „Dziewczyństwo” to głęboki opis problemu, ale także droga do jego przepracowania - jedną z dróg są rozmowy z innymi kobietami, cytowane w tekście. Febos pisze, że wszystkie mamy te same problemy i ich zwyczajność, chociaż nie zmniejsza w żaden sposób wagi tych doświadczeń, może być budująca. Jesteśmy uczone, żeby przepraszać i się dopasowywać, nie żeby rozmawiać i szukać źródeł oraz rozwiązań. To, co czujemy świadomie, nie jest dobrym wskaźnikiem, bo zawiera w sobie emocje zmiatane tak wiele razy pod dywan, wrażenia, na które sobie nie pozwalamy, bo nie wypada - twierdzi Febos, przywołując analogię z „Jane Eyre”. Nasze uczucia to nie szalona Berta, zamknięta na strychu, ale jej krzyki i dym pożaru, który zaczyna się, gdy śpimy, pozwalając wyzwolić się podświadomości.


Przeczytaj także inne recenzje Olgi Wróbel:


(Nie) winne podglądanie

Zaletą esejów Febos jest - oprócz autobiograficznej szczerości i kontekstu doświadczeń innych kobiet - mocne osadzenie w tekstach kultury. W błyskotliwym rozdziale o stalkerach i podglądaczach autorka analizuje filmy Hitchcocka („Vertigo”, „Okno na podwórze”), w których figura podglądacza jest albo neutralna, albo wręcz idealizowana. W „Peeping Tom” zamordowane kobiety są mniej istotne niż dociekanie źródeł dziecięcej traumy zabójcy. W „Body Double” Briana de Palmy kobieta zakochuje się w swoim stalkerze i jest to pokazane jako zupełnie naturalny mechanizm (potem Febos wymienia jeszcze dziesiątki filmów, uczących nas, że podglądanie jest po pierwsze nieszkodliwe, a po drugie oznacza zainteresowanie, na którym przecież kobietom zależy albo zależeć powinno). Tymczasem statystyki policyjne pokazują, że ofiary zbrodni na tle seksualnym były najczęściej obserwowane wcześniej, przez tygodnie i miesiące, często składały też zawiadomienia, ignorowane najczęściej przez funkcjonariuszy.

Autorka „Dziewczyństwa” ma za sobą także doświadczenie pracy w branży seksualnej - była profesjonalną dominą. Bardzo ciekawy jest rozdział o odwróceniu ról - płacono jej za to, żeby przejmowała kontrolę i upokarzała mężczyzn – co jest oczywiście pozorne, ale pozwoliło jej tak długo mówić męskim zachciankom „nie”, aż wyćwiczyło do pewnego stopnia ten odruch w „zwykłym” życiu.

Lektura obowiązkowa. Bardzo cieszy mnie też wyrazista okładka, zaprojektowana przez Gosię Herbę.

Przekład: Martyna Tomczak

Więcej artukułów o książkach znajdziesz w pasji Czytam.