Nie widziałam ani jednego odcinka „Superniani” - jako studentka pracowałam przez dwa lata w przedszkolu w roli lektorki angielskiego i to zupełnie wystarczyło, żebym nie miała ochoty na oglądanie niesfornych dzieci, a tym bardziej ich rodziców. Wiedziałam, że występowało tam coś takiego jak „karny jeżyk”, kojarzyłam twarz Doroty Zawadzkiej i w zasadzie tyle. Dlatego byłam na lekturę książki Anny Golus zupełnie nieprzygotowana. A kiedy już zaczęłam czytać, nie mogłam przestać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio wędrowałam z książką po całym domu, żeby nic nie odrywało mnie od wchłaniania kolejnych stron.

Dzieci w reality show

Anna Golus, doktorka nauk humanistycznych i autorka książki „Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci” prowadzi w „Superniani…” narrację dwutorowo. Pierwszym aspektem jest udział dzieci w programach z kategorii reality show. Dlaczego w zasadzie traktujemy to jako przezroczyste zjawisko, w dodatku zaliczane do szufladki „rozrywka”? (do aspektu misyjności przejdziemy zaraz, jeżeli ktokolwiek w niego wierzy). Dzieci zostały ocenione przez rodziców jako niegrzeczne, nie do opanowania i, w konsekwencji, zgłoszone do udziału w programie wraz z rodziną. I tutaj stajemy przed zasadniczym problemem - owszem, rodzice sprawują prawną opiekę nad dzieckiem, ale czy dziecko jest ich własnością, którą mogą rozporządzać bez względu na poszanowanie jego prawa do prywatności i intymności?

W katolickiej Polsce, jak wiemy, ten temat pojawia się na wielu płaszczyznach. Czy dziecko może w szkole dowiadywać się o rzeczach sprzecznych ze światopoglądem rodziców? Dlaczego szesnastolatka, która może legalnie uprawiać seks, nie może iść do ginekologa bez zgody rodzica? Pytania o prawo dzieci do prywatności nie wybrzmiały przy realizacji programów z ich udziałem, chociaż pojawiały się w przestrzeni publicznej. Autorka analizuje nie tylko „Supernianię”, w reportażu pojawiają się między innymi „Surowi rodzice”, „Kochaj mnie”, „Tata sam w domu” czy „Teen Mom Poland”. A przecież oglądamy je w szalenie dziwnych, jeżeli zastanowić się nad tym od zera, sytuacjach.
 

superniania kontra trzyletni Antoś
 

Kamera wchodzi do ich domów (zazwyczaj, bo czasami są to dekoracje), sypialni, rodzinie nieustannie towarzyszy ekipa realizatorska, do tego dziecko jest oznaczone łatką „niegrzeczne” i na nim koncentruje się cała uwaga - a jednak traktowane jest absolutnie przedmiotowo, musi wpasować się w ramy programu i wymogi jego przygotowania. Załóżmy, że rzeczywiście sprawia problemy wychowawcze. Czy jest to sytuacja sprzyjająca ich rozwiązywaniu? Jak wy byście się czuli, gdyby chwilowo zawiesić waszą autonomię? Ktoś, powiedzmy że wasz przełożony, decyduje, że jesteście fatalni w pracy i od tej pory ekipa telewizyjna będzie nagrywać wasze wpadki, upadki i blamaże, a potem przyjdzie Superkorponiania i nauczy was jak macie się zachowywać. A cała Polska sobie popatrzy. I oczywiście najlepsze fragmenty na zawsze trafią do internetu, gdzie będą hulać bez żadnych ograniczeń. Fajnie? Nie. Dlaczego uważamy więc, że dzieciom można taki numer wywinąć?

To proste: nie uważamy dzieci za ludzi, tylko za rodzaj półproduktu przeznaczonego do kształtowania wedle naszych dorosłych potrzeb. A ponieważ inteligencja emocjonalna kuleje w tak wielu rodzinach, mamy fatalne wzorce, które naśladujemy świadomie lub reprodukujemy mimo woli, bo innych po prostu nie znamy. Kazano nam siedzieć cicho, nie krzyczeć, nie odzywać się bez pytania i zjadać wszystko z talerzyka? To my każemy robić to samo naszym dzieciom, i niech się cieszą, że nie dostają pasem, bo my dostawaliśmy i wyrośliśmy na ludzi, no ale trudno, teraz nie wolno zaaplikować bachorowi nawet ostrzegawczego klapsa. Może Superniania coś poradzi.

Autonomia dziecka

Tymczasem Anna Golus pokazuje w oszałamiająco klarownym wywodzie, popartym analizami, minuta po minucie, scen z programu, że metody postaci odgrywanej przez Zawadzką są właściwie równorzędne z karami fizycznymi. Polegają na mechanicznym, bezlitosnym łamaniu tego, co dorośli uznają za bezsensowny upór, złą wolę, złośliwość, niegrzeczność - a co bywa potrzebą bliskości, sprawdzaniem granic, poszukiwaniem bezwarunkowej miłości i wsparcia czy wreszcie naturalną ekspresją emocji dostosowaną do wieku. Rodzice, w towarzystwie psycholożki, kamer i tysięcy widzów miażdżą autonomię dziecka, stając po stronie obcej osoby, która wchodzi do jego domu i wprowadza nowe, arbitralne zasady. Jeżeli natomiast w trakcie nagrywania programu rodzina chciałaby się wycofać, zazwyczaj nie ma na to szans, bo kary za zerwanie umowy są nie do strawienia. W efekcie otrzymujemy rozrywkę opartą na krzywdzie i utrwalającą przestarzałe metody wychowania, a raczej krzywdzenia psychicznego. A teraz przerwa na reklamę.

„Superniania kontra trzyletni Antoś”  to lektura obowiązkowa dla każdego - nawet jeżeli nie macie dzieci i nie interesujecie się zagadnieniami reality shows i ochrony prawa do prywatności, to na pewno kiedyś, dawno temu mówiono wam, że mięsko musi być zjedzone, grzeczne dziewczynki nie wrzeszczą, a chłopcy nie płaczą. Wybijmy sobie te bzdury raz na zawsze z głów.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.