Rozwiązał setki spraw, odnalazł dziesiątki ciał zmarłych, a kilku osobom nawet uratował życie. Mimo niewątpliwych osiągnięć praca Krzysztofa Jackowskiego – najsłynniejszego polskiego jasnowidza – ciągle nie jest oficjalnie uznawana przez policję. Funkcjonariusz Krzysztof Janoszka postanowił zebrać wszystkie sprawy i dokumenty, które wskazują na skuteczną pomoc „Jasnowidza z Człuchowa”. Tak powstała książka „Krzysztof Jackowski. Jasnowidz na policyjnym etacie.

 

Dlaczego wciąż, mimo wielu dokumentów, rozwiązanych przez Krzysztofa Jackowskiego spraw i pozytywnych opinii rodzin, w Polsce jasnowidzenie jest stawiane na równi z wróżbiarstwem?

Krzysztof Jackowski: Ja się temu wcale nie dziwię. Jasnowidzenie, a w zasadzie telepatia, nie jest udowodnione naukowo, więc stało się tematem tabu. Z kolei parapsychologia ma się u nas bardzo dobrze: są nocne programy w telewizji, w których wróżki prześcigają się nawzajem w przepowiadaniu przyszłości, mamy, jak podejrzewam, kilka tysięcy samozwańczych jasnowidzów. Nie ma jednak drugiej osoby, która na swojej stronie internetowej miałaby zgromadzoną taką dokumentację jak ja. Ta książka powstała dlatego, że istnieją dokumenty i opinie ludzi, którym pomogłem. Są to prawdziwe historie, którym nie sposób zaprzeczyć.

Krzysztof Janoszka: Moim zdaniem za ten brak wiedzy należy winić także współczesną kulturę masową oraz media, które ukazują wypaczony i nieprawdziwy obraz jasnowidzenia. Dopóki zjawiska parapsychologiczne nie zostaną gruntownie zbadane przez naukę lub nie zaczną być rzetelnie pokazywane przez media, dopóty ten stan rzeczy będzie się utrzymywał. Ta książka powstała, by przedstawić w końcu dowody wskazujące na bezdyskusyjną i wielokrotną pomoc jasnowidza w prowadzonych przez policję sprawach.


To ciekawe, że książkę o współpracy najsłynniejszego polskiego jasnowidza z policją napisał właśnie funkcjonariusz, niejako walcząc z oficjalnym stanowiskiem Komendy Głównej, która od Krzysztofa Jackowskiego się odcina.

Jackowski: Jestem pełen podziwu dla Krzysztofa Janoszki, który sam będąc policjantem, wkłada rękę w mrowisko. Te mrówki będą go po tej ręce kąsać, ale dla niego liczy się przede wszystkim prawda. Ona powinna być podstawowym celem pracy każdego policjanta.

Janoszka: Gdyby wcześniej znalazł się w policji ktoś, kto w końcu przedstawiłby opinii publicznej prawdę o tym, że jasnowidz wielokrotnie pomógł w prowadzonych śledztwach, może niektórzy inaczej by się na to zjawisko zapatrywali. Taki właśnie cel przyświeca "Jasnowidzowi na policyjnym etacie".
 

 

Skąd bierze się opór niektórych środowisk i policji przed uznaniem metod jasnowidza, które wielokrotnie okazywały się pomocne?

Janoszka: Pan Jackowski ma kilkadziesiąt, jak nie kilkaset udokumentowanych przypadków, których wiele osób nie dostrzega. Nawet oficjalne potwierdzenia komendantów policji są przez niektórych z góry uznawane za niewiarygodne. Uważam, że metody te są a priori odrzucane. Śledczy czasami boją się wyśmiania przez środowisko lub konsekwencji wycieku informacji do mediów, które ze współpracy z jasnowidzem uczyniłyby tanią sensację.

Jackowski: W 2007 roku rozwiązałem sprawę podwójnego zabójstwa w Będzinie. Dwóch sprawców dzięki mojej pomocy dostało wyrok dożywocia. Otrzymałem kwit z policji dokumentujący mój wkład, ale policjant, który prowadził tę sprawę, dopiero po tym, jak odszedł na emeryturę, zdecydował się publicznie powiedzieć, że pomógł im Krzysztof Jackowski. To bardzo znamienne. Gdy później spotkałem tamtego funkcjonariusza, powiedział, że gryzły go wypowiedzi rzecznika policji o tym, iż jasnowidz nie pomógł w żadnej sprawie. Uznał, że jest mi winien ujawnienie prawdy.


Jasnowidzenie to jednak nie tylko odnajdywanie ciał zmarłych, ale także pomoc w poszukiwaniu zaginionych. Również na tym polu Krzysztof Jackowski ma spore sukcesy.

Janoszka: Największym sukcesem pana Jackowskiego było odnalezienie w Elblągu w 2016 roku zaginionej matki z półtorarocznym dzieckiem. Kobieta mająca problemy psychiczne wyszła z domu w nieznanym kierunku. W tym samym roku w Gdańsku dzięki panu Jackowskiemu udało się uratować 12-letnią dziewczynkę z rąk pedofila. Przestępcę wraz z ofiarą znaleziono w ostatniej chwili na dworcu w Gdańsku. Te, a także wiele innych przypadków, opisuję dokładnie w książce.

Jackowski: W tym roku udało mi się uratować również życie starszego, ponad 70-letniego mężczyzny z okolic Kołobrzegu. Policjanci i członkowie rodziny bezskutecznie szukali zaginionego przez cztery dni. Kiedy zgłosili się do mnie po pomoc, wskazałem im miejsce. Dokładnie tam znaleźli tego człowieka, który był już w stanie krytycznym, ale przeżył. Po jakimś czasie otrzymałem telefon od rodziny, że wyszedł ze szpitala i ma się dobrze.


Czy jest zatem szansa, że w Polsce jasnowidzenie zostanie w przyszłości usankcjonowane prawnie jako jedna z metod śledczych i oficjalnie uznane przez policję?

Jackowski: Nie sądzę. Nikt w Polsce nie ma żalu, że policja nie uznaje jasnowidzenia. Proszę wczuć się w sytuację policjantów – przeczesują teren, wysyłają helikoptery, do akcji zaangażowane są zastępy straży, a tutaj przychodzi facet, który wskazuje w kilkanaście minut miejsce, gdzie znajduje się zaginiony. Nie dziwię się, że policjanci tak mnie postrzegają, doskonale ich rozumiem. Nie oczekuję jednak od policji orderów, nie jestem rozgoryczony. Dla mnie największym dowodem uznania jest artykuł o tym, że Jackowski odnalazł kolejne zwłoki.

Janoszka: A ja myślę, że jest taka szansa i wierzę w to, że przyczynkiem do tego będą opisane i udokumentowane w mojej książce przypadki. Są one dowodem na skuteczną współpracę na linii policja – jasnowidz. Jednak żeby do tego doszło, niezbędne jest pozbycie się uprzedzeń w stosunku do tego zjawiska, a także podjęcie dalszych badań, umożliwiających lepsze zrozumienie fenomenów niewytłumaczalnych z punktu widzenia ludzkiego umysłu. Fenomeny te powinny być umiejętnie wykorzystywane dla naszego wspólnego dobra.

 

Wywiad przeprowadził: Piotr Stokłosa