Kto miał kiedyś okazję próbować zainteresować roczne dziecko trochę „poważniejszą” literaturą (czyli taką niewykonaną z gumy czy względnie wytrzymałych tkanin), prawdopodobnie wie, że takie próby kończą się niespodziewanym sukcesem – brzdąca trudno oderwać od papierowego wydania, które rozkosznie szeleści i łatwo poddaje się mechanicznym uszkodzeniom takim jak darcie czy zgniatanie. Odwołując się do pragnienia dzieci, by doświadczać lektury nie tylko przez zapisane litery czy obrazy, ale także przez całą budowę książki, strukturę stron oraz dźwięki, które mogą one wydawać, Keri Smith stworzyła pozycję: „Wykończ tę książkę. Jak zakumplować się z książką z obrazkami”. Co zrobić, by przekonać dziecko, że czytanie jest ciekawsze niż oglądanie, pozornie bardziej angażujących (bo silniej działających na zmysły) filmowych animacji? Dlaczego by nie pozwolić dziecku powąchać książki, przytulić, potrząsnąć nią, a tym samym ożywić, przestając traktować papierowy egzemplarz jako nieożywiony i nietykalny eksponat, na który się patrzy, ale którego dotyka się tylko po to, aby zagłębić się w lekturę?

Jeśli nie znacie lub jedynie kojarzycie Keri Smith, zanim pokręcicie ze sceptycyzmem głową, dowiedzcie się, na czym polega fenomen popularności zaproponowanej przez nią formy odbioru.

 

Wykończ tę książkę

 

Zmieszanie bestsellera z błotem

Wszystko zaczęło się w 2007 roku, kiedy w Polsce o Keri Smith – artystce wizualnej i ilustratorce – jeszcze prawie nikt nie słyszał, niektórym może przewinęły się przed jej artykuły publikowane dla Washington Post czy The New York Times. Wtedy to autorka wydała „Wreck this book”, czyli „Zniszcz ten dziennik”. Pomysł był prosty, ale genialny – stworzyć książkę, którą należy dosłownie… zniszczyć, wcześniej kreatywnie z nią eksperymentując. Z jednej strony – zupełna nowość na rynku wydawniczym, z drugiej – realizacja naturalnej dziecięcej tendencji, by znajdować nowe, na pozór zastosowania dla przedmiotów.

To właśnie takie „wewnętrzne” dziecko chce w swoich – właściwie nie czytelnikach, ale użytkownikach – obudzić artystka. Zachęca do tego, by wykorzystać swoją pomysłowość oraz bawić się z różnymi materiałami czy substancjami, tworząc unikalne dzieło – niekoniecznie arcydzieło, po prostu warsztatowy notatnik, zapis (i realizację) naszych pomysłów. Smith proponuje, by dziurawić strony, zalewać je kawą, brać książkę pod prysznic, malować ją dłońmi, umazać błotem… Właściwie wszystko, co tylko nam się zamarzy, poza granicami rozsądku, ale – w granicach bezpieczeństwa (własnego, a nie książki!). Źródła takich działań można szukać w kreatywnych warsztatach mających na celu pobudzenie pomysłowości i ekspresji wyrazu oraz w tak zwanych „art journal”, czyli dziennikach artystów, którzy zapisują w nich swoje pomysły i inspiracje, eksperymentując z formą.

(Bardzo) aktywne czytanie

Publikacja stała się światowym bestsellerem, ale na to, by była dostępna w Polsce, trzeba jeszcze było poczekać 7 lat. Być może polscy wydawcy obawiali się zakorzenionego w wielu czytelnikach przeświadczenia, że „po książkach się nie pisze, nie rysuje, nie zagina się rogów” etc. Osoby, które tak uważają, powinni przejrzeć prywatną biblioteczkę Nabokova, chociażby popisany egzemplarz „Pani Bovary”, żeby zobaczyć, że wręcz przeciwnie – zaangażowane czytelnictwo odciska bardzo wyraźne piętno na kartach dzieła. Ponadto mogą też zajrzeć do XVIII-wiecznej powieści Laurence’a Sterne’a, aby przekonać się, iż w dwudziestym ósmym rozdziale „Życia i myśli JW Pana Tristrama Shandy” autor każe czytelnikowi narysować ukochaną bohatera.

Zresztą – „Zniszcz ten dziennik” to znacznie więcej niż literatura; raczej projekt artystyczny na styku różnych dziedzin sztuki. Jeśli chcemy szukać literackich odniesień, może nam pomóc w tym postulowany przez Umberto Eco projekt dzieła otwartego, czyli takiego, w którego tworzeniu uczestniczy także odbiorca. W dziele otwartym granica między autorem a odbiorcą/użytkownikiem zaciera się. Keri Smith daje zaledwie szkic, a właściciel dziennika „nasącza” go sobą, własną pracą, codziennością, pomysłami, substancjami. Dlatego to projekt ceniący indywidualizm, budzi w swoich właścicielach dziecięcą otwartość na świat, a jak wiemy – artysta to człowiek, który zachował w sobie dziecko. Z tego powodu „Zniszcz ten dziennik” właściwie nie ma górnej granicy wiekowej, projekt jest przeznaczony zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Jedyne wymaganie to chęć eksperymentu oraz dobrej zabawy.

 

Zniszcz ten dziennik

 

Aż rozlecą się kartki

Na kontynuację projektu nie trzeba było długo czekać. Wkrótce przed wielbicielami tej szczególnej formy lektury zostało postawione nowe wyzwanie. Poprzeczka była zawieszona ciut wyżej – „To nie książka” prowokuje użytkowników do wykonywania serii kreatywnych, performerskich zadań, takich jak rozwieszenie własnych prac w miejscu publicznym czy wymyślenie alter ego. Głupie, nierozważne, ekshibicjonistyczne? Być może, ale to właśnie o przekraczanie granic i stereotypów chodzi autorce. „Bałagan: przewodnik po wypadkach i błędach” to docenienie artystycznego nieładu i próba przekonania odbiorców, że samokontrola nie powinna zawsze być naszym drugim imieniem, a do codzienności warto wplatać improwizację i spontaniczne emocje. Bo dzięki temu żyjemy pełniej i odkrywamy, co skrywamy w trzewiach podświadomości, a co nas konstytuuje.

 

Bałagan

 

Ktoś mógłby powiedzieć, że darcie książki i rzucanie nią o ściany w tym nie pomoże, ale czy może mieć pewność, jeśli nie spróbuje? Zwłaszcza że – jeśli przyjrzeć się naszym kanonicznym bohaterom – takie postępowanie ma całkiem doniosłe literackie tradycje. W końcu Gustaw-Pustelnik rzucił „książkami zbójeckimi” (autorstwa Goethego i Schillera), które nauczyły go zbyt wysoko cenić miłość, a z kolei Stanisław Wokulski cisnął sonety wieszcza w kąt pokoju, „aż rozleciały się kartki”.

Zresztą, jeśli ktoś absolutnie nie jest w stanie się zmusić, by naruszyć „nietykalną” strukturę papieru, może sięgnąć po „Łowcę skarbów”, czyli książkę zachęcającą do gromadzenia i przekształcania rzeczy znalezionych wkoło. To świetna zabawa, która, mimo upływu lat od wydania książki, wciąż sprawia wiele satysfakcji. Zwłaszcza teraz, gdy pandemia ogranicza nam formy spędzania wolnego czasu i musimy posiłkować się własną pomysłowością, by nie popaść w rutynę.

 

Łowca skarbów

 

Znajdź swój kolor jak Yves Klein

Miłośnicy „debiutanckiego eksperymentu” Keri mogą cieszyć się także kieszonkowym wydaniem zatytułowanym „Zniszcz ten dziennik. Wszędzie”, który można zabrać ze sobą, jak wskazuje tytuł, wszędzie. Nawet, co sugeruje rewers okładki, na szczyt góry lub brzeg jeziora, by „utrwalać swoje emocje, wrażenia i obserwacje z otaczającego świata”. To idealny sposób na zabicie wolnych chwil, ale także – świetny start dla osób, które zawsze chciały prowadzić pamiętnik, lecz nigdy nie mogły się za to zabrać. Na Youtubie aż roi się od filmików influencerów, którzy chwalą się, w jaki sposób niszczyli swoje wydania i gdzie. I tylko część z nich to nastolatkowie.

 

Zniszcz ten dziennik. Wszędzie

 

Na rynku dostępne jest również wznowienie dziennika wzbogacone o inspirujący list od autorki, a w 2017 r., na dziesięciolecie premiery, wydano „Zniszcz ten dziennik. Nowy”. Jubileuszowa reedycja w kolorowej szacie graficznej zawiera nowe kreatywne zadania oraz modyfikacje tych już znanych. Część z nich przypomina ćwiczenia psychologiczne czy arteterapię (terapię sztuką), np. wyzwanie, by wyrazić siebie za pomocą określonego koloru. I zauważmy, że czynią tak zarówno trzylatki zafascynowane kolejnymi barwnymi kredkami, jak i… słynny artysta Yves Klein, który wynalazł własny unikalny odcień błękitu, stanowiący jego znak rozpoznawalny.

Sentencja o podobieństwie między dzieckiem a twórcą sprawdza się. Właśnie dlatego seria Keri Smith jest tak popularna wśród różnych grup wiekowych. Teraz dzięki „Wykończ tę książkę” wspaniałej przygody z pogranicza sztuk mogą też doświadczyć najmłodsi. Pozycja polecana jest dla dzieci od piątego roku życia, a swoją premierę w Polsce ma 24 marca.

Zajrzyj do naszej zakładki Przecinek i Kropka, by przeczytać więcej artykułów o konkursowych książkach dla dzieci.

Zdjęcie okładkowe: źródło: shutterstock.com