Autorka: Ewa Świerżewska

Aleksandra Woldańska-Płocińska zajmuje się ilustrowaniem oraz projektowaniem plakatów i książek, nie tylko dla dzieci. Do tej pory ukazało się kilkanaście tytułów z jej ilustracjami, w tym wiele książek autorskich. Uwielbia rysować jedzenie i prosiaki.

Przecinek i Kropka

Rozmowa z Aleksandrą Woldańską-Płocińską

Ewa Świerżewska: Pod koniec października ukaże się kolejna książka w tej samej serii, co „Zwierzokracja” i „Śmieciogród”. Tym razem wzięła Pani na warsztat jedzenie.

  • Ola Woldańska-Płocińśka: Jako pierwsza powstała „Zwierzokracja”, książka poruszająca tematy związane z prawami zwierząt, opisująca historię tego, jak układały się relacje ludzi i zwierząt na przestrzeni wieków oraz wiele tematów ważnych współcześnie, z którymi dzieci stykają się na co dzień. Na przykład, dlaczego nie należy stukać w szyby akwariów w sklepach zoologicznych albo kupować żywych istot w prezencie.
    Drugi w kolejności był „Śmieciogród”, dotyczący problemów związanych z odpadami. Nie tylko tego, jak wiele ich obecnie wytwarzamy i co możemy zrobić, by zmniejszyć ich ilość. Podobne jak w „Zwierzokracji”, także w „Śmieciogrodzie” jest część wprowadzająca młodych czytelników w temat, czyli historia opakowań.
    Teraz pojawi się „Smakologia”, która jest kontynuacją serii. Poświęcona będzie ona jedzeniu, jego historii, czyli analizie tego, co, jak i dlaczego jedli nasi przodkowie, ale też sprawom aktualnie ważnym. Opisuję w niej, między innymi, dlaczego warto czytać etykiety produktów, kupować lokalnie, nie marnować jedzenia. Piszę o tym, jak jedzenie wpływa na nasze życie i o tym, jak nasze wybory żywieniowe wpływają na życie innych ludzi. Brzmi to może trochę górnolotnie, ale w rzeczywistości zarówno my, dorośli, jak i nasze dzieci, podejmujemy każdego dnia wiele decyzji związanych z jedzeniem, często nie myśląc o nich i o tym, jakie są ich konsekwencje. Tematy poruszane w „Smakologii” są w większości związane z tymi codziennymi małymi dylematami.

Zwierzokracja

Czy kwestie związane z jedzeniem są aż tak istotne, że zasługują na książkę?

  • Oczywiście, to jeden z najważniejszych tematów w życiu. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Choć biorę pod uwagę, że być może moje myśli chodzą innymi drogami niż większości ludzi. Ja, nie tylko jako mama, ale też jako człowiek, uważam, że niewiele jest rzeczy w życiu ważniejszych od jedzenia. Ten temat zawsze był dla mnie interesujący (poza tym jest on bliski każdemu człowiekowi, czy tego chce, czy nie). Moją ulubioną formą spędzania czasu jest jeżdżenie na targowisko i kupowanie tam warzyw i owoców. Choć z drugiej strony wiem, jak trudno na co dzień tak sobie zorganizować czas, żeby robić to regularnie i zdarza mi się mieć wyrzuty sumienia, że jem szybko i byle jak. Ale bardzo tego nie lubię.

Śmieciogród

I właśnie dlatego warto, by dzieci od najmłodszych lat, również z książek, dowiadywały się, że warto zwracać uwagę na to, co się je?

  • Od dłuższego czasu przyglądam się temu, jak jedzą dzieci w placówkach edukacyjnych. Tylko w niektórych z nich jest własna kuchnia. Większość szkół, przedszkoli i żłobków korzysta z posiłków dostarczanych z zewnątrz. Jedzenia przygotowane kilka godzin wcześniej, choćby najstaranniej i z najlepszych składników, zawsze jest mniej apetyczne niż to świeże. I myślę, że tyle czasu i starań poświęcamy, by uczyć dzieci o rzeczach bardzo odległych, że brakuje go na te podstawowe czynności (podobne myśli miałam przy tworzeniu książki o śmieciach).
    Z własnego rodzicielskiego doświadczenia mogę powiedzieć, że dzieci w szkole nie zawsze zdążą zjeść, bo spieszą się na lekcję. A mnie się wydaje, choć wiem, że to wizja utopijna, iż dzieci w przedszkolach i młodszych klasach szkolnych powinny nie tylko mieć czas na spokojne zjedzenie, ale i na przygotowanie posiłku. Mogłoby na przykład (gdyby w szkołach były kuchnie) pomagać je przygotowywać. Oczywiście oznaczałoby to, że część czasu spędzanego w szkole w ciągu dnia trzeba by poświęcić na naukę gotowania, zamiast na czytanie i pisanie. Ale w zamian dzieci, oprócz wiedzy teoretycznej, miałby też praktyczną wiedzę o tym, jak wybić jajko ze skorupki albo jak długo trzeba gotować ziemniaki, by były miękkie. Zupełnie inaczej się je i myśli o jedzeniu, jeśli wie się, jak to jedzenie powstaje.
    Zdaję sobie sprawę, że te moje pomysły trudno byłoby wprowadzić do obecnego systemu edukacji, dlatego stworzenie książki na ten temat wydało mi się dobrym pomysłem. Może uda się w ten sposób zwrócić uwagę dzieci i rodziców na wiele tematów, nad którymi na co dzień po prostu nie mamy czasu się zastanawiać.

Smakologia

Jak wyglądała praca nad tą książką?

  • Praca nad książką trwała rok (podobnie jak nad każdą z dwóch poprzednich). Oczywiście nie jest tak, że pracuję tylko nad jedną rzeczą jednocześnie, ponieważ w międzyczasie projektuję też inne, mniej czasochłonne rzeczy, i zajmuje się dwójką dzieci (to zdecydowanie zajmuje najwięcej czasu). Ale generalnie ta książka była ze mną przez cały rok. Najpierw powstawał tekst. Ponieważ temat jedzenia i ciekawostek z nim związanych zawsze był mi bliski (od bardzo wielu lat jestem nałogowym czytelnikiem składów produktów na opakowaniach), to zarys tematów powstał w kilka dni. Nie musiałam ich nawet jakoś specjalnie szukać w zewnętrznych źródłach, bo podświadomie gromadziłam je w tyle głowy od dawna. Najbardziej pracochłonna zawsze jest część historyczna. Tu trzeba sprawdzić, co jest prawdą, a co tylko niepewną plotką. Także podczas rysowania najtrudniej szło mi z częścią historyczną. Jak już udało się ją ukończyć, dalej praca szła szybko. W trakcie pracy nie konsultuję z nikim (poza wydawcą) moich prac. Nikomu ich nie pokazują, ani dorosłym, ani dzieciom. Bardzo też nie lubię, kiedy ktoś zagląda mi przez ramię w trakcie pracy. Zupełnie wybija mnie to z rytmu.

„Smakologia” to kolejna książka autorska w Pani dorobku. Woli Pani tworzyć książki autorskie czy ilustrować teksty innych autorów? Czym różni się ta praca?

  • Ostatnio tworzę głównie autorskie książki. Być może wynika to z faktu, że nie trafiłam jeszcze na „swojego" autora. Mam na myśli spotkanie z pisarzem bądź pisarką, z którymi czułabym nieodpartą chęć współpracy. Nie mam nikogo takiego, więc aby mieć pewność, że książka jest o tym, o czym chciałabym opowiedzieć, sama ją piszę. W ostatnich latach to są głównie te książki, które ukazują się w wydawnictwie Publicat (wcześniej byłby to książki wypuszczane w świat przez wydawnictwo Czerwony Konik,¬ między innymi seria o Prosiaczku). Niestety mam na tyle dużo pracy, że nie mam czasu na tworzenie książek innych niż na zamówienie, choć w tyle głowy trzymam jedną historię książkową, którą zamierzam zrealizować, choćby tylko dla siebie.

Jednak książki to nie wszystko – w jaki inny sposób wykorzystuje Pani swój talent?

  • Projektowanie książek to wciągające, ale i męczące zajęcie. Żeby mieć do tego dystans, potrzebuję odskoczni w postaci innych, krótszych i mniej frapujących projektów. Najlepiej czuję się w tworzeniu plakatów i pojedynczych ilustracji. Ostatnio dość często zajmuję się też tworzeniem logotypów i ilustracji do podręczników szkolnych. Lubię tego typu zadania, bo szybko widać efekty pracy, a to bardzo motywujące.

Myślę, że nie tylko ja stęskniłam się za Prosiaczkiem. Będzie obchodził czwarte urodziny?

  • Ja też za nim tęsknię. „Pierwsze urodziny Prosiaczka” były moją pierwszą autorską książką. Tworzoną zaraz po studiach, w pełnej swobodzie, zarówno w doborze treści, jak i grafiki. Powstawały beztrosko i w dużej nieświadomości wynikającej z braku doświadczenia. A mimo to, jak wracam do nich po latach, uważam, że tak dobrze bym już tego nie umiała narysować ani napisać. Bardzo miło wspominam tamten czas i wszystkie 5 książek o prosiaczku (poza Pierwszymi, Drugimi i Trzecimi urodzinami ukazał się też „Prosiaczek i Pojazdy” i książka do nauki języka angielskiego: „Prosiaczek i Zjednoczone Królestwo”). Myślę że ich wartość wynikała też z tego, że publikowałam je we współpracy z najlepszym wydawnictwem na świecie (Czerwony Konik), które obecnie nie wydaje nowych tytułów. W związku z tym szanse na powstanie „Czwartych Urodzin” są znikome. Ale przecież nigdy nie należy mówić nigdy. Tym bardziej, że od początku wierzyłam, że ta seria ma szansę trwać aż dotrwać aż do 18. urodzin.

Prosiaczek i Zjednoczone Królestwo

Wracając jeszcze do serii, w której ukaże się wkrótce „Smakologia” -  czy ma już Pani pomysł na kolejną książkę?

  • Nie. Na razie potrzebuję czasu, żeby odpocząć po „Smakologii”, ale rozmawiamy z wydawcą o tym, żeby seria była kontynuowana. Uważam, że jest jeszcze kilka ważnych spraw, o których chciałabym opowiedzieć dzieciom (i nie tylko).