Trzy ucieczki i jeden pościg

Ta opowieść jest do cna papierowa, ale też niezwykle trudna, bo Umiński ściga trzy wymykające mu się ciągle tłumaczki, trzy kompletnie różne osobowości, połączone właśnie potrzebą ucieczki przed ich epoką, przed ceną, przed ujawnieniem własnej intymności. Z góry skazany jest zatem na klęskę, ale jest to klęska piękna i godna lektury.

Nie ma tu żadnego podglądactwa, przekraczania prywatności, domyślania się w chwili, gdy wszyscy krewni zmarli, a autor nie jest w stanie wyjść poza szkielet biografii. Trudność tej historii polega na tym, że wszystkie trzy bohaterki Umińskiego – Joanna Guze, Anna Przedpełska-Trzeciakowska i Maria Skibińska – wybrały schowanie się za cudzym losem, cudzym tekstem i w ten sposób przetrwały w absurdalnej i poniżającej dla nich rzeczywistości PRL-u. Nie ma co oczekiwać zatem, by teraz któraś z nich zechciała się ujawnić, nawet w życiu pośmiertnym. Nie ma zatem żadnych cudem odnalezionych pamiętników, żadnych łzawych i wyczerpujących wspomnień snutych przez dzieci, żadnych krępujących tajemnic. Anna Przedpełska-Trzeciakowska, jedyna spośród nich żyjąca jeszcze, nie ma zamiaru wypowiedzieć swoich sekretów, bo wciąż bierze udział w walce – tym razem zupełnie innej, rzucając przeciwko władzy swój autorytet jednej z ostatnich uczestniczek powstania 1944 roku. Ironicznie wybrzmiewają więc konsekwencje owego ukrycia – los spędzony w tajemnicy nie daje się teraz opowiedzieć. Nie ma możliwości ujawnienia się, zabrania głosu.

Inna rzecz, że żadna z tłumaczek prawdopodobnie by tego nie chciała. Wszystkie uznawały służebność wobec cudzej opowieści za pracę satysfakcjonującą i dającą im spełnienie. Joanna Guze, Anna Przedpełska-Trzeciakowska, Maria Skibniewska to w polskiej literaturze instytucje, autorki setek przekładów, redaktorki, recenzentki, krytyczki. Życie wszystkich przypadło na okres wyjątkowo burzliwy. Jako osoby dorosłe weszły w wojnę i musiały sobie po niej ułożyć życie.

Guza – jako Żydówka ze spolonizowanej rodzinny, uciekinierka ze Lwowa, cudem ocalona z Holocaustu i czystek radzieckich. Przedpełska-Trzeciakowska – panienka z dobrego domu, z rodziną rozproszoną na Zachodzie, o narodowych skłonnościach politycznych, wzywana na przesłuchania także z powodu męża-fabrykanta, z doświadczeniem udziału walki w powstaniu warszawskim. Skibniewska – zamożna przedwojenna panna, wykształcona przez prywatnych nauczycieli, żona przedsiębiorcy przesłuchiwanego wiele razy przez UB, wreszcie samotna wdowa w pustej willi na Saskiej Kępie. A jednocześnie każda z nich żyła życiem innym, nie do końca pożyczonym, raczej przejętym – właśnie w przekładzie.

Czego nie można zaznać w swojej epoce

Umiński stawia w „Trzech tłumaczkach” tezę, że dla każdej z nich przekład był jakąś drogą ucieczki, sposobem sublimacji życiowych pułapek i trosk, ale też szansą na wejście w inny świat, daleki od otaczającej je rzeczywistości. Guze, jego zdaniem, ukrywała się w sensie dosłownym, za cudzymi przemyśleniami, specjalizowała się bowiem w przekładach francuskich listów, dzienników, pamiętników, osobistych zapisków, które także redagowała, szykowała wybory – z 22 domów dzienników Goncourtów zrobiła po polsku tom jeden, zawierający jednak wpisy z każdego roku. Przetłumaczyła listy van Gogha, dzienniki Gide’a, Renarda, Delacroix. Najwięcej miejsca i serca poświęciła jednak Albertowi Camusowi, widziała się z nim w Paryżu krótko po tym, jak został wyróżniony Nagrodą Nobla. 

Przedpełska-Trzeciakowska szukała w angielskiej prozie realistycznej XIX wieku tego, czego nie mogła zaznać w swojej epoce: porządku, wyraźnych ram i reguł, jednoznaczności świata. Skibniewska jednej ze swoich współpracownic miała zaś powiedzieć, że w pracy właśnie odnajduje reguły i zapomnienie, potrzebne, by móc funkcjonować.  

Dlatego właśnie Umiński decyduje się tutaj opowiedzieć w trzech długich rozdziałach biograficznych o ich życiu. Dodaje do nich jednak trzy rozdziały dużo krótsze, skupione na jednym z dzieł przełożonych przez każdą tłumaczkę. I tak biografia Joanny Guze zostaje dopełniona przez esej o powieściach Alberta Camusa, biografia Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej o esej o „Wściekłości i wrzasku” Faulknera, biografia Marii Skibińskiej o esej na temat jej tłumaczenia „Władcy pierścieni” Tolkiena.

Autor w tych rozdziałach odwraca perspektywę, sięga po wiedzę na temat losu dzieł i ich autorów, dopowiada ich funkcjonowanie w Polsce, zderza dwa rynki – kapitalistyczne zasady tłumaczenia i reguły życia wydawniczego Zachodu z warunkami polskimi. Zgoła odmiennymi, bo nie dość, że podporządkowanymi cenzurze, a więc zależnymi od sytuacji politycznej, to jeszcze krępowanymi irracjonalnymi normami systemowymi (wymagającymi na przykład, by autorzy odbierali honorarium w złotówkach). Ujawnia się wtedy to, co w jakiś sposób pozostaje niewypowiedzianą tajemnicą: jak te panienki z dobrych domów, uporządkowane, skryte, zapięte pod samą szyję potrafiły tłumaczyć w sposób wybitny tak trudne językowo, wybujałe emocjonalnie, wybuchowe powieści?

Trzy tłumaczki

Ustawianie dekoracji

Autor „Trzech tłumaczek” nie tylko stara się zrekonstruować biografie swych bohaterek, ale też ustawia im za plecami różne dekoracje. Czytamy zatem jego eseje jako opowieści o PRL-u, o życiu w nim osób pokiereszowanych przez losy wojenne, „niewłaściwe pochodzenie społeczne”, obciążonych inteligenckimi fiksacjami, tak sprzecznymi z przaśnym systemem. Ale znajdziemy tu także mały wycinek historii przekładu oraz polskiego życia literackiego i wydawniczego. Wreszcie historię feministyczną w tym sensie, że Umiński pokazuje wszystkie swoje bohaterki jako osoby ciężko i dużo pracujące, nieodróżniające właściwie pracy od życia Nieważne, czy było to jak w przypadku Joanny Guze motywowane w dużym stopniu problemami finansowymi, czy jak w przypadku Marii Skibniewskiej – żałobą i samotnością. Za każdym razem widzimy je w pracy intelektualnej, czynne, myślące, działające – pochylone nad biurkiem, z nosem w cudzym tekście. Nie ma tu żadnej garkuchni, zaglądania im do łóżek, wyliczania dzieci, domyślania się romansów. Żadnej wpływologii z poszukiwaniem męskich inspiracji.

Wszystkie trzy tłumaczki zrobiły też wiele, by Umińskiemu pomóc – tzn. żadna z nich nie była klasyczną kobietą PRL-u, skazaną na pracę na dwóch etatach, domowym i zawodowym, negocjującą swoje zadania życiowe, wzbogacone jeszcze o stanie w kolejkach i próby zdobycia schabu na obiad. Dla Guze, Przedpełskiej-Trzeciakowskiej i Skibniewskiej praca intelektualna okazywała się zdecydowanie ważniejsza, wszystkie też znajdowały się – jak na PRL – w sytuacji dość wyjątkowej. Guze nie pracowała na etacie, lecz jako wolny strzelec, Przedpełska-Trzeciakowska po urodzeniu dzieci zrezygnowała z pracy w wydawnictwie i zajęła się tłumaczeniem, Skibniewska po śmierci męża żyła samotnie.

Oddać głos bohaterkom

Ta stara szkoła życia, z której wyszły bohaterki „Trzech tłumaczek” sprawia, że niewiele pozostawiły zapisków po sobie, daleko im było do wylewności i zwierzania się. Umiński pracuje zatem za każdą, opowiadając o nich i trochę za nie, co nadaje jego opowieści dodatkowego dramatyzmu, jakby one były uciekającymi, a on ścigającym. Ten chłód i dystans, który wyraźnie rzuca się tutaj w oczy, autor stara się niwelować, opowiadając o sobie, własnych przemyśleniach – bo też i autorki niespecjalnie angażowały się w życie wokół siebie, pozostawiły niewiele wywiadów i własnych esejów czy listów.

Czasem autor ucieka w infantylne projekcje (jak w scenie telefonowania pod dawny numer Marii Skibniewskiej, zmarłej w 1984 roku, gdy spisuje pytania, jakie by jej zadał, gdyby odebrała z zaświatów), wybrzmiewającej wyraźniej jeszcze w zderzeniu z niską temperaturą emocji prezentowanych na zewnątrz przez jego bohaterki. Nie zmienia to jednak faktu, że „Trzy tłumaczki”  i jej podobne książki są bardzo potrzebne – rzucają bowiem światło na postaci szalenie ważne, a mało znane. Umiński oddaje głos bohaterkom drugiego planu polskiego życia – nie dość, że skazanym na poślednią pozycję z racji wykonywanego zawodu, stereotypowo mniej ważnego niż zawód pisarza, ale też ze względu na płeć. Jest więc jego książka jakąś próbą wprowadzenia sprawiedliwości w naszą pamięć o kulturze, a jednocześnie to fascynująca opowieść o konkretnych postaciach.

Więcej recenzji z cyklu Wybór Krytyków znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.