„Stranger Things”, jeden z najpopularniejszych seriali Netflixa, ujmuje widzów nie tylko wciągającą historią, ciekawymi postaciami i zabawnymi dialogami, ale przede wszystkim dbałością o detale. Podróż do magicznych lat 80. nie byłaby kompletna, gdyby nie towarzysząca jej muzyka. Od punkowych szlagierów („Should I Stay or Should I Go” The Clash) po wyznania stalkera („Every Breath You Take” The Police), każda nuta i każdy wers mają tutaj znaczenie. Utwory z dwóch sezonów produkcji znalazły się na płycie „Stranger Things: Music from the Netflix Original Series”, dostępnej zarówno w formacie CD, jak i na winylu.
Czemu zakochacie się w tej płycie i w tym serialu?

 

Co czeka nas w drugim sezonie?

Do miasteczka Hawkins w stanie Indiana wracamy po dwunastu miesiącach od wydarzeń prezentowanych w pierwszym sezonie, a więc w roku 1984. Roku niezwykle ważnym dla popkultury, kiedy to w kinach oglądać można było takie hity jak: „Pogromcy Duchów”,Terminator”, „Diuna”, „Indiana Jones i Świątynia Zagłady”, „Koszmar z Ulicy Wiązów”, „Niekończąca się opowieść”, „Karate Kid” czy „Gremliny rozrabiają”. Jeżeli zaś chodzi o muzykę, magazyn „Rolling Stone” określił 1984 "najlepszym rokiem dla popu" – wspomnieć tylko pierwszy amerykański hit Depeche Mode, „People are people”, „Run to you” Bryana Adamsa i „Uptown Girl” Billy'ego Joela czy „Like a Virgin”, który to utwór był pierwszym poważnym krokiem Madonny do statusu ikony tego gatunku. Dodajmy do tego nostalgiczną, ale i zawadiacką balladę Eltona Johna, „I Guess That's Why They Call It the Blues”, genialny w swej prostocie synth-popowy hymn Yes, „Owner of a lonely heart”, krzykliwą personę Billy'ego Idola w „Rebell Yell” oraz jedną z pierwszych piosenek, w której tak otwarcie poruszono kwestię osób LGBT, czyli „Smalltown Boy” brytyjskiego Bronski Beat – a wyłoni nam się obraz kolorowych i odważnych czasów, kiedy to na głowach królował tapir, Jane Fonda w legginsach udowadniała, że życie zaczyna się po czterdziestce, a każdy dzieciak chciał przebrać się na Halloween za Billa Murraya z „Pogromców Duchów”.
 

 

Ciemne strony barwnych lat 80.

Twórcy „Stranger Things”, bracia Matt i Ross Duffer, z dziedzictwa roku 1984 – a także kilku poprzednich lat – czerpali garściami, starali się jednak unikać oczywistości i schematów, sięgając niekiedy znacznie głębiej w przepastną kieszeń ówczesnych list przebojów. Gdy więc Jedenastka poznaje swoją zaginioną, przyszywaną siostrę i grupę jej osobliwych kompanów, towarzyszy im hit „Fad Gadget Back to Nature”; w tym samym odcinku słyszymy też „Runaway” Bon Jovi. Dźwięki „Should I Stay or Should I Go” The Clash pomagają Jonathanowi w skontaktowaniu się z bratem, opętanym przez Kosiarza Umysłów Willem, Hopper ustanawia zaś zasady "wychowywania" Jedenastki w takt „You Don't Mess Around” With Jim Jima Crockera z 1972 roku.

Zimowy bal w szkole podstawowej w Hawkins staje się oczywiście areną pierwszych romantycznych tańców i miłosnych zawodów, a ich oprawę muzyczną stanowi szlagier Cyndi Lauper z 1983 roku, „Time after time”. Z tego samego okresu pochodzi też motyw, którym „Stranger Things” w tej odsłonie żegna się z widzami – słyszymy bowiem największy chyba, ponadczasowy przebój The Police, „Every breath you take”. Jak od niemal czterdziestu lat podkreśla Sting, nie jest to piosenka o miłości – a przynajmniej zdrowej, romantycznej miłości – opowiada bowiem o stalkerze, który opętany niespokojnym uczuciem do swojej wybranki odgraża się, że nigdy nie spuści jej z oka. I taki właśnie wydźwięk ma finałowa scena drugiego sezonu serialu: widzimy bowiem, że nad małym, sennym i z pozoru nudnym miasteczkiem w stanie Indiana wciąż unosi się postać Kosiarza Umysłów, a walka z demonami wyłaniającymi się z Drugiej Strony („Upside Down”) nie jest jeszcze zakończona...
 


Już niebawem premiera soundtracku z drugiego sezonu "Stranger Things". To będzie wielkie wydarzenie muzyczne! Płytę już teraz zamówicie na empik.com.