„Obsesja i inne formy miłości” (przekład: Maria Makuch) to powieść pisana wersyfikowaną prozą (w odniesieniu do Crossan używa się często określenia „wiersz biały”, ale ja nie widzę tu właściwej temu gatunkowi rytmizacji). Czytelnik/czytelniczka od razu zostają wrzuceni na głęboką wodę monologu wewnętrznego bohaterki, która dowiaduje się o śmierci mężczyzny, swojego kochanka. Jest prawniczką, wykonawczynią jego testamentu, więc wiadomość napływa z nieoczekiwanej strony: od żony zmarłego. Ana jest oszołomiona, nie potrafi uwierzyć, że Connor naprawdę nie żyje – jeszcze kilka godzin temu z nim rozmawiała. Podejrzewa, że to nieprawda, zemsta żony, która odkryła romans. Ale śmierć Connora jest faktem.

Nieustanne zaskakiwanie

Po pierwszym rozdziale można poczuć się nieco zagubionym w gąszczu urwanych zdań – historia zaczyna się właściwie od końca, trudno zorientować się, kim są bohaterowie, co ich łączy i łączyło. Jednak lekki szkic nabiera coraz mocniejszych konturów, stopniowo wypełnia się w całości. Na ostatnich stronach docieramy do punktu wyjścia, ale Ana, Connor i Rebecca nie są już anonimowymi postaciami, tylko ludźmi z krwi i kości, znamy ich emocje, historię i relacje. Jednocześnie Rebecca przeżywa żałobę po stracie kochanka – mamy więc w sumie dwa wektory, akcja posuwa się jednocześnie do przodu i cofa do początków romansu.

Plusem takiej konstrukcji jest nieustanne zaskakiwanie czytelnika/czytelniczki. Skoro jesteśmy niejako w głowie Any, narracja nie musi być konsekwentna, fakty nie pojawiają się uszeregowane według ważności, a przypadkowo. Dlatego stosunkowo późno dowiadujemy się, że Ana jest mężatką, jeszcze później – że ma dwójkę małych dzieci. Za tymi odkryciami idą emocjonalne wolty w stosunku do bohaterki – zupełnie inaczej widzimy znudzoną prawniczkę romansującą z klientem, inaczej żonę, która zdradza męża, inaczej żonę i matkę, która gotowa jest porzucić rodzinę, a właściwie porzuca ją regularnie, żeby z napiętego życia zawodowego wykroić czas na spotkania z Connorem (także mężem i ojcem trzech synów).

Sama (zrekonstruowana) historia romansu jest boleśnie banalna, smutna i prawdziwa - jestem pewna, że uderzy w czułe struny czytelniczek, które mają takie doświadczenia. Najpierw fascynacja przystojnym klientem, potem flirt, wyrywający z nudnego kołowrotka praca-dom-mąż-dzieci, chociaż w przypadku Any znużenie rodziną nie jest aż tak bardzo związane z podporządkowaniem roli matki. Jak można się zorientować, to jej mąż, pracujący jako nauczyciel, zajmuje się szykowaniem dzieci do szkoły, odrabianiem z nimi lekcji, układaniem ich do snu. Ana jest głównie zmęczona, realnie i psychicznie, z powodzeniem gra też rolą zapracowanej prawniczki, żeby uniknąć zaangażowania w związek i sprawy rodzinne.

Potem flirt zamienia się w seks, seks w przywiązanie, a przywiązanie generuje oczywiste pytania: dlaczego jestem tą drugą? Jak wygląda życie rodzinne Connora, kim jest jego żona, czy ze sobą sypiają, co ich łączy, a co dzieli? Czy jest szansa, że ją zostawi? Jak mogę zgadnąć, czego brakuje mu w związku z Rebeccą i stać się lepsza od niej? Na kolejnym etapie ciekawość zamienia się już w pretensje. Dlaczego nie poświęcasz mi więcej czasu? Dlaczego mówisz, że mnie kochasz, ale jesteś z inną? Co mówisz jej? Kim tak właściwie dla ciebie jestem i jaka jest przed nami przyszłość?

Obsesja i inne formy miłości

Zdradzona i zdradzająca

O ile romans jest typowy, to ciekawe staje się to, co dzieje się z Aną i Rebeccą po śmierci Connora. Przez chwilę bałam się, że Crossan pójdzie w stronę stereotypowego kiczu i obie kobiety zaprzyjaźnią się, żeby płakać sobie nawzajem w mankiety, czy w co tam się teraz płacze. Tak nie jest, mimo że mają ze sobą kontakt, mimo że Ana, jako wykonawczyni testamentu klienta, bez problemu dociera do jego rodziny, dokumentów, może nawet wejść do domu i przeglądać pamiątki pod pozorem porządkowania papierów spadkowych. Trudno mówić w tym przypadku o feministycznym siostrzeństwie, jest to jednak jego cień: zdradzona i zdradzająca, a między nimi mężczyzna, który ma ciastko i zjada ciastko. Coś jest w tym układzie nie tak.

Crossan umiejętnie buduje także postaci drugoplanowe: matkę Any, uzależnioną od alkoholu i rozpamiętującą zdrady męża, wikłającą się w internetowy romans, jej siostrę, prowadzącą spokojne życie na łonie rodziny, męża, przyjaciółkę z kancelarii. Podoba mi się nienachalość retrospekcji. Dowiadujemy się, jak poznali się Ana i jej mąż, ale to nie jest cała historia, tylko jakiś jej strzępek. Nie ma tutaj zbędnych dopowiedzeń, rujnujących wrażenie realności urywanej, bolesnej opowieści o wcale nie tak wspaniałym romansie i jego tragicznym, zawieszających wszystko w pustce końcu.

Last but not least, „Obsesja i inne formy miłości” to książka niezwykle wciągająca i w zasadzie nie do odłożenia. Kiedy raz wejdzie się w rytm zdań Crossan, to czyta się do końca, tym bardziej, że to przecież krótkie, niewinne akapity, no, jeszcze jeden, góra dwa, już tylko do końca strony.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.