Katarzyna Puzyńska zasłynęła jako autorka powieści kryminalnych – jej bestsellerowa seria o Lipowie to zbiór historii o policjantach z małego, fikcyjnego miasta. Można w nich znaleźć obrazy makabryczne, ale jednocześnie pełne realizmu. Pisarka dzięki swojej wiedzy z zakresu psychologii (studiowała ten kierunek w Wielkiej Brytanii) potrafi kreować bohaterów wielowymiarowych – robi to konsekwentnie i z wprawą. „Chąśba” to próba zmierzenia się z zupełnie innym gatunkiem. Gdyby porównać te dwa nurty literackie do przedmiotów, kryminał byłby pancernym sejfem na szyfr, a powieść fantasy starą szkatułą zamkniętą na srebrny kluczyk, który trzeba znaleźć w innym królestwie. Zawartość jednego i drugiego może być podobna, ale sam proces otwierania wymaga zupełnie innych umiejętności. Zapoznałam się z zawartością magicznej szkatułki Puzyńskiej. Co w niej znalazłam?

Chąśba

Magia kryminału czy kryminalna magia?

W baśniowych światach też czasami zdarzają się zbrodnie, a od intryg aż się roi. Kto czytał, ten wie. „Chąśba” nie jest tu wyjątkiem i myślę, że to, że Puzyńska do tej pory skupiała się wyłącznie na powieściach kryminalnych, nie miało większego znaczenia. Skorzystanie ze schematu postawienia bohaterów przed faktem zbrodni, to zabieg, po który sięgają najwięksi wirtuozi gatunku spod znaku magii i miecza. Autorka w swojej najnowszej książce łączy więc śmierć, czary oraz prastare wierzenia. Robi to naturalnie – wikła protagonistów w szereg czytelnych  zależności. Cieszy też konsekwencja i dbałość o szczegóły. Znów otrzymujemy postaci złożone z cech i postaw zrozumiałych – nawet jeśli odrobinę skomplikowanych. Ach, ta psychologia.

Na uwagę zasługuje tempo akcji. Opowieść toczy się dynamicznie, chociaż bywa momentami spowalniania przez opisy stanów emocjonalnych bohaterów lub okoliczności. To się sprawdza i jest potrzebne, by lepiej zrozumieć intencje stojące za czynami.

Potrzebne będą dwie zakładki

„Chąśba” ma w sobie coś z powieści paragrafowej. W każdym rozdziale (gawędzie), oprócz jego treści, znajdują się też drogowskazy. Odsyłają one do anegdot, które są rozszerzeniem – zawierają dodatkowe informacje na temat postaci, wyjaśniają lub przeciwnie, gmatwają nieco opowieść. Rożnie to bywa. Puzyńska proponuje pewną grę czytelnikowi – może on podążyć szlakiem wyznaczonym przez tenże drogowskaz lub czytać dalej. I albo czegoś się dowie, albo po prostu dostanie kilka dodatkowych informacji. Od razu napiszę, że ja nie potrafiłam zrezygnować z tej zabawy i zaglądałam na drugą stronę książki za każdym razem, kiedy pojawiała się sugestia.

Starosłowiańska nowoczesność

Każdy kto kiedykolwiek w życiu próbował napisać jakieś opowiadanie fantasy, dokonywał specyficznego researchu. Trzeba w końcu poznać imiona, nazwy i zwroty właściwe dla mediewistycznego świata. Sama znajomość podobnej literatury czy innych dzieł gatunkowych nie wystarczy. Katarzyna Puzyńska zawarła w swojej książce wszystko, co powinna. Są tu czarodzieje, mężni rycerze, demony, potężni władcy, karczmy i gościńce. Gołym okiem widać, że opanowała słowiański wokabularz i przewertowała niejeden bestiariusz. Z drugiej strony język, którym autorka operuje jest miejscami dość współczesny i to może momentami delikatnie kontrastować z wcześniej wspomnianym słownictwem. Jednakże przyznam, że dzięki temu żywemu i familiarnemu językowi, powieść czyta się sprawnie.

„Chąśba” jest udaną próbą zmierzenia się z gatunkiem. Widać w niej serce i szacunek do fantastyki oraz chęć zaproponowania czytelnikowi zabawy w zbieranie tropów. Jeśli zastanawiacie się, co oznacza słowo zawarte w tytule, zdradzę wam, że gdy już się pojawi, poczujecie to samo, co podczas oglądania filmu „Łotr Jeden”.

Więcej recenzji znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam.