Urszula Młodnicka – absolwentka psychologii, autorka książek psychologicznych dla dzieci i rodziców poruszających tematykę dotyczącą poczucia własnej wartości, odporności psychicznej, relacji z rówieśnikami oraz asertywności.

Agnieszka Waligóra – absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, graficzka oraz ilustratorka książek dla dzieci. W duecie z Urszulą Młodnicką stworzyła postać Pinka – nieśmiałego niebieskiego stworka, który uczy się relacji z innymi i bycia uważnym na swoje potrzeby.

 

Bądź sobą, Pinku! Książka o asertywności i stawianiu granic dla dzieci i rodziców trochę też

 

Paulina Stanaszek: Jak powstał Pink? Skąd zaczerpnęłyście inspirację, jeżeli chodzi o jego wygląd i imię?

  • Urszula Młodnicka: Zaczęło się od tego, że moja córka Zosia miała różową przytulankę, którą nazwała Pink. Pomyślałam, że to świetne imię, bo wpada w ucho. Początkowo nie było Pinka, tylko Pan Pink, ale potem stwierdziłyśmy, że brzmi to sztucznie i wybrałyśmy nazwę, która nie buduje dystansu między dziećmi a bohaterem. I został Pink!
     
  • Agnieszka Waligóra: Zaczynając pracę nad książką, jej ideą i głównym bohaterem, miałyśmy zgodną myśl, że to musi być stwór. Chciałyśmy, aby każde dziecko mogło się z tą postacią zidentyfikować. Ula dała mi wolną rękę, jeżeli chodzi o wygląd Pinka, poprosiła tylko, by posiadał jakąś charakterystyczną cechę. Dlatego ma on jedno ucho okrągłe, a drugie szpiczaste. Niebieski kolor miał go odrealnić, tak aby nie był zbyt podobny do istniejących zwierzątek. Poza tym jest to pozytywny kolor, który się dobrze kojarzy. Charakterystyczna, czerwona koszulka z białym paskiem i niebieskie futerko Pinka to zestaw kolorów spójny wizualnie, sprawiający, że postać łatwo zapamiętać.

W waszej serii książek bohaterami są stworki, a nie ludzie. Czy taki przekaz lepiej dociera do dzieci?

  • Ula: Myślę, że tak, na ich przykładzie dużo łatwiej pokazać cechy charakterystyczne i różnice między wyglądem. Poza tym my, jako ludzie też jesteśmy w pewnym sensie stworami. Różnimy się od siebie wyglądem i charakterem, mamy unikalne cechy, a to warto podkreślać. Druga rzecz to płeć. Starałyśmy się jej nie narzucać tak, aby wszystkie dzieci łatwiej mogły się zidentyfikować z głównym bohaterem.

 

fot. Agnieszka Waligóra, Urszula Młodnicka

Agnieszka Waligóra, Urszula Młodnicka / materiały prasowe

 

Czytając waszą książkę, przypomniałam sobie o emocjach i obawach, które towarzyszyły mi w wieku szkolnym, a o których zupełnie zapomniałam w życiu dorosłym. Jak wygląda proces tworzenia książek o Pinku? Wracacie wspomnieniami do własnego dzieciństwa, czy może inspiracją do kolejnych rozdziałów są wasze dzieci?

  • Ula: Bardzo lubię obserwować dzieci i uczestniczyć w ich świecie. Są dla mnie kopalnią wiedzy i motywacją do pisania książek o Pinku. Kiedy moje córki były młodsze, codziennie wracały ze szkoły z różnymi tematami, problemami, dramami. Raz to były chwile wielkiej radości, innym razem wielkiej rozpaczy. Jako mama pracująca z domu rozmawiałam z nimi codziennie, starając się dać im wsparcie. Inspiracją są też moje własne przeżycia z czasów szkolnych. Przez całe życie walczyłam z niskim poczuciem własnej wartości i dlatego ten temat rozpoczyna całą serię książek o Pinku. Rozmawiając z córkami, pomyślałam o napisaniu książki dla dzieci, którą jako dziecko sama chciałabym przeczytać. Stąd pomysł na krótkie historie mające wzmacniać dzieci w tym, by myślały o sobie, jako o kimś wartościowym. Bazowały na poczuciu własnej wartości, a nie na ocenach koleżanek, kolegów czy stopniach w szkole. Doceniały siebie jako unikalną, jedyną w swoim rodzaju jednostkę.

W książce poruszacie temat, który dla wielu z nas był w dzieciństwie dosyć nieprzyjemny – mowa o witaniu się z innymi członkami rodziny w sposób, który dziecku nie odpowiada, np. poprzez dawanie buziaka. Dorośli często bagatelizują tego typu sytuacje, umniejszając odczuciom dzieci. Oczywiście mama Pinka doskonale radzi sobie z tą sytuacją, a jak wytłumaczyć rodzicom, że takie zachowanie może naruszać granice dziecka i ma ono prawo się na to nie zgodzić?

  • Ula: W pierwszej kolejności musimy uświadomić sobie, że każdy z nas ma granice. Zarówno dzieci, jak i rodzice, choć często o nich zapominają. Granice, czyli takie niewidoczne linie, które oddzielają to, co dla nas jest w porządku, od tego, z czym nie czujemy się komfortowo. W relacji dziecko-rodzic liczą się obie strony. Dobrze, by zauważyć siebie jako rodzica, który potrzebuje czasu dla siebie, a z drugiej strony mieć świadomość, że ten mały, wzrastający pod naszym okiem człowiek również jest oddzielną jednostką. Może czuć i odbierać różne sytuacje zupełnie inaczej niż my. Jeżeli sami zaczniemy dbać o własne granice, łatwiej będzie nam zauważyć i uszanować je u dzieci. Zrozumieć, że one też mają prawo powiedzieć „nie” i przeżywać daną sytuację na swój własny sposób.
     
  • Aga: Warto sobie przypomnieć siebie samego z dzieciństwa. Wszystkie rzeczy, które nam się przydarzyły – buziaki obśliniaki cioci, witanie się z kimś na siłę, bo takie są konwenanse. Nie zapominajmy, że nasze dzieci przechodzą przez te same etapy życia, co my. Zmieniają się okoliczności, świat idzie do przodu, ale pewne schematy przekazywane z pokolenia na pokolenie wciąż istnieją. Zatroszczmy się o swoje wewnętrzne dziecko, dbając o własne granice, ale pomyślmy również o naszych dzieciach, mając z tyłu głowy wszystkie sytuacje, przez które kiedyś sami przechodziliśmy.
     
  • Ula: Tak, to bardzo istotne. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, kto jest dla nas ważniejszy, nasze dziecko czy daleki członek rodziny. Często w obawie przed tym, że zostaniemy negatywnie ocenieni jako rodzice, przymuszamy dzieci do różnych rzeczy. A to potem wychodzi w życiu dorosłym. Jeżeli od początku nauczymy je wzmacniania indywidualności, będziemy szanować ich wybory, słuchać argumentów, traktować po partnersku, to jest szansa, że w przyszłości będą bardziej pewne siebie i asertywne, czyli dbające o swój interes i jednocześnie niekrzywdzące innych. Bo asertywność to nie tylko umiejętność powiedzenia „nie”, ale też zadbanie o własne potrzeby, szanując przy tym drugą stronę.

 

Bądź sobą, Pinku! Książka o asertywności i stawianiu granic dla dzieci i rodziców trochę też

 

Pink ma zgraną paczkę przyjaciół, ale nie każde dziecko łatwo nawiązuje relacje z rówieśnikami, czy waszym zdaniem ta książka sprawdzi się też w przypadku takich dzieci?

  • Ula: Myślę, że tak. Mam przynajmniej taką nadzieję. W książce pojawia się taki konstrukt jak „baza”. To miejsce w każdym z nas, które wie, co jest dla nas dobre, a co nie. Można ją nazwać też intuicją czy wewnętrznym głosem, który podpowiada, co lubimy, a czego nie lubimy, co jest dla nas ważne, co nas wzmacnia, a co krzywdzi. Bardzo często zapominamy o naszym wewnętrznym głosie i staramy się przypodobać rówieśnikom. Książka „Bądź sobą, Pinku!” wzmacnia przekonanie – jestem ważny jako jednostka, nawet jeśli w tym momencie nie mam żadnych przyjaciół czy osób do zabawy. I to nie znaczy, że jestem beznadziejna, beznadziejny. Przyjdzie kiedyś czas, w którym znajdę sobie taką osobę.

Wiele zachowań dzieci (i dorosłych) bierze się z potrzeby akceptacji wśród rówieśników. Co poradzić dziecku, któremu brakuje asertywności w szkole i robi coś wbrew sobie w obawie przed odrzuceniem?

  • Ula: To zupełnie naturalny etap w rozwoju człowieka. W pewnym momencie rówieśnicy są nawet ważniejsi dla dzieci niż rodzice. Każdy z nas ma potrzebę przynależności oraz akceptacji, więc jesteśmy bardzo skłonni do tego, żeby robić rzeczy nie do końca w zgodzie ze sobą, i musimy przez to przejść. Natomiast jeżeli dziecko czuje się z tym nieszczęśliwe, czuje, że nie może się w pełni wyrażać, to jest temat do rozmowy. Odradzam jednak sztywne mówienie, „nie możesz robić tego, co inni, musisz zawsze słuchać siebie”. Takie skrajności nie są dobre. Ważne, żeby budować poczucie własnej wartości nie na ocenach innych, tylko na własnych przekonaniach na temat siebie. Ale to, że kupimy sobie inny smak loda, niż byśmy chcieli, bo każdy taki wybrał albo zaczniemy nosić koszulkę z nadrukiem, ponieważ wszyscy je noszą, to nie jest wielka sprawa, tylko naturalny etap, z którego się wyrasta. To, co możemy zrobić, to zachęcać dzieci do małych kroczków, dać im wsparcie, podkreślać w rozmowach ich indywidualność, podawać przykłady z własnego dzieciństwa.

Jednym z problemów, który pojawia się zarówno u dzieci, jak i dorosłych, jest zadawanie się z kimś, kogo nie lubimy. Robimy to przede wszystkim ze strachu przed znalezieniem się na celowniku tej osoby albo nie chcemy sprawić jej przykrości i na pierwszym miejscu stawiamy uczucia innych, a nie swoje – z takim problemem mierzy się Pink, organizując urodziny. Zastanawia się, czy zaprosić Fiszkę, koleżankę, za którą nie przepada. Jak sobie poradzić z taką sytuacją?

  • Ula: Tak, Pink nie chce, żeby Fiszce było przykro. Boi się, że zacznie go obgadywać, będzie dla niego niemiła. Takie sytuacje mają często miejsce również w dorosłym życiu. Robimy coś, co nie jest zgodne z naszym wewnętrznym „ja”, bo boimy się, że ktoś się obrazi albo zacznie nas obgadywać…
     
  • Aga: Ta historia dobrze działa właśnie dlatego, że świat dorosłych jest pełen takich pułapek. Warto zacząć pracować nad tym od małego, żeby potem nie wpadać w nie w życiu zawodowym, rodzinnym, w relacjach z innymi osobami.
     
  • Ula: Najważniejszy w tej całej sytuacji jest kontakt z naszą „bazą”. Dobrze jest zadać sobie pytanie, „dlaczego to robię?” i dzięki temu być bardziej świadomym dokonywanych wyborów. Nic złego by się przecież nie stało, gdyby Pink zaprosił Fiszkę na urodziny, ale z pełną świadomością, dlaczego podjął taką decyzję. Może robi to dla świętego spokoju albo nie jest gotowy na zmierzenie się z fochem czy obgadywaniem? To też jest OK.

Czyli jeśli decydujemy się na zrobienie czegoś wbrew sobie, np. ze strachu, ale wiemy, z czego wynika nasza decyzja, to nie ma w tym nic złego?

  • Ula: Tak! W książkach o Pinku nie ma gotowych recept typu: „Jeżeli masz wątpliwości albo kogoś nie lubisz, to wiadomo, że go nie zapraszasz”. Zależało nam na tym, żeby pokazać rodzicom, w jaki sposób można wzmacniać dziecko w podejmowaniu jego własnej decyzji i jak z nim rozmawiać. Nawet kiedy robimy coś wbrew naszej intuicji, ale jednocześnie utrzymujemy kontakt ze sobą, jest większe prawdopodobieństwo, że w przyszłości będziemy potrafili bronić swoich racji. Starałyśmy się przekazać dzieciom, że jeżeli w danej sytuacji nie zachowamy się asertywnie, to każdy, nawet najmniejszy kroczek w kierunku uświadomienia sobie, że coś nam się nie do końca podoba, prowadzi do większej asertywności.

W „Bądź sobą, Pinku!” poruszacie bardzo aktualny temat dotyczący hejtu, pokazujecie, jak rodzic i dziecko powinni na niego reagować. A co zrobić w sytuacji, kiedy to nasze dziecko hejtuje innych?

  • Ula: Musimy mieć świadomość, że zachowanie dzieci wynika w dużej mierze z wartości, które im przekazujemy. Każdy z nas zasługuje na szacunek i jest tak samo ważny, niezależnie od tego, jak się uczy czy wygląda. Zdarza się jednak, że mimo wpajanych wartości, nasze dziecko krzywdzi innych. Co wtedy zrobić? Warto podejść do tego z pokorą. I nie chodzi o to, żeby od razu przyznawać, że moje dziecko jest wszystkiemu winne, tylko spróbować przyjrzeć się sytuacji. Poznać perspektywę dziecka, poszukać głębiej. Natomiast kiedy dojdzie do konfrontacji między dziećmi poszkodowanymi a naszym dzieckiem, musimy spojrzeć na tę sprawę z dystansem i spróbować rozwiązać konflikt unikając skrajnych postaw. To też dobry temat do refleksji, zadania sobie pytania „dlaczego moje dziecko to robi?” i spokojnego porozmawiania z nim na ten temat. Bo pod hejtem mogą kryć się różne problemy, może się on brać się z niskiego poczucia własnej wartości, za wysokich wymagań w domu, poczucia, że nie spełnia się oczekiwań, udowadniania, że jest się najlepszym.

 

stop hejt - Bądź sobą, Pinku! Książka o asertywności i stawianiu granic dla dzieci i rodziców trochę też

 

A co jeśli mówimy dziecku o szacunku do wszystkich, przekazujemy dobre wartości w teorii, ale w praktyce nasze zachowanie stoi w sprzeczności do tego wszystkiego?

  • Ula: Dzieci uczą się przez modelowanie i to rodzice są pierwszymi „modelami”, czyli osobami, które są naśladowane. Jesteśmy dla nich wzorem. Dzieci obserwują, jak zwracamy się do siebie, co mówimy o sąsiadach czy współpracownikach. Jeżeli w naszym domu nie ma szacunku dla innych, to musimy mieć świadomość, że nasze podejście będzie dla nich punktem wyjścia.
     
  • Aga: Hejt wśród dzieci może być też próbą zdobycia akceptacji w grupie, zaimponowania rówieśnikom. Zadaniem rodziców jest stworzenie z dziećmi relacji, w której będą mogły nam zaufać i powiedzieć, z czego się wzięło to zachowanie. Czy była to próba podniesienia samooceny? A może ktoś nasze dziecko do tego zmusił? Stawianie na szczerość między dziećmi i rodzicami to podstawa do zbudowania zdrowych relacji rodzicielskich, rodzinnych, partnerskich.

Co wam sprawiło największą trudność, a co największą radość podczas tworzenia książki „Bądź sobą, Pinku!”?

  • Aga: Kiedy zaczęłyśmy tworzyć pierwszą część, nie spodziewałyśmy się, że będą kolejne. A Pink stał się serią, z czym wiąże się spora odpowiedzialność. Wymaga ona dużo pracy, zarówno na poziomie tekstu, jak i ilustracji. Za każdym razem trzeba wejść w tę samą postać, narysować ją i kreować świat, do którego przywiązują się dzieci, nie gubiąc przy tym świeżości. Z jednej strony praca nad serią narzuca pewien schemat, a z drugiej motywuje do szukania nowych dróg.
    Bardzo mnie cieszy tworzenie i przemycanie w ilustracjach elementów sprawiających mi radość. Takim elementem jest Mucha, pojawiającą się w każdej książce. To mój ulubiony drugoplanowy bohater, może nawet alter ego i zawór, dzięki któremu pozbywam się trochę stresu podczas pracy, bo niełatwo jest utrzymać ten sam poziom w każdej części.

     
  • Ula: Też jestem wielką fanką Muchy, uwielbiam przyglądać się ilustracjom Agi. Zgadzam się, że trudnością jest utrzymanie poziomu. Tworząc „Jesteś ważny, Pinku!” w ogóle nie spodziewałyśmy się, że zostanie ona tak dobrze odebrana i stanie się hitem. Najpierw była obawa, czy ktokolwiek zechce wydać książkę, a potem, czy ktoś będzie chciał ją czytać i jak zostanie odebrana. Dla mnie największym wyzwaniem jest ubieranie trudnych spraw w proste historie. Staram się, żeby były lekkie, nieprzytłaczające, napisane zrozumiałym językiem, który zbuduje pomost między światem dorosłych a dzieci. Największą radość sprawiają mi wszelkie informacje oraz komentarze od czytelników. To coś, co mnie napędza, motywuje. Bardzo dużo dorosłych pisało, że chcieliby przeczytać takie książki w dzieciństwie i dokładnie to chciałam przekazać. Kiedy czuję, że dzieci związują się z Pinkiem, opisywane historie je wzmacniają, a rodzice widzą dużą wartość w czytaniu, wtedy wiem, że to, co robię, ma sens.

 

Agnieszka Waligóra

Agnieszka Waligóra / materiały prasowe

 

Czy wasze dzieci są pierwszymi odbiorcami książek o Pinku? Mają wpływ na ich ostateczny kształt?

  • Ula: Tak, oczywiście! Kiedy skończę pisać historię, wołam córki i im ją czytam. Wtedy wychodzą różne rzeczy, które mogłabym poprawić czy dopisać, zawsze staram się brać pod uwagę ich opinie. Bardzo często potem rozmawiamy na różne tematy, córki przypominają sobie, jak to u nich było i to jest fajne. Wspólne przeczytanie opowiadania może być pretekstem do tego, by pogadać ze swoim dzieckiem, dowiedzieć się, co myśli o historii i jak ją odnosi do swoich doświadczeń. Dzieci bardzo często przypominają sobie wtedy o tym, co im się przydarzyło w szkole. A to świetny punkt wyjścia do tego, żeby dowiedzieć się więcej o swoim dziecku. Taki był zamysł i dlatego też te opowiadania są pisane dialogiem. Forma ta buduje pomost między rodzicami a dziećmi, tworzy okazję do ciekawej, często długiej rozmowy.
     
  • Aga: Tak, moje dzieci są pierwszymi krytykami. Uwielbiam przemycać w książkach rysunki mojej córki Zosi. Obrazki narysowane przez Pinka to zwykle jej dzieła. Podczas tworzenia ilustracji czasami potrzebuje też modela do jakiejś pozy albo miny i wzoruje się na Zosi. Moja rodzina jest pierwszym odbiorcą. Dziewczyny mnie bardzo wspierają, mogę się ich doradzić, kiedy mam wątpliwości. Nauczyłam się też z czasem, że w momentach zwątpienia lepiej odejść od rysunku; powiesić pranie, zrobić sobie kanapkę czy pójść na spacer i potem do niego wrócić. Wtedy okazuje się, że rysunek nie jest zły, tylko moje zmęczenie wzięło górę nad obiektywną oceną.
    Przy tworzeniu ilustracji do książki pomagali mi czasami koledzy i koleżanki Zosi ze szkoły. Przychodzili do domu, podpowiadali, w jaki sposób narysować daną scenę. Mam cały zestaw rysunków Pinka wykonanych przez moją córkę i jej znajomych, niesamowicie mnie to cieszy, daje też ogromną satysfakcję. To, że dzieci lubią postać Pinka i chcą go rysować, jest moim największym sukcesem. Mam wrażenie, że w momencie, w którym wpuszczam dzieci do świata mojej pracy, nabiera ona zupełnie innego wyrazu.

W dzisiejszych czasach, w których powstaje bardzo dużo różnych książek dla dzieci, stworzenie postaci ładnej, oryginalnej, a na dodatek przemawiającej do dzieci i dorosłych to nie lada wyzwanie – wam się to udało.

  • Aga: W dzieciństwie nie lubiłam Pipi. Ona ze wszystkim sobie radzi, mieszka sama, ma konia, śpi z nogami na poduszce, a na dodatek nie musi chodzić do szkoły. Jako dziecko bardzo długo jej nie rozumiałam, teraz wiem, że zazdrościłam jej niezależności. Przy tworzeniu Pinka chciałyśmy, aby każde dziecko znalazło w tym stworku, coś, co je przyciągnie. Żeby czuło się dobrze i swobodnie, przeżywając perypetie Pinka. Ula stworzyła pinkowy świat Pinka na bazie doświadczeń naszych córek, ich znajomych i naszych własnych.
     
  • Ula: Zależało mi na tym, by przygody Pinka były jak najbardziej prawdziwe, bo tylko wtedy dzieci i rodzice są w stanie się z nimi zidentyfikować. Przykładem jest historia, w której Pink oznajmia wieczorem mamie, że na jutro ma do zrobienia makietę układu pokarmowego – chyba w każdym domu miała miejsce podobna sytuacja. Z psychologicznego punktu widzenia książki dla dzieci mają wartość terapeutyczną, pod warunkiem, że dzieci potrafią się utożsamić z bohaterem. Dlatego musi być on jak najbardziej prawdziwy. Wtedy przeżywają tak zwane doświadczenie zastępcze, czyli nie muszą czegoś przeżyć w realnym świecie, żeby zadziałało to terapeutycznie.

Czy planujecie kolejna część z serii o Pinku? Macie już pomysł, o czym ona będzie?

  • Ula: Tak, planujemy piątą część. Temat się jeszcze klaruje, ale na pewno będzie związany z przeżywaniem różnych emocji i dawaniem wsparcia dzieciom w trudnych momentach. Warto także wspomnieć, że we wrześniu ma miejsce premiera pinkowego kalendarza, który jest pełen ilustracji Agi i wzmacniających haseł dla dzieci.

Więcej wywiadów znajdziesz na Empik Pasje.

Zdjęcia w tekście: materiały promocyjne wydawnictwa Sensus / prywatne archiwum autorek