Bohaterką „Dziewczyny nie biją” jest szesnastoletnia Fleur z angielskiego miasteczka niedaleko Hastings. Życie Fleur toczy się bezproblemowo: szkoła, nauka, w weekendy praca w „dziedzictwie” – Fleur wraz z przyjaciółmi, Blossom i Pipem, przywdziewa stroje jedenastowiecznych Saksonów i opowiada turystom o życiu w dawnej, wesołej Anglii.

 

 

Katalizatorem zmiany jest Blossom – zagorzała feministka i aktywistka, która w ulotce lokalnego klubu bokserskiego dopatruje się znamion dyskryminacji ze względu na płeć: dla kobiet przewidziana jest specjalna sesja treningowa w czwartki. Dlaczego kobiety nie mogą ćwiczyć kiedy chcą? – pyta Blossom, udając się z Pipem i Fleur do klubu. Dowiaduje się, że panie nie chcą naprawdę boksować – traktują treningi jak ćwiczenia fintessowe, pozwalające zgubić nadwagę i poprawić kondycję. Rick, właściciel klubu, zachęca Blossom do przyjścia na zajęcia, Blossom odmawia, uważając boks za sport promujący męską agresję i patriarchat. Na trening przychodzi jednak Fleur – podoba jej się jeden z chłopaków na ringu, a poza tym wycisk na rozgrzewce zachęca do pojęcia walki z własnymi słabościami. Boksowi zdecydowanie przeciwna jest matka dziewczyny, jednak Fleur radzi sobie coraz lepiej: buduje wytrzymałość, przybiera na wadze, jest chwalona za szybkość, spryt i wytrwałość. W obliczu problemów finansowych klubu zachęca inne dziewczyny do spróbowania sił w boksowaniu – na zajęcia zapisuje się Bonita Clarke, największa zmora Fleur, liderka szkolnej drużyny hokeja.

W „Dziewczyny nie biją” nikt nie jest czarno-biały, nie ma negatywnych postaci, które należy surowo ocenić i pognębić. Fleur jest uparta i waleczna, ale ma problemy z empatią i kontrolowaniem porywczości. Bonita walczy do końca i w każdej sytuacji, ale potrafi przyznać się do porażki, jest oddaną córką i starszą siostrą, dziewczyną zranioną przez odejście ojca (i obniżony przy tej okazji status ekonomiczny rodziny). Matka Fleur jest nadopiekuńcza, ale wynika to z doświadczenia utraty dziecka (o którym Fleur nie ma pojęcia), a w ważnej chwili potrafi stanąć u boku córki.

Jest to też książka feministyczna. Na pierwszy plan wysuwa się Blossom, należąca do socjalistycznej młodzieżówki, tropiąca przejawy dyskryminacji i reagująca w sytuacji ich wykrycia. Fleur podśmiewa się czasem z zacietrzewienia przyjaciółki, ale szanuje jej wiedzę, zapał i stanowczość. Blossom protestuje też w saksońskiej wiosce pod Hastings, upominając się o walczące w bitwie kobiety i prawo współczesnych pań do odtwarzania ról innych niż niewiasta mieszająca w garnku i strugająca w chacie łyżki (które, jak zauważa Fleur, przypominają raczej drewniane dilda).

Fleur jest postacią niesamowicie motywującą: wygadana, odważna, odpowiedzialna, zawzięta. Czytelnik kibicuje jej na każdym kroku: kiedy poci się, trenuje, poprawia wyniki, usiłuje przybrać na wadze żeby móc wystąpić w meczu z Bonitą, kiedy rzuca ją chłopak, rozczarowany faktem, że Fleur angażuje się w treningi, a na bal w szkole oficerskiej przybywa w bokserskich butach założonych pod elegancką suknię, po czym zjada trzy porcje każdego dania, niczym Scarlett O’Hara pozbawiona kontroli Mammy. Fleur potrafi być dobrą przyjaciółką: wspiera Pipa w problemach z rekonstrukcją bitwy, pilnuje kolegów z klubu, żeby nie upili się nadmiernie na wieczorze kawalerskim. W efekcie tak przywiązałam się do Fleur, że popłakałam się kiedy wygrała walkę przez nokaut. Dodam, że w zasadzie nie płaczę, ani w życiu, ani nad literaturą.

W książce Eastona jest też wiele drobnych przyjemności dla równościowo zorientowanych czytelników i czytelniczek. Chłopcy z klubu mają różne doświadczenia, jeden z nich nosi na kostce elektroniczną bransoletkę więziennego dozoru. Ulice gorszych dzielnic nie są do końca bezpieczne, ale mieszkają tam też przyzwoici ludzie (Tarik, Bonita), natomiast dobrze ubrani i wychowani wychowankowie szkoły Fleur popisują się najgorszym mizoginizmem. Dostajemy wiele obrazków z dziewczętami, które są spocone, złe, poczochrane, zmęczone, głodne, ale robią to, co chcą i czują się spełnione. Książka Eastona w pełni przechodzi przez „test Bechdel” – Blossom i Fleur czasami rozmawiają o chłopakach, ale zazwyczaj mają inne sprawy do omówienia. Fleur jest zazdrosna o pogawędki Bonity z Tarikiem, ale celem jest dla niej dobre boksowanie i (w finale) pewność, że rywalka dobrze czuje się po walce. Wielka miłość może poczekać. Last but not least, wspaniale czyta się o dziewczynie, która dużo je, bo chce przybrać na wadze i poprawić swój bilans siłowy, a jeżeli idzie do sklepu wybierać ubrania, to jej uwaga koncentruje się na profesjonalnej odzieży sportowej, a nie na obcisłych dżinsach.