W ostatnich miesiącach na księgarnianych półkach pojawiły się co najmniej 4 książki poruszające ten ważny problem:

Nabu jest małym uchodźcą. Takim, jakich tysiące wędruje dziś do Europy, żeby znaleźć bezpieczny dom. Jakich tysiące tonie w Morzu Śródziemnym. Poruszająca książeczka dla dzieci i dorosłych. Napisana przez Jarosława Mikołajewskiego, zilustrowana przez Joannę Rusinek. Nabu mieszka za morzem. W wiosce, w której co i raz płoną domy. Również jej dom rodzinny. Pewnego razu postanawia uciec. Chce znaleźć dom murowany, który się nie spali. A kiedy go znajdzie, zaprosi do niego rodziców i brata. Idzie bardzo długo i nadzwyczaj dzielnie. Podczas wędrówki nabija sobie guza o mur, którego nie widać. Kaleczy się o niewidoczne druty kolczaste. Dowiaduje się, że do pięknego jeziora mogą wejść tylko ci, którzy mieszkają po drugiej stronie. Na brzegu morza próbuje wsiąść do łódki, której nie ma, więc musi przepłynąć je wpław…

Wędrówka Nabu

Omenka kocha siedzieć w cieniu ogromnego mangowca i uczyć się z innymi dziećmi literek albo pić gęstą, słodką herbatę i słuchać opowieści starszyzny. Niestety wioskę Omenki atakują oddziały żołnierzy – kto może, ucieka przed nimi, rodzina chłopczyka także. Uciążliwa jest to podróż, w piekących promieniach słońca, w ciasnocie, za ostatnie oszczędności.

Czy ich łódź dopłynie do bezpiecznej przystani? Czy hebanowy Orion, którego Omenka ściska w swojej małej rączce, ochroni rodzinę chłopczyka?

Przejmująca opowieść o podróży małego afrykańskiego uchodźcy – Omenki.

Hebanowe serce

Niełatwo być kotem Karima. Trzeba przepłynąć morze, wspiąć się na najwyższą górę i przewędrować pół świata. Trzeba być mądrym i odważnym. Taki jest właśnie Biss, kot Karima. A kim jest Karim? Syryjskim chłopcem, który ucieka przed wojną z małym kociakiem w kieszeni.

Kiedy dotrą do Polski, Biss przeżyje wiele zabawnych przygód. Tutaj pozna też nowych przyjaciół – mysza Akysza, muchę Kluchę i chomika Migmiga, którym opowie o swojej niezwykłej wędrówce. A Karim ją namaluje na siedmiu obrazkach.

Kot Karima i obrazki

Ta opowieść jest wymyślona. Ale chłopiec podobny do jej bohatera istnieje naprawdę. W lutym 2015 roku – razem z innymi uciekinierami z Erytrei – Tandżin dotarł na włoską wyspę Lampedusę. Miał wtedy jedenaście lat.

Gdy dziennikarze zapytali Tandżina o rodzinę, chłopiec odparł: „No mama. No papa. All alone”.

Te słowa sprawiły, że nie mogłem przestać o Tandżinie myśleć. I stworzyłem tę historię. Trochę dla niego, a trochę dla wszystkich dzieci w podobnej sytuacji – zmuszonych do opuszczenia swoich krajów, narażonych na trudy tułaczki, samotnie przemierzających świat w poszukiwaniu bezpiecznego domu.

Rafał Witek

Chłopiec z Lampedusy

(opr. Ewa Świerżewska, informacje ze strony wydawców i www.empik.com)