Czytanie to połowa mojego życia, a i tak żeby zasnąć potrzebuję przeczytać kilka stron książki. Na lektury „tuż przed zaśnięciem” wybieram tytuły, które nie rozbudzą mnie emocjonalnie, ale jednocześnie zmęczą w jakiś przyjemny sposób mózg. Najlepiej, żeby dało się po nie sięgać dzień w dzień.

Jakiś czas temu z wielką przyjemnością wróciłem do lektury „Listów ze śląskich wód”, dokonanego przez Andrzeja Zielińskiego wyboru listów pisanych przez Polaków zjeżdżających do dolnośląskich uzdrowisk w XIX wieku. Kilka listów na dobranoc i spałem jak zabity. Ostatnią taką lekturą jest zaś „Tkanina z Bayeux. Opowieść wysnuta” autorstwa Davida Musgrove’a i Michaela Lewisa (tłum. Anna Dorota Kamińska). Kilka scen z legendarnej tkaniny przedstawiającej przygotowania do bitwy pod Hastings i można iść spać. To oczywiście nie oznacza, że jest to lektura nudna, ale właśnie taka, którą można sobie dawkować przez wiele dni i cieszyć się z odkrywania kolejnych tajemnic historii sprzed prawie tysiąca lat.

Tkanina z Bayeux

Polityka i władza

Zaczyna się to wszystko jak telenowela, więc jak ktoś ma pamięć do genealogii w typie „Stu lat samotności”, odnajdzie się w tej historii doskonale. Jest sobie Aethelred II Bezradny (wspaniały przydomek!) i jego żona, Emma. Mają syna Edwarda, który żyje na wygnaniu w Normandii po tym jak duński król Swen i jego syn, Kanut zajęli Anglię. Umiera Aethelred i Emma postanawia wyjść za Kanuta, czyli największego rywala swojego byłego męża. Rodzi im się Hardekanut. Umiera tatuś (Kanut) i jego syn na dwa lata zostaje królem Anglii. Szybko umiera, a na scenę wraca Edward. Z pomocą earla Wesseksu Godwina przejmuje tron. I tak rodzi się dla historii Edward II Wyznawca. Jest rok 1042.

To, że przyjaciele mogą stać się największymi wrogami, a wrogowie - przyjaciółmi, w polityce i historii nie jest niczym zaskakującym. Tak się dzieje i w naszej, normandzko-angielskiej sadze. Godwin zostaje oskarżony przez Edwarda o oślepienie i zamordowanie swojego brata Alfreda, panowie się kłócili też o obsadę arcybiskupstwa w Canterbury, a earl oskarża króla o faworyzowanie ludzi z kontynentu. W korporacji takie konflikty kończą się próbą zmiany zarządu, nie inaczej jest w monarchii. W 1051 roku ludzie Godwina pokłócili się z orszakiem Eustachego II, byłego szwagra Edwarda (przypominam, to jest telenowela), który poskarżył się królowi. Godwin ma przeprosić, ale oczywiście duma i honor mu na to nie pozwalają. Zatem umiera, ponoć z powodu udaru. A, że to wszystko dzieje się na oczach Edwarda, to przecież zupełnie normalne.

Na scenę wkracza Harold Godwin, syn earla Wesseksu i… to już Państwo sobie doczytają w książce, jedynym spoilerem niech będzie informacja, że kończy się to wszystko pod Hastings, gdzie Harold - już jako król Anglii - walczy z Wilhelmem Zdobywcą, przywódcą Normanów.

Meandry historii

A teraz wracamy do naszej tkaniny i książki. Otóż wspaniale autorzy przeprowadzają czytelnika przez te wszystkie meandry historii i krok po kroku wyjaśniają, co możemy na niej zobaczyć. Naszymi przyjaciółmi stają się ludzie o fantastycznych imionach jak komes Wido, czy królowa Edyta. To najważniejsza żeńska postać całej tej, męskiej jednak, historii. Źródła pisane niewiele uwagi poświęcają kobietom, na Tkanina z Bayeux nie znajdujemy wojowniczek, więc pocieszmy się chociaż Edytą. Była to żona króla Edwarda, a jej ojcem był… Godwin! Tak jest! Kto się czubi ten się lubi, czy jakoś tak. Jak piszą autorzy tej książki „trudno dzisiaj ocenić dokładny charakter związku”. Edyta została pominięta w wielu historiach opowiadanych przez tkaninę, ale na szczęście autorzy oddają sprawiedliwość dziejom i sporo się o Edycie z tej książki też dowiecie.

Na pewno są historycy, historyczki, miłośnicy i miłośniczki angielskiej i normandzkiej historii, którzy przeczytają „Tkaninę z Bayeux” w dwa dni i będą prowadzić naukowe o niej dysputy. Jeśli jednak nie należycie do tego grona, to książka oferuje wam możliwość dokładnego i spokojnego przyjrzenia się tkaninie oraz historię, którą można sobie dawkować, powoli czerpiąc z niej przyjemność i zdobywając wiedzę, która może jest zupełnie nam niepotrzebna, ale ile niepotrzebnych historii przyswajamy na co dzień? To może jednak warto zobaczyć, co tam słychać u naszych przodków sprzed tysiąca lat? A wszystko to pięknie wydane, pięknie zilustrowane, dobrze przełożone i bardzo eleganckie.

Więcej recenzji znajdziesz na Empik Pasje w dziale Czytam.