Zacznijmy od „białego misia”.

Dla tych, co myślą, że zdjęcia z „białym misiem” przyszły do nas z dalekiej Syberii, mam niespodziankę. Otóż nic bardziej mylnego. „Biały miś” po raz pierwszy pojawił się w Berlinie, na początku lat 20. XX wieku. To wtedy miejscowe ZOO sprowadziło dwa niedźwiedzie polarne, a by reklamować odwiedzanie ich wybiegu, przed wejściem do ogrodu stanął mężczyzna przebrany w strój białego „misia”. Jak pisze Agnieszka Pajączkowska: „miał witać zwiedzających, można było zrobić sobie z nim zdjęcie”. Nowością był nie tylko mężczyzna ubrany w niedźwiedzi strój, ale też samo fotografowanie się z kimś lub czymś poza atelier fotografa.

„Biały niedźwiedź sprzed berlińskiego zoo był jakimś połączeniem miejskiej ulicówki z fotografią atelierową i jarmarczną, która obejmowała fotografowanie się na tle, wkładanie głowy przez wycięty otwór, wsiadanie do kartonowego auta lub samochodu”.

Zdjęcia z berlińskim „białym misiem” stały się tak popularne, że już kilka lat później podobny „zwierzak” stanął w Zakopanem na Krupówkach. Nastała moda na zdjęcia z misiem, a do lat 80. XX wieku „niedźwiedzie bywały w Częstochowie, Kielcach, pod Pałacem Kultury w Warszawie, na plaży w Gdyni, na molo w Sopocie”. Ale dlaczego „biały miś” pojawił się w niewielkich Otłoczynach na Kujawach? Objeżdżał wsie, by już naprawdę każdy mógł mieć zdjęcie z misiem? Jak odbierały go miejscowe dzieci, które tłumnie ustawiały się do fotografii? Dla ilu z nich było to pierwsze zdjęcie w życiu? Pajączkowska zauważa, że niedźwiedź z Zakopanego był niedźwiedziem elitarnym, a niedźwiedź obwoźny, „był już raczej powszechny”. I zadaje pytania - Pajączkowska, nie miś.

Co jeszcze pokazuje taka fotografia? To, że „ten wielkomiejski świat ze swoją ofertą atrakcji przenika na wieś,dość spóźniony i często w chałupniczo przetworzonej wersji”. To nie jedyna implikacja i nie jedyne pytanie, które uruchamia fotografia chłopskich dzieci z „białym misiem”. Znajdziecie je w jednym z kilkudziesięciu fantastycznie skrojonych esejów, które składają się na jedną z najlepszych od lat polskich książek o fotografii, „Nieprzezroczyste. Historie chłopskiej fotografii”.
 

Nieprzezroczyste historie chłopskiej fotografii recenzja
 

„Historie”, a nie „historia”. Pajączkowska nie tworzy spójnej opowieści o rozwoju chłopskiej fotografii, nie szuka „pierwszej fotografii”, ani nie szuka „najlepszego fotografa”. Szuka momentów, zdjęć, opowieści, które pozwolą jej na zadawanie pytań - o fotografie, o to co na niej, co poza nią, co na odwrocie, a co tylko w pamięci. O historię Polski, to kto jest w niej obecny i o to, kto zaszczytu obecności w naszej pamięci, nie dostąpił. Czasem to opowieści o tym, kto zrobił zdjęcie. Czasem o tym, kogo wizerunek się na niej znalazł. A czasem o tym, kto przechował i sprawił, że dotrwało do naszych czasów.

„Nieprzezroczyste” przypominają o tym, że fotografia to dużo więcej niż to, co po prostu widać. I już choćby z tego powodu warto po książkę nominowanej do tegorocznych Odkryć Empiku i Paszportów „Polityki” autorki, znanej z książki i projektu „Wędrowny Zakład Fotograficzny”, sięgnąć.

Książka Agnieszki Pajączkowskiej to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły nam się podczas tzw. „ludowego zwrotu”, którego najsłynniejszym dziełem są „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak. Może być użyteczna nie tylko jako fascynująca lektura o chłopskim fotografowaniu, ale też jako przewodnik po tym, jak patrzeć na zdjęcia zgromadzone w naszych domowych kolekcjach. Na co kierować wzrok, jakie pytania zadawać? Kiedy nie będziemy bać się możliwych odpowiedzi - te bywają trudne - możemy dzięki fotografiom odkryć prawdę o przeszłości swojej rodziny. Ale możemy też odkryć, że ktoś chciał nas omamić, oszukać. Gdy już zaczniemy szukać historii rodzinnych, fotografie mogą być dla nas niezwykle przydatnych po niej przewodnikiem. Z „Nieprzezroczystymi” nie damy się im wywieść w pole.

A jak te zachęty na was nie działają, to zobaczcie same tytułu rozdziałów książki Pajączkowskiej. „Skąd chłopka mogła mieć przed wojną kodaka”, „Ile kosztowało zdjęcie u chłopskiego fotografa”, „Dlaczego nie znam nazwisk wędrownych fotografów”, „Ile rodzinnych fotografii wykonywali dla chłopów Żydzi”. Czyż nie fascynujące to pytania? Jeśli chociaż jedno z nich was zaciekawiło - kilka kliknięć dzieli was od lektury jednej z najciekawszych książek, które ukazały się w minionym roku.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.