Na piaskach

Jest rok 2005. Katie ma 22 lata i właśnie zrobiła licencjat z historii i antropologii. Jest dorosła i chciałaby rozpocząć życie zawodowe zgodne z wykształceniem, ale najpierw czeka ją spłata potężnego kredytu, zaciągniętego na studia. Sprawy nie ułatwia fakt, że pochodzi z niezamożnej rodziny z kanadyjskiej Nowej Szkocji. W podobnej sytuacji znajduje się jej starsza siostra, dwie kolejne niedługo dołączą do grona zadłużonych absolwentek. W Cape Breton nie ma pracy: przemysł przetwórstwa rybnego upadł, a większość ludzi wyjechała w poszukiwaniu zatrudnienia do bardziej rozwiniętych ekonomicznie prowincji. Cape Breton wyludnia się, chociaż jego mieszkańcy i mieszkanki są głęboko przywiązani do tego zakątka Kanady, nasyconego specyficzną kulturą, opartą na gaelickich korzeniach. Katie podejmuje trudną decyzję: ku rozczarowaniu rodziców chowa tymczasowo do szuflady zdobyty tak drogo dyplom i zatrudnia się jako pracownica narzędziowni na tzw. piaskach, czyli roponośnych terenach Kanady Zachodniej. Jest to praca dobrze płatna, ale ciężka: w mroku i przerażającym zimnie, odcięciu od świata i jego rozrywek (przypominam: mamy rok 2005, Katie kupuje pierwszy telefon komórkowy, o szybkim internecie, komunikatorach i serialach w streamingu nikomu się jeszcze nie śniło, przynajmniej na dzisiejszą skalę). W dodatku większość osób pracujących przy wydobyciu to mężczyźni, co okaże się problemem dominującym pobyt Katie na piaskach.

„Kaczki” (przekład: Aga Zano) to komiks idealnie pokazujący możliwości medium, a więc przede wszystkim budowanie napięcia między obrazem a tekstem. Nie wiem, ilu słów potrzebowałaby Beaton w powieści, żeby opisać paradoksalną klaustrofobię olbrzymich, otwartych przestrzeni przemysłowych terenów, pokrytych dołami, odkrywkami, pyłem, olbrzymią maszynerią (jest to klimat przypominający nieco „Księżyc” Duncana Jonesa). W czarno-szarych kadrach atmosfera przygnębienia jest łatwo wyczuwalna. Światem Katie na długie miesiące stają się zamknięte pomieszczenia, dalekie od domowego ciepła. Pracownicy i pracownice korporacji mieszkają w tymczasowych barakach, w dodatku często zmieniają miejsce zatrudnienia, przenosząc się do niemalże identycznych pomieszczeń, nie ma więc sensu dbać o personalizację czy oswajanie przestrzeni. Dom znajduje się daleko, czekają w nim żony, dziewczyny, dzieci dorastające bez kontaktu z ojcami. Dla Katie od początku jest to praca tymczasowa, służąca konkretnemu celowi. Dla tysięcy zatrudnionych w przemyśle naftowym mężczyzn jest to jedyna opcja, żeby utrzymać rodziny w coraz trudniejszej sytuacji ekonomicznej. Piaski nie są ich duchowym domem, ale jednak to tam spędzają większość roku, a w konsekwencji - życia.
 

Kaczki komiks recenzja
 

Wiążą się z tym konkretne problemy: w przestrzeni-nie-przestrzeni, niemalże poza granicami cywilizacji, w dominująco męskim środowisku, panowie redukują swoje zachowania do poziomu męskiej szatni. Nieliczne koleżanki z pracy zostają natychmiast sprowadzone do roli obiektów seksualnych, a każda „nowa” traktowana jest jak świeże mięso. Do magazynu Katie ustawiają się kolejki: nie po to, żeby pobrać niezbędne narzędzia, celem jest obejrzenie pracownicy, przyznanie jej oceny w skali 1/10, obleśne próby flirtu czy otwarte złożenie oferty stosunku, ku uciesze pohukujących kolegów. Dla Katie jest to przytłaczające doświadczenie. Brak reakcji zachęca tylko facetów do zdobywania niedostępnej królowej lodu. Cięte riposty wyrabiają jej opinię „wrednej” - i to też nie pomaga, bo jest traktowane przez kolegów jako wyzwanie, w myśl zasady, że opór jest na pokaz. Okazywanie sympatii i próby integracji prowadzą do coraz śmielszych zachowań, które prowokują plotki, które prowokują jeszcze obrzydliwsze propozycje, jak w błędnym kole. Kiedy Katie skarży się szefowi na zachowanie mężczyzn, dostaje surową reprymendę: wiedziała na jaką pracę się pisze, nikt nie będzie się tu cackał z jej uczuciami. W 2005 jesteśmy jeszcze daleko od #metoo i uznania, że molestowanie w miejscu pracy jest problem molestującego i pracodawcy, a nie osoby, która go doświadcza (i najwyraźniej nie ma odpowiedniej odporności lub/i poczucia humoru, bo przecież to wszystko tylko żarty - chociaż Katie na własnej skórze przekonuje się, że żart bardzo łatwo zamienia się w rzeczywistość). W dodatku wykwalifikowany operator maszyny jest dla korporacji cenniejszy niż jakaś tam studentka z narzędziowni, która i tak za jakiś czas wróci do miasta. Katie przeprasza szefa za robienie problemów, a kolejne zaczepki internalizuje, co prowadzi do załamania nerwowego. Jednocześnie przez cały pobyt na piaskach zadaje sobie pytanie: czy ci mężczyźni, podobni przecież do jej kumpli ze studiów, do ojca, wujka i jego kolegów, zachowują się tak, bo tacy są, czy też praca w izolacji i przyzwolenie społeczne robią z nich potwory?

Opowieść o determinacji

Jak zwykle muszę zaznaczyć, że nadgryzłam tylko warstwy “Kaczek”, opowiadających też o przyjaźni, rodzinie, wspaniałym kapitalizmie, który każe płacić za studia, a następnie użerać się z kredytem, którego nie da się spłacić nawet z dwóch standardowych prac (Katie próbuje utrzymać się zgodnie z wykształceniem z posady w muzeum, wspomaganej dorabianiem po godzinach jako kelnerka/sprzedawczyni/sprzątaczka: taki model nikogo szczególnie nie dziwi). Wspaniały kapitalizm to też piaski, wysysające siły fizyczne i psychiczne z pracowników, walczących z samotnością za pomocą alkoholu, kokainy i leków. To firmy ukrywające prawdziwe statystyki wypadków przy pracy, przemilczanie wpływu inwestycji na środowisko i na życie Pierwszych Narodów, do których należą ziemie Zachodniej Kanady. To wreszcie opowieść o determinacji Beaton, która w przyszłości zostanie jedną z najbardziej rozpoznawanych rysowniczek (uroczy jest kadr, na którym rysuje swojego flagowego bohatera, Tłustego Kucyka). Jeżeli macie w tym roku kupić jeden komiks, na przykład żeby przekonać się o możliwościach narracyjnych tego medium, niech to będzie właśnie ten.

Więcej recenzji znajdziecie na Empik Pasje w dziale Czytam.