„Tatusiu, czyżby to był już Port Said?” – pyta uczeń czwartej klasy, Tomek Wilmowski. Pierwsze spotkanie z „dzikim” światem zaczyna się od sceny, w której „Aligatora”, na którym płynie nasz bohater, otaczają „ruchliwi Arabowie i Murzyni”, a „mali wioślarze, półnadzy chłopcy” wrzeszczą coś do załogi statku. „Czego oni chcą od nas?” – pyta ojca Tomek. Zaraz zobaczy. Ojciec wyciąga z portfela monetę i rzuca ją za burtę. Natychmiast „mały Arab skoczył z łodzi głową w dół”, by po chwili się wynurzyć „trzymając w zębach pieniążek”. Ludzkie zoo. Tomek się podnieca, że wspaniały pływak i bierze od swojego biologicznego kilka monet, by porzucać chłopcom. Czy tak wygląda Afryka na początku XX wieku, czy bardziej tak wyobraża sobie egzotykę Alfred Szklarski, niezbyt utalentowany autor setek powiastek i powieści o egzotyce, z których dzisiaj znamy tylko cykl o Tomku Wilmowskim? Jaki obraz świata wynosimy z lektury „Tomków”? Porozmawiajmy o tym.

Przygodowe powieści dla młodzieży przeżywały w latach 60. i 70. prawdziwy renesans. Gdy redakcje „Płomyka” i „Świata Młodych” organizują plebiscyt na najulubieńszych pisarzy wygrywają ci piszący o świecie niedostępnym zdecydowanej większości czytających te pisma. „Orle Pióro”, bo tak się nazywa nagroda, trafia w 1965 roku do Mariana Brandysa za „Śladami Stasia i Nel”, a dwa lata później do Szklarskiego za „Tomki”, by w 1969 roku powędrować do piszących o zimniejszej części globu Centkiewiczów. Pokolenie urodzone tuż po wojnie zaczytywało się w tej serii. Od ukazania się pierwszej części „Tomek w krainie kangurów” w 1957 do 1970 roku seria uzyskała nakład oficjalny 800 tysięcy egzemplarzy i miała łącznie 19 edycji. Już wtedy badaczka literatury młodzieżowej, Halina Skrobiszewska pisała, że popularność książek Szklarskiego jest „niepokojąca”, gdyż autor schlebia wszystkim upodobaniom młodych ludzi – Tomek nie przegrywa, zawsze jest zwycięski. Mimo czyhających niebezpieczeństw nikomu nic się nie dzieje, wszyscy wychodzą cało z tarapatów. Tomek jest jak Zorro czy kapitan Kloss, pisze Skrobiszewska.

Przygody Tomka Wilmowskiego. Tomek w krainie kangurów - Szklarski Alfred

Kup teraz
 

Tomek jest bohaterem romantycznym, o czym dowiadujemy się już na początku „Tomka w krainie kangurów”. Jest synem Andrzeja Wilmowskiego, geografa, który musiał uciekać za granicę za prowadzenie „podziemnego nauczania” i wydawanie nielegalnej prasy. Ten ostatni wątek jest o tyle ciekawy, że Szklarski sam został skazany w 1949 roku i odsiedział cztery lata w więzieniu za pisanie do „gadzinówek”. Grubo szyta ironia? A może przeprosiny? Tomek wyróżnia się spośród swoich kolegów posturą i zachowaniem - doskonale przygotowany do lekcji, zabawny i odważny, skory do pomocy, patriota. Wplątany w schematu powieści awanturniczo-podróżniczej ma szansę wykazać się charakterem i udowodnić, że Polacy wszędzie pamiętają o swojej ojczyźnie. Szklarski – w bardzo słabej literacko formie – odtwarza mit Polaka, który widząc choćby najbardziej rachityczną sosnę na końcu świata, będzie myślał o ojczyźnie. Świat jest tylko metaforą Polski, zdają się mówić autorzy wyobrażający sobie, że na „paryskim bruku” to można tylko tęsknić do ojczyzny.

Dlaczego kiedyś czytano „Tomki”? Ktoś pamięta magazyn telewizyjny „Sowa”? Otóż w ankiecie zorganizowanej przez program Szklarski wygrał z Mayem i Sienkiewiczem, a młodzi recenzenci pisali w listach m.in: „Te książki zawierają elementy z geografii i historii - pomagają mi w nauce tych przedmiotów”. To chyba najsmutniejszy wątek “Tomków”, które są przeładowane encyklopedyczną wiedzą, często wstawianą brutalnie w środek akcji bez jakiegokolwiek sensu. Jednocześnie w świecie, gdzie dostęp do encyklopedii był utrudniony, „Tomki” naprawdę mogły być źródłem wiedzy i pomocą naukową. A na pewno inspirowały do poszukiwań i podróży, choćby palcem na mapie, bo umówmy się - ile osób czytających ten tekst dowiedziało się, gdzie leży Gran Chaco z „Tomków”? Widzę las rąk i nie oszukacie mnie! Może zatem nie tylko banalnie skonstruowane przygody sprawiły, że książki Szklarskiego do dziś można znaleźć w księgarniach, czego nie można powiedzieć już choćby o powieściach Wiesława Wernica (traperzy w Kanadzie, koniec XIX wieku), czy okrutnie niedobrej acz fascynującej „Marysi w Japonii” Aleksandra Janowskiego. A wy jakie pamiętacie przygodowe powieści z czasów młodości, które otwierały przed wami nowe światy? Czym się zaczytywaliście?

Co miesiąc spotykamy się w warszawskim Empiku Juniorze na Klubie Książkowym. Prowadzimy go na zmianę: ja i Olga Wróbel. W moich edycjach chciałbym, żebyśmy wspólnie przeczytali i porozmawiali właśnie o książkach przygodowych, niekoniecznie dziełach wybitnych, czasem wręcz dramatycznie kiepskich czy prostacko dydaktycznych. Dlaczego powstały? Kto je napisał? Jakie wartości i jaki schematy są w nich omówione? Czy zawsze w historiach innych narodów musimy szukać analogii do własnej przeszłości? W najbliższy poniedziałek o godzinie 18:00 zapraszam na spotkanie wokół „Tomka w krainie kangurów”, bo zaczynamy w Australii, ale już szykujcie się na szybki transfer do Wietnamu. Szczegóły niedługo, bądźcie czujni i czujne!