Jestem bardzo zadowolona, że wybrałam tę książkę na spotkanie klubu książkowego Empiku (Warszawa, 15 kwietnia, Empik Junior, godzina 18.00 - dopuszczam kwadrans spóźnienia, potem będzie minus do dziennika i kartkówka z treści). Mój egzemplarz „A co wyście myślały” przypomina obecnie instalację wykonaną przez szaloną właścicielkę sklepu papierniczego: jest ze wszystkich stron oklejony karteczkami, zużyłam cały bloczek zielonych, ze dwa paragony i trochę rysunków córki. Co drugie zdanie wydawało mi się ważne, co trzecie znamienne, a co piąte wręcz wymarzone do dogłębnego przedyskutowania.

 

A było to tak: Agnieszka Pajączkowska i Aleksandra Zbroja, dwie wykształcone trzydziestolatki-freelancerki z Warszawy, postanowiły zrobić objazd mazowieckich wsi i zapytać mieszkające tam  kobiety jak im się żyje. Czy nadal mają poczucie, że są daleko od szosy, czy może zdobycze nowoczesności niwelują wrażenie dystansu? Jak mieszka się w specyficznym województwie, jakim jest mazowieckie, składające się z bogatej Warszawy i znacznie biedniejszych regionów, w dodatku dziwacznie skomponowanych w jeden twór po reformie samorządowej z 1999 roku? Jak zmienia się wieś pod względem podziału prac, ich rodzaju, czy dużo młodych ludzi wyjeżdża do miasta czy za granicę, jak wreszcie wygląda obyczajowość w takich wspólnotach? Czy do wsi dotarł feminizm? Czy nadal liczy się to, co ksiądz powie z ambony, a sąsiadka zza firanki?

A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi

Pajączkowska i Zbroja w „A co wyście myślały” nie mają określonego planu ani metodologii badań. Podróżują od jednego miejsca do drugiego, zaczepiają napotkane po drodze kobiety. Z niektórymi rozmawiają w domach, z innymi pod sklepem, na polu czy w pracy - na przykład w salonie piękności, w którym mieszkanki okolicznych wsi mogą przedłużyć rzęsy i zadbać o paznokcie. Ich rozmówczynie reprezentują każdą grupę wiekową - od nastolatek po zbliżające się do setki babuleńki. Niektóre wywiady trwają kilka minut i ograniczają się do rzuconego w przelocie żartu czy komunikatu, inne panie mówią wiele dłużej, głęboko analizując własne życie i okres, na który przypadło. Widać, że bohaterki mają dużą samoświadomość, skłonność do refleksji i że sporo zastanawiały się nad tym, jak ułożyły się ich losy - jestem naiwnie wzruszona, że spotkały na swojej drodze Pajączkowską i Zbroję i mogły opowiedzieć im o swoich przemyśleniach, że teraz te historie w pewien sposób należą do nas.

 

Spotkania z bohaterkami „A co wyście myślały” wzmocnione są dwiema narracjami: autorki rozmawiają ze swoimi babciami. Jedna z nich pochodzi ze wsi, ale jako siedemnastolatka wyjechała do Warszawy, druga z prowincją nie miała nic wspólnego. Czy ich doświadczenia rzutują w jakiś sposób na spojrzenie wnuczek? Wywiady z bohaterkami komentują też specjaliści: etnolodzy Krzysztof Braun, Tomasz Rakowski i Katarzyna Waszczyńska oraz socjolożka Justyna Struzik.

Mówi Magda, 31 lat, rozwódka z dzieckiem: „Dla wszystkich rozwód to był szok - życie zmarnowane, ślubu kościelnego już nie wezmę. Trudo mi myśleć, że jeszcze kogoś poznam. Bo gdzie? A dlaczego ty jesteś sama? Miałaś pięć różnych związków, i co? Nikt ci się nigdy nie oświadczył? To też miałaś trochę rozczarowań”. Mówi Iwona: „Ludzie powinni się podzielić, dogadać. A jeśli nie - trzeba się rozstać. Moja córka ma 27 lat, wychowuje dziecko bez partnera. Jak zaczęli być razem, to pomogliśmy, żeby szli od razu mieszkać osobno, nie siedzieli z nami na kupie. Nie pomogło. Chłopak okazał się nieodpowiedzialny, chyba nie dorósł do bycia ojcem i partnerem”.

 

Chciałabym, żebyśmy na spotkaniu klubu porozmawiali o książce i o motywach, które się w niej najczęściej powtarzają. Wybaczcie szkolną metodę, ale wypiszę je w punktach:

- stosunek wsi do miasta i miasta do wsi

- wieś kiedyś i dziś: bogactwo i bieda, rodzaje pracy, prace męskie i kobiece

- samodzielność i niezależność kobiet

- poglądy na temat rodziny: dzieci, małżeństwo, podział obowiązków, rozwody

- obraz samej siebie, cele, marzenia

- plusy i minusy mieszkania na wsi

- trudności wynikające z „wiejskiej mentalności” (np. kontrola sąsiedzka) i problemy strukturalne (np. brak dostępu do komunikacji)

 

Chciałabym także wyjść poza relacje przedstawione w „A co wyście myślały”. Skąd czerpiemy wiedzę o wsi? Czy każdy z nas jeździł na wakacje do babci, skakał po sianie w stodole i jadł w niedzielę rosół z kury? A może jesteśmy bardziej zakorzenieni we wsi literackiej? Nie spodziewam się wprawdzie na kwietniowym spotkaniu fanbojów Reja i Kochanowskiego, ale może Orzeszkowa i Justyna Orzelska, która zdejmuje gorset, by pomagać przy żniwach? Może Barbara Niechcic, ubolewająca nad własnym kulturalnym upadkiem wśród błot Sarbinowa? Może Wyspiański i Reymont? A może Bronka, uroczo plująca pestkami czereśni w serialu „Daleko od szosy”? Nie zapominajmy też o bohaterach ostatnich powieści Małgorzaty Musierowicz, którzy uciekają z potworniejącego Poznania prosto w sielskie krajobrazy wsi, ratując polską ziemię przed niemiecką chciwością (nie wierzę, że to właśnie napisałam, ale takie są twarde realia świata przedstawionego obecnej Jeżycjady, przykro mi).

 

Niezależnie od spotkania klubu książkowego - bardzo zachęcam was do sięgnięcia po książkę „A co wyście myślały” Pajączkowskiej i Zbroi, bo po jej lekturze nie będzie już tak łatwo wypowiadać stereotypowych opinii o zacofanej wsi, zatrzaśniętej w bogoojczyźnianej konserwie.