Klienci pubu Philharmonic Dining Rooms w Liverpoolu początkowo nie mogą uwierzyć w to, co widzą. Zwykłe popołudnie w knajpie właśnie przerodziło się w jedno z najpiękniejszych doznań, jakie wymarzyć może sobie fan muzyki. Po wrzuceniu monety do szafy grającej - dzisiaj serwującej tylko przeboje Beatlesów - na scenie pojawia się… Paul McCartney. To finał segmentu „Carpool Karaoke” z programu „Late Night with James Corden”, zresztą chyba jeden z najlepszych w historii.
 

Muzyka to nie „kropki na papierze”

Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie współczesną historię bez The Beatles? Nie trzeba ich kochać, nie trzeba ich nawet lubić, natomiast trzeba docenić ich gigantyczny wkład w światową muzykę, kulturę i popkulturę oraz show biznes. Niemal czterdzieści lat po oficjalnym zakończeniu działalności, sceną wciąż włada Paul McCartney - kochany przez fanów na całym świecie kompozycyjny geniusz. Człowiek, który sprzedał łącznie około miliarda płyt (!) i ma na swoim koncie autorstwo lub współautorstwo 29 piosenek, które dotarły na pierwsze miejsce list przebojów… nie potrafi czytać ani pisać nut. „Ja nie umiałem, nikt w The Beatles nie umiał, ale udało się nam skomponować kilka fajnych rzeczy” - przyznał McCarntey z rozbrajającą szczerością w rozmowie z dziennikarką słynnego magazynu „60 minutes” w CBS. „Nie widzę muzyki w ten sposób. Muzyka to dla mnie nie kropki na papierze, ale coś, co jest w mojej głowie”.
 

 


„Odświeżony” 76-letni rockman

Paul McCartney skończył w tym roku 76 lat i właśnie wydaje kolejną solową płytę, osiemnastą w swoim dorobku „Egypt Station”. Rozpoczął już trasę promującą album - „Freshen Up Tour” obejmie trzy kontynenty i 29 koncertów, z których jeden odbędzie się w grudniu w Krakowie. Bilety są już praktycznie wyprzedane. „Lubię tę płytę. Podoba mi się” - wyznał we wspomnianym programie, ale po jakimś czasie dodał: „Myślę, że powiedzenie sobie, że nie ma już niczego, czego mógłbym dokonać, jest po prostu nudne. Nie chcę przestać się starać. Nie zrobiłem jeszcze wszystkiego”. Kierując się tą zasadą McCartney próbuje nowych rzeczy - jego występ w „Carpool Karaoke” był podobno bardzo długo negocjowany, zaś ostatecznie okazał się wielkim hitem. Innowacją pewnego rodzaju jest również jego najnowszy teledysk do singla „Come on to me”, w którym główną rolę odgrywa… znudzony ochroniarz, tańczący do piosenki ex-Beatlesa. „Myślisz, że potrafisz się ruszać lepiej, niż Freddie? Pokaż to nam! Nakręć swój film z tańcem do Come On To Me i opublikuj go na Instagramie lub Twitterze, używając #COTMChallenge”’ - zachęca w mediach społecznościowych McCartney.

 

 


Kolejna stacja?

„Egypt Station” jest hołdem dla dawnej szkoły tworzenia płyt - koncepcyjnych, opowiadających konkretną historię. Zaczyna się i kończy na instrumentalnych utworach, „Station I” i „Station II”, zaś każda piosenka jest oddzielną „stacją”, przenosimy się bowiem od jednego muzycznego „przystanku” do kolejnego. Poza tym na krążku znalazło się wszystko, z czego od lat Paul słynie: chwytliwe melodie, niezwykła muzyczna wrażliwość i proste, ale nigdy nie prostackie, teksty. Jego producentem jest Greg Kurstin (który pracował m.in. z Adele, Beckiem czy Foo Fighters), zaś sesje nagraniowe odbywały się w Los Angeles, Londynie oraz w domu muzyka w hrabstwie Sussex. Co ciekawe, sam tytuł albumu jest również tytułem… jednego z obrazów, które namalował McCartney, bo malarstwem również się trudni. Teraz obraz posłużył jako okładka nowej płyty - kolorowa, eklektyczna i przyciągająca uwagę. Tak, jak sam Paul i jego muzyka.