Gra równocześnie tradycyjnie i nowocześnie, łączy bluesa z metalem i punk rockiem. Jest gwiazdą, pomimo faktu, że bycie gwiazdą kompletnie go nie interesuje. W lutym do sklepów trafi jego nowy album, nagrany z Mylesem Kennedym i The Conspirators. Zapraszamy do lektury wywiadu, w którym Slash opowiada nam o płycie zatytułowanej po prostu „4”, o procesie jej pisania i nagrywania oraz o swoich gitarowych inspiracjach.

 

„4” Slash

 

Muzyka buduje emocje, na tym opiera się komunikacja między twórcą a odbiorcą. Czy jesteś w stanie porównać emocje, które czujesz, kiedy jesteś słuchaczem, z tymi które pojawiają się, kiedy sam komponujesz?

  • Myślę, że to działa w taki sposób: czasami kiedy słuchasz czyjejś muzyki, pojawiają się bardzo silne odczucia i niektóre z nich zostają z tobą na dłużej, zapamiętujesz je. Później zdarza się, że szukasz tego samego w muzyce, którą piszesz. W piosence albo w kilku piosenkach, jeżeli ta emocja rzeczywiście siedzi w tobie jakoś głębiej. Ostatecznie, okazuje się, że to całkiem satysfakcjonujące, kiedy uda ci się stworzyć coś, co jest zbliżone do tego, co cię zainspirowało i spowodowało określone odczucia.

Kiedy komponujesz i później słuchasz własnych pomysłów – jesteś dla siebie łagodnym, czy surowym krytykiem?

  • Kiedy pracujemy, wszyscy wieszamy sobie poprzeczkę bardzo wysoko i jesteśmy bardzo surowi wobec siebie.

Potrzebujesz jakichś określonych warunków, które muszą być spełnione, żeby dobrze ci się komponowało? Jakiegoś specjalnego miejsca?

  • Żadne konkretne otoczenie nie ma wpływu na proces komponowania, ponieważ pomysły przychodzą najczęściej z nikąd. Może niektóre warunki są bardziej komfortowe niż inne, zdecydowanie lepiej się myśli w cichym pomieszczeniu, w samotności lub w towarzystwie drugiego kompozytora niż na przykład w hotelowym lobby albo na lotnisku. Ale prawda jest taka, że nigdy nie wiesz skąd i w jakim momencie pojawi się pomysł, czy inspiracja. To czasami może być jakieś zupełnie nieoczywiste i dziwne miejsce. Dobry riff może pojawić się nagle, kiedy się tego kompletnie nie spodziewasz. Dlatego właśnie tak dużo piszemy kiedy jesteśmy w trasie, w hotelowych pokojach, czy nawet w busie w czasie jazdy z jednego miasta do innego.

 

Slash oraz Myles Kennedy i The Conspirators

Slash oraz Myles Kennedy i The Conspirators, materiały wydawcy, fot.: Austin Nelson

 

Czyli nie ma jakiejś reguły, że muzykę lepiej pisze się w domu, w samotności albo z zespołem w sali prób?

  • Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. W mojej głowie pomysły pojawiają się kiedy jadę busem, kiedy jestem w sklepie albo kiedy prowadzę samochód. Nie jesteś w stanie przewidzieć, kiedy pojawi się jakaś iskra, z której narodzi się kompozycja. To może wydarzyć się w dowolnym miejscu.

A studio? Kiedy już pomysły są spisane i gotowe, trzeba je odpowiednio zarejestrować. Jakie warunki są dla ciebie optymalne w tej kwestii?

  • Studio, w którym nagraliśmy „4” z Mylesem Kennedym i The Conspirators jest moim zdaniem idealne (chodzi o studio historyczne Studio RCA w Nashville, miejsce w którym nagrywali The Beach Boys, Joe Cocker, BB King, Dolly Parton czy Ben Folds przyp. red.). To bardzo duże miejsce z ogromną ilością pogłosu, ale brzmi naprawdę świetnie. Mają tu oryginalny stół mikserski i kilka dodatkowych paczek Neve, magnetofony Studera i całą górę znakomitego, starego sprzętu. To miejsce ma długą i bogatą historię, wiele przełomowych, ikonicznych albumów powstało właśnie tu. Tak, gdybym miałam wskazać idealne studio, to byłoby właśnie to.

Gibson Records – to nowy projekt, którego jesteście częścią. Opowiesz o tym coś więcej?

  • Bardzo się ucieszyłem, kiedy dowiedziałem się, że firma Gibson zamierza wystartować z własną wytwórnią płytową. Kiedy mnie zapytali, czy byłbym zainteresowany wydaniem u nich nowej płyty z The Conspirators, na początku zastanawiałem się, gdzie tu jest haczyk? W końcu Gibson to firma produkująca instrumenty, a nie płyty. Jednak kiedy poznałem wszystkie szczegóły, byłem bardzo podekscytowany. Dziś bardzo się cieszę, że nawiązaliśmy tę współpracę i mam nadzieję, że będzie się świetnie rozwijać w przyszłości.

Nie jest tajemnicą, że wśród twoich inspiracji i gitarowych bohaterów pojawiają się takie nazwiska jak Jimmy Page, Keith Richards czy Joe Perry. Czy do tego grona dołączył ostatnio ktoś młodszy? Jakiś muzyk, którego poznałeś w ciągu ostatnich lat?

  • Oczywiście, może to nie jest ktoś całkiem młody i nowy na scenie, ale spore wrażenie zrobił na mnie Gary Clark Jr. Od kiedy usłyszałem go po raz pierwszy, uważam że jest naprawdę wspaniały. Uwielbiam to co robi Derek Trucks. To młody kocur i jeden z największych fenomenów, jeżeli chodzi o grę techniką slide. Jest też pewien bluesowy gitarzysta, którego bez przerwy oglądam w Internecie – znalazłem go na Instagramie – nazywa się Christone „Kingfish” Ingram. Jest wspaniały, niebywałe rzeczy potrafi wycisnąć ze starego Les Paula. To jest granie pełne duszy, wielka inspiracja dla mnie.

Opowiedz proszę o współpracy z Mylesem Kennedym. Pisanie i granie muzyki z tym facetem różni się jakoś od grania z innymi?

  • Fakt, że zespół The Conspirators w ogóle powstał, ma od samego początku swoje źródło w mojej przyjaźni z Mylesem. To nie tylko doskonały muzyk, ale też wspaniały człowiek, z którym naprawdę dobrze się dogaduję. Był zawsze blisko, mogłem na niego liczyć i dlatego zaczęliśmy grać razem. Kiedy pracuje się z wieloma różnymi osobami, to musisz się spodziewać, że będą się od siebie różnić. Jednak nigdy ich z sobą nie porównuję, to moim zdaniem niepotrzebne i bez sensu. Myles jest kimś, z kim lubię pracować, mam z nim bardzo dobre zawodowe relacje i nie porównuję tego do innych ludzi, z którymi współpracuję. The Conspirators zaczęli się od Mylesa, później pojawili się Brent, Todd i Frank, i każdy z nich jest perfekcyjnie dopasowany do swojej roli w tym zespole. To jest podstawowa przyczyna, która sprawia, że pracujemy ze sobą już tak długo. Ta kapela to niezwykle udana kombinacja fajnych ludzi, których miałem szczęście poznać.

 

 

Gdybyś miał sam zrecenzować album „4”. Co byś o nim napisał?

  • To co do mnie najbardziej przemawia na tym albumie, to fakt, że udało się stworzyć naprawdę porządną kolekcję dobrych piosenek. Uwielbiam ich energię i bardzo się cieszę, że udało się ją uchwycić w czasie nagrywania. To naprawdę na mnie działa, kiedy słucham tego materiału – brzmienie, to jak to wszystko jest nagrane. Perfekcyjny dźwięk to wielka zaleta „4”.

Wirtuozi gitary, jak Steve Vai czy Joe Satriani nagrywają płyty instrumentalne, bez udziału wokalistów. Nie myślałeś nigdy o takim albumie?

  • Kilka razy przeszło mi to przez myśl, zastanawiałem się czy taki materiał mógłby być ciekawy. Ale zawsze stwierdzałem, że płyta w której chodzi wyłącznie o gitarę może być mało... spektakularna. To może być super, kiedy dostaniesz dwie, może trzy takie kompozycje, jednak w większej dawce może być trudno utrzymać uwagę słuchacza. Bardzo nielicznym gitarzystom udało się nagrać płyty instrumentalne, które były naprawdę zajmujące od początku do końca. Oczywiście świetnie wyszło to takim muzykom jak Jeff Beck czy Chet Atkins, także wielu gitarzystom jazzowym – nagrywali genialne płyty w całości oparte wyłącznie na gitarze – jednak jeżeli chodzi o mnie, nie jestem pewien czy dałbym radę napisać cały taki album. Może kiedyś jeszcze spróbuję stworzyć płytę instrumentalną, kto wie? Jednak tymczasem bardziej kręcą mnie formy zbliżone do tradycyjnej piosenki.

 

 

Czasy mamy specyficzne i trudno jest cokolwiek przewidzieć, ale czy masz jakieś konkretne plany na nadchodzący rok? Jakieś koncerty?

  • Niemal od samego początku roku 2022 zaczynam grać trasy koncertowe. Najpierw z The Conspirators, później z Guns N' Roses. Musimy „odpracować” koncerty, które zostały z wiadomych przyczyn odwołane w 2020. W 2023 będziemy kontynuować trasę z The Conspirators – najpierw po Stanach, później po całym świecie.

Więcej wywiadów oraz wieści ze świata muzyki znajdziecie w dziale Słucham.

Zdjęcie okładkowe: materiały wydawcy, fot.: Austin Nelson