Za pięć lat będą świętować 50-lecie działalności. Zespół Def Leppard to legendy muzyki rockowej i glam metalowej. Mają w dorobku dziesięć studyjnych albumów i, jak sami przyznają, dość niespodziewanie nagrali nowy materiał. Przypominamy historię Def Leppard i sprawdzamy, co kryje się na krążku „Diamond Star Halos”.

Chłopaki z Sheffield

Historia powstania kapeli jest opowiastką, jakich wiele w historii muzycznych zespołów. Kilku znajomych z jednego miasta z wokalistą Joe Elliottem na czele, postanowiło w 1977 roku wspólnie zagrać. Zaczęło się od coverów Thin Lizzy, Led Zeppelin i Davida Bowie’ego na szkolnych imprezach pod szyldem Deaf Leopard (ang. głuchy lampart). Rok później do zespołu dołączył Steve Clark, a grupa zmieniła nazwę na fonetyczny zapis Def Leppard. Pierwszym efektem wspólnego komponowania była EPka „The Def Leppard E.P.”, która spotkała się z pozytywnym odbiorem i szybko odbiła się szerszym echem poza Sheffield.

Pierwszy longplay Def Leppard powstał w 1980 roku. Płyta „On Through the Night” trafił w gusta nie tylko brytyjskich słuchaczy. Album dobrze się sprzedawał i szybko zaczął być dystrybuowany w USA. Dzięki temu o Def Leppard usłyszał producent AC/DC, Robert Lange, który zwrócił się do muzyków z propozycją współpracy. Glam metalowy styl Brytyjczyków sprawił, że ich muzyka szybko trafiła do szerokiego grona słuchaczy. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że teledysk singla „Bringin’ On the Heartbreak” z drugiej płyty „High ’n’ Dry” został jednym z pierwszych rockowych klipów, które wyemitowano w stacji MTV.

 

 

Zmiany składu i lata świetności

Od początku istnienia grupy dochodziło do przetasowań w składzie. Już w pierwszych latach działalności odeszli gitarzysta Pete Willis oraz perkusista Tony Kenning. Ich miejsce zajęli obecni w zespole do dziś Phil Collen oraz Rick Allen, który w 1984 roku stracił lewą rękę, lecz mimo tego nadal nie brakuje mu ognia na perkusji. Z oboma muzykami na pokładzie, Def Leppard nagrali płytę „Pyromania”. Krążek okazał się ogromnym sukcesem. Kawałki takie jak „Photograph”, „Foolin'” czy „Rock of Ages” do dziś uznawane są za jedne z największych szlagierów kapeli. Płyta została doceniona także po latach, kiedy kultowy magazyn Rolling Stone umieścił album wśród 500 najważniejszych krążków wszech czasów. Sprzedano miliony egzemplarzy, a Def Leppard zyskali jeszcze większą popularność.

 

 

Kiedy wydawało się, że trudno będzie powtórzyć sukces „Pyromanii”, muzycy przenieśli się do Dublina, gdzie pracowali nad czwartym albumem. W ich wysiłkach nie przeszkodził nawet wspomniany wypadek Ricka Allena. Def Leppard kazali czekać na nowy materiał aż cztery lata, ale jak się potem okazało – warto było. „Hysteria” to do dziś najbardziej pamiętny album zespołu, który ukazał zarazem różnorodność grupy. Z jednej strony na trackliście znalazł się przebojowy singiel „Pour Some Sugar on Me”, ale także niezwykle klimatyczna ballada „Love Bites”. Przez lata krążek sprzedał się w liczbie ponad 25 milionów egzemplarzy, co jest rekordem w historii Def Leppard.

Na początku 1991 roku doszło do kolejnej zmiany w składzie. W trakcie pracy nad nowym materiałem gitarzysta Steve Clark zmarł tragicznie wskutek przedawkowania leków i alkoholu. Ten cios również nie zatrzymał muzyków, którzy kontynuowali prace we czwórkę. Efektem była płyta „Adrenalize”, która ponownie podbiła listy sprzedaży w Wielkiej Brytanii i USA. Skład zespołu uzupełnił Vivian Campbell, który ruszył z Def Leppard w trasę koncertową.

 

 

Podążanie za trendami i powrót do korzeni

W międzyczasie muzyczne trendy się zmieniały. Druga połowa lat 90. przyniosła wzrost popularności kapel grających alternatywę oraz grunge, natomiast styl Def Leppard zaczęto pejoratywnie określać mianem pop metalu. Zespół chciał początkowo podążać za modą, czego efektem był album „Slang”, który muzycznie bliższy był nieco cięższym i mocniejszym brzmieniom. Taki zwrot nie przypadł jednak do gustu wiernym fanom, dlatego na wydanej trzy lata później „Euphorii” Def Leppard wrócili do pierwotnego stylu.

Na przełomie wieków glam metalowi wyrosła nowa konkurencja. Powiewem świeżości były zespoły nu metalowe jak Korn, Linkin Park czy System of a Down. Bardziej agresywne i nowoczesne brzmienia sprawiły, że sława Elliotta i spółki nieco przygasła. Muzycy ponownie spróbowali odświeżyć swój styl, tym razem kładąc większy nacisk na lżejsze, momentami pop-rockowe piosenki. Tak można scharakteryzować płytę „X” z 2002 roku, która jeszcze raz pokazała, że eksperymenty nie wychodzą kapeli najlepiej.

 

 

W XXI wieku ukazały się jeszcze dwa albumy Def Leppard, czyli „Songs from the Sparkle Lounge” z 2008 oraz „Def Leppard” z 2015 roku. Oba krążki utrzymane były w klasycznej dla zespołu konwencji, wobec czego spotkały się z ciepłym odbiorem wiernych fanów, którzy od dłuższego czasu nie mogli doczekać się nowego materiału od swoich idoli.

Owoc lockdownu

Historia wielu albumów, które pojawiły się w sprzedaży w ostatnich miesiącach, zaczyna się od wspomnienia lockdownu z powodu pandemii w 2020 roku. Najnowsze dzieło Def Leppard „Diamond Star Halos” nie jest wyjątkiem. W opublikowanym niedawno wywiadzie dla „Heavy Consequence”, Joe Elliott i Phil Collen zapytani o początki prac nad nową płytą, wskazali właśnie lockdown. Co ciekawe, początkowo zamknięci w czterech ścianach własnych domów muzycy nie planowali tworzenia pełnoprawnego albumu. Elliott wprost przyznał, że komponowanie było dla niego naturalnym sposobem na poczucie bezczynności. Muzycy nie wiedzieli, jak długo potrwa lockdown, dlatego bez zbędnej presji, pracowali nad kolejnymi numerami w studiu w Dublinie. Kiedy mieli gotowych dziewięć utworów zrozumieli, że są bliscy wydania nowego albumu. Jaki jest efekt?

 

„Diamond Star Halos” Def Leppard

 

„Diamond Star Halos” to nowa klasyka w wykonaniu Def Leppard, która choć świeża, znakomicie oddaje ducha minionych dekad i czasów największej popularności kapeli. Jak twierdzą sami muzycy, ich materiał opiera się na różnych stylach, ale jednocześnie jest mocno zakorzeniony w latach 70. W opublikowanych dotąd utworach czuć też wyraźny, brytyjski klimat klasycznego rocka. Z jednej strony mamy więc hardrockowy „Fire It Up”, a z drugiej typowy dla Def Leppard kawałek „Take What You Want”, który otwiera tracklistę. Wreszcie singiel „Kick”, który promuje płytę, wydaje się być połączeniem obu stylów. Jest zatem niezwykle klimatycznie, co z pewnością przypadnie do gustu fanom klasycznego rocka.

Mimo upływu lat członkom Def Leppard nie brakuje energii i zapału do grania. Album „Diamond Star Halos” może być tego najlepszym dowodem. Zachęcamy do posłuchania nowego materiału rockowych legend, a po więcej wiadomości ze świata muzyki odsyłamy do sekcji Słucham.

Zdjęcie okładkowe: mat. pasowe, VISUAL NATIVES